„Szwagier to cyniczny cwaniaczek, który pozjadał wszystkie rozumy. Z lubością patrzyłem, gdy w końcu dostał za swoje”

Mężczyzna, który został oszukany fot. Adobe Stock, loreanto
„Gdyby nie to, że został mężem mojej siostry, to dobrowolnie nie spędził w jego towarzystwie ani jednej minuty. Jeszcze człowiek nie zdąży się przywitać, a już szwagier zaczyna się popisywać, wymądrzać i przechwalać. Nie rozumiem, jak siostra może z nim wytrzymywać”.
/ 05.03.2022 07:39
Mężczyzna, który został oszukany fot. Adobe Stock, loreanto

Od lat się zastanawiam, co się dzieje z tym człowiekiem, że ma takie parcie na bycie najlepszym i najmądrzejszym w całym mieście. Gdyby nie to, że został mężem mojej siostry, tobym dobrowolnie nie spędził w jego towarzystwie ani jednej minuty. Chińskimi torturami by mnie do tego nie zmusili! Bo to, co mi funduje Arek, często jest gorsze niż chińskie tortury…

Kiedy tylko przekraczam próg jego domu, bierze mnie niepodzielnie w swoje władanie. I zaczyna się puszyć, opowiadając, co właśnie ostatnio sobie kupił, i jaką wyczaił niesamowitą okazję.

Ta lodówka wielkości szafy? W internecie za grosze po prostu! Telewizor na pół ściany? Prawdziwa gratka za naprawdę niewielkie pieniądze. I niech tylko spojrzę, jaki ma wyraźny obraz, jak żyleta! A jakie świetne kolory! Żaden tak nie ma!

Oczywiście, szwagier zaczyna przełączać kanały, skakać po programach jak pasikonik po łące, i katować moje wrażliwe uszy rozkręconym na cały regulator dźwiękiem. No bo zestaw głośników przecież także niedawno wymienił na jakieś nowe, odlotowe, super. Rok ich szukał, aż trafił po obniżonej cenie.

– Bo ja wszystko potrafię kupić tanio! Mówię ci, stary, po prostu za grosze! – pławi się w samozachwycie.

A ja tylko uśmiecham się uprzejmie, bo co mam powiedzieć. Że tak nie potrafię? Ano jakoś nie…

– I pamiętaj, tylko gotóweczka, nigdy na raty! – daje mi dobre rady z miną znawcy. – Jak kupujesz na raty, zawsze przepłacisz. Zaw–sze! – akcentuje dobitnie, jakby miał do czynienia z przygłuchym idiotą.

Przecież ten człowiek żyje na innej planecie

– Widzisz, poślubiłaś durnia, co to nie potrafi właściwie wydawać pieniędzy – mówię potem do żony, kiedy już idziemy do domu.

– Może i dureń, ale kochany! – Kasia przytula się do mnie i szybciutko zmienia temat, wiedząc doskonale, że muszę dojść do siebie po wizycie u siostrzyczki i jej szanownego małżonka, samozwańczego króla portali internetowych typu „kup teraz” oraz „niebywała okazja!”.

Zbliżały się imieniny mojej siostry, więc oczywiście wybierałem się do niej z wizytą. Nie zrobiłbym jej takiego świństwa, aby nie przyjść. W życiu! Nawet gdyby wyszła za mąż za samego diabła.
Próbowałem uzbroić się w cierpliwość, ale im bliżej byliśmy jej domu, tym bardziej się denerwowałem.

Żona wzięła mnie za rękę… „Jakoś przetrwam te jego przechwałki” – obiecałem sobie, chociaż dałbym naprawdę wiele za to, aby mój szwagier był fajnym facetem, z którym można normalnie pogadać, a nie tylko słuchać jego monologów. Kiedy w przedpokoju zacząłem składać życzenia siostrze, szwagier stanął mi za plecami i rzucił:

– Dobrze, że jesteś!

Aż się odwróciłem do niego zaskoczony, bo nie spodziewałem się takiego przywitania. Czyżby kupił właśnie prom międzygalaktyczny na przecenie i już nie mógł się doczekać, kiedy mi się pochwali? Tymczasem Arek wyciągnął w moim kierunku rękę ze smartfonem.

„Najnowszy model, za jakieś trzy tysiące złotych!” – oceniłem.

– Słuchaj, ty się na tym znasz… Mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego to cholerstwo nie działa? – szwagier wyraźnie był lekko podenerwowany, a ja zaskoczony. Niby faktycznie pracuję w salonie jednej z sieci komórkowych, ale że Arek przyznał, iż się znam na czymkolwiek? Niebywałe!

– Pokaż, zobaczę…

Wziąłem to-to do ręki. No, prawdziwe cacko, tak na pierwszy rzut oka.

– Jakie objawy? – zapytałem.

– Nie widzi w ogóle karty sim, nie ma także wifi. A to przecież nówka sztuka! – szwagrowi głos przeskoczył w wyższe rejestry.

– Masz kartę gwarancyjną? – zapytałem, na co pokręcił głową, że nie. – Ale dlaczego? Przecież to ewidentnie nowy telefon! – zdziwiłem się.

– No wiesz, okazja była… – szwagier uderzył w znajome tony.

„Jasne! – pomyślałem. – No to sobie zobaczymy, co to za okazja”.

Zacząłem oglądać smartfona ze wszystkich stron, otworzyłem klapkę, zajrzałem także pod baterię. Wtedy zaskoczony stwierdziłem, że nie ma tam numeru IMEI!

IMEI, po polsku Indywidualny Numer Identyfikacyjny Telefonu Komórkowego jest numerem przyporządkowanym do danego aparatu. Jest zawsze wypisany pod baterią. To bardzo przydatny numer, który służy na przykład do zablokowania skradzionego aparatu. Wystarczy wziąć z policji dokument potwierdzający to, że nam ukradziono telefon, i potem zablokować go u operatora. Złodziej, żeby nawet zmienił kartę, i tak nie uruchomi komórki.

Tymczasem smartfon mojego szwagra w ogóle nie miał numeru IMEI. Kiedy to stwierdziłem, od razu wiedziałem, z czym mam do czynienia. I naprawdę z trudem powstrzymałem się od śmiechu.

Ale idiota! Nawet namiarów na chłopaka nie ma!

– Słuchaj, a skąd go masz? – zagaiłem niewinnie.

– No, już ci przecież powiedziałem. Okazja była, w internecie wyczaiłem – szwagier przestąpił z nogi na nogę.

– A… dużo za niego dałeś? – nie spieszyłem się z wyjawieniem mu tej rewelacji, którą odkryłem.

– Tysiaka! – wypiął dumnie pierś.

No cóż, muszę przyznać, że byłaby to niebywała okazja, gdyby faktycznie Arek kupił prawdziwy telefon, a nie demo. Powiedziałem mu o tym.

– Demo? – zdziwił się szwagier. – Nigdy o tym nie słyszałem!

– To taka komórka, która tylko na pierwszy rzut oka jest komórką. Ale tak naprawdę nie ma całego „środka”, który umożliwia połączenie jej z siecią telekomunikacyjną i z internetem. Mimo że jest „slot” na kartę sim, to nie ma po co jej tam wkładać, bo nie będzie działała – wyjaśniłem zdumionemu szwagrowi, a widząc, że się nie odzywa, ciągnąłem dalej:

– Takim aparatem możesz sobie zrobić zdjęcie albo włożyć do niego kartę pamięci i posłuchać muzyki. Jak na zwyczajnej mp3.

– Ale na cholerę komuś coś takiego?! – nie wytrzymał w końcu Arek, zdając sobie wreszcie sprawę, że zamiast kupić smartfona trzy razy taniej, to…trzy razy przepłacił!

– No wiesz, jak mówiłem, to jest demo, czyli aparat do demonstracji – tłumaczyłem ze spokojem, chociaż w głębi duszy ryczałem ze śmiechu. – Używamy takich w salonach, aby ludzie sobie mogli pogadać. Sam wiesz, jak to jest. Jeden obejrzy, a drugi ukradnie. Czasami wystarczy się odwrócić tylko na chwilę, a już nie ma w salonie i delikwenta, i telefonu.

– To znaczy, że kupiłem skradzioną z salonu atrapę? – dotarło wreszcie do nieszczęsnego szwagra.

– Niestety – pokiwałem głową, oddając mu ten bezużyteczny kawałek plastiku. – Mam nadzieję, że chociaż wiesz, od kogo kupiłeś, i będziesz mógł tę osobę pociągnąć do odpowiedzialności. To, co zrobiła, jest przecież oszustwem!

– A skąd! – przyznał szczerze szwagier, nagle posmutniały. – Jakiś gówniarz sprzedawał, nie mam nawet jego danych. Spotkałem się z nim w mieście, dałem kasę, a on mi telefon. Tak ręka w rękę. Potem, gdy się zorientowałem, że aparat nie działa, chciałem go odszukać, ale… konto w internecie już dawno zlikwidował.

– Tanio kupił, gówno kupił – podsumowałem z wewnętrzną satysfakcją, cytując mojego świętej pamięci tatusia, na co Arek nawet się nie odezwał.

Czytaj także:
„Mąż na 30. rocznicę ślubu dał mi papiery rozwodowe. Odszedł do kochanki, a ja musiałam nauczyć się żyć na nowo”
„Żona prała, sprzątała i podstawiała jedzenie pod nos naszego syneczka. Zapomniała tylko, że ten dzieciak ma 32 lata”
„Jeden telefon sprawił, że zostałam wdową, samotną matką i dłużniczką. Przyjaciel męża pomógł mi odbić się od dna”

Redakcja poleca

REKLAMA