„Szwagier całe życie żerował na siostrach. Niańczyły go jak dziecko, a on za ich plecami kombinował ze spadkiem ”

mąż pociesza zmartwioną żonę fot. Adobe Stock, stockbakers
„Ja uważałem, że należy sprzedać dom i podzielić się równo pieniędzmi. Ale Aneta i jej rodzeństwo nie chcieli się go pozbywać, ponieważ teściowa kupiła go zaledwie kilka lat wcześniej i wszyscy bardzo lubili to miejsce. Teraz miał tam zamieszkać Mariusz”.
/ 21.02.2022 07:25
mąż pociesza zmartwioną żonę fot. Adobe Stock, stockbakers

Mój szwagier to sympatyczny i pełen wdzięku facet. Ma 30 lat oraz jeden feler: jest nim jego pomysł na życie. Czy może raczej brak pomysłu. Mariusza od lat praktycznie utrzymywała trójka rodzeństwa, w tym moja żona. On sam pracował sporadycznie i nie dłużej niż trzy miesiące, gdy kończył mu się w nowej firmie okres próbny.

Zawsze twierdził, że nie chciano z nim przedłużyć umowy, chociaż on się bardzo starał. Wiedziałem, że prawda wygląda zupełnie inaczej, bo jedną z fuch załatwiłem mu sam, u znajomego. Dowiedziałem się, że po okresie próbnym Mariusz zażądał podwojenia swojej pensji. Ten ignorant chciał zarabiać więcej niż ludzie z wieloletnim doświadczeniem!

Jego beztroska niewątpliwie wynikała z faktu, że zawsze mógł liczyć na trzy swoje siostry. Nie tylko zresztą na nie. Co i raz spotykał się z jakąś dobrze zarabiającą kobietą i żył na jej koszt. Jego związki nie trwały jednak długo. Dość szybko rozstawał się z kolejnymi partnerkami, twierdząc, że chciały go ograniczyć. Ja uważam, że kobietom po prostu spadały różowe okulary…

Mariusz był trutniem. Co kilka dni wpadał do nas na darmową wyżerkę i po „parę groszy do jutra”. Jednak mnie najbardziej denerwowały jego złote, życiowe rady…

– Bo ty, szwagier, za dużo pracujesz! W życiu trzeba umieć się relaksować – pouczył mnie ostatnio, dosłownie chwilę po tym, jak wyciągnął od Anety kolejne 100 złotych.

Już, już miałem na końcu języka odpowiednią ripostę, jednak wtedy zadzwonił telefon. Dowiedzieliśmy się, że nagle zmarła moja teściowa. Zamiast wychowywaniem szwagra, musiałem zająć się więc wspieraniem żony.

Uważałem go za niezłego cwaniaka

Muszę przyznać, że Mariusz doskonale sprawdził się jako organizator, sprawnie załatwił formalności związane z pogrzebem. To zresztą tylko potwierdziło moją opinię o nim: gdyby chciał, to byłby w stanie znaleźć dobrą pracę i zarobić na siebie. Ale po co się wysilać, kiedy inni chcą cię utrzymywać?

Kilka tygodni po pogrzebie wynikła kwestia spadku. Moja teściowa nie zostawiła po sobie testamentu, więc każde z jej czworga dzieci dziedziczyło równą część. Sęk w tym, że w skład masy spadkowej wchodził jedynie niewielki i ładnie położony domek z ogrodem.

Ja uważałem, że należy to miejsce sprzedać i po prostu podzielić się równo pieniędzmi. Ale Aneta i jej rodzeństwo nie chcieli się pozbywać domu, ponieważ teściowa kupiła go zaledwie kilka lat wcześniej, wszyscy go lubili. Teraz zamieszkać miał w nim Mariusz. Nie protestowałem. Choć uważałem, że szwagier znów chce skorzystać na cudzym. Jednak gdy po kilku miesiącach moja żona powiedziała, że siostry postanowiły się zrzec swoich praw do domu na rzecz Mariusza, nie wytrzymałem:

– Po co to robicie? Przecież on tam może mieszkać i bez tego!

– Ale wiesz… Tam gmina ma doprowadzać gaz, trzeba będzie włożyć sporo pieniędzy w przeróbkę instalacji, a nie możemy wymagać, żeby Mariusz to robił, nie będąc w pełni właścicielem.

– A skąd on weźmie pieniądze? Przecież on tylko wiecznie żebrze o parę groszy.

– Mógłby wziąć pożyczkę – przyznała Aneta. – Pod zastaw domu.

– I z czego by ją spłacił? Chyba tylko z haraczu, który z was regularnie ściąga. Nie, moja droga, oświadczam ci: od dzisiaj nie zgadzam się na to, żebyś dała mu choćby złotówkę – zdenerwowałem się wreszcie. – I nawet nie myśl, że podżyrujesz mu jakąś pożyczkę.

– Nic nie mówiłam o żyrowaniu.

– Bo ten spryciarz was o to jeszcze nie poprosił! Ale zobaczysz sama, bank mu nie da żadnej pożyczki, nawet pod zastaw domu, jeśli mu jej nie podżyrują jakieś osoby ze stałymi dochodami. A ponieważ mamy wspólnotę majątkową, to nie możesz tego zrobić bez mojej zgody.

– To jest dom mojej rodziny i możemy z nim robić, co nam się podoba! – zrewanżowała się żona.

– Owszem, ale ja nie mogę pozwolić na to, żeby jakiś cwaniak, choćby to był twój brat, perfidnie cię wykorzystywał – ostrzegłem.

Żona się na mnie obraziła, jednak ja pozostałem nieugięty. Na razie więc Mariusz mógł zostać jedynie właścicielem trzech czwartych domu i działki, bo dwie pozostałe siostry przepisały na niego swoje części. Szwagierki były oburzone moją postawą, ale mnie to w ogóle nie obeszło. Czułem bowiem, że Mariusz coś kombinuje.

Siostry na pewno same nie wpadły na pomysł przepisania spadku na brata. Z pewnością wymyślił to Mariusz i miał w tym jakiś cel. A ponieważ ja pokrzyżowałem mu szyki, spodziewałem się jakiejś odpowiedzi z jego strony. Tak też się stało.

Kilka tygodni później Aneta oznajmiła, że chce zgodzić się na wydzielenie większej działki w ogrodzie w zamian za rezygnację z udziału w domu. Wielkość tej części ogrodu miała odpowiadać jednej czwartej wartości całej nieruchomości. Od razu zorientowałem się, co Mariuszowi chodzi po głowie i wiedziałem, co ja powinienem zrobić…

Zadzwoniłem do kilkunastu agencji nieruchomości jako potencjalny klient, bardzo precyzyjnie opisując swoje wymagania. Wkrótce dostałem ofertę, która mnie najbardziej interesowała, i umówiłem się z pośrednikiem na oglądanie domu. Zabrałem też na tę okazję moją żonę, nie mówiąc jej, o co chodzi.

Dopiero gdy stanęliśmy pod domem należącym do mojego szwagra, zapytała:

– Chcesz odwiedzić Mariusza?

– Nie, kochanie. Chciałbym kupić ten piękny dom – odparłem z uśmiechem.

– Ale on nie jest na sprzedaż…

Nacisnąłem dzwonek przy furtce. Po chwili w drzwiach stanął człowiek z agencji nieruchomości, a zaraz za nim Mariusz. Był oczywiście zaskoczony widokiem „potencjalnych kupców” swojego domu.

Musiał oddać to, co dostał

Dawno nie widziałem Anety tak wkurzonej. Zwymyślała swojego brata, nie przebierając w słowach.

– Ale, siostra, zrozum – próbował się tłumaczyć. – Nie mogłem być cały czas na waszym garnuszku.

– Więc postanowiłeś od nas wyłudzić dom, tak?! A właściwie pieniądze za niego, bo chciałeś go sprzedać w tajemnicy przed nami. Przecież się umówiliśmy! Dostałeś udziały pod warunkiem, że tu zamieszkasz i ogarniesz to miejsce. Nikt się nie zgodził na sprzedaż!

Pan z agencji nieruchomości się wycofał, bo zrozumiał, że na żadną transakcję nie ma tu szans.

– To on ci to wszystko wmówił, prawda?! – szwagier wskazała na mnie oskarżycielskim gestem.

– Nic mi nie musiał wmawiać, sama widzę – odpowiedziała Aneta. – A my cię tyle lat wspieraliśmy… Ale zobaczysz, jak powiem Ance i Irminie, jaki z ciebie cwaniak, to się to wszystko skończy. I jeszcze oddasz im ich części!

To ostatnie akurat nie było łatwe, bo Mariusz się zaparł, że nikogo nie oszukał, wchodząc w posiadanie większej części spadku. Ale zawiedzione siostry poszły ze sprawą do sądu. I wygrały!

Nie wiem, co się z nim teraz dzieje, bo kilka miesięcy temu gdzieś wyjechał. Podejrzewam, że wróci za rok czy dwa kompletnie spłukany i znów zapuka do domu którejś sióstr, licząc na to, że ta zmięknie i wybaczy mu dawne winy. Jestem jednak dziwnie spokojny, że moja żona ponownie nie da się nabrać.

Czytaj także:
„Miałem romans z synową, która właśnie oświadczyła, że jest w ciąży. Nie wiem, czy to będzie mój syn, czy wnuk”
„Przyjaciółka polowała na mojego męża. Ciągle chciała mu gotować i zostawać z nim i z moimi dziećmi. Fałszywa lisica!”
„Teściowie wynajęli detektywa, żeby znaleźć na mnie brudy i odebrać mi córkę. Nienawidzą mnie, bo jestem kaleką”

Redakcja poleca

REKLAMA