Szefowa znowu kazała mi zostać po godzinach, bo spiętrzenie, terminy… Akurat! Ale co miałem zrobić?
Lepsi fachowcy ode mnie tracili pracę, a ja miałem na głowie kredyt hipoteczny i narzeczoną, która od kilkunastu miesięcy nie mogła znaleźć roboty. Pracuję w tej firmie od 2 lat. Przez prawie rok moje kontakty z panią dyrektor były czysto służbowe i nawet nie zauważyłem, żebym jakoś specjalnie podobał się jej jako mężczyzna. Ona jest zresztą starsza ode mnie z 10 lat, nawet nie odważyłbym się mówić do niej na „ty”.
Po firmie krążyły plotki
Jednak rok temu odszedł od niej mąż. I to do młodszej kobiety, takiej w moim wieku. Mocno to przeżyła, choć bynajmniej nie dlatego, że tak bardzo wierzyła w miłość swojego męża. Facet miał powszechną opinię pantoflarza, który żonie „nie podskoczy” i w niczym się jej nie sprzeciwi. A tu taka niespodzianka.
Kierowniczka po pierwszym szoku pozbierała się jednak i zwierzyła sekretarce (która następnie rozniosła to po firmie), że dobrze się stało, że on sam odszedł, bo inaczej to ona byłaby zmuszona go rzucić. Przestał być bowiem dla niej wyzwaniem i odpowiednim partnerem.
Nawet przez myśl mi nie przeszło, że takim wyzwaniem będę dla niej ja. Ale już wkrótce, na jednej z firmowych imprez nie odstępowała mnie na krok. Cały czas ciągnęła na parkiet, szczególnie przy wolniejszych kawałkach, gdy mogła się do mnie przytulić.
Nie wiedziałem, jak mam się zachować
Wszędzie dostrzegałem głupawe uśmieszki kolegów i koleżanek, co dodatkowo mnie irytowało. Wreszcie wykorzystałem chwilę, kiedy wyszła do toalety, i najzwyczajniej w świecie uciekłem z tej imprezy.
Nazajutrz od razu zostałem wezwany do pani dyrektor. Jakież było moje zdziwienie, gdy zaczęła na mnie krzyczeć, że co ja sobie wyobrażam, że firma wydaje tyle pieniędzy, a ja tak po prostu wychodzę z przyjęcia. Żadnej skruchy z jej strony i tylko groźby, że jeśli nie będę się następnym razem bawił do końca z pozostałymi, to mogę sobie poszukać innej pracy…
Próbowałem się radzić kolegów, ale żaden nie wzruszył się moim losem. Z koleżankami jakoś nie miałem odwagi porozmawiać na ten temat, choć czułem, że one rozumieją mnie dużo lepiej, a nawet trochę mi współczują. Żadna nie powiedziała tego jednak wprost, pewnie ze strachu przed gniewem szefowej. Odtąd musiałem karnie zostawać do końca firmowych imprez.
Chciałem zmienić pracę
– Podobno szukasz nowej pracy, Karolku? – zapytała ironicznie, mrużąc oczy.
– Ja…? – zmieszałem się.
– Widzisz, przede mną nic się nie ukryje. Znam wszystkich ludzi w tej branży. I każdy z nich zadzwoni do mnie, żeby sprawdzić tego, kto chce u niego pracować. Dlatego dobrze ci radzę, lepiej się podciągnij u nas, to nie będziesz musiał szukać pracy gdzie indziej. A jak się dowiem, że próbujesz sobie coś znaleźć, to cię zwolnię dyscyplinarnie.
Pewnie trochę blefowała, jednak na razie wolałem się nie wychylać. Zbyt dużo miałem do stracenia – moja narzeczona od dwóch miesięcy była w ciąży.
Nie znosiła sprzeciwu
Tamtego wieczoru w firmie zostaliśmy tylko my dwoje: szefowa i ja. Mieliśmy pracować w jej gabinecie. Choć słowo „pracować” chyba nie bardzo tu pasowało… Pani dyrektor od początku dawała mi do zrozumienia, że nie praca jest celem naszego spotkania, chociaż starała się stworzyć pozory, że coś tam robimy. W końcu odrzuciła nawet te pozory, otworzyła służbowy barek i wyciągnęła stamtąd butelkę wina z kieliszkami.
– Przyjechałem do pracy samochodem… – uprzedziłem ją.
– To wrócisz taksówką.
– Biorę leki, których nie mogę łączyć z alkoholem – skłamałem.
– Och, naprawdę, przestań kręcić – wcisnęła mi kieliszek w dłoń. – Wiesz, na początku to nawet lubiłam tę twoją grę w niedostępnego, ale teraz zaczyna mnie ona irytować.
– To nie jest żadna gra. Chcę, żeby mi pani dała spokój.
– I co na tym zyskasz?
Stanęła przy moim fotelu w taki sposób, że nie mogłem wstać.
– Naprawdę, żal mi pani…
– Co?!
– Współczuję, że mąż od pani odszedł, jednak ja nie mam zamiaru być narzędziem zemsty.
– Mój mąż mnie nie obchodzi. Mam po prostu na ciebie ochotę. A ja zawsze dostaję to, na co mam ochotę.
Musiałem coś z tym zrobić
Odepchnąłem ją mocno, a ona potknęła się jeszcze o swoje nogi i upadła na podłogę. Wstałem i błyskawicznie wyszedłem z jej gabinetu. Gdy byłem już przy windzie, usłyszałem wściekły ryk:
– Zniszczę cię. Nie masz po co tu jutro przychodzić.
To wiedziałem i bez jej groźby, ale byłem spokojny. Dziś przyszedłem do pracy z dyktafonem, włączyłem go w odpowiednim momencie…
Następnego dnia zamiast do pracy, poszedłem złożyć zawiadomienie do prokuratury i na policję. Miałem tam do czynienia głównie z facetami i jestem niemal pewien, że wymieniali między sobą kpiące uśmieszki.
Jedynie policjantka potraktowała mnie bardzo serio i powiedziała, że od razu jedzie do naszej firmy zebrać zeznania. I tam również mogłem liczyć wyłącznie na kobiety. Koledzy wymigiwali się od potwierdzenia mojej wersji: mówili, że akurat nic nie widzieli. No cóż, dla nich to był pewnie mało męski problem…
Na szczęście dwie koleżanki odważyły się mówić. I tak sobie myślę, że to zrozumienie ze strony kobiet brało się stąd, że one potrafiły się postawić w mojej sytuacji. Moja dawna szefowa została zwolniona, na jej miejsce przyszedł nowy szef. Trochę gbur, ale niezły fachowiec. Dobrze mi się z nim pracuje.
Karol, 31 lat
Czytaj także: „Straciłam głowę dla faceta, który mógłby być moim ojcem. Wieczorami zamienia się jednak w namiętnego amanta”
„Marzyłam o dobrym zięciu dla mojej córki. Miałam jednak nadzieję, że będzie choć trochę młodszy ode mnie”
„Syn wziął sobie miastową pannicę i olał rodzinną spuściznę. Nie po to go urodziłam, by pracował w korporacji”