„Szwagier wciąż mnie wyśmiewał, a gdy wpadłem w kłopoty, odmówił pomocy. Po latach dostałem szansę, by się odegrać”

mężczyzna, który nie znosi szwagra fot. iStock by Getty Images, Nenad Cavoski
„Stwierdziłem, że to koniec. Nie miałem zamiaru dalej udawać, że lubię tego bubka, nie chciałem poświęcać się w imię rodziny. A kiedy jeszcze okazało się, że nie zostanę ojcem chrzestnym małego Piotrusia, bo groszem nie śmierdzę i wstyd im przynoszę – oficjalnie ogłosiłem, że ze szwagrem nie chcę mieć nic wspólnego”.
/ 18.07.2023 09:45
mężczyzna, który nie znosi szwagra fot. iStock by Getty Images, Nenad Cavoski

Andrzej był paskudnym typem. Nie lubiłem go od początku. Jeszcze zanim ożenił się z moją siostrą, gdy go pierwszy raz zobaczyłem, zrobił na mnie złe wrażenie. Taki cwaniaczek, co to udaje chojraka i mądrzy się przy byle okazji, a tak naprawdę, nie ma nic do zaoferowania. Miałem nadzieję, że Magda przejrzy na oczy i go pogoni. Ale ona była zakochana po uszy.

Może przyczynił się do tego fakt, że Andrzej był bogaty? A w każdym razie, jak na nasze, małomiasteczkowe warunki. Razem z ojcem prowadził warsztat samochodowy, mieli też przechowalnię opon i sklep z używanymi częściami. Facet mojej siostry, jako jedynak, z czasem miał przejąć cały ten interes.

Znalazłem się w sytuacji bez wyjścia

Wcale nie ukrywał swojego bogactwa i cieszył się z tego powodu. To, że szastał kasą na prawo i lewo, nie przeszkadzało mi tak jak lekceważenie, z jakim traktował tych, którym los aż tak nie sprzyjał. Z pogardą wyrażał się o ludziach, którzy żyją od pierwszego do pierwszego i uważał, że świadczy to o ich głupocie i niezaradności. To był powód naszego pierwszego starcia, bo kiedyś nie wytrzymałem. Siedzieliśmy wtedy razem w knajpie, gdzie oczywiście było mnóstwo znajomych.

– Wcale mi go nie żal – powiedział, patrząc z wyższością na naszego kumpla, który z powodu długów musiał sprzedać samochód. – Haruje jak wół u jakiegoś gościa za marne grosze, zamiast pokombinować samemu. Dureń. Każdy ma to, na co zasłużył.

– A ty niby zasłużyłeś? – zaatakowałem go. – To twój ojciec całe życie harował i odkładał kasę, żebyś teraz miał z czego żyć. Przecież ty sam nawet palcem nie kiwnąłeś!

– No cóż, taka karma – wzruszył tylko ramionami. – Widocznie nie dane mi było żyć jak robak.

Machnąłem na niego ręką i stwierdziłem, że jakoś wytrzymam, dla Magdy. Długo z nim nie będzie.

Pomyliłem się. Kilka miesięcy później Magda i Andrzej zaręczyli się, a niedługo potem wzięli ślub. Teraz był już moją rodziną, czy tego chciałem, czy nie. A jak to mówią – rodziny się nie wybiera.

Po ślubie młodzi zamieszkali u Andrzeja. Rodzice zbudowali mu dom. A ja robiłem, co mogłem, żeby wymigać się od spotkań i chodziłem tam tylko wtedy, kiedy naprawdę musiałem. Bo Andrzej robił się coraz bardziej antypatyczny. Gdy przejął warsztat, kompletnie mu odwaliło. Jego głównym zajęciem stało się kupowanie markowych rzeczy, którymi potem chwalił się wokół.

Podczas spotkań zmuszał mnie do oglądania zdjęć z zagranicznych wyjazdów i podziwiania nowych sprzętów. A przede wszystkim na każdym kroku dawał mi do zrozumienia, że jestem nikim. Nie liczę się, bo nie mam kasy. Co prawda prowadziłem własny interes, ale dopiero się rozkręcałem, więc rzeczywiście żyłem od pierwszego do pierwszego, a często na garnuszku rodziców. Wytykał mi niezaradność i wprost nazywał frajerem. Nienawidziłem go coraz bardziej.

Minęły dwa lata od ich ślubu, gdy wpadłem w tarapaty. Założyłem firmę handlową i utopiłem kasę w trefnym towarze. Przeszedłem przesłuchania na policji, rozmowy z prokuratorem, komornika… Na szczęście, udało mi się uniknąć posądzenia o paserstwo, ale zostałem z niczym. A raczej z ogromnym długiem.

Prawdę mówiąc, byłem przerażony. Na koncie i mieszkaniu siedział mi komornik. Pracy nie mogłem znaleźć, a kolejnego interesu otworzyć nie miałem za co. A przecież żaden bank nie dałby mi kredytu! Znalazłem się w sytuacji bez wyjścia.

Mama przekonywała mnie, żebym poprosił Andrzeja o pożyczkę.

– Dla niego takie pieniądze to prawie nic – mówiła. – A ty otworzysz własną firmę, odkujesz się.

– Mamo, zastanów się, co ty mówisz – odpowiadałem jej. – Mam brać kasę od tego człowieka, żeby mi to do końca życia wypominał?!

– Nie przesadzaj, w końcu to rodzina – mama jak zwykle broniła tradycyjnych świętości i nie chciała widzieć wad nawet w takim gburze, jak mąż jej córki. – Może jest trochę zarozumiały, ale nie jest zły. Uprzedziłeś się. Magdę kocha i o nią dba. Niedługo zostaną rodzicami…

– Może oni się dogadują, ale ja z nim nie. To nie ma sensu.

By spłacić długi, wyjechałem za granicę

Mama tak długo wierciła mi dziurę w brzuchu, że wreszcie poszedłem po prośbie do Andrzeja. Było gorzej, niż mogłem się spodziewać. Najpierw musiałem wysłuchać, że tak kończą się interesy ludzi, którzy do biznesu nie mają głowy. Przy okazji oczywiście wygłosił perorę na swoją część, jak to on świetnie sobie radzi. A na koniec stwierdził, że nie może mi pomóc.

– Wiesz, niedługo zostaniemy rodzicami, mamy wydatki – powiedział. – Trzeba urządzić pokój, kupić mnóstwo rzeczy. No i chcę dziecku założyć lokatę, więc sorry, stary, ale muszę myśleć o swojej rodzinie.

Byłem wściekły. Dobrze, że Magda nie słyszała tej rozmowy i miałem nadzieję, że mężuś jej nie powtórzy. Była w dziewiątym miesiącu ciąży i nie chciałem jej denerwować.

Tak czy siak, stwierdziłem, że to koniec. Nie miałem zamiaru dalej udawać, że lubię tego bubka, nie chciałem poświęcać się w imię rodziny. A kiedy jeszcze okazało się, że nie zostanę ojcem chrzestnym małego Piotrusia, bo groszem nie śmierdzę i wstyd im przynoszę – oficjalnie ogłosiłem, że ze szwagrem nie chcę mieć nic wspólnego.

Dwa miesiące później wyjechałem do Anglii. Nie miałem innego wyjścia, to był jedyny sposób, żeby spłacić długi i wyjść na prostą.

Spędziłem tam prawie 15 lat. Dużo się w tym czasie wydarzyło. Okazało się, że ten cwaniak oszukał moich rodziców. Namówił ich na zamianę mieszkania, i załatwił wszystkie formalności. Wylądowali w kawalerce, a on dał im ledwie kilka tysięcy ze sprzedaży tamtego lokum. Chciałem wówczas wrócić, rozprawić się z nim, ale doszedłem do wniosku, że bardziej pomogę, siedząc w Anglii i zarabiając pieniądze.

Między nim a Magdą zaczęło się źle układać. Rozstali się. Magda co prawda wywalczyła spore alimenty, ale łatwo jej pewnie nie było. Potem Andrzejowi zaczął gorzej iść interes, coś tam się wydarzyło w jego rodzinie, ojciec mu zmarł. Same zmartwienia. Ale nie znałem szczegółów. Rozmawialiśmy czasem z siostrą przez Skype’a, ale niewiele mi mówiła. A ja nie dopytywałem – to w końcu jej życie.

Wróciłem dwa miesiące temu. W Anglii dostałem kontrakt na pracę… w Gdańsku. I tam też zamieszkałem. Nie miałem czasu pojechać do rodziców. Musiałem znaleźć mieszkanie, poukładać wszystko, pozałatwiać. No i jakoś się urządzić, a poza tym… kogoś poznałem.

Jak widać fortuna kołem się toczy

Z rodziną spotkałem się dopiero, gdy ciotka urządzała imieniny. Nie wypadało się nie pojawić. Nie spodziewałem się jednak, że będzie Andrzej. Prawdę mówiąc, jak go zobaczyłem, to miałem ochotę wyjść.

– Andrzej splajtował kilka lat temu – powiedziała mama. – Nie chcieliśmy ci nic mówić. To wtedy Magda się od niego wyprowadziła. Zaczął pić… Na szczęście, opanował się. Zarejestrował się w pośredniaku, skończył jakieś kursy. Znowu są razem. On spokorniał, jest inny, naprawdę. I uwierz, że zawsze kochał Magdę.

– A z czego teraz żyją?

Oboje pracują, ale nie jest im lekko. Warsztat i sklep przejęli wierzyciele, tylko dom im został.

– I on co robi? – dopytywałem.

– Jest przedstawicielem handlowym. Całymi dniami haruje.

Patrzyłem przez stół na Andrzeja i przypominałem sobie, jak to się kiedyś nabijał z takich, co to za grosze harują, jak ich od nieudaczników wyzywał. Fortuna kołem się toczy. A potem pomyślałem, że mama ma rację. Jaki był, taki był, ale Magdę zawsze kochał. Moi rodzice mu wybaczyli, chociaż ich też skrzywdził. Może i ja nie powinienem pielęgnować w sobie urazy?

– Cześć, szwagier – podszedłem do niego, a on aż się skulił w sobie.

– Cześć – powiedział niepewnie.

– Słyszałem, że jesteś teraz handlowcem? Słuchaj, moja firma szuka przedstawicieli w całej Polsce. Nieźle płacą. Jak chcesz, to cię umówię na spotkanie. Mógłbyś tu rozkręcić naszą filię, co ty na to?

Trzeba było widzieć jego minę! Chyba na początku nie wiedział, czy się nabijam, czy mówię poważnie. A potem tylko mnie uściskał, jakoś tak po bratersku. A ja… A ja jestem z siebie dumny. Wyciągnąłem do niego rękę i mu wybaczyłem. I jest mi z tym naprawdę dobrze!

Czytaj także:
„Szwagier to cyniczny cwaniaczek, który pozjadał wszystkie rozumy. Z lubością patrzyłem, gdy w końcu dostał za swoje”
„Szwagier to prostak, który zamiast się uczyć, woli doić krowy. Jednak gdy uratował mojego syna, zmieniłem o nim zdanie”
„Mój szwagier to łajdak, jakich mało. Żonę zdradza, dziecku nie pozwala jechać na studia, a sam żadnej roboty nie umie utrzymać”

Redakcja poleca

REKLAMA