Karol od początku mi się nie podobał. Czułem, że wcale nie jest taki miły i sympatyczny, jak to opowiadała żona. I miałem rację. Już po kilku miesiącach zorientowałem się, że to zwykły leń i obibok.
Każda praca była dla niego za ciężka lub nieopłacalna, więc szybko z niej rezygnował. Mógł sobie na to pozwolić, bo jego matka i trzy starsze siostry, w tym moja Kasia, świata poza nim nie widziały. Kochały swojego słodkiego młodszego braciszka i pomagały mu, jak tylko mogły. Matka pozwalała mu u sobie mieszkać, choć miał już trzydziestkę na karku i dawno powinien być na swoim, siostry dokarmiały i pożyczały pieniądze, których oczywiście nigdy nie oddawał.
A one się nie upominały. Nie komentowałem zachowania teściowej i szwagierek, bo uważałem, że to nie moja sprawa, ale nie mogłem pogodzić się z tym, że Karol uszczupla także mój budżet, bo Kasia była dla niego zawsze wyjątkowo gościnna i hojna. Kiedy więc któregoś dnia po raz kolejny wyszedł od nas najedzony i z trzema stówkami w kieszeni, postanowiłem zaprotestować.
– Nie chcę tu więcej widzieć Karola. Nie pozwolę, by dłużej nas wykorzystywał – powiedziałem do żony stanowczo.
– O czym ty mówisz? Przecież to mój brat. Nie mogę go zostawiać w potrzebie – naburmuszyła się.
– W potrzebie? Chyba żartujesz! To zwykły truteń, przyzwyczajony do życia na cudzy koszt! Uprzedź go, żeby już do nas nie wpadał na darmowy obiadek i po pożyczkę, bo nie wpuszczę go za próg. Za ciężko pracuję na każdy grosz, żeby…
– Ja też pracuję i zarabiam – przerwała mi. – I mogę robić ze swoimi pieniędzmi, co chcę. Dopóki więc Karol nie znajdzie zajęcia i nie stanie na nogi, będę mu pomagać i gościć w naszym domu. Czy ci się to podoba, czy nie! – wzięła się pod boki.
Z jej miny wynikało, że choćbym zagroził rozwodem, nie zmieni zdania. Początkowo miałem jeszcze nadzieję że w końcu przejrzy na oczy i zrozumie, że mam rację, ale się zawiodłem. Była zapatrzona w brata jak w święty obrazek. Podobnie zresztą jak jej siostry i matka. A Karol? Dziękował im za pomoc, mówił, jakie są wspaniałe, i obiecywał, że wkrótce się odwdzięczy, bo właśnie znalazł pracę. Trzeba przyznać, umiał czarować i opowiadać bajki… Oczywiście praca nudziła mu się po miesiącu lub dwóch, więc znowu wracał na garnuszek sióstr. Patrzyłem na to bezradnie i zastanawiałem się, czy to się kiedyś skończy.
Kasia i tak będzie go bronić jak lwica
Półtora roku temu doszło do nieszczęścia. Nagle zmarła teściowa. Gdy żona, szwagierki i szwagier otrząsnęli się już trochę po jej śmierci, postanowili uprządkować sprawy spadkowe. Teściowa nie zostawiła testamentu, więc zgodnie z prawem każde z jej czworga dzieci dzieci dziedziczyło równą część. Sęk w tym, że w skład masy spadkowej wchodził tylko dom z ogrodem. Sam budynek był niewielki, ale działka miała prawie trzy tysiące metrów. I jak się okazało, była warta majątek. Rzeczoznawca wycenił całość na milion dwieście tysięcy złotych. Ja uważałem, że wszystko należy sprzedać i po prostu podzielić się pieniędzmi, ale żona i jej rodzeństwo postanowiło tego nie robić.
– Karol przypomniał nam, jak bardzo mama kochała ten domek. I ile pracy włożyła w urządzenie ogrodu. Nie mamy serca pozbywać się tego miejsca. Zwłaszcza że wszyscy bardzo je lubimy – tłumaczyła mi żona.
– A to cwaniak! Nie chce się wyprowadzać, więc wziął was na sentymenty. Jak zwykle zresztą – prychnąłem.
– Nic podobnego! To była nasza decyzja. I odczep się w końcu od mojego brata. Dlaczego jesteś dla niego taki niesprawiedliwy? To chyba dobrze, że nie chce, by ukochane miejsce mamy poszło w obce ręce? Że chce je zachować dla nas wszystkich? – patrzyła na mnie z wyrzutem.
Już miałem jej powiedzieć, że Karol najzwyczajniej w świecie robi je w balona i chce za darmo korzystać z czegoś, co do niego nie należy, ale nie odezwałem się. Wiedziałem, że cokolwiek powiem, to Kasia i tak będzie go bronić jak lwica. Obiecałem sobie jednak, że będę baczniej się przyglądał poczynaniom szwagra. Czułem, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i snuje jakieś niecne plany.
Nie pomyliłem się. Jakieś cztery miesiące później żona oświadczyła, że ona i siostry zamierzają przepisać swoje części majątku na brata. I że są umówione za tydzień u notariusza. Gdy to usłyszałem, to aż się zatrząsłem. Nie jesteśmy biedni, ale te trzysta tysięcy bardzo by się nam przydały. Choćby na czarną godzinę.
– A mogę zapytać, skąd ten pomysł? – ledwie trzymałem nerwy na wodzy.
– Karol chce zrobić generalny remont domu, może nawet trochę go rozbudować… Myśli o założeniu rodziny, dzieciach…
– Doprawdy? I potrzebuje do tego aktu własności całego domu i działki?
– Przecież taki remont i rozbudowa kosztują krocie! Nie możemy wymagać, by płacił za wszystko, nie będąc właścicielem…
– Rzeczywiście nie możecie… Tylko powiedz mi, skąd on weźmie na to pieniądze?
– Z banku. Jak da nieruchomość pod zastaw, to dostanie kredyt bez problemu…
– Nie dostanie, bo nie ma pracy.
– Ma! Zatrudnił się w firmie ochroniarskiej. Sama widziałam umowę. Co prawda na okres próbny, ale na pewno dostanie etat.
– Ale ty jesteś naiwna! Myślisz, że to wystarczy? Przecież w ochronie nie zarabia się wiele, to tylko mydlenie oczu. Twój brat chce prawdopodobnie przejąć dom, żeby go zaraz sprzedać. I wszystkie pieniądze zgarnąć dla siebie.
– Znowu go oczerniasz?
– Nie oczerniam, tylko próbuję…
– Nie obchodzi mnie, co próbujesz! Nie mam ochoty cię słuchać! Spadek jest mój i mogę go oddać komu chcę. A tobie nic do tego – warknęła i poszła do kuchni.
Postanowiłem go zdemaskować
Nie podreptałem za żoną, nie próbowałem jej przekonywać. Czułem, że jak zwykle to nic nie da. Nie zamierzałem się jednak poddawać. Na samą myśl, że ten truteń Karol wzbogaci się kosztem mojej rodziny, aż się gotowałem. Musiałem mu w tym przeszkodzić. Tylko jak? Dumałem, dumałem i wymyśliłem. Postanowiłem go zdemaskować.
Podejrzewałem, że choć jeszcze nie jest właścicielem domu, na pewno już znalazł pośrednika, który, gdy tylko papiery nabiorą mocy prawnej, pomoże mu go sprzedać. Przez następne dwa dni w tajemnicy przez Kasią odwiedziłem kilka agencji nieruchomości, opisując precyzyjnie, o jaki domek i w jakiej okolicy mi chodzi. Za piątym razem trafiłem.
– Chyba mamy to, czego pan szuka. Oferty nie ma jeszcze na rynku, bo właściciel załatwia ostatnie dokumenty, ale za tydzień, najdalej dwa się pojawi – usłyszałem.
– Naprawdę? A mógłbym już teraz obejrzeć nieruchomość? Bardzo mi zależy. I płacę gotówką. Nie jestem więc zależny od widzimisię banku. Jeśli mi się spodoba, możemy podpisać umowę zaraz po tym, jak właściciel dostarczy papiery. Zainkasuje pan swoją prowizję raz dwa – kusiłem.
– Muszę zapytać klienta – uśmiechnął się i odszedł na bok.
Widziałem, że rozmawia przez telefon. Po kilku minutach wrócił.
– No i?
– Właściciel się zgodził. Czeka na nas jutro o siedemnastej. Może być?
– Może. To gdzie mam się stawić?
– Ulica… – podał adres, pod którym mieszkała teściowa.
– Będę na pewno. Ale nie sam, tylko z żoną. Płacę ja, jednak to do niej należy ostatnie słowo.
Następnego dnia pod pretekstem zakupów wyciągnąłem Kasię z domu. Gdy zaparkowaliśmy pod domem jej matki, była bardzo zdziwiona.
– Po co tu przyjechaliśmy? Chyba nie zamierzasz robić Karolowi scen? – spojrzała na mnie spod oka.
– Ależ skąd! Chcę tylko kupić ten piękny dom. A nie mogę tego zrobić bez ciebie – odparłem z poważną miną.
– Słucham? Co ty znowu wymyśliłeś?! Przecież on nie jest na sprzedaż! – zdenerwowała się.
– Tak mówisz? To się przekonajmy – odparłem i nacisnąłem dzwonek.
Tego, co się potem stało, nie zapomnę do końca życia. Najpierw z domu wyszedł agent nieruchomości, a zaraz za nim Karol. Gdy zobaczył potencjalnym kupców, zrobił się biały jak ściana. A Kasia? Przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem, a potem wybuchła. Zwyzywała swojego ukochanego młodszego braciszka od najgorszych.
Chyba nigdy nie widziałem jej tak wkurzonej
– Ale siostra, zrozum – próbował się tłumaczyć Karol. – Chciałem zacząć nowe życie, gdzieś za granicą. Mam już dość biedowania w tym smutnym kraju.
– Więc postanowiłeś nas oszukać? Trzysta tysięcy było ci za mało? Chciałeś mieć wszystko, łajdaku jeden! – żona parzyła na niego oskarżycielsko.
– A tam, zaraz oszukać. Przecież jesteście ustawione, macie wszystko, czego wam do życia potrzeba. A ja nie mam nic…
– Nie masz, bo jesteś trutniem. Najgorszego gatunku!
– Gadasz jak twój mąż. Pewnie on wymyślił to wszystko. I jeszcze cię zbuntował. Chce nas poróżnić…
– Nie zbuntował, tylko przywiózł, żebym wreszcie przejrzała na oczy… Tyle lat cię wspierałyśmy, tyle pomagałyśmy. A ty tak się odwdzięczasz?
– Same chciałyście…
– To już nie chcemy. Jak opowiem Ance i Beacie, jaki z ciebie cwaniak, to się nogami nakryjesz! Nie zobaczysz już ani złotówki, nie zjesz talerza zupy. O zaplanowanej wizycie u notariusza też zapomnij! Spotkamy się tam przy okazji sprzedaży domu. Każda z nas zainkasuje swoją część i do widzenia. A ty jeszcze przenieś wszystkie swoje rzeczy do jednego pokoju. Nie życzymy sobie, żebyś korzystał z całego domu. Nie jest twój!
– No co ty, siostra, nie wygłupiaj się…
– Koniec dyskusji. Jutro przyjedziemy z dziewczynami sprawdzić, czy zrobiłeś, jak ci kazałam. I nie próbuj niczego wynosić i sprzedawać, bo oskarżymy cię o kradzież – zagroziła i zanim szwagier coś odpowiedział, odwróciła się na pięcie i pobiegła do samochodu.
– Czyli jednak nie zainkasuję swojej prowizji szybko – westchnął agent, który przyglądał się całej scenie.
– Wygląda na to, że nie – odparłem i wsiadłem do auta. Korciło mnie, żeby powiedzieć Kaśce „a nie mówiłem”, ale ugryzłem się w język. Nie chciałem sprawiać jej jeszcze większej przykrości.
Podejrzewam, że szwagier za jakiś czas wróci. Kompletnie spłukany…
Dom został sprzedany trzy miesiące później. Początkowo Karol, chcąc zrobić na złość siostrom, odgrażał się, że nigdy na to nie pozwoli, ale musiał się zgodzić. Nie miał po prostu z czego żyć, bo bez pomocy mojej Kasi oraz Anki i Beaty zupełnie sobie nie radził. Zwłaszcza że praca w firmie ochroniarskiej też nie przypadła mu do gustu i szybciutko z niej zrezygnował.
Szczęśliwie na rynku nieruchomości panował jeszcze wtedy wielki boom, więc kupiec znalazł się raz dwa. Szwagier zainkasował swoją część i gdzieś wyjechał. Nie mam pojęcia, co się z nim teraz dzieje, i prawdę mówiąc mało mnie to obchodzi, ale podejrzewam, za za jakiś czas wróci.
Kompletnie spłukany, z miną zbitego psa zapuka do drzwi którejś z sióstr, licząc na to, że serce jej zmięknie i wyciągnie do niego pomocną dłoń. Nie wiem, jak zachowają się pozostałe dziewczyny, ale o Kasię jestem spokojny. Dam sobie rękę uciąć, że już się nie nabierze na jego sztuczki i nie wpuści brata za próg.
Czytaj także:
„Mój szwagier to łajdak, jakich mało. Żonę zdradza, dziecku nie pozwala jechać na studia, a sam żadnej roboty nie umie utrzymać”
„Szwagier trzymał moją siostrę na smyczy. Ten nadęty bałwan odciął ją od dziadka, a potem pierwszy stał w kolejce po spadek”
„40-letni chłop i zachciało mu się być maczo. Szwagier miał przed swoją dziewczyną tajemnicę, żeby nie wyjść na słabeusza”