„40-letni chłop i zachciało mu się być maczo. Szwagier miał przed swoją dziewczyną tajemnicę, żeby nie wyjść na słabeusza”

Mąż nie rozumiał mojej relacji z rodziną fot. Adobe Stock, fizkes
„Do tej pory odcinał kupony od dobrego losu, wszyscy go hołubili, doceniali, stawiali na piedestale. Rozpuszczony dorosły bachor. To też mu to powiedziałem, jeszcze dołożyłem, co myślę o traktowaniu Marleny. – Albo jesteś z nią na poważnie, albo nie, zdecyduj. To wartościowa kobieta, szkoda jej dla takiego jak ty”.
/ 07.01.2023 11:15
Mąż nie rozumiał mojej relacji z rodziną fot. Adobe Stock, fizkes

Tak się utarło, że po każdej kolejnej wyprawie żeglarskiej szwagier kierował pierwsze kroki do nas. Rozsiadał się, jadł, co Ela podała, i gadał jak najęty o swoich morskich przygodach. Świecił przy tym przystojnym obliczem, rozsiewał wokół zapach, którego na próżno szukałem na półkach z wodami po goleniu, i był tak doskonały i wkurzający, jak tylko się dało.

Serdecznie go nie znosiłem

Jestem zwyczajnym facetem, codziennie zasuwam do roboty, podczas gdy on żegluje na katamaranie po szmaragdowych morzach i słucha szumu palm. Prawda była taka, że woził jachtem komercyjne towarzystwo, któremu zachciało się przygody pod żaglami, czarował panie, bratał się z panami, a wszystkim zapewniał rejs ich życia w oparach karaibskiego rumu. Ale to nie wszystko, od czasu do czasu, żeby nie zapomnieć, jak pachnie i smakuje morska bryza, Wspaniały Roman brał udział w regatach, na przykład przez Atlantyk. Właśnie wrócił i opowiadał zachwyconej siostrze o „przelocie” przez ocean. Nagle Roman urwał wpół słowa i jakby wsłuchał się w siebie. Lekkie skrzywienie ust psujące harmonię ogorzałej od słońca i wiatru twarzy powiedziało mi, że coś jest nie tak. Moja gorsza połowa duszy nadstawiła czujnie uszu. Czyżby ten chodzący ideał miał jakąś słabość?

Przepraszam na chwilę – Roman podniósł się z najwygodniejszego w naszym domu fotela i wyszedł z salonu.

Wychyliłem się, żeby zobaczyć, dokąd mu tak pilno i zobaczyłem, że znika w łazience. Trochę mnie to rozczarowało, iść za potrzebą ludzka rzecz, nawet wybitnie męscy żeglarze czasem to robią. Kiedy jednak po chwili ponownie odwiedził ustronne miejsce, a potem zmierzał tam po raz trzeci, wpadłem na trop.

– Hej szwagier, chyba to nie prostata? – spytałem z fałszywą troską. – Bo jeśli tak, to idź do lekarza, nie przeciągaj sprawy.

– Koniecznie się przebadaj – dodała Ela.

– Nie muszę, jestem w doskonałej kondycji – odparł poirytowany Roman.

– Może się podziębiłeś? – Ela chciała dobrze, ale tylko zdenerwowała brata.

Nic-mi-nie-jest – Roman akcentował każde słowo.

Nadeszła moja życiowa szansa

Wykorzystałem ją jak tylko się dało.

– A skąd wiesz? – spytałem niewinnie. – Badałeś się?

– Nie! – odwarknął Roman.

Patrzcie państwo! A mówił, że nigdy nie traci zimnej krwi.

– Porozmawiam z twoją Marleną, ona dopilnuje, żebyś zrobił badania – Ela wpadła na doskonały pomysł.

Człowieka, który jak sam się chwalił, ma lód w żyłach, nagle poniosło. W naszym salonie rozpętał się tajfun. Roman kategorycznie zabronił siostrze wtrącania się i informowania jego dziewczyny Marleny o jakichkolwiek niedomaganiach. Krzyczał, że Ela wymyśliła sobie jego prostatę, co było niesprawiedliwe, bo tylko chciała mu pomóc. Kłócili się strasznie, ale nie odzywałem się, bo z doświadczenia wiedziałem, że każdy, kto wejdzie między nich, oberwie. Ela wysyłała brata na badania, Roman darł się, że nie ma żadnej prostaty, co mnie rozbawiło, bo jak wiadomo, ten organ ma każdy mężczyzna.

Kiedy zagniewany Roman opuścił nasz dom, Ela opadła bez sił na uprzednio zajmowany przez niego fotel.

Upór mojego brata w kwestii zdrowia jest wprost legendarny. Czy on myśli, że jest niezniszczalny?

– Jest żeglarzem, twardym facetem, prawdziwym maczo, a ty chciałaś powiedzieć jego dziewczynie, że niedomaga i to w intymnym miejscu. No to się wściekł – wyjaśniłem.

– Dla lekarza nie ma intymnych miejsc – Ela najwyraźniej mnie nie zrozumiała.

Podejrzewam, że Marlena inaczej się na to zapatruje.

Niepotrzebnie zabierałem głos, gdybym się nie odzywał, Ela nie wpadłaby na pomysł wysłania mnie do szwagra. Miałem wypytać go jak mężczyzna mężczyznę, spowodować że zwierzy mi się z dolegliwości, o ile takie miał. A troskliwa siostra załatwi resztę, to jest zaciągnie go do lekarza.

Jakoś nie wyobrażałem sobie tego

Przyjacielskiej rozmowy z Romanem o prostacie. Ale Ela tak prosiła i błagała, o niczym innym nie mówiła, że się złamałem. Odwiedziłem szwagra wieczorem, z załącznikiem – strzelimy po piwku, to atmosfera zrobi się luźniejsza, myślałem. Roman był zdziwiony moim widokiem, ale udał, że się cieszy. Usiedliśmy, umoczyliśmy usta w złotym płynie, zauważyłem, że szwagier nie był w formie. Wyszedł do toalety, a kiedy wrócił zażądałem:

Mów co ci jest, nie chojrakuj.

– A nic, może mnie przewiało odrobinę w plecach – uśmiechnął się z przymusem.

– Boli cię w krzyżu?

– Jak cholera – Roman wyraźnie zbladł.

Trzymał się, bo taki był, ale widziałem, że ból był silny.

– Dlatego wciąż kursujesz do kibelka? Coś mi się nie zgadza.

Mówiłem ci, że się podziębiłem, przejdzie – przymknął oczy i oparł głowę na zagłówku.

Przestraszyłem się, wyglądał, jakby odpłynął, zasnął albo zemdlał.

– Dobrze się czujesz?

Pytanie było głupie, gołym okiem widziałem, że nie.

– Co cię boli?

W odpowiedzi ciało Romana wygięło się w łuk, szwagier jęknął, po czym zwiotczał jak szmaciana lalka. Rany boskie, zmroziło mnie, wyglądał jakby dręczył go demon. Jakby na potwierdzenie, wyprostował się jak tknięty prądem o wysokim napięciu i wycharczał:

– Kurde, boooli.

Atak musiał być silny, bo nic więcej nie zdołał powiedzieć. Zadzwoniłem na pogotowie, opowiedziałem, co widzę, kazali czekać. Potem poderwałem na nogi Elę, przyjechała jak do pożaru, spotykając się na schodach z medykami. Szwagra zabrano do szpitala, zobaczyć mogliśmy go dopiero nazajutrz, w godzinach odwiedzin.

Leżał spokojnie nakryty po szyję

Spod kołdry wystawała rurka, prowadząca do przeźroczystego woreczka, do którego ściekał mocz.

Założyli ci cewnik, brachu – stwierdziłem ze współczuciem.

Pierwszy raz szwagier wydał mi się normalnym, sympatycznym człowiekiem podlegającym ludzkim słabościom.

– To kamienie nerkowe – na jego przystojne oblicze zaczęły wracać kolory, – Cholera, kto by pomyślał? Nigdy wcześniej nie chorowałem.

– Ludzka rzecz, każdemu może się zdarzyć – pocieszyłem go, dumając, jak mu powiedzieć, że w szpitalu zaraz pojawi się jego dziewczyna zawiadomiona przez Elę.

Normalny facet sam by zadzwonił do ukochanej i powiedział, co się dzieje, ale nie mój szwagier, pogromca mórz i oceanów. Duma mu na to nie pozwalała. Podejrzewałem, że nie będzie zadowolony, gdy Marlena stanie przy łożu boleści i zobaczy woreczek powoli wypełniający się moczem. Chrząknąłem.

– Roman, tylko się nie denerwuj, jest taka sprawa, że…

Nie skończyłem, Marlena wpadła do sali chorych niczym wicher. Patrzyłem, jak obejmuje Romana i dostrzega woreczek, który tak bardzo chciał przed nią ukryć.

– Zatkana cewka moczowa, mój ojciec miał to samo – stwierdziła bez śladu obrzydzenia. – Ludzka rzecz, biedaku, musiało cię bardzo boleć.

Zobaczyłem minę Romana i zrobiło mi się go żal. Na moich oczach kruszył się spiżowy pomnik bohatera, spod pęknięć widać było cierpiącego, zwyczajnego człowieka. I wściekłego, co poznałem po oczach. Roman niby się uśmiechał do Marleny, ale szukał mnie wzrokiem. Obraził się na mnie za rzekomy brak męskiej solidarności. Jego zdaniem powinienem był stanąć na głowie i nie dopuścić, by Ela zawiadomiła Marlenę o tym, że dzielny kapitan leży w szpitalu, w dodatku z cewnikiem.

Wygarnąłem mu, że udaje herosa

– Ludzie chorują, nie jesteś wyjątkiem, przydałoby ci się trochę pokory – tak mu powiedziałem, ale nie wiem, czy dotarło.

Do tej pory odcinał kupony od dobrego losu, wszyscy go hołubili, doceniali, stawiali na piedestale. Siostra, załoga, pasażerowie jachtu, kobiety. I nagle to dziecko szczęścia obraża się, bo zapadło na zdrowiu. Rozpuszczony dorosły bachor. To też mu to powiedziałem, jeszcze dołożyłem, co myślę o traktowaniu Marleny. 

– Albo jesteś z nią na poważnie, albo nie, zdecyduj. To wartościowa kobieta, szkoda jej dla takiego jak ty.

Naprawdę sporo mu nawrzucałem, zanim się obraził. Ze szpitala wyszedł szybko, leczył się w domu, słyszałem od Eli, że dochodzi do siebie i już planuje kolejną podróż, tym razem bez komercyjnych pasażerów. Płynie z nim Marlena, więc może dotarło do niego, co mówiłem. Pożyjemy, zobaczymy. 

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA