„Szefowa zgrywała niedostępną cnotkę, by mnie uwieść. Namiętny numerek z firmowej kafejki zapamiętam na długo”

zakochana kobieta fot. iStock, courtneyk
„Gdy oboje płonęliśmy, odwróciłem ją w moją stronę i zatopiłem usta w jej ustach. Były wilgotne i smakowały malinami. Dokładnie tak, jak lubię”.
/ 14.12.2023 21:15
zakochana kobieta fot. iStock, courtneyk

Nie da się ukryć, że mam w sobie to coś. Kobiety lecą na moje lśniące włosy, zadarty zgrabny nos i to, co chowam pod dopasowaną koszulą. Skoro Bóg mnie tak hojnie obdarzył, to dlaczego by z tego nie korzystać? Niejednokrotnie moja onieśmielająca uroda pozwoliła mi dopiąć swego. Lepsze oceny na studiach za uwodzenie starszych wykładowczyń, polubowne załatwienie sprawy, gdy niespodziewanie skasowałem jednej babeczce auto. W pracy tez nie próżnowałem. Jednak niedługo.

Wszystko szło mi jak bułka z masłem, dopóki na stanowisku dyrektora zasiadał Igor. Sekretarki, panie księgowe i inne piękne kobiety w naszej firmie, aż wyrywał mnie sobie z rąk. Jedynie Iza, moja koleżanka po fachu, nie ulegała mojemu urokowi. Pech chciał, że to właśnie ona wskoczyła na dawne miejsce Igora. 

Rozpoczęło się moje piekło

Nie dało się nie zauważyć, że Iza nie pochwalała moich metod w pracy. Niejednokrotnie dała mi do zrozumienia, że w jej oczach jestem zerem, które traktuje kobiety przedmiotowo. Nie zgodzę się z tym. Nigdy nikogo do niczego nie zmuszałem. To nie moja wina, że jestem przystojny. Gdy kobitka uwodzi faceta dużym dekoltem i kusą spódniczką, nikt nie widzi w tym nic złego. Natomiast kiedy facet powie kilka lepkich słówek, od razu postrzegany jest za szowinistę. To smutne. 

Nie miałem z Izą łatwego życia. Można powiedzieć, że jawnie mnie dyskryminowała. Zagorzała feministka za nic w świecie nie akceptowała mojego sposobu bycia. Wywróciła cały mój świat do góry nogami. Traktowała mnie bezpłciowo. Chwaliła przed zespołem, dostawałem premie, lecz na tym koniec. Niby wiedziała, że jestem jej potrzebny jako pracownik, ale moja ścieżka kariery stanęła w miejscu. Zupełnie tak, jakby dotychczasowa wspinaczka po schodach na szczyt była taka łatwa jedynie dzięki mojej urodzie. 

Zimna jak karp w galarecie Izabela gratulowała mi wyników z kamienną twarzą i jeszcze chłodniejszym uściskiem ręki. Co z nią było nie tak? Przez tę cholerną babę zacząłem mieć kompleksy! Nocami zastanawiałem się, czy mój urok osobisty przestał działać? Czy ta kobieta jakimś cudem jest na niego odporna?  

Pozyskać niedostępną feminę

Zacząłem łapać się na tym, że każda moja wolna myśl obracała się wokół Izabeli, to stawało się nie do zniesienia. Czy ta jej zimna niedostępność działała na mnie jak narkotyk? Im chłodniej mnie traktowała, tym bardziej chciałem ja zdobyć. Nie, żeby była jakimś moim trofeum (choć może trochę).

Pozyskać niedostępną feminę, która stoi okoniem? Cóż, to było wyzwanie, ale wcale nie awykonalne. Potrzebna była dobra taktyka, a gdy zwierzyna straci czujność, zastawię moje sidła i sprawie, że ta prześliczna tygrysica, będzie krzyczała moje imię. 

Metoda małych kroków. Tak mógłby brzmieć tytuł mojej zagrywki, która skończyć miała się w sypialni Izy (bądź na biurku). Dałem jej miesiąc, żeby jej lodowate serce rozgrzało się na mój widok. 

W pierwszym tygodniu zmieniłem trochę swoje nastawienie. Nie byłem już tym Krystianem, który łasi się i strzela białymi ząbkami do sekretarek. Starałem się być profesjonalistą. Koleżanki pytały nawet, czy nie jestem przypadkiem chory. Owszem byłem, ale chorobliwie zaintrygowany ciągle odrzucająca mnie Izabelą. Zasuwałem w pracy jak mały samochodzik. Siedziałem po godzinach, wypijałem kawę za kawą, składałem na biurku Izki raport za raportem. Nie powiem, wtedy myślałem, że moja taktyka nie przynosi skutków. Jednak na wielkie efekty czeka się nieco dłużej. Tak mi minął tydzień pierwszy.

Misja — sypialnia Izabeli

Tydzień drugi przyniósł żniwa. 

— Witam was wszystkich na zgromadzeniu — grzmiał lodowaty głos Izki. — nasze comiesięczne podsumowanie chciałabym rozpocząć od miłego akcentu. Doskonale wiecie, jak ważne jest dla mnie poświęcenie dla firmy. Może myślicie, że tego nie widzę, lecz ja bacznie śledzę każdy wasz krok. Bez zbędnego przedłużania — wskazała na mnie dłonią. — Krystian, proszę, podejdź na środek. W imieniu firmy, a także swoim, chciałabym złożyć ci podziękowania za zaangażowanie. Dzięki tobie nasze słupki poszybowały w górę...

Wyłączyłem się na chwilę z tej nudnawej i sztywnej paplaniny i spojrzałem jej głęboko w oczy, ściskałem jej dłoń i starałem się jak przez roziskrzone kable przesłać jej moje erotyczne napięcie. Możecie się śmiać, ale podziałało. Widziałem jak z każdym słowem jej tęga mina powoli się kruszy i przebija się przez nią iskiereczka zalotnego uśmiechu. 

— Bingo! — krzyknąłem w myślach. 

—... w każdym razie, Krystian, bardzo dziękuję. Jako nagrodę otrzymasz premię na konto bankowe, a osobiście ode mnie przyjmij te 2 zaproszenia na kolację w znanej włoskiej restauracji. Możesz zabrać ze sobą swoją drugą połówkę... — jej głos się zawahał. — Czy kogo tam masz ochotę.

— Bardzo dziękuję. To dla mnie zaszczyt. Czy mogę cię uściskać? — ponownie zerknąłem w jej niebieskie oczy. 

— Tak, oczywiście.

Zbliżyłem się do jej zgrabnego ciała, sprawnie i po koleżeńsku uściskałem ją, niby zupełnie przypadkiem ocierając ręka o jej pierś. Dobrze, że użyłem moich najładniejszych perfum. Działają jak afrodyzjak. Wszyscy rozeszli się do swoich biurek, a ja miałem ochotę skakać z radości. Plan idzie po mojej myśli.

Czas wytoczyć cięższe działo

Tydzień trzeci rozpocząłem równie owocnie. pracowałem tak, jak dotychczas z tym, że częściej pojawiałem się w miejscach, w których jakimś cudem była również Izka. Luźna pogawędka przy ekspresie do kawy, spontaniczna wymiana usmiechów przy strefie z wodą pitną, czy niezobowiązujący papierosek na odstresowanie.

Wszystko to okraszone subtelnymi żartami, anegdotami o firmie i życiu prywatnym. Gdyby całkowicie wyciszyć otoczenie mógłbym przysiąc, że słychać było, jak rozpada się tama w jej sercu i zalewa je ciepła rozkosz zauroczenia moją osobą. Ciekawe, czy była tak samo skora do gadki, gdyby wiedziała, że pojawiałem się w tych miejscach, bo doskonale prześledziłem jej rytm codziennego dnia. Cóż, tego nie musi wiedzieć. 

W piątek każdy skończył szybko to, co miał do roboty, a firma wraz z przekroczeniem 17:00 opustoszała. Paliły się jedynie 2 monitory. Mój i Izabeli. Spakowałem mój neseser i postanowiłem, że to moja szansa. Zapukałem do jej biura. 

— Cześć, nie sądzisz, że najwyższa pora odpocząć od pracy i zatroszczyć się o siebie? — oparłem się lewym barkiem o framugę jej drzwi. 

— O, nie wiedziałam, że jeszcze tu siedzisz. Mam parę spraw do załatwienia przed weekendem — odpowiedziała i schowała wzrok za monitorem. 

— Jasne rozumiem, też miałem sporo pracy. Ale to nie przypadkiem ty powtarzasz nam o work life balance? W domu na pewno już czeka na ciebie partner i się niecierpliwi — to było typowe pytanie, na wyczucie. 

— No, niestety nie trafiłeś, nikt na mnie nie czeka, więc mogę w spokoju pogrążyć się w pracy — trafiony, zatopiony!

— No to mam dla ciebie propozycję. Ile ci to jeszcze zajmie? 

— Nie wiem, może około 10 minut, a dlaczego pytasz? Jaką propozycję? — wydała się wyraźnie podniecona moim pomysłem. 

— Nie odbierz tego jako żałosny sposób na podryw. Chciałbym dać ci jedno z zaproszeń, które otrzymałem za wyniki w pracy. Masz może wyskoczyć na dobre włoskie żarcie? Obiecuję, że to nic zobowiązującego. I tak nie mam z kim tego wykorzystać, a nie uśmiecha mi się jeść do ściany

— No nie wiem...

— Nie daj się prosić. Ile można siedziec nad papierami. Będzie fajnie, daj się skusić. 

— No dobrze, ale daj mi dokończyć — posłała mi zawstydzone spojrzenie. 

— Się robi pani dyrektor. Będę cicho jak myszka. Zaczekam w kafejce. 

Czwarty tydzień nie był mi potrzebny

Wszystko przebiegało dokładnie tak, jak to sobie zaplanowałem. Przygasiłem światła w kafejce, zaparzyłem 2 aromatyczne kawy, zapaliłem jedynie nastrojowe światło w kącie przy sofie i czekałem. Postawiłem wszystko na jedną kartę. 

Izka zjawiła się dokładnie po 15 minutach. Weszła do kafejki lekko zmieszana, zsunęła gumkę ze swoich czarnych włosów i ściągnęła kocie okulary. Podeszła do kawy pozostawionej na stole i rozejrzała się, ewidentnie w poszukiwaniu mojej osoby. 

Podszedłem do niej cicho, położyłem dłonie na spiętych ramionach i pozwoliłem jej przyzwyczaić do mojego dotyku. Nie protestowała. Oboje wiedzieliśmy, że napięcie rośnie. Zjechałem delikatnie wzdłuż rąk, muskając palcami wierzch jej dłoni. Usłyszałem delikatne wzdychnięcie. 

Przysunąłem się bliżej, pochyliłem w stronę włosów i natychmiast poczułem jej obezwładniający zapach. Wciąż stała do mnie tyłem. Zbliżyłem wargi do jej ucha i szepnąłem:

— Czekałem na ciebie. Nawet nie wiesz, jak długo — poczułem, jak jej ciało zadrżało z przyjemności. — Jesteś taka niedostępna, że aż podniecająca. 

Odchyliła swoją głowę w moją stronę i położyła ją na mojej klatce piersiowej. Czułem, że jej ręce błądzą po moich udach. Odebrałem to jako zachętę do śmielszych działań. Nie robiłem niczego, na co nie miała ochoty, o czym wskazywały jęki rozkoszy. Całowałem jej szyje, a moje dłonie skanowały jej ciało, jak mapę znajdując coraz to nowsze zakamarki. Gdy oboje płonęliśmy z podniecenia, odwróciłem ją w moją stronę i zatopiłem usta w jej ustach. Były wilgotne i smakowały malinami. Dokładnie tak, jak lubię...

Zatkało mnie

Iza przyciągnęła mnie do siebie, usiadła na stole i odchyliła do tyłu, opierając się jedynie na rękach. Na sobie miała białą koszulę, która, choć już pognieciona, wciąż podkreślała jej ciało i spódniczkę, która obecnie już do niczego więcej nie była jej potrzebna. Utonąłem w niej, a nasze ciała zwarły się w posuwistym tańcu. To był najbardziej wyczekany seks, jaki miałem w życiu. Tak, moi drodzy, zakończył się tydzień trzeci. Powiem tylko tyle, że dla niektórych z nas, zakończył się nawet kilka razy. 

Po wszystkim, oboje dopijaliśmy zimną kawę i milczeliśmy, patrząc sobie w oczy. Stało coś, czego się nie spodziewałem. Do tej chwili nie wydawało mi się ani trochę dziwne, że Iza dotychczas nie powiedziała ani jednego słowa. Chyba rozczytała tę zagwozdkę z mojej twarzy i w końcu się odezwała

— Długo kazałeś na siebie czekać, słodki cukiereczku — uśmiechnęła sie tak, jak nigdy dotąd. — Myślałeś, że to ty tutaj jesteś łowcą? A nie wiesz, jak polują tygrysice? Po cichu zakradają się na swoja ofiarę, przygotowują się na każdą ewentualność, a potem biorą to, czego chcą, misiaczku. 

Zatkało mnie. Nic z tego nie rozumiałem. To była gierka? Dałem się złapać w sidła przez... kobietę? Nie powiem, zaimponowało mi to. Wiedziałem, że to początek, czegoś niezwykłego. Zaczęliśmy ten romans od drugiej strony, ale przecież nie ma jednego przepisu na miłość, a ta wisi tutaj w powietrzu

Czytaj także:
„Ojciec wyjechał na emigrację, by żyło nam się lepiej. Tak się zaangażował, że razem z kasą przywiózł drugą rodzinę”
„Święta spędzę sam jak palec, bo zamiast ubierać choinkę z córką, wolałem w hotelu rozbierać stażystkę”
„Przed laty mój ojciec zawrócił w głowie kelnerce i zwiał. Owoc jego romansu zapukał do moich drzwi”

 

Redakcja poleca

REKLAMA