Odkąd pamiętam, mój typ urody budził zainteresowanie wielu mężczyzn. Wyglądałam dojrzale jak na swój wiek. Nigdy nie miałam problemu z wejściem do klubu czy na koncert, nawet jeszcze w liceum, zanim skończyłam osiemnaście lat. Często byłam zagadywana przez starszych mężczyzn, którzy chętnie obdarowywali mnie drinkami i przekąskami, żeby zaimponować mi swoją… nie wiem, hojnością?
Widzieli tylko moją urodę
Niestety, moja uroda sprawiała, że ciężko było mi znaleźć przyjaciółki. Większość z nich podejrzewała mnie, że zaraz odbiję im faceta albo że będą przy mnie wyglądały blado. Nigdy w życiu nie miałam takich intencji i też nigdy nie dawałam nikomu odczuć, ze czuję się najpiękniejsza albo że lubię korzystać z przywilejów urody. Tak naprawdę uroda częściej bywała dla mnie utrapieniem niż zaletą.
Szybko zorientowałam się, że zainteresowanie mężczyzn jest płytkie i ulotne. Byłam ładna, więc chcieli mnie „zdobyć”, umówić się ze mną, bo to podbijało ich ego. Ale tak naprawdę prawie żaden nie był zainteresowany tym, co mam do powiedzenia, czy zaoferowania.
To było krzywdzące, bo byłam bardzo ambitna i pracowita. Szybko pięłam się po szczeblach kariery w firmie, do której trafiłam po studiach, bo wkładałam w swoją pracę bardzo dużo czasu, energii i serca. Oczywiście, ludziom łatwiej było uznać, że dostaję awanse, bo jestem ładna, a nie dlatego, że zasłużyłam. Taka już ludzka natura. Wiele nocy przepłakałam z powodu wrogich spojrzeń i kłamliwych plotek, ale w końcu musiałam się z tym pogodzić.
Marcin dostrzegł coś więcej
On jako jedyny nie dał mi odczuć, że interesuje go tylko moja ładna buzia. Nawiązaliśmy kontakt na miejskim rajdzie rowerowym. Czekaliśmy obok siebie w kolejce do rejestracji, a po zakończeniu wyścigu, poszliśmy na kawę, aby uczcić wysiłek. Rozmawialiśmy ze sobą do późnego wieczora, jakbyśmy znali się od lat. Okazało się, że lubimy te same książki, że obydwoje jesteśmy fanami kolarstwa i regularnie przesiadujemy przed telewizorami, kibicując profesjonalnym zawodnikom.
Ani razu nie padło tak dobrze przeze mnie znane „jak to jest być taką piękną kobietą?”, ani „pewnie nie możesz opędzić się od adoratorów, a jednak siedzisz tu ze mną”. Inni faceci zapraszali mnie na randki, a potem przeważnie okazywało się, że nie są mną zupełnie zainteresowani. Mówili wyłącznie o sobie, a wszelkie pytania zadawali jedynie w kontekście własnej osoby. Marcin taki nie był. Zachowywał się tak, jakbym w ogóle nie była kobietą i bardzo mi się to podobało. Widział we mnie towarzyszkę rozmowy, kumpelę.
Zaczęliśmy spotykać się coraz częściej, aż nasza relacja faktycznie weszła na romantyczny poziom. Cały czas miałam jednak poczucie, że Marcin nie gra w żadną gierkę, że nie próbuje mnie uwieść swoimi pozornymi chęciami nawiązania przyjaźni. On naprawdę lubił ze mną spędzać czas i uważał mnie za ciekawą osobę!
Założyliśmy rodzinę
Oczywiście, przyjęłam go, bo po roku znajomości byłam już w Marcinie nieodwołalnie i absolutnie zakochana. Ale nie tylko ja. Moi rodzice też go uwielbiali, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to odpowiedni partner dla mnie. Wkrótce się pobraliśmy i urodziła nam się Marcelina.
Oczywiście, to nie tak, że nasze życie było każdego dnia usłane różami, ale mogłam uznać się za szczęśliwą małżonkę. Marcin miał swoje wady, ale był troskliwym mężem i naprawdę zaangażowanym ojcem. Wiedział, że życie rodzinne przynosi mi satysfakcję, ale nie nalegał, żebym została w domu i porzuciła karierę. Miał świadomość, że praca to część życia, w której również się realizuję i nie miał z tym problemu. Przed narodzinami Marcysi zarabiałam więcej od niego. Imponowało mi, że ten czynnik w żaden sposób nie wpływał na jego pewność siebie czy ego. Znam wiele historii o facetach, którzy nie umieli zaakceptować, że zarabiają mniej od swoich partnerek.
Niezręczne komplementy
Gdy wróciłam do pracy po rocznej przerwie, oczywiście wiele rzeczy zdążyło się przetasować. Moim działem kierował teraz Roman, szef o dość kiepskiej reputacji. Należał do ludzi, którzy pozwalali swoim humorom wpływać na relacje w pracy, ponadto potrafił rzucać niewybredne komplementy swoim współpracownicom. Wiele osób nie miało z tym problemu, bo niby komplement to komplement. Ja czułam się niezręcznie i uważałam, że biuro nie jest miejscem podobnych uwag.
Szef wkrótce przeniósł się do oddziału w innym mieście. Cieszyło mnie to, bo przynajmniej atmosfera w pracy nieco się poluzowała. Liczyłam, że mój kontakt z Romanem ograniczy się do zera i przez kilka następnych lat tak było. W tym czasie otrzymałam kolejny awans, tym razem na kierownika działu marketingu. Naprawdę bardzo lubiłam swoją pracę.
Niestety, wtedy właśnie Roman wrócił do naszego oddziału. Marcysia była już wtedy w szkole i niestety, chodziła do klasy z wnukiem Romana, dlatego starałam się absolutnie nie rzucać żadnych komentarzy na temat byłego szefa w domu. Wiadomo, dzieci nieświadomie przekazują wiele domowych tajemnic. Po co wchodzić w niezręczne konflikty?
Na moje nieszczęście, razem z Romanem wróciły jego mało subtelne sugestie i wątpliwe komplementy. Jednego dnia słyszałam, że jestem piękniejsza od jego żony (a byłam w wieku jego córki), a jeszcze innego, że chyba jestem najzgrabniejszą kobietą w biurze. Nie, nie były to bezpośrednio obraźliwe komunikaty, ale sprawiały, że czułam się bardzo niezręcznie. Padało też oczywiście nieśmiertelne „jak to jest być tak piękną kobietą” albo komentarze wyróżniające mnie na tle innych kobiet w biurze, co sprawiało, że one czuły się urażone i wrogo do mnie nastawione, a ja byłam kompletnie zawstydzona i zniesmaczona.
Wszyscy przymykali oko
Miał w firmie opinię faceta, który „faktycznie czasem coś chlapnie”, ale generalnie był poważany i szanowany ze względu na osiągnięcia biznesowe. Nikt głośno nie mówił o tym, że komentarze Romana wprawiają go w zakłopotanie, więc myślałam, że może jestem sztywna i tylko ja mam taki problem. W dodatku, wiedziałam, że wszelkie poważne oskarżenia tego typu traktowane są w naszym biurze bardzo poważnie. Romanowi brakowało też zaledwie dwóch lat do emerytury i końca kariery.
Nie chciałam robić afery i jeszcze, nie daj Boże, niszczyć mu opinii i osiągnięć, chociaż przypłacałam to własnym samopoczuciem w pracy. A on, niestety, zaczął sobie pozwalać coraz śmielej. Niestety, to ja byłam głównym obiektem jego zainteresowania.
– Ewelinko, gdybym tylko nie miał żony, to już byłabyś moja… – rzucał mi czasem, mijając mnie w korytarzu.
– Przypominam, że ja jednak mam męża – odpowiadałam chłodno.
Z czasem nawet przestałam się kurtuazyjnie uśmiechać w odpowiedzi na te teksty, ale jego to nie odstraszało.
– Kto poprowadzi prezentację na targach? O, no oczywiście, ja bym proponował Ewelinę! W końcu musi to być reprezentatywna osoba, więc najpiękniejsza twarz firmy świetnie się do tego nada. Inwestorzy nie będą umieli się oprzeć tym pięknym oczom, gwiazdorskim włosom i figurze modelki – komplementował mnie na spotkaniach, wyraźnie z siebie dumny, a ja płonęłam ze wstydu.
Fakt, chciałam jechać na te targi, więc milczałam i znowu przełykałam dumę. W końcu na spotkaniu byli także obecni nasi przełożeni.
Straciłam cierpliwość dopiero, gdy zapowiedział moje wystąpienie na targach:
– A oto pani Ewelina, najpiękniejsza kobieta w naszym oddziale, obiekt westchnień prezesów i managerów! Posiadaczka najwspanialszego uśmiechu i najbardziej hipnotyzujących oczu w całej polskiej filii naszej firmy!
Widzowie byli wyraźnie zdziwieni tą zapowiedzią, a ja weszłam na podium poirytowana.
– Dziękuję, panie Romanie. Na szczęście, mam w swoim portfolio znacznie więcej osiągnięć niż tylko dobre geny… – zaczęłam kąśliwie.
Roman, zamiast się speszyć, zaczął głośno bić brawo i krzyknął z widowni:
– Piękna i wygadana! No ideał! – komentował ucieszony.
Mam tego już serdecznie dosyć, ale naprawdę nie wiem, co mam robić. Nie chcę wzniecać pożaru w biurze i wkurzać kogokolwiek, a zwłaszcza Romana. Kto wie, czy nie zacznie się na mnie potem mścić? W końcu spędzę z nim jeszcze tylko dwa lata… Może wytrzymam?
Czytaj także: „Przyjaciel cichaczem chciał wślizgnąć mi się do łóżka. Mojemu mężowi załatwił kochankę, byle tylko mieć mnie dla siebie”
„Liczyły się dla niej markowe ciuchy i torebki. Studia miałam jej ogarnąć ja. Wykorzystała mnie, udając przyjaźń”
„Żona zawsze była cnotliwa, więc gdy odkryłem jej zeszyt pełen lubieżnych zapisków, zdębiałem”