Pracowałam w tej firmie ponad dziesięć lat. I chociaż nie była to posada moich marzeń, to miałam świadomość, że lepszej mogę nie znaleźć. Mój szef chyba zdawał sobie z tego sprawę, bo wykorzystywał mnie na każdym kroku i traktował jak niewolnicę. A gdy w końcu nie wytrzymałam i mu się postawiłam, to wręczył mi wypowiedzenie, podając banalny powód takiej decyzji.
Ta praca to jakiś koszmar
Kolejny raz wyszłam z pracy po godzinie 18. Znowu musiałam dzwonić do mamy, aby zabrała Kasię z przedszkola i doskonale wiedziałam, że czeka mnie wysłuchiwanie całej litanii pretensji. Ale nie miałam innego wyjścia. Byłam samotną matką, która nie mogła liczyć na pomoc męża lub partnera.
Dlatego starałam się jak najszybciej dotrzeć do domu, aby w końcu spędzić wieczór z córką. Jednak gdy tylko wysiadłam z autobusu na przystanku obok swojego bloku, zadzwonił mój służbowy telefon. Początkowo chciałam go zignorować, ale spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam, że to szef próbuje się ze mną skontaktować.
– Tak szefie? – zapytałam z niepokojem. Obawiałam się takich telefonów, bo nigdy nie wynikało z nich nic dobrego.
– Pani Małgorzato, gdzie pani jest? – usłyszałam głos szefa. Jak zwykle był napastliwy i roszczeniowy.
– Właśnie dotarłam do domu – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – A stało się coś? – dopytałam.
– Oczywiście, że się stało – odpowiedział mój szef. – Nie zrobiła pani raportu, o który prosiłem – wysyczał.
A ja głęboko odetchnęłam i policzyłam w duchu do dziesięciu. Mój szef mówił o raporcie, który był mu potrzebny dopiero za kilka dni.
– Przecież to spotkanie ma pan dopiero pod koniec tygodnia – zaczęłam się tłumaczyć. – Na pewno zdążę do tego czasu go przygotować.
W słuchawce zapadła cisza. I kiedy już myślałam, że mój szef przyzna mi rację, to usłyszałam w słuchawce ciche chrząknięcie.
– Pani Małgorzato, pozwoli pani, że to ja będę decydować o tym, na kiedy dany raport jest mi potrzebny – powiedział wyniośle. A ja od razu wiedziałam, że nie oznacza to nic dobrego.
– Ale... – zaczęłam. Jednak szef nie dał mi dokończyć.
– Proszę wrócić do biura i dokończyć to, za co pani płacę – powiedział i się rozłączył. Spojrzałam na telefon i poczułam, że oczy zachodzą mi łzami.
Nienawidziłam tej pracy. Mój szef traktował mnie jak niewolnicę i wymagał pracy po godzinach, a czasem nawet w weekendy. Za nic miał prawo pracy i zasady, które powinny obowiązywać w każdej firmie. On wymagał i oczekiwał, że pracownicy się do tego dostosują. A najgorsze było to, że musiałam się na to zgadzać. Samotnie wychowywałam córkę i nie mogłam sobie pozwolić na utratę jedynego źródła dochodu.
Dlatego zadzwoniłam do mamy i zapytałam, czy mogłaby jeszcze posiedzieć z Kasią. Nie była zadowolona, ale nie odmówiła.
– Chyba przyszedł czas na to, aby przestać zgadzać się na takie traktowanie – powiedziała na pożegnanie.
No cóż, w pełni się z nią zgadzałam. Tylko najgorsze było to, że zupełnie nie wiedziałam, jak to zrobić.
Muszę w końcu coś z tym zrobić
Napisanie raportu zajęło mi kilka godzin. W konsekwencji do domu dotarłam grubo po godzinie 22. W drzwiach napotkałam mamę, która była nie tylko zła, ale także zmartwiona.
– Czy ty już zupełnie zwariowałaś? – zapytała mnie. – Nie możesz przesiadywać w pracy do tej godziny. Masz małe dziecko, które potrzebuje twojej opieki i uwagi.
Spojrzałam na nią i cicho westchnęłam. Nie miałam ochoty na sprzeczki, bo dosłownie padałam z nóg.
– Tak, wiem – odpowiedziałam ugodowo. – I obiecuję, że to już ostatni raz, kiedy tak cię wykorzystuję – dodałam.
– Ostatnim razem też tak mówiłaś – powiedziała mama. No tak, w ciągu ostatniego miesiąca wielokrotnie prosiłam ją, żeby popilnowała Kasię, bo nie byłam w stanie odebrać jej o czasie z przedszkola. Jednak naprawdę nie miałam innego wyjścia, bo szef kazał mi zostawać po godzinach, aby napisać raporty, dokończyć prezentacje czy przygotować papiery na spotkania, które miały się odbyć dopiero za kilka dni.
– Twój szef cię wykorzystuje. A ponieważ ty nie protestujesz, to on nie widzi w tym nic złego – powiedziała i zaczęła się ubierać. – Pomyśl o tym – dodała na pożegnanie.
Jeszcze przez długi czas stałam i wpatrywałam się w drzwi wejściowe, które za sobą zamknęła. Musiałam przyznać jej rację – mój szef traktuje mnie jak niewolnicę, a ja nic z tym nie robię. I jeżeli nie podejmę jakichś kroków, to będzie tylko gorzej.
Było już po godzinach pracy
Kolejny tydzień pracy zaczął się tak samo, jak każdy poprzedni. Szef wyznaczył mi bardzo dużo zadań, które miałam zrobić jeszcze przed wyjściem do domu. A ja akurat tego dnia miałam zebranie w przedszkolu u Kasi, na którym musiałam się pojawić. I doskonale wiedziałam, że jeżeli będę chciała wykonać wszystkie przydzielone mi zadania, to za nic na świecie nie dotrę tam o czasie.
– Pomożesz mi w zrobieniu tych raportów? – zapytałam koleżankę, która siedziała przy biurku obok.
Magda spojrzała na mnie ze współczuciem, ale odmówiła. Akurat tego dnia miała wizytę u lekarza, której nie mogła przełożyć. Nie miałam jej tego za złe, bo i tak wielokrotnie mogłam liczyć na jej pomoc.
– No nic, może jakoś się wyrobię – mruknęłam pod nosem, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie jest to realne.
I chociaż cały dzień pracowałam bez przerwy i bez posiłku, to nie miałam szans, aby ze wszystkim się wyrobić. Z chwilą wybicia godziny 16 nie miałam wykonanej nawet połowy zaplanowanej pracy. A mimo to wyłączyłam komputer i zaczęłam zbierać się do wyjścia.
– A pani wszystko już zrobiła? – usłyszałam głos szefa, który akurat wychodził ze swojego gabinetu.
Odwróciłam się w jego stronę i przez myśl przemknęła mi myśl, że go nie cierpię.
– Zrobiłam to, co najważniejsze, ale jeszcze trochę mi zostało – powiedziałam zgodnie z prawdą. – Dokończę to jutro, bo dzisiaj muszę iść na zebranie do córki.
Szef spojrzał na mnie i zimno się uśmiechnął.
– Przecież mówiłem, że te raporty są mi potrzebne – powiedział. – Dlatego proszę wrócić na stanowisko pracy i to dokończyć.
„Teraz albo nigdy” – pomyślałam i nabrałam powietrza.
– Niestety nie mogę tego zrobić – powiedziałam z odwagą, o którą w ogóle siebie nie podejrzewałam. – Jest już po godzinach pracy, więc nie może pan wymagać ode mnie, abym została – dodałam. A potem zapewniłam, że jutro dokończę wszystko to, co miałam do zrobienia.
Mój szef milczał przez kilka sekund, a na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie. Potem jednak pojawiła się złość, na której wybuch nie trzeba było długo czekać.
– Proszę wracać do biurka i dokończyć swoje zadania – powiedział cichym głosem, który nie zwiastował nic dobrego.
– Nie mogę – odpowiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia. – Do jutra – dodałam jeszcze i opuściłam to znienawidzone przez siebie biuro.
Jednak aż do samego wyjścia nie odważyłam się wypuścić powietrza. Byłam przekonana, że szef wybiegnie za mną i siłą zaciągnie mnie do mojego stanowiska pracy. Nic takiego się nie stało, a ja w końcu odważyłam się na nieśmiały uśmiech. Byłam z siebie bardzo dumna. I chociaż wiedziałam, że najprawdopodobniej czeka mnie kara, to tego dnia nic nie mogło zabrać mi tej satysfakcji, że w końcu utarłam nosa swojemu szefowi.
Oznajmił, że mnie zwalnia
Wieczorem zadzwoniła do mnie Magda.
– Nawet nie wyobrażasz sobie, jaki szef był wściekły – powiedziała od razu, gdy tylko odebrałam telefon. – Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.
– Może do jutra mu przejdzie – powiedziałam z nadzieją.
– Oby – odpowiedziała koleżanka i się pożegnała.
Następnego dnia szłam do pracy z duszą na ramieniu. Jednak pocieszałam samą siebie, że nie grozi mi utrata pracy, bo mój szef nigdzie nie znajdzie kogoś takiego jak ja. I pierwsze godziny faktycznie wskazywały na to, że wszystko rozejdzie się po kościach. A gdy przygotowałam wszystkie dokumenty i raporty, to pozwoliłam sobie na odetchnięcie z ulgą.
– Pani Małgorzato, zapraszam do swojego biura – nagle usłyszałam za plecami głos szef.
Miło się uśmiechał i nie wyglądał na osobę, która jest wściekła. Dlatego nie przewidywałam żadnych problemów. Jednak gdy szef zamknął drzwi swojego gabinetu, to jego mina od razu się zmieniła. Spojrzał na mnie ze złością i wyniosłością.
– Naszą firmę czekają pewne zmiany – powiedział z zimnym uśmiechem. – I niestety nie będzie w niej miejsca dla pani – dodał. Podał mi kartkę papieru, na której widniała informacja o rozwiązaniu stosunku pracy z powodu likwidacji mojego stanowiska.
– Ale jak to? – zapytałam zszokowana, wpatrując się w pismo.
– Pani Małgorzato, po prostu musimy się rozstać – usłyszałam.
A potem się odwrócił do mnie plecami, komunikując mi, że rozmowa została zakończona. Nie mogłam tego tak zostawić.
– Proszę mi tego nie robić – powiedziałam błagalnie. – Przecież pan wie, że samotnie wychowuję córkę – dodałam i poczułam, że do oczu napływają mi łzy.
– To koniec rozmowy. Żegnam – odpowiedział mój szef i wskazał dłonią drzwi gabinetu. Wiedziałam, że nic już nie wskóram.
Do biurka doszłam na drżących nogach. Zaczęłam pakować swoje rzeczy, jednocześnie unikając współczującego spojrzenia Magdy.
– Poradzisz sobie – powiedziała Magda na pożegnanie. Ja niestety nie miałam takiej pewności.
Przez kilka kolejnych dni próbowałam dojść do siebie. Wtedy też zrozumiałam, że tak naprawdę to ode mnie zależy, jak potoczy się moje dalsze życie. Zaczęłam wysyłać CV. Dodatkowo postanowiłam podać swojego szefa do inspekcji pracy. I stał się cud.
Byli koledzy z biura zaczęli się zgłaszać, aby złożyć zeznania obciążającego mojego byłego szefa-tyrana. Okazało się, że nie tylko mnie traktował jak niewolnika i nie tylko ode mnie wymagał pracy ponad siły i jakiekolwiek przepisy. Jednocześnie odezwała się do mnie firma, która zaproponowała mi pracę. A ja w końcu poczułam, że wszystko zaczyna się układać. I tylko żałuję, że tak późno zdecydowałam się przeciwstawić wyzyskowi i złemu traktowaniu.
Czytaj także:
„Mam 50 lat i jestem otwarta na nowe doznania. Nie spodziewałam się, że jednym z nich będzie mój student”
„Dostałem ciepłą posadkę w urzędzie gminy, bo wujek jest wójtem. Dziewczyny ustawiają się do mnie w kolejce i korzystam”
„Syn i córka to śmierdzące lenie. Gdy poproszę ich o pomoc w domu, mówią mi, żebym znalazła sobie innego frajera”