„Nie wiem, czy dam radę być samotną matką. Może powinnam przymknąć oko na to, że mój facet przespał się z eks?”

ciężarna z kieliszkiem wina i papierosem fot. Adobe Stock
„Nalałam sobie kieliszek wina. Wiem, nie powinnam tego robić, będąc w ciąży, ale czułam się tak bardzo roztrzęsiona. Gdy wrócił z pracy i wszedł pod prysznic, zajrzałam do jego telefonu.”
/ 08.03.2021 12:50
ciężarna z kieliszkiem wina i papierosem fot. Adobe Stock

Wychowaliśmy się w małym mieście, w liceum byliśmy w jednej klasie. Ja – skromna panienka z dobrego domu, córka nauczycielki, Dominik – wysoki, przystojny, swobodny, niezależny, z dobrze sytuowanej rodziny… Dwa światy. Znajomość typu: „cześć, co słychać”.

W czasach studenckich zupełnie straciliśmy kontakt

Ja miałam kolejne związki, on pracował gdzieś daleko, w końcu wyjechał do Holandii. I tak minęły lata. Aż nagle odezwał się na Facebooku, zaprosił do grona znajomych. Zaczęliśmy rozmawiać, co tam u nas, ja rzuciłam, że jak będzie w Polsce, to może się spotkamy… Ledwie go poznałam. Broda, długie włosy, ale wciąż te same piękne oczy i usta. Spędziliśmy razem wieczór, wypiliśmy morze wina, gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Było bajecznie.

Potem wymiana wiadomości, kolejne rozmowy, wyznania. Byłam jak w transie. Nie ma co ukrywać, naprawdę się zakochałam. On wyznał to pierwszy. Opowiadał mi o swoim życiu, o tym, że niedawno rozstał się z dziewczyną, że mu ciężko, że myśli o powrocie do Polski, że może ze mną mógłby zacząć życie na nowo. Minęły miesiące, utwierdzaliśmy się wzajemnie w przekonaniu, że to naprawdę jest coś, co zdarza się raz na milion.

Wreszcie podjął decyzję i przyjechał. Już wtedy nie nosił brody, obciął włosy. Zamieszkaliśmy w moim mieszkaniu w Warszawie. I wtedy zaczęło się psuć. Ja miałam tutaj poukładane życie, stabilną pracę, którą uwielbiałam, mieszkanie, w którym czułam się jak w domu. Dominik nie miał nic. Raptem parę rzeczy, żadnych znajomych, samochodu, własnego lokum, pracy.

Wpadł w depresję: godziny spędzał na leżeniu w łóżku i graniu na komputerze, dopadły go apatia, zniechęcenie, brak chęci do jakiegokolwiek działania. Pocieszałam, tłumaczyłam, że to minie, że trzeba wziąć się w garść, odnaleźć swój świat i zorganizować ten nasz wspólny. Nie pomagało. No i z czasem zaczęły się kłótnie. Leżąc cały dzień, oglądając durne filmy, wiedząc, że wrócę na tyle zmęczona, że gotowanie będzie najgorszym z możliwych pomysłów na spędzenie reszty dnia, on nie robił nic. Absolutnie nic. Czasem powstrzymywałam się od komentarzy, czasem wybuchałam.

– Naprawdę nie możesz wstać i czegoś zrobić? Ogarnąć się, posprzątać?
– Nie mam siły…
– Jasne, że nie masz, skoro śpisz pół dnia. Wstań, weź prysznic, zacznij szukać pracy – zaczynałam krzyczeć.
– To nie jest takie proste! I tak w kółko.

W końcu po kilku miesiącach pojawiła się opcja zatrudnienia w firmie mojej znajomej

I teoretycznie zaczęło się układać. Teoretycznie, bo Dominik wciąż był niezadowolony. Że trzeba wstać, że praca nie jest taka, o jakiej marzył. Zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie dobrze zrobiłam, nalegając na jego przyjazd do Polski. Może tam, gdzie był, byłby szczęśliwszy, bardziej spełniony…

I kiedy tak o tym myślałam, wtrącił się los. Zaszłam w ciążę. Niby czasem o tym rozmawialiśmy, niby tego nie wykluczaliśmy, nie robiliśmy też nic, by temu zapobiec. Stało się. Co czułam? Szok. Szok i niedowierzanie. Jak to, ja mam być mamą? Owszem, kiedyś o tym myślałam, ale perspektywa tego, że zmieni się absolutnie wszystko, mnie po prostu przerażała. Już nie będzie wieczorów z winem i książką, spontanicznych wyjazdów, spokojnych dni i przespanych nocy. Moje życie zdominuje mały człowiek, który ciągle będzie wymagał uwagi i opieki i wokół którego wszystko będzie się kręcić.

No ale stało się. Dowiedziałam się o tym w majowy weekend. Zaraz po tym, jak zrobiłam test, pojechaliśmy do lekarza. Potwierdził, że to sam początek, może czwarty tydzień. Najpierw płakałam. Dominik mnie pocieszał, zapewniał, że będzie dobrze, że damy radę, że będzie pięknie. Trzy tygodnie później wyjechał do Holandii, żeby pozamykać sprawy ze swojego „zagranicznego” życia. Mieszkanie, samochód, rzeczy, których jeszcze nie przywiózł.

Byliśmy w stałym kontakcie. Ja już spokojniejsza, on dopytywał o „fasolkę”. Po tygodniu wrócił i było niby normalnie. Aż któregoś dnia przypadkiem na jego telefonie zobaczyłam wiadomość od jego byłej dziewczyny: „Mam nadzieję, że dojechałeś bezpiecznie. Ja wciąż myślę”. „Hm… – zastanowiłam się. – O czym ty tam myślisz, dziewczyno?”. Nie przyznałam się Dominikowi, że to widziałam. Ale nie dawało mi to spokoju.

Zaczęłam niby to przypadkiem krążyć wokół jego telefonu

Kiedy wychodził po zakupy, kiedy był pod prysznicem, sprawdzałam, czy nie przyszło coś nowego. Przyszło! „Wiem, że to było niemądre, ale straciliśmy głowę, trudno. Nie wiem jak ty, ale ja niczego nie żałuję”. Nie mogłam spać całą noc. Przewracałam się z boku na bok, wyobrażając sobie, co mogło zajść, co się wydarzyło. Czy to możliwe że doszło do TEGO? A jeśli tak, to jak mógł mi to zrobić? Rano snułam się po domu jak struta.

– Nie wyspałaś się? Źle się czułaś? – zapytał Dominik, popijając kawę.
– Coś tak jakby… – bąknęłam. Ale kiedy zobaczyłam, jak sięga po telefon, nie wytrzymałam.
– Co, znowu napisała? – burknęłam.
– Kto niby? – odpowiedział pytaniem.
– No twoja panienka.
– Nie wiem, o czym mówisz. Nie ma nikogo oprócz ciebie – pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł do pracy.

Wciąż nie dawało mi to jednak spokoju. Myślałam o tym, wybierając pościel do łóżeczka, szukając informacji o tym, które butelki są najlepsze dla dziecka, co powinnam zabrać do szpitala…

W końcu zrobiłam coś, z czego do dziś nie jestem dumna. Napisałam do niej

Wykradłam jej dane z jego telefonu i wystosowałam wiadomość: „Jestem dziewczyną Dominika. Wiem, że coś między wami zaszło, kiedy się ostatni raz spotkaliście. Czy może to pani wyjaśnić?”. Wyjaśniła. Spotkali się, kiedy przyjechał do Holandii. Zbierał rzeczy, organizował przejęcie domu przez kolejnych lokatorów, spotykał się z dawnymi znajomymi „na pożegnanie”. Z nią także. I to właśnie „na pożegnanie” poszli na piwo do parku. Jedno, drugie, trzecie.

A potem do niej, żeby mógł się przespać przed powrotem do Polski. I owszem, przespał się. Nie tylko u niej, ale i z nią. To było jak uderzenie. W twarz, w brzuch. W moje życie, moją dumę, moje wszystko. Na początku byłam jak sparaliżowana. Przecież to nie mogła być prawda! Przecież tak mnie zapewniał o miłości, o tym, jak się cieszy, że będziemy mieli dziecko. I zrobił mi coś takiego? Myślał, że się nie dowiem?

Nalałam sobie kieliszek wina. Wiem, nie powinnam tego robić, będąc w ciąży, ale czułam się tak bardzo roztrzęsiona. Gdy wrócił z pracy i wszedł pod prysznic, zajrzałam do jego telefonu. „Marta coś podejrzewa, gdyby jakimś cudem do ciebie dotarła, zaprzeczaj. Jakoś jej wytłumaczę” – przeczytałam wiadomość od niego do niej. Gdy wyszedł z łazienki, pogwizdując, siedziałam na kanapie. Zerknął na mnie.

– Jak ci minął dzień, kochanie? – zapytał.
– A jak tobie? Może masz mi coś do powiedzenia? – spytałam.

– Nie najgorzej. Byłem u jednego klienta, może coś się da z nim załatwić i będą dodatkowe pieniądze – zaczął.
– Nie o tym mówię. Pytam, czy masz mi coś do powiedzenia w sprawie Eweliny?
– To znaczy co?
– Wiesz dobrze, o czym mówię. O tym, jak się z nią przespałeś, będąc w Holandii.
– Skarbie, pleciesz jakieś głupoty. Nie przeczę, że się z nią widziałem, ale przez chwilę, tak samo jak i z innymi znajomymi przed wyjazdem…
Tylko że z innymi znajomymi chyba nie przeżyłeś upojnej nocy!

Nie mogłam się już dłużej powstrzymywać. Powiedziałam, że wiem wszystko. Że czytałam jego wiadomości, że ona wyjawiła mi prawdę. Wciąż próbował kręcić, że to nie tak, że ona może wciąż coś czuje do niego i chciała się zemścić na mnie, że to wszystko nieprawda. Pokazałam mu wiadomości. Zbladł i już nie miał argumentów.

Przyznał się do wszystkiego, choć oczywiście tłumaczył, że to był impuls, chwilowa słabość, incydent bez znaczenia. Że to ja jestem najważniejsza i nasze dziecko. Że się na moment zagubił, ale już wie, co jest dla niego ważne. Kazałam mu się wynosić. Spakować wszystko i zniknąć z mojego życia. Jeśli mam mieć dziecko z kłamcą i zdrajcą, wolę je wychować sama, jakoś dam radę.

Minęło kilka tygodni. Nie ma dnia, żeby nie dzwonił i nie pisał

Ja wciąż jestem w rozsypce. Próbuję na nowo poukładać swój świat, mając przed sobą perspektywę bycia mamą. Być może samotną. Nie wiem, co mam robić. Co z tego, że zapewnia o swojej miłości? Czy jeśli mnie faktycznie kocha, jest zdolny mnie zranić? Jaki mężczyzna, wiedząc, że za chwilę zostanie ojcem, robi coś takiego? A może faktycznie się zagubił? Może rzeczywiście to była chwila słabości zupełnie bez znaczenia? Biję się z myślami. Z jednej strony chciałabym, żeby przy mnie był, kiedy go potrzebuję. Z drugiej – nie wiem, czy będę w stanie mu zaufać na nowo.

Na telefony i wiadomości nie odpowiadam. Potrzebuję czasu. Głaszczę swój rosnący brzuch i modlę się do opatrzności o pomoc i wsparcie. Może to stamtąd otrzymam odpowiedź, czy żyć sama, czy dać mu jeszcze jedną szansę. Na razie nie wiem. 

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Już przed ślubem prowadziłem podwójne życie. Moje kochanki to głównie mężatki
Uciekłam od męża alkoholika do swojej pierwszej miłości. To był błąd...
Gdy straciłem pracę, zostałem kurą domową. To wstyd, ale odpowiada mi ta rola

Redakcja poleca

REKLAMA