„Święta spędzę sam jak palec, bo zamiast ubierać choinkę z córką, wolałem w hotelu rozbierać stażystkę”

zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Zero Creatives
„W końcu stało się to, co było jedynie kwestią czasu. Justyna zobaczyła mnie z Patrycją na ulicy. I to akurat w momencie, gdy się z moją kochanką żegnałem, więc… mocno przytulonych w namiętnym pocałunku”.
/ 07.12.2023 07:15
zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Zero Creatives

To miały być moje drugie samotne święta. Rodzice nie żyją, a żona i córeczka wyprowadziły się ode mnie… Zasłużyłem na swój los.

Przy tej dziewczynie czułem się tak młodo

Coraz bliżej do świąt, a ja czuję coraz większy smutek. Potęgowała go jeszcze ogólna wesołość, którą widziałem dookoła. Tłumy w szale zakupów, roziskrzony blask oczu dzieci marzących o prezentach, które kuszą ze sklepowych półek. Kolędy, choinki, przedświąteczny blask… Nie dla mnie.

Zapowiadało się, że Boże Narodzenie spędzę samotnie, tak jak poprzednie. Rodzice od lat nie żyją, brat przeniósł się do Irlandii, a moja żona, Justyna, wyprowadziła się z naszą córeczką dwa lata temu. Jesteśmy w separacji – z mojej winy. Zdradzałem ją. Byłem idiotą: zachciało mi się wdzięków dwudziestoparolatki, którą poznałem w pracy na imprezie integracyjnej. Patrycji, długonogiej małolacie imponowało to, że mam stanowisko, służbowy samochód i wszyscy się ze mną liczą. Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy.

W końcu ktoś powiedział o nas mojej żonie. Domyślam się, że doniósł któryś z moich byłych pracowników, mszcząc się za zwolnienie z pracy. A przecież nie zwalniałem nikogo ze zwykłej niechęci. Po prostu dopadł nas kryzys, spadły zamówienia i musiałem ciąć koszty. Justyna zrobiła mi piekielną awanturę. Krzyczała, tłukła naczynia. Obiecałem, że skończę ten romans, i rzeczywiście chciałem go skończyć. Odkładałem to jednak ze spotkania na spotkanie, za każdym razem mówiąc  sobie, że to ostatni raz i… lądowałem ze swoją młodą kochanką w hotelowym łóżku. Pięknie potrafiła się kochać, ufnie, z całym oddaniem, bez granic.

Patrycja robiła wszystko, żebym odszedł od żony. Zapewniała, że mnie kocha, mówiła o wspólnej przyszłości. Było mi z nią dobrze. Nie tylko w łóżku.
Nie miała pretensji, o nic nie robiła wymówek, chwaliła mnie za wszystko. Czułem się przy niej w pełni akceptowany, no i młodszy o 20 lat, tak jakbym znów był chłopakiem dopiero po studiach.

W końcu stało się to, co było jedynie kwestią czasu. Justyna zobaczyła mnie z Patrycją na ulicy. I to akurat w momencie, gdy się z moją kochanką żegnałem, więc… mocno przytulonych w namiętnym pocałunku.

Miała rację, że odeszła

Tamten wieczór w domu pamiętam doskonale. Justyna w absolutnym milczeniu pakowała rzeczy swoje i naszej córeczki. Ja też nic nie mówiłem. W głowie miałem zamęt. Żal mi było Justyny, ogromnie żal Hani, ale do Patrycji ciągnęło mnie mocno, po zwierzęcemu. To była prawdziwa, dzika, szalona namiętność, przy której domowy spokój i rodzina nie miały wtedy szans.

Gdy po raz pierwszy obudziłem się w domu sam, poczułem coś w rodzaju ulgi i ciekawości. Nie muszę się ukrywać! Mogę chodzić z Patrycją do kina! Mogę z nią zamieszkać! Budzić się przy niej i zasypiać! A Hanię będę odwiedzał tak często, jak tylko będzie możliwe…

Ale nie pomieszkaliśmy ze sobą długo. Okazało się, że co innego spotykać się ukradkiem raz na tydzień, a co innego ze sobą mieszkać. W łóżku było nam nadal wspaniale, lecz poza nim nie mieliśmy sobie nic do zaoferowania. Zwyczajnie… nudziliśmy się ze sobą. Ona chciała chodzić po klubach i na imprezy, jak to młoda dziewczyna. Ja wolałem siedzieć w domu, mieć święty spokój. Rozstaliśmy się, oboje bardzo sobą rozczarowani.

Mijały miesiące, a ja starałem się oswoić z życiem samotnego faceta. Czasami było w porządku, np. jak leciał w telewizji jakiś mecz i mogłem zaprosić kumpli. Coraz częściej czułem jednak żal i tęsknotę. A już najgorsze były weekendy, gdy dom był tak cichy i pusty, że niemal słyszałem, jak o jego ściany odbija się echo moich wyrzutów sumienia.

Z Hanią spotykałem się bardzo rzadko, bo Justyna przeprowadziła się do swojej matki mieszkającej w mieście odległym o 400 kilometrów. Gdy w ostatnie święta pojechałem zawieźć im prezenty, dziewczyny były akurat na zakupach. Teściowa wpuściła mnie, pozwoliła położyć prezenty pod choinką, ale nie zgodziła się, żebym poczekał.

– Wykluczone! Wynoś się! – rozkazała, wskazując mi drzwi.

Czekałem na żonę i córkę w samochodzie. Po dwóch godzinach zobaczyłem je, ale towarzyszył im jakiś obcy mężczyzna, więc włączyłem silnik i odjechałem. Czułem już nie tylko smutek i tęsknotę, ale i zazdrość.

Bardzo mi ich brakowało

W ciągu roku widziałem je zaledwie kilka razy. Justyna pozwoliła mi zabrać dziecko na ferie zimowe, potem na wakacje. Oboje byliśmy wtedy bardzo ze sobą szczęśliwi, ale tylko w chwilach, w których zapominaliśmy, że jesteśmy ze sobą na krótko. Po wakacjach czułem się źle jak nigdy dotąd. Bardzo mi było brak Justyny, jej spokoju, ciepła i domowej atmosfery, jaką potrafiła stworzyć. Wcześniej tego nie doceniałem. Najbardziej jednak było mi brak dziecka. Hani, mojej kochanej córeczki, która powoli dorastała gdzieś tam daleko, miała swoje radości i smutki, a ja nie mogłem ich z nią dzielić.
Brak Hani czynił mnie prawdziwie nieszczęśliwym.

Tegoroczne święta miałem spędzić sam przed telewizorem, upijając się na smutno. Najchętniej zamknąłbym oczy i obudził się dopiero po Nowym Roku.
Na początku grudnia zadzwoniła Justyna. Była roztrzęsiona.

– Źle się dzieje z Hanią – powiedziała, płacząc.

– Boże, co się stało?! – zawołałem przerażony.

– Nie wiem. Nie je, nie chce wstawać z łóżka.

– Byłaś z nią u lekarza?

– Tak, powiedział, że ten stan ma podłoże psychiczne. Hania chce podświadomie zwrócić na siebie naszą uwagę.

– Co to znaczy?!

– Chce, żeby było jak dawniej.

– Mogę przyjechać?

– Musisz. Ale tylko na święta.

To było zdumiewające, bo mimo wielkiej troski o córkę czułem rozpierające mnie szczęście. Spędzimy razem święta! Pojechałem do sklepu, nakupiłem prezentów. Dla Hani, dla Justyny i dla teściowej. Zapakowałem samochód po dach.

Już odbyłem pokutę, zostałem ukarany

Jadąc byłem już zdecydowany. Zrobię wszystko, byleby tylko Justyna do mnie wróciła. Odbyłem pokutę. Ten czas spędzony w samotności, bez nich, był karą i wystarczającą nauczką. Tak, byłem idiotą, bo pozwoliłem im odejść. Ale teraz wszystko się zmieni. Będę moje obie dziewczyny rozpieszczał i nosił na rękach. Obsypywał pocałunkami, pieszczotami i słowami pełnymi miłości. Tylko niech do mnie wrócą!

Gdy zaparkowałem samochód przed ich domem, od razu zbiegła do mnie Hania. Przytuliła się z całej siły. Boże, jak strasznie schudła przez tę chorobę!
Zostały z niej same kosteczki! Nie potrafiłem powstrzymać łez.

– Tak bardzo cię kocham, córeczko… – wyszeptałem.

– Ja ciebie też, tatusiu. Też ciebie kocham! – wyszeptała.

– Przyjechałem, żeby prosić twoją mamę o wybaczenie. Jak myślisz, wybaczy mi?

– Na pewno! – uśmiechnęła się łobuzersko. – Jak nie będę chciała jeść, to nawet babcia ci wybaczy. Bo one nie chcą, żebym się martwiła, wiesz?

Spojrzałem na nią z uwagą. Dziecko, moja kochana córeczka, taka mała, a o tyle mądrzejsza niż ja, stary facet.

– Haniu, tak nie wolno – pogroziłem jej palcem, ale już jej przy mnie nie było.

Rzuciła się do samochodu, żeby nosić pudełka z prezentami. Z klatki schodowej wyszła Justyna. Wyglądała pięknie.Tak, jak w dniu naszego ślubu, a może nawet piękniej. Zauważyła mój wzrok pełen zachwytu, bo wyprostowała się z dumą i lekko się uśmiechnęła.

– Dobrze, że jesteś – zwróciła się do mnie głosem tak ciepłym, że gdyby wokół leżał śnieg, toby się roztopił w sekundę.

Ale śniegu nie było, więc roztopiło się jedynie moje serce. Szedłem za nią po schodach, z radością patrząc, jak lekko kroczy przede mną, kołysze biodrami. Znam ten ruch, zawsze zwiastował nadchodzącą radość. Szedłem za nią i wiedziałem, że za chwilę padnę na kolana i będę błagał o przebaczenie.
Wybaczy mi, prawda, że wybaczy? Przecież Wigilia to taki dzień, kiedy się wybacza. I można dać jeszcze jedną szansę nawet takim niegodziwcom jak ja.

Czytaj także:
„Żona z dnia na dzień oznajmiła, że wyjeżdża do Niemiec, a mnie zostawia z kredytem i pustym kontem”
„Z zazdrością patrzyłam na zięcia, był ideałem. Byłam tak zaślepiona, że nie widziałam sińców na ciele córki”
„Historia naszej znajomości to materiał na film akcji. Najpierw wpadłam mu pod koła, później do łóżka”

Redakcja poleca

REKLAMA