Kolejny raz straciłem robotę. Byłem załamany. Na wsi nie łatwo o pracę, a z gospodarki nie ma szans się utrzymać. Teraz od małych rolników nikt nie kupuje, a ziemi nie mam za co dokupić. Mamy akurat tyle pola, żeby posiać dla siebie warzywa, zboże dla kur, zebrać siano dla krów. Ale tylko tym się człowiek nie wyżywi!
Nie mogłem w to uwierzyć
Mam zamiar kupić ze dwa prosiaki – zawsze będzie to trochę mięsa. Ale na razie nie mamy pieniędzy. Teraz jest najgorzej. Na plony za wcześnie, zeszłoroczne zapasy dawno się skończyły. Alinka, moja żona, już drugi raz w tym tygodniu zaserwowała mi na obiad zupę szczawiową. To darmowy posiłek – zielska przy drodze pełno. Ale ile można to to jeść?!
Dlatego chwytam się każdej roboty, jaka się trafi i nie wybrzydzam. A to komuś coś naprawię, a to drzewo pomogę ściąć, siatkę w ogrodzeniu uzupełnić. Zawsze parę groszy skapnie. Niestety to tylko kropla w morzu potrzeb! Ostatnio sąsiad poprosił mnie o pomoc przy stawianiu wędzarni. Zapłacił trzysta złotych i tylko dzięki temu miałem za co wykupić lekarstwa dla córki, która akurat się rozchorowała.
No, ale pieniądze szybko się skończyły i co teraz? Zimą i wczesną wiosną pracowałem w tartaku. Oczywiście na czarno, bo przy takim bezrobociu jak u nas w gminie nikt się nie będzie bawił w jakieś umowy i etaty. Ale facet płacił strasznie mało i gdy się zorientowałem, że inni dostają więcej, wystąpiłem o podwyżkę. I to był mój błąd.
– Więcej nie dam, a jak się nie podoba, to przecież nie trzeba u mnie robić – Antek, mój pracodawca i sąsiad spojrzał na mnie z góry. – Marianowi płacę więcej, bo to drwal, wykwalifikowany pracownik. Ty się uczysz.
– Ale robię tyle, co inni, nawet więcej – broniłem się. – Haruję po 10, nawet 12 godzin i zawsze jestem, kiedy potrzebujesz zrobić coś dodatkowo! I nawet ubezpieczenia nie mam, nic. A gdyby mi się coś stało, to przecież moja rodzina zostanie bez grosza!
– Powiedziałem, więcej nie dam, też muszę zarobić – burknął tylko.
Niecały tydzień po rozmowie Antek mnie zwolnił
Akurat miał przestój, ludzie nie kupowali drewna i doszedł do wniosku, że nie potrzebuje tylu pracowników. Zostawił sobie Mariana i takiego młodego, Janka, który jednocześnie był kierowcą wywrotki, a resztę ludzi wywalił.
Małe to było dla mnie pocieszenie, że nie tylko ja wyleciałem. Podejrzewam, że gdybym nie pyskował i nie upomniał się o podwyżkę, to Antek by mnie zostawił. Kosztowałem go mniej niż inni, a pracownika potrzebował, bo zatrudnił Olka. To młodzik, ale silny. Podobno zgodził się na mniejszą stawkę, niż ja miałem.
Znowu zacząłem pytać na wsi, czy ktoś czegoś nie potrzebuje. Roboty w polu było teraz niewiele, więc ludzie zabrali się za remonty i naprawy w gospodarkach. Ja miałem piłę i to było moją kartą przetargową. Zawsze ktoś mi coś zlecił i miałem nadzieję, że jakoś przeżyjemy. Chociaż perspektywa zimy i wiosny bez zarobku mnie przerażała!
Pewnego dnia, gdy robiłem szopę u sąsiada, przyszło dwóch znajomych ze wsi. Zaczęli opowiadać, że Antek ma kłopot i to spory.
– Zatrudniał pijaków i małolatów, to teraz ma – stwierdził Konrad – Skąpstwo widać nie popłaca.
– Ale co się stało? – zainteresowałem się. – Olek coś nawywijał? Przecież on w miarę spokojny jest.
– Olka to już dawno zwolnił – Konrad pokręcił głową. – Wiesz, jaki on jest; silny, ale głupi. Schrzanił robotę, Antek miał straty na balach. Potem brał innych, ale albo im się robić nie chciało, albo też coś psuli. No i wreszcie zatrudnił Franka.
– Przecież on na trzeźwo z domu nie wychodzi – zawołałem zdziwiony.
– No właśnie. No i pracował po pijaku, łapę sobie pocharatał. Dobrze, że nie obciął, ale Antek i tak się boi, że go wezwą, bo na czarno zatrudnia.
– No to nieźle się wkopał – stwierdziłem, nie bez satysfakcji.
A mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych!
Nawet zastanawiałem się przez chwilę, czy się nie odezwać do Antka, ale duma mi nie pozwalała. Nie będę u niego żebrać! Na razie jakoś sobie radzę, a potem zobaczymy. Ale trzy dni później Antek sam do mnie przyjechał. Niby tak wpadł, po drodze, flaszkę przyniósł. Zagadał, co słychać. Udawałem, że wszystko jest w porządku i że nie nic nie wiem o jego kłopotach. Byłem ciekawy, z czym przyszedł. Wyjawił mi to dopiero po czwartym kieliszku.
– Tak sobie pomyślałem, że może roboty potrzebujesz – zapytał. – Akurat mam zamówienia, przydadzą mi się dodatkowe ręce. A u was wiem, że się za bardzo nie przelewa…
– Jakoś dajemy radę – powiedziałem. – Teraz kończę szopę u Poloków.
– No, to może potem? – zapytał.
– Nie wiem, Antek, bo po ludziach, dorywczo, więcej zarabiam – postawiłem wszystko na jedną kartę.
Wiedziałem, że ma kłopot, dlaczego nie miałem tego wykorzystać?
– Dogadamy się – powiedział.
Umówiliśmy się, że pod koniec tygodnia do niego podjadę i pogadamy. Byłem szczęśliwy. Nie tylko dlatego, że znowu będę miał robotę i to za więcej niż poprzednio, ale też dlatego, że Antek mnie docenił. A mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych!
Czytaj także:
„Kuzynka zaszła w ciążę i z idealnej córki stała się zakałą rodziny. Rodzice zostawili ją na lodzie, by nie najeść się wstydu we wsi"
„Na starość odkryłam, że całe życie trwałam w kłamstwie. Matka prawie zabrała do grobu tajemnicę, kto jest moim ojcem"
„Myślałam, że mam w pracy przyjaciół, którzy staną za mną murem. Ale kiedy mnie zwolniono, obrócili się przeciwko mnie”