Nie znajdę już „księcia” Czekałam na mężczyznę idealnego. Umawiałam się z różnymi facetami, ale żaden mi nie pasował. Aż stuknęła mi czterdziestka i nagle ubyło kandydatów! Przebierałam, wybierałam i co teraz z tego mam? Czterdziestkę na karku i samotność… Taka refleksja naszła mnie pewnego dnia, kiedy wieczorem zmywałam makijaż przed lustrem. Spojrzałam na cienie do powiek, które w ciągu dnia zdążyły się zwałkować i zebrały się w drobnych zmarszczkach, brzydko je podkreślając.
Kiedyś faceci lgnęli do mnie
Ale żaden mi nie odpowiadał. W swojej naiwności sądziłam, że tego „kwiatu to pół światu” i należy mi się taki, który będzie co najmniej bliski ideału. W końcu przecież po to wymyślono portale randkowe, żeby można było poszukiwać. A ich „zasoby” wydawały mi się niewyczerpane! Zaczęłam je zgłębiać siedem lat temu, czyli grubo przed czterdziestką. Od tamtej pory byłam na przeszło stu randkach i generalnie można powiedzieć, że poznałam kilkudziesięciu facetów, bo rzadko z którym umawiałam się dwukrotnie. Przyczyny były różne.
Pamiętam takiego wdowca. Przystojny, tuż przed czterdziestką, dobrze ustawiony w życiu. Ale z dwójką małych dzieci. Od razu zapowiedział mi, że tego dnia ma dla mnie tylko godzinę, bo młodsza córeczka zachorowała i zostawił ją pod opieką sąsiadki. Zamiast docenić to, że nie odwołał w ostatniej chwili randki, śmiertelnie się na niego obraziłam, gdy faktycznie po upływie godziny wstał i się pożegnał, zostawiając mnie nad niedopitą kawą. A ten dyrektor banku? W trakcie rozwodu, z własnym pięknym mieszkaniem? Chciał mnie zabrać do Maroka, ale wydał mi się za niski i za szczupły. Na wakacje pojechałam z koleżanką, która zresztą poznała na nich swojego przyszłego męża.
Prawdę mówiąc, Grzesiek wyraźnie najpierw przystawiał się do mnie, ale wydał mi się jakiś dziwnie obleśny. Z całej plejady mężczyzn, która się potem przewinęła przez moje życie, pamiętam jeszcze kilku. Reszta zlała się w jedną masę nieodpowiednio ubranych czy ostrzyżonych facetów, którym nie zamierzałam poświęcać więcej uwagi. A może właśnie trzeba było dostrzec w nich coś więcej? W końcu dobry mężczyzna to taka sama inwestycja jak samochód. A skoro o swoje auto dbam, myję je i woskuję, zmieniam oponki, to tak samo powinnam postąpić z facetem?
Sama przecież również nie jestem bez wad
Tylko że ja tego nie potrafiłam i straciłam najlepsze lata na szukanie jakiegoś wydumanego ideału! A co teraz, kiedy stuknęła mi czterdziestka? Nie sądziłam, że mój czwarty krzyżyk tak bardzo wpłynie na częstotliwość zaglądania panów na mój profil randkowy! Przestałam być aż taka atrakcyjna, bo wiadomo, że już dziecka nie urodzę. A nawet jeśli facet wcale o nim nie marzy, to podświadomie zostawia sobie jednak uchyloną furteczkę, wybierając młodszą partnerkę. Kto mi więc pozostał? Wdowcy i rozwodnicy po pięćdziesiątce, dla których nadal jestem atrakcyjnym kąskiem? Ci to dopiero będą mieli wiele ukrytych wad, które wyjdą dopiero „w trakcie użytkowania”.
Pora już chyba, abym spojrzała na nich jak na ludzi, którzy szukają partnera na życie. Kogoś, kto ich pokocha ze wszystkimi ich wadami, porozmawia, potrzyma za rękę. Sama mam przecież coraz więcej defektów. Pora dostrzegać w ludziach coś więcej niż tylko ich powierzchowność!
Czytaj także:
„Randki traktuję jak przesłuchanie. Bajerantów eliminuję na starcie, szukam tylko bogatych i mądrych kandydatów”
„Zaprosiłem córkę na randkę. Chciałem, żeby pomimo rozwodu rodziców, nadal miała prawidlowy wzorzec męskości”
„Nie wiem, czy dam radę być samotną matką. Może powinnam przymknąć oko na to, że mój facet przespał się z eks?”