Wychodzę na trening! – krzyknęła Gosia z przedpokoju i po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
– A lekcje? – zapytałem właściwie sam siebie zrezygnowanym głosem.
Wiedziałem, że miała dobre oceny, więc machnąłem ręką. Zawsze była bardzo obowiązkowa, wręcz dążyła do perfekcjonizmu. Zupełna odwrotność matki. Julia była wcieleniem chaosu, zawsze robiła dziesięć rzeczy naraz i ani jednej dobrze. Niczego nie potrafiła doprowadzić do końca. No może poza naszym małżeństwem.
Kiedy Gosia miała trzynaście lat, Julia oznajmiła, że dłużej ze mną nie wytrzyma. Stwierdziła, że doprowadzam ją do szału swoją przewidywalnością i zamiłowaniem do rutyny oraz że jeśli natychmiast się ode mnie nie uwolni, to się zabije z nudy.
Już wtedy miała tę pracę związaną z wyjazdami. Uwielbiała być jednego dnia we Włoszech, a następnego w Meksyku, była dosłownie stworzona do mieszkania w hotelach i jadania posiłków w samolotach. Kiedy zatrudnili ją w tej firmie, rozkwitła. Widziałem, jaka była szczęśliwa i chociaż wcale mi się nie podobało życie z żoną, która nocuje w domu może pięć razy w ciągu miesiąca, musiałem przyznać jej rację. Nie pasowaliśmy do siebie.
Pozwoliłem jej odejść, żeby mogła latać po świecie. Dzikiego ptaka nie można trzymać w klatce, bo naprawdę może umrzeć z tęsknoty za wolnością. Oczywiście Gosia została ze mną. Miała przecież szkołę i całe życie na miejscu. Strasznie się bałem, że rozstanie z matką będzie dla niej traumą.
– Przecież i tak mieszkam z tobą – stwierdziła Gosia. – Mama powiedziała, że jak pojawi się w Polsce, będzie się ze mną widywać, więc chyba niewiele się zmieni, co, tato?
Rzeczywiście Julia odwiedzała Gosię, kiedy tylko była w Polsce. Przywoziła jej ubrania i kosmetyki, zabierała na weekendy. Nie zauważyłem, by to się odbiło na córce. Była normalną nastolatką, kłóciła się ze mną, trzaskała drzwiami i przeszła fazę ubierania się na czarno oraz słuchania mrocznej muzyki. Nosiła ubrania z trupimi czaszkami, malowała usta na czarno i wygłaszała ponure sentencje.
– Słuchaj, a czy Małgosia uprawia jakiś sport? – zapytała moja mama. – Jak ty i twój brat mieliście głupie pomysły, to zapisałam was na koszykówkę, pamiętasz? Pomogło, prawda? – uśmiechnęła się.
Fakt, sport bardzo mi w życiu pomógł, nauczył systematyczności i dał fajnych kolegów. Zacząłem przekonywać Gosię do różnych aktywności.
– Chrzanię koszykówkę! I siatkówkę też! – odrzuciła dwie pierwsze propozycje. – Zresztą, sama nigdzie nie pójdę. Mogę iść z jakąś koleżanką.
Jej przyjaciółka, Agata, interesowała się sztukami walki. Dlaczego nie? – pomyślałem. Dziewczyna powinna umieć się obronić. Padło na kung-fu. Po roku Agata zrezygnowała, ale Gosia była już inną osobą. Wyrzuciła czarne ciuchy, znormalniała i wszystko podporządkowała treningom.
– Mamy seminarium wyjazdowe – oznajmiała, prosząc o pieniądze. – Tato, muszę mieć nowe kimono! Należy mi się, zdałam na niebieski pas.
– W ferie jest obóz, cała sekcja jedzie. Możesz mi podpisać zgodę i dać kasę?
Zgadzałem się na wszystko, bo byłem z niej bardzo dumny. Była jedną z czterech dziewcząt w grupie i – jak twierdził jej instruktor – dawała sobie radę lepiej niż wielu chłopaków. Trener wybierał ją do pokazów, mogła też mu asystować podczas zajęć dla początkujących. Poznałem tego gościa.
Facet był mniej więcej w moim wieku, tyle że o sylwetce i muskulaturze, która mnie zawstydzała. Miałem wrażenie, że wyglądam przy nim jak cienias i to starszy od niego o dwadzieścia lat. Ale musiałem przyznać, że był normalnym, sympatycznym facetem, który potrafił zarazić pasją młodzież.
Gratulowałem sam sobie, że znalazłem sposób na młodzieńcze fumy córki i wysłałem ją na te treningi. Od kiedy chodziła na zajęcia, stała się obowiązkowa, odpowiedzialna i dojrzalsza.
Ledwie Gosia wyszła na ten trening, zadzwoniła Julia z wiadomością, że musi odwołać weekendowy przyjazd.
– Wysyłają mnie do Los Angeles – tłumaczyła się. – Zabiorę ją gdzieś w lutym, może na dłużej.
– W lutym wyjeżdża na całe ferie na obóz sportowy – poinformowałem ją cierpko. – Zastanów się, co jest dla ciebie ważniejsze. Praca czy córka? Ona cię potrzebuje – zacząłem zrzędzić.
– Och, daj spokój! – Julka nie lubiła, kiedy ją krytykowałem. – Ona ma prawie osiemnaście lat, potrzebuje przyjaciół, a nie mamuni! Ja w jej wieku już mieszkałam z facetem.
Taka była Julia. Próżno by się u niej doszukiwać oznak odpowiedzialności. Przekazałem córce, że matka do niej nie przyjedzie, ale się nie przejęła. Była za bardzo podekscytowana zbliżającym się wyjazdem.
Może moja eksżona miała jednak rację?
Kiedy była na obozie, zadzwoniła do mnie dosłownie raz, na dwie minuty.
– Wszystko w porządku, tato, mieszkam z trzema innymi dziewczynami, trenujemy po cztery godziny dziennie, żarcie dobre – wyrecytowała jednym tchem i zawołała do kogoś w tle, że już idzie. – Muszę kończyć, pa!
Z obozu wróciła rozanielona. Nawet ja, stary piernik, wiedziałem, co to znaczy. Zakochała się, to było jasne. Niby miała wcześniej jakichś adoratorów, ale to raczej oni byli zakochani w niej, ona tylko łaskawie przyjmowała ich hołdy. Zacząłem ją delikatnie podpytywać, co to za chłopak.
– Taki Tomek – mruknęła, próbując ukryć rumieniec. – Student prawa. Był asystentem trenera na obozie.
Wiele razy mówiłem, żeby go zaprosiła do domu, ale nie chciała. Widziałem tylko, jak po piknięciu telefonu na jej twarz wylewa się szeroki, pełen szczęścia uśmiech, a potem szybko uciekała do swojego pokoju. Nie słyszałem jej rozmów, bo dzisiaj młodzież tylko pisze na komunikatorze, ale widziałem, że chodzi jak na haju.
Nie oznaczało to jednak, że łatwiej mi się z nią żyło. Nagle moja córcia stała się pyskata, lekceważyła moje polecenia i prośby, za to na każdym kroku podkreślała, że za miesiąc będzie pełnoletnia. Jakby na coś czekała.
– Wyprowadzam się, tato – oznajmiła w końcu. – Zamieszkam z moim facetem. Mama też mieszkała ze swoim chłopakiem, jak była w moim wieku.
Zmartwiałem. Dla mnie jej matka nigdy nie była specjalnie dobrym wzorem do naśladowania.
– Masz szkołę, jesteś w klasie przedmaturalnej to raz. A dwa – z czego będziesz żyła? – zadałem pytanie.
– Na razie on będzie mnie utrzymywał – odrzekła, a ja zapytałem, jaką niby pracę ma student dzienny.
I wtedy moja córeczka uznała, że czas przyznać się do prawdy. Nie wierzyłem w to, co usłyszałem! W głowie mi się to nie mieściło. Zacząłem na nią krzyczeć, że nigdzie się nie wyprowadzi, że jeśli to zrobi, to zgłoszę sprawę na policję i pobiję tego cholernego faceta!
Usłyszałem, że nie mam prawa decydować o jej życiu, że oni się kochają, że to trwa już od półtora roku i właśnie, że ona się do niego wyprowadzi, niezależnie od tego, co ja o tym myślę! Problem był w tym, że owym Tomkiem okazał się… jej instruktor kung-fu!
Była zakochana po uszy!
Wymyśliła sobie studenta prawa, żebym nie robił scen, ale uznała, że skoro za trzy tygodnie kończy osiemnaście lat, to wreszcie może mi powiedzieć, bo przecież jest dorosła i może się związać, z kim jej się podoba. Pokłóciliśmy się tak strasznie, że Gosia wypadła z domu, a ja w skrajnych emocjach zadzwoniłem do Julii. Obarczyłem ją winą za całą sytuację.
– Nie miała matki, a ja się nie znam na nastolatkach! – krzyczałem. – Ten gość, Mariusz, ma trzydzieści dziewięć lat! Uwiódł ją jak miała szesnaście i pół roku – obliczyłem szybko. – Pozwę go! Aresztują go za…
– Ty, weź się uspokój – przerwała mi Julia. – Nie złamał prawa i g… możemy mu zrobić. A jak będziesz straszył ją, że pójdziesz na policję, to już na pewno do niego ucieknie i jeszcze zawali szkołę. Musimy się zastanowić, co z tym zrobić. Czekaj, zadzwonię do niej i pogadam. A ty przestań ją karać za to, że się zakochała!
Po tej rozmowie byłem jeszcze bardziej rozwścieczony. Czy świat oszalał? Miałem być spokojny, kiedy moje dziecko zostało uwiedzione przez faceta starszego o dwadzieścia jeden lat?! Co on sobie w ogóle wyobrażał? Że sprowadzi moją córkę do siebie do domu i zrobi sobie z niej konkubinę? Z mojej kochanej córeczki?!
Julka oddzwoniła znowu dopiero po dwóch godzinach.
– Ma wyłączony telefon – poinformowała mnie. – Gratuluję, przeraziłeś ją i teraz nie wiadomo, co zrobi! – wygarnęła mi. – Szukaj jej po znajomych! Ja jestem w Budapeszcie.
No i zrobiła się chryja. Zacząłem wydzwaniać po koleżankach Gosi. Żadna nie wiedziała, gdzie ona jest, albo kłamały, żeby ją kryć. Zacząłem podejrzewać, że córka już wcieliła swoje groźby w życie i postanowiła nie czekać do osiemnastych urodzin.
– Już ja cię dorwę, sukinsynu… – warczałem pod nosem, próbując znaleźć na stronie sekcji kung-fu numer do trenera Małgosi. W końcu znalazłem komórkę do niego.
Jednak Mariusz też był nieosiągalny. Moja wyobraźnia podsuwała mi obrazy, od których krew dosłownie gotowała mi się w żyłach.
– Pewnie już byli razem, u niego! Stary dziad! – mruczałem pod nosem. – Pieprzony amator nastolatek! Cholerny pedofil! – miotałem obelgi, chociaż wiedziałem, że z Mariusza nie jest żaden pedofil. Nie złamał prawa, było dokładnie tak, jak mówiła Julia.
A najgorsze, że nasza córka naprawdę mogła się do niego wprowadzić, a ja nic z tym nie mogłem zrobić… Nie znalazłem jej, ale byłem pewien, że wiem, gdzie jest. Gosia z pewnością była u niego! Nie mogłem usiedzieć w domu z wściekłości. Telefon od Julii zastał mnie w knajpie nad trzecim kuflem piwa.
– Zadzwoniła do mnie – powiedziała eksżona bez żadnych wstępów. – Cholera, jest kiepsko… Marcin, musisz koniecznie po nią pojechać… Pospiesz się, bardzo cię proszę, nasza córka jest w okropnym stanie…
Chciałem poznać szczegóły i kiedy łapałem taksówkę na ulicy, Julia referowała mi treść rozmowy z Gosią. Otóż nie pomyliłem się. Nasza córka naprawdę pojechała do swojego „chłopaka” Mariusza.
Chociaż nigdy nie zaprosił jej do siebie do domu, jakoś udało jej się zdobyć jego adres. Zjawiła się pod jego drzwiami, chcąc mu oznajmić, że właśnie uciekła od ojca tyrana, który nie akceptuje ich związku i odtąd będzie mieszkać z nim.
– On nie miał pojęcia, że ona traktuje to tak poważnie… – westchnęła Julia. – No cóż, jego żona i dzieci również… Tak, dobrze słyszysz. Facet ma rodzinę. Przypuszczam, że Gosia nie jest jedyną młodą kursantką, którą poderwał. Ale na pewno pierwszą, która zamierzała się do niego wprowadzić i znalazła jego adres… Cholera, Marcin, przylecę jutro. Musisz jej pilnować, żeby nie zrobiła czegoś głupiego, jest totalnie roztrzęsiona…
Małgosię znalazłem u koleżanki z klasy
– Nic mi nie powiedziała, zamknęły się z Agatą w pokoju i rozmawiają – poinformowała mnie szeptem.
Po krótkich negocjacjach zgodziłem się nie zabierać córki do domu. Potrzebowała ewidentnie zostać u przyjaciółki i się wygadać, a jej matka nie miała nic przeciwko. Uznałem, że to lepsze rozwiązanie niż wyciąganie jej na siłę i robienie scen.
Gosia wróciła następnego dnia rano, przed szkołą. Na moje pytanie, jak się czuje, odpowiedziała, że słabo, bo ma dzisiaj sprawdzian z chemii i nic nie umie. O Mariuszu nie chciała rozmawiać i uszanowałem to.
Wieczorem przyleciała Julia. Została cztery dni. Dużo rozmawiała z Gosią, gdzieś wychodziły, coś oglądały na telefonach, słyszałem ich śmiech zza ściany. Patrząc na nie zrozumiałem, że może Julia nie była najlepszą matką dla nastolatki, ale znakomicie sprawdza się w roli przyjaciółki prawie dorosłej kobiety.
Pod jej wpływem Gosia zaczęła normalnie ze mną rozmawiać, a nawet lekko się uśmiechać. Choć wciąż nie poruszaliśmy tematu jej związku z facetem, który okazał się być żonatym sukinsynem, czułem, że wraca między nami porozumienie i więź. Kiedy Julia wyjechała, Gosia przyszła do mnie wieczorem, usiadła na kanapie i zapytała, jaki film oglądam.
– Podobno fajny – stwierdziła, słysząc odpowiedź. – Dawno już chciałam go obejrzeć.
Półtorej godziny później spała, wtuliwszy się mnie jak za dawnych lat. Poczułem, że świat znowu wraca na swoje miejsce, a Małgosia nie przestała być moją ukochaną córeczką. Co do Mariusza, to odwiedziłem go po kolejnych zajęciach, by poinformować, że moja córka przenosi się do innej sekcji. Chciał mi coś wytłumaczyć, ale nie pozwoliłem na to. Powiedziałem tylko na głos przy jego kursantach:
– To, że zdradzasz żonę z nastolatkami, to twoja sprawa, ale uważam za nieetyczne wykorzystywanie pozycji mistrza, żeby uwodzić nieletnie dziewczyny. Rozważam złożenie skargi do twojej federacji – zapowiedziałem.
Nie mam pojęcia, jak zareagowali ci, co słyszeli te słowa, bo wyszedłem. Skargi nie złożyłem, ale kilka tygodni później nie znalazłem już nazwiska Mariusza na stronie jego klubu. Kilka miesięcy później Gosia poznała chłopaka w swoim wieku. Oczywiście na początku byłem podejrzliwy, ale kiedy go poznałem, uspokoiłem się. Normalny gość.
Oczywiście, uważam, że nie jest wystarczająco dobry dla mojej córeczki, ale przynajmniej nie ma żony i dzieci, a na początek dobre i to, no nie?
Czytaj także:
„Seks z własnym mężem był dla mnie wstydem aż do 40. Bałam się patrzeć mu w oczy, w milczeniu spełniałam swój obowiązek”
„Moi znajomi zwiedzali świat, a ja przez Maksa gniłam w domu. Widział we mnie kurę domową, a nie partnerkę na życie”
„Wbiłam się w kuszącą mini i wysokie szpilki, żeby pokazać byłemu, co stracił. Udało się. Zbierał szczękę z podłogi”