„Żona zawsze była cnotliwa, więc gdy odkryłem jej zeszyt pełen lubieżnych zapisków, zdębiałem”

Całująca się para fot. Adobe Stock, A.S./peopleimages.com
„Nasze pożycie małżeńskie kulało. Do tego Julia zaczęła unikać zbliżeń. Zupełnie jakby wyznaczyła sobie jakąś pokutę za to, co zrobiła. czułem się bezradny”.
/ 19.08.2023 20:45
Całująca się para fot. Adobe Stock, A.S./peopleimages.com

„Jego ręce ślizgały się po moim nagim ciele delikatnie, acz bardzo stanowczo. Porzuciłam nieskładną obronę. Płonęłam… Podwinął mi sukienkę w taki sposób, że sam dotyk materiału nagle sprawił mi niewyobrażalną rozkosz i...”.

Przerwałem czytanie i zamknąłem notatnik opatrzony u dołu prozaicznym tytułem: Wydatki domowe. Nie, żebym wątpił w gospodarność swojej żony… Nie zamierzałem wyliczać groszy, które mogłaby zaoszczędzić, ani nawet sprawdzać, na co wydaje pieniądze.

Zajrzałem do środka przez zwykłą ludzką ciekawość. Sądziłem, że to notatnik, który moja połowica specjalnie przeznaczyła do zapisywania bieżących wydatków, aby je kontrolować. Tymczasem wewnątrz zamiast matematycznych słupków znalazłem… zapiski erotyczne!

W łóżku była zimna jak lód

„Jedynym ruchem zerwał ze mnie bluzkę. Zaczął całować moje piersi, które szybko wyswobodził z biustonosza. Zagryzłam wargi, czując, jak zaciska na nich dłonie, szuka wargami moich sutków, bada zębami ich twardość. Wbiłam paznokcie w koszulę na jego plecach. Westchnął, napinając mięśnie karku. I znów rozległ się dźwięk rozrywanego materiału.

Kiedy guziki jego koszuli rozpryskiwały się na boki, on gwałtownie ściągnął ze mnie biustonosz. Pękły koronkowe tasiemki, pozostawiając po sobie dwie czerwone pręgi na moich ramionach. Nie czułam żadnego bólu. Wzbierała we mnie jedynie coraz większa ochota, żeby mnie kochał aż do krzyku, do zatracenia…”.

Przeczytałem ponownie i głośno się roześmiałem. Przecież jak tylko między nami zanosiło się na intymny kontakt, Julia zamieniała się w bryłę lodu!

Już nasze przedmałżeńskie zbliżenia nie dawały nadziei na ciekawszą pod tym względem przyszłość. Właściwie od zawsze szła ze mną do łóżka tylko dlatego, że to ja tego potrzebowałem. I dlatego, że mnie kochała. Co do tego nie miałem wątpliwości. Tyle że jakoś nie umiała przełożyć tych swoich uczuć na pożądanie…

Jednak i tak Julia była najpiękniejszą, najbardziej uroczą i najinteligentniejszą kobietą, jaką znałem. Moją żoną, której nie zamieniłbym na żadną inną. Tego poglądu nie zmieniłem od dziesięciu lat, czyli odkąd poznaliśmy się w liceum.

W życiu codziennym wręcz tryskała energią, radością i szalonymi pomysłami. W niczym nie przypominała zimnej i lekko zmaltretowanej ryby, którą znałem z łóżka. Pożądałem jej, więc nie miałem co narzekać na seks. Absolutnej doskonałości przecież nie ma, a moja żona była ideałem pod każdym innym względem.

Julia mnie zdradza?

Teraz stałem w kuchni i przerzucałem stroniczki tej amatorskiej pornografii, całkiem dosadnej, obrazowej i jędrnej. Nie mogłem się nadziwić fantazji, która podpowiedziała autorce śmiałe sceny seksu. Skąd się wzięły te pokłady erotyzmu? I dlaczego nie wiedziałem o ich istnieniu?

Teraz to ona walczyła z jego paskiem. Nie pomógł jej. Wreszcie odpięła pasek mocnym szarpnięciem. Pękł guzik od spodni. Trzasnął zamek błyskawiczny. Zerwała z kochanka slipy. Miał twarde, naprężone pośladki. Dotykając wilgotnym językiem jego torsu, zsuwała się coraz niżej i niżej...

To było pismo mojej żony… Mimo to nie umiałem sobie wyobrazić, jakim cudem takie obrazy powstały w jej ślicznej główce. Przecież to nie do pomyślenia! Julia mogłaby rzeczywiście być doskonała, gdyby tylko zechciała robić chociaż połowę tego, o czym z takim żarem pisała…

W pewnej chwili przyszło mi do głowy, że moja żona prowadzi drugie, tajemne życie i zdradza mnie na mieście, oddając się innym mężczyznom w taki dziki i szalony sposób… Jednak szybko odrzuciłem tę idiotyczną myśl. To na pewno nie był dziennik jej ekscesów erotycznych. I rzecz nie w tym, że te opisy były nierealne. Po prostu znałem swoją żonę i wiedziałem, że nigdy by mnie nie zdradziła.

Poza tym w tych jej wynurzeniach było coś, co kazało mi się zastanowić i szukać podobieństw.
Podobieństw? Ale... z czym?

„Rozchyliła uda. Poddała się jego pocałunkom. Językowi, który wniknął w nią głęboko. Krzyknęła, czując, jak rozkołysany ocean namiętności zalał ją gwałtowną falą przypływu. Zapadł się z nią gdzieś w głąb jestestwa, żeby za chwilę ponownie wynieść ją do góry, na szczyt, w sam błękit nieba. A potem ponownie cisnął w odmęty, napełniając ją drżeniem, jękiem i błaganiem o chwilę ciszy, o łaskę głębszego oddechu”.

Czyżbym to ja był tym mistycznym kochankiem?

Już wiedziałem. Źle zadałem pytanie. Czułem, że powinienem szukać podobieństw nie z czym, tylko z… kim!

Mężczyzna, którego opisywała Julia, był mną. Z całą pewnością. Moja żona przedstawiła mnie dokładnie, może dodając nieco męskich wdzięków. Wiernie oddała też moje łóżkowe zachowania, które sprawiały jej niewyobrażalną rozkosz. No proszę! A ja byłem przekonany, że w łóżku ze mną odczuwa tylko nudę i niesmak…

Wreszcie udało mi się oderwać od tej frapującej lektury i wrócić do swych zajęć. Wieczorem poczekałem, aż moja żona pójdzie do sypialni i zaśnie. Kiedy byłem pewien, że śpi, podszedłem do szuflady i wyciągnąłem tajemniczy notatnik.

Tak, wiem co myślicie – nie powinienem zaglądać na strony, które nie były przeznaczone dla moich oczu. Zrobiłem świństwo. To tak jakby Julia zaczęła przeglądać zasoby mojego komputera albo czytać nadesłane do mnie esemesy. Ale trudno się dziwić mojemu zaskoczeniu, ciekawości i, co tu dużo kryć, podnieceniu, które odczuwałem, czytając te jej zapiski. Przecież odkąd pamiętam, marzyłem, żebyśmy kochali się właśnie w taki sposób!

"Świńska" powieść

Postanowiłem z nią porozmawiać. Może gdy powiem, co znalazłem, Julia zarumieni się albo przestraszy… Zacznie wymyślać niestworzone historie, wypierać się autorstwa… Tymczasem nic takiego się nie stało. Była zimna i obojętna.

– Po prostu nie mogłam dłużej patrzeć, jak harujesz, żebyśmy mogli żyć na poziomie – powiedziała.

– Moja pensja starcza zaledwie na opłaty. A ponieważ zapanowała moda na śmiałe książki, postanowiłam napisać „świńską” powieść. Ludzie na pewno chętnie ją przeczytają. Tyle że pewnie niezbyt mi wyszła – westchnęła.

Zaprzeczyłem gwałtownie. Z ogniem opowiedziałem jej o podnieceniu, jakie odczułem przy lekturze. Byłem zdania, że jeśli nie będzie w książce chodzić tylko o „TE” sprawy, to musi być bestseller.

Ona jednak, miną, jakby czytała notę dyplomatyczną, oświadczyła mi, że już z tym skończyła, i żebym był pewien, że nie ma kompletnie nic wspólnego z bohaterką tych okropnych „świństw”. Bo ona nigdy w życiu by się tak nie zachowała. Pod żadnym pozorem i z żadnym facetem…

– Wszystko jest wymyślone od A do Z – zakończyła dyskusję i na moich oczach zaczęła drzeć kartki z notatnika.

Nie protestowałem, bo co miałem powiedzieć? Moje zdanie już znała… Przecież nie zmuszę jej do tego, by dalej pisała erotyczną książkę, skoro nie czuje się w tym dobrze…To jej sprawa. Chociaż przyznam, że bardzo mi było szkoda.

Huragan namiętności

Kilka miesięcy później, w sierpniu, obudziłem się w nocy. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że jestem w łóżku sam. Przez szparę w drzwiach przesączało się światło z dużego pokoju, wstałem więc sprawdzić, co tam Julia robi o tej dziwnej porze.

Pracowała nad czymś tak intensywnie, że nawet nie usłyszała, jak stanąłem tuż za jej plecami. Pisała. Długopis śmigał po kartce papieru jak szalony…

„Huragan zamilkł raptownie. Zapadła cisza. Nadeszło uspokojenie. Świat zamarł w bezruchu. Gwizd wiatru dosięgnął wysokiego „C” i oniemiał. Trwało to jedno mgnienie oka, jeden rozbłysk supernowej. To już nie był sztorm, to już nie była wichura. Świat zapadł się w sobie niczym w olbrzymim kolapsie. Pot z jej ramion rozbryznął się w kosmosie miliardami gwiazd. Odetchnęła, czując się niczym koncha, w którą wtargnął ocean i wypełnił ją aż po brzegi. Była szczęśliwa, a zarazem przerażona, że już nigdy nie doświadczy podobnego szczęścia; że doznała właśnie ostatecznego spełnienia, które nigdy się nie powtórzy.

Zaczęła cicho płakać, czując, jak on wnika w nią coraz wolniej, coraz bardziej zmęczony, rozbity na atomy, rozerwany na strzępy przez przeszywającą jego ciało rozkosz. Już nie chciała go kaleczyć. Nie pragnęła niczego tylko wtulić się w niego. Objąć go. Słuchać walącego w nim serca… Zaciskając pochwę, chciała go w sobie zatrzymać – wraz z tą chwilą, niewykrzyczaną prośbą o jeszcze, i ostatecznym rozbłyskiem, który ją oślepił, wyrzucając na brzeg bezradną, bezbronną
i znów tęskniącą za ukochanym.

Długo leżeli obok siebie. W bezruchu. Bez czucia. Odlegli, a jednocześnie stanowiący niepodzielną jedność. Czy to był sen? A może jawy już wcale nie było? Tylko jego pocałunki… Delikatne niczym muśnięcia białych płatków, które zaczęły niespodziewanie spadać z drzew; jakby chciały sprawić, żeby ta chwila była jeszcze piękniejsza.

Znowu był nad nią. Wsunął się w nią delikatnie. W jego ruchach nie było już walki, krzyku, szaleństwa. Był tylko aksamitny spokój i ukojenie. Muskał wargami jej skórę, czuła go w środku. Dotykał części jej ciała, o których nawet nie wiedziała, że istnieją.

Padający z nieba deszcz płatków stopniowo stawał się coraz rzadszy. Iskierki światła migotały na jej twarzy, czole, ustach, piersiach coraz wolniej. Cisza stawała się głębsza, pełniejsza, bardziej nabrzmiała.

Aż zawirował nad nią ostatni blask. Spadał coraz wolniej i wolniej, aż wreszcie spełnił jej oczekiwanie, dotknął podbrzusza, zsunął się niżej i wniknął w nią głęboko, do spełnienia, do rozkoszy, do krzyku…”

Nie jestem dziwką!

Julia nieoczekiwanie odwróciła się. Spojrzała mi prosto w oczy, a jej roziskrzone źrenice zwęziły się jak u kota. Nigdy nie widziałem, żeby patrzyła na mnie w taki sposób… Przeraziło mnie to, ale zarazem podnieciło. Chwilę potem rzuciła się w moje ramiona – niczym spragniony wędrowiec, który po długiej i wyczerpującej podróży przez pustynię dostał wreszcie kubek wody. Scena z żoninego opisu stała się rzeczywistością. Najpierw jedna, potem druga...

To było niesamowite, byłem nieludzko szczęśliwy. Po wszystkim przytuliłem Julię i już miałem jej powiedzieć, co czuję, gdy nagle zaczęła… rozpaczliwie łkać.

Nie jestem dziwką! Naprawdę nie jestem – powtarzała, nie dając się uspokoić.

W końcu udało mi się zapakować ją do łóżka i uśpić jak małe dziecko. Byłem trochę rozżalony, że najpiękniejsza noc w naszym życiu miała taki finał, postanowiłem jednak nie robić z tego sprawy.

Sprawę zrobiła za to Julia. Wspominała o tym „wyskoku” często i w najmniej spodziewanych momentach zadręczała mnie oświadczeniami, że „naprawdę nie jest dziwką”. Zapewniałem, że ja zupełnie inaczej odebrałem jej napad namiętności.

– Jesteś moją żoną, a ja twoim mężem – mówiłem jej. – Kochamy się, a granice naszej miłości fizycznej wyznacza tylko nasza ochota i zgoda, na co chcemy pozwolić pożądającemu nas partnerowi.

Jednak Julia mnie nie słuchała. Zaczęła unikała wszelkich zbliżeń. Nasze życie erotyczne, kiedyś dość marne, teraz zupełnie już przeszło do historii. Wyglądało to tak, jakby moja żona wyznaczyła sobie, a raczej nam jakąś pokutę za to, co zrobiliśmy. Byłem bezradny. W końcu jednak uświadomiłem sobie, że nie musi tak być.

Julia złamała normy moralne

Po wielu namowach wreszcie udało mi się namówić ją na wizytę u seksuologa. Chociaż… trudno określić to mianem „namowy”. Po prostu powiedziałem, że się z nią rozwiodę, jeśli nie zacznie się leczyć. Bo przecież nie jest z nią dobrze. Każde z nas zdawało sobie z tego sprawę.

Jak się okazało, z moją żoną było nawet bardzo źle. Julia żywiła głębokie przekonanie, że swoim wybuchem namiętności złamała normy moralne i już wkrótce spotka ją za to sprawiedliwa kara w postaci rozwodu z ukochanym mężem…

W czasie terapii wyszło, że moja teściowa, osoba zgorzkniała i rozgoryczona własnym nieudanym małżeństwem, wychowywała Julię po purytańsku, w strachu przed grzechem i wiecznym potępieniem.

Tamta kobieta, nieświadoma tego co robi, mściła się na własnej córce, przez lata wbijając jej do głowy przekonanie, że seks jest czymś nieczystym, brudnym i godnym najwyższego potępienia. Jeśli już mężczyzna zbliżał się w nocy do kobiety, to jedynie po to, by dokonać aktu prokreacji. Żaden facet nie ścierpi wyuzdania w małżeńskim łożu, więc porządna kobieta powinna zachowywać się wstrzemięźliwie, a od rozpusty są dziwki.

Moja żona bardzo kochała swoją matkę i pragnęła stosować się do jej nauk, choć teściowa nie żyła już od wielu lat. W efekcie Julia tłumiła swoje emocje w łóżku, starając się robić wszystko, by
w moich oczach wyglądać na „porządną”, i przez to unieszczęśliwiała nas oboje…

Nasza terapia trwa już od roku. Napisałem „nasza”, gdyż to my razem powinniśmy pokonać demony jej dzieciństwa. Ostatnio do jej przerwanej historii dopisałem szczęśliwe zakończenie.

„Aż zawirował nad nią ostatni blask. Spadał coraz wolniej i wolniej, aż wreszcie spełnił jej oczekiwanie, dotknął podbrzusza, zsunął się niżej i wniknął w nią głęboko, do spełnienia, do rozkoszy, do krzyku… Ale już cichszego. Bez skargi, że to za mało, że czeka, że chce… Było tylko zmęczenie, ostatni przypływ fali, która ostatkiem sił wysunęła się na brzeg i pozostała na nim
w bezruchu na wieczność. Obudził ich świt”.

Moja ukochana żona przeczytała te parę zdań z nieśmiałym uśmiechem na ustach, po czym przytuliła się do mnie bez słowa i zamknęła oczy. To była najwspanialsza chwila, jaka przydarzyła się nam od wielu, wielu miesięcy.

Czytaj także:
„Nieznajomy zaczął mnie torpedować nachalnymi, intymnymi SMS-ami. Byłam w szoku, gdy okazało się, że znam go od lat”
„Mówiąc wprost: moje życie to cyrk. Byłam związana z iluzjonistą, a teraz moje serce bije dla Larsa”
„Dopiero po zdradzie Darka i rozwodzie połączyła nas prawdziwa namiętność. Mój eks wyrobił się przy młodszych”

Redakcja poleca

REKLAMA