Gdy Borys ożenił się Agatą, byłem bardzo szczęśliwy. Cieszyłem się, że siostra spotkała go na swej drodze. Moja młodsza i jedyna siostra była cudowną, dobrą, ale bardzo nieśmiałą i trochę zakompleksioną dziewczyną. Potrzebowała w życiu kogoś, kto byłby skałą, na której mogłaby się oprzeć. A szwagier, jak się zdawało, był właśnie kimś takim. Pewny siebie, silny, zdecydowany, uparcie dążący do celu. Byłem przekonany, że zapewni siostrze spokojne, dostatnie i bezpieczne życie.
Wkrótce po ślubie Agata i Borys przeprowadzili się na drugi koniec Polski. Od tamtej pory widywałem siostrę bardzo rzadko. Nie straciliśmy jednak kontaktu. Przynajmniej raz w miesiącu rozmawialiśmy przez telefon. Zawsze słyszałem wtedy, że u niej wszystko dobrze, że jest szczęśliwa z mężem. To samo powiedziała, gdy przyjechałem na chrzest ich córeczki Malwinki. Wierzyłem, bo dlaczego miałem nie wierzyć? Kiedy wyjeżdżała z rodzinnego domu, obiecała mi, że gdyby działa się jej jakaś krzywda, od razu da mi znać.
Nie chciałem w to uwierzyć
O tym, jak naprawdę wyglądało życie mojej siostry, dowiedziałem się od jej przyjaciółki Iwony. Znalazła mnie na portalu społecznościowym i wysłała wiadomość. Pisała, że Agata jest w szpitalu. Posiniaczona, ze złamaną ręką, pękniętymi żebrami. I że to Borys ją tak urządził. „Jak chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, to zadzwoń”, na koniec podała numer telefonu.
W pierwszej chwili nie uwierzyłem. W głowie mi się nie mieściło, że mój idealny szwagier jest damskim bokserem. Przecież nie oddałbym komuś takiemu siostry! Kochałem ją nad życie i chciałem, żeby była szczęśliwa. Byłem więc przekonany, że to pomyłka, okrutny żart lub zemsta zakochanej w Borysie odtrąconej panienki.
Mocno wkurzony wystukałem numer do tej całej Iwony i nie przebierając w słowach, wykrzyczałem, co myślę o takich wiadomościach. Szybko mi jednak przerwała.
– Jaki żart?! Jaka pomyłka?! Jaka zemsta?! Człowieku, ogarnij się! Ten bydlak znęca się nad Agatą od lat. Upokarza ją, bije, obraża. Nie ma dnia, by przez niego nie płakała po kątach… A ty mi tu wyjeżdżasz z jakimiś oskarżeniami?! Pieprzona męska solidarność! Zaczynam żałować, że w ogóle do ciebie napisałam!!! – krzyczała.
– Przepraszam… Po prostu o niczym nie wiedziałem… Stąd te wątpliwości… – zacząłem się tłumaczyć.
– To teraz wiesz! A co z tą wiedzą zrobisz, to już twoja sprawa… Ja w każdym razie nie potrafię jej pomóc, choć starałam się ze wszystkich sił. Milion razy mówiłam, żeby zostawiła Borysa, namawiałam po każdym pobiciu, by zrobiła obdukcję, poszła na policję, opowiedziała o wszystkim. Przekonywałam, że może zacząć nowe życie. A ona tylko „nie” i „nie”… I jeszcze broniła tego bydlaka! Mówiła, że to jej wina, bo nie jest dobrą żoną…. Pogodziła się ze swoim losem… – kontynuowała. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Byłem wściekły
– Cholera jasna! Dlaczego nie odnalazłaś mnie i nie napisałaś mi o tym wszystkim wcześniej?
– Bo mi kazała przysiąc na wszystkie świętości, że nikomu o niczym nie powiem. Do tej pory dotrzymywałam słowa, bo myślałam, że w końcu przejrzy na oczy, ale dłużej nie zamierzam. Agata potrzebuje pomocy! I to natychmiast, bo następnym razem może być za późno!
Byłem w szoku. W głowie aż mi huczało, a pięści się same zaciskały ze złości. Moja siostrzyczka cierpiała? I to od lat? W milczeniu? Była workiem treningowym dla faceta, który miał jej zapewnić bezpieczeństwo i spokój? Miałem ochotę wsiąść w samochód, dopaść Borysa urwać mu jaja i wdeptać w ziemię jak robaka.
Ani razu się nie poskarżyła
Koniec końców postanowiłem jednak najpierw zadzwonić do Agaty. Chciałem się dowiedzieć, dlaczego mnie oszukiwała, twierdziła, że jest szczęśliwa. I zaproponować pomoc. Siostra odebrała dopiero za trzecim razem. Gdy ją usłyszałem, to aż mi się łzy w oczach pokazały.
– Podobno jesteś w szpitalu…
– Co? Taaak. A skąd wiesz? – Agata była zaskoczona.
– Nieważne! Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
– A po co? To przecież nic poważnego. Potknęłam się na schodach i troszkę potłukłam… Zdarza się…
– Przestań kłamać! Wiem wszystko!
– Niby co? – w jej głosie słychać było przerażenie.
– Że masz złamaną rękę, poobijaną twarz, pęknięte żebra. I że to twój mężulek cię tak urządził! Zmasakruję na miazgę! Rodzona matka go nie pozna! – aż się trząsłem.
– Ani mi się waż! – przerwała mi. – Borys to najwspanialszy mąż i ojciec pod słońcem… A te oskarżenia to bzdury… Byłam nieuważna i spadłam ze schodów! Rozumiesz?!
– Agata, co ty gadasz? To ja, Wojtek, twój brat! Mnie możesz powiedzieć prawdę! Pomogę ci! Przecież wiesz…
– Nie potrzebuję twojej pomocy! Słyszysz? Nie potrzebuję! Zostaw mnie w spokoju! I Borysa też! Jeśli tkniesz go palcem, to nigdy się do ciebie nie odezwę! Zapamiętaj to sobie! Nigdy! – krzyknęła i zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, rozłączyła się.
Zadzwoniłem ponownie i jeszcze raz, i jeszcze, ale nie odbierała. A w końcu w ogóle wyłączyła telefon. Zupełnie tego nie rozumiałem. Przecież wyciągałem do niej pomocną dłoń.
Ciągle go broniła
Od rozmowy z siostrą minęły dwa dni, a we mnie wciąż wszystko się gotuje. Nie mogę skupić się na pracy, spokojnie przespać choćby godzinki. Krążę po mieszkaniu i zastanawiam się, co zrobić. Z jednej strony nie chcę działać wbrew woli Agaty. Boję się, że wtedy naprawdę nigdy jej już nie zobaczę. Ale nie mogę też udawać, że o niczym nie wiem i żyć spokojnie ze świadomością, że ten bydlak ją katuje.
Sumienie mi na to nie pozwala. I braterska miłość. Poza tym w internecie przeczytałem, że maltretowane kobiety często nie potrafią same wyrwać się z toksycznego związku. Nie chcą uwierzyć, że ucieczka to dla nich najlepsze rozwiązanie. Chyba więc jednak wsiądę w samochód, dorwę szwagra, porządnie obiję mu mordę i uprzedzę, że jak jeszcze raz tknie Agatę, a nawet krzywo na nią spojrzy, to skończy na cmentarzu. I powiem to tak, żeby zrozumiał, że nie żartuję…
Wojtek, 37 lat
Czytaj także: „Straciłam głowę dla faceta, który mógłby być moim ojcem. Wieczorami zamienia się jednak w namiętnego amanta”
„Marzyłam o dobrym zięciu dla mojej córki. Miałam jednak nadzieję, że będzie choć trochę młodszy ode mnie”
„Syn wziął sobie miastową pannicę i olał rodzinną spuściznę. Nie po to go urodziłam, by pracował w korporacji”