Tamta praca była spełnieniem moich marzeń. Gdy ją dostałam, myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Robiłam to, co lubiłam, nieźle zarabiałam, z kolegami i koleżankami też nieźle się dogadywałam. Problemem był tylko szef. Okazało się, że ma słabość do młodych dziewczyn przychodzących do firmy.
Początkowo nie chciałam uwierzyć, że jest taki. Co prawda na korytarzach szeptano, że żadnej nowej nie przepuści, ale myślałam, że to tylko plotki. Wobec mnie zachowywał się bez zarzutu. Owszem, uśmiechał się, był miły, chwalił mnie za dobrą pracę, ale nic poza tym. Żadnego podszczypywania, łapania za biust czy zaglądania pod spódnicę. W pewnym momencie podejrzewałam nawet, że ktoś złośliwie robi mu czarny PR. Bo zazdrości mu pieniędzy, stanowiska, władzy. Albo że dziewczyny same pchają mu się do łóżka, licząc na szybszy awans, przywileje.
Ze złości prawie się popłakałam
Podzieliłam się tymi spostrzeżeniami z Mileną, koleżanką z działu. Zaprzyjaźniłyśmy się i czasem wyskakiwałyśmy razem po pracy na drinka.
– Chyba zwariowałaś! To zboczeniec i padalec, który nie potrafi łap przy sobie utrzymać – oburzyła się.
– E tam, przesadzasz. Wobec mnie jest w porządku – odparłam.
– Tak? To życzę ci, żeby tak zostało. I żebyś nie miała okazji przekonać się, jaki jest naprawdę – westchnęła.
– A ty się przekonałaś? – chciałam skłonić ją do zwierzeń.
– Słucham? Niee… Co to w ogóle za pytanie? – zmieszała się.
– Widzisz? Powtarzasz niesprawdzone informacje – wytknęłam jej.
Broniłam go jak lwica. Naprawdę wierzyłam, że to porządny facet.
Kilka dni później szef zaprosił mnie do swojego gabinetu. Nie podejrzewałam niczego złego. Wkrótce mieliśmy rozpocząć prace nad nowym zleceniem i byłam pewna, że chce o tym porozmawiać. Już wcześniej mnie chwalił, wspominał, że ma wobec mnie wielkie plany i chce mi powierzyć poważniejsze projekty. Na początku rzeczywiście rozmawialiśmy na tematy zawodowe. Szef pytał grzecznie, czy już się zadomowiłam w firmie, czy jestem gotowa na nowe wyzwania. Oczywiście przytaknęłam. W pewnym momencie wstał zza biurka i podszedł do mnie.
– To świetnie. W takim razie musimy omówić parę spraw. Ale nie tutaj. Znam taki przytulny hotelik za miastem. Zabawimy się, rozluźnimy… – uśmiechnął się lubieżnie.
Oblał mnie zimny pot.
– Słucham? – wykrztusiłam.
Złapał mnie za ramiona.
– To dobrze, że słuchasz. Masz być o 20. I nikomu ani słowa, bo pożałujesz – wycedził, wręczając mi wizytówkę z adresem hotelu.
A potem jak gdyby nigdy nic wrócił za biurko i zajął się swoją pracą.
Nie bardzo wiedziałam, co robić dalej, jak się zachować. Bez słowa wyszłam więc z gabinetu i powlokłam się do swojego działu. Byłam tak zawiedziona i zła, że aż się popłakałam. Milena od razu to zauważyła. Zaciągnęła mnie na rozmowę do toalety.
– Czyżbyś dostała propozycję nie do odrzucenia? – spytała wprost.
– Uhm – skinęłam głową.
– Wiem, że to nie jest pocieszenie, ale większość z nas to przechodziła…
– Ty nie. Miałaś szczęście – burknęłam, a ona milczała przez chwilę.
– Ja też… – przyznała w końcu.
– Jak to? Przecież cię pytałam i zaprzeczyłaś! – zdziwiłam się.
– A czym tu się chwalić? Że ze strachu przed szykanami i utratą pracy poszłam z tym oblechem do łóżka? Myślisz, że to było przyjemne? Na samo wspomnienie rzygać mi się chce – wzdrygnęła się Milena.
– I nie postawiłaś się? Nikomu tego nie zgłosiłaś? – nie mogłam uwierzyć.
– A niby komu? Szefostwu? Przecież to on jest tu bogiem! Zarząd tańczy, jak on im zagra. A policja? Jedna z dziewczyn zdecydowała się zgłosić molestowanie. Skończyło się na tym, że sprawę umorzono, ona wyleciała z pracy i tylko cudem uniknęła oskarżenia o zniesławienie. Ten facet ma świetnych adwokatów, znajomości. Nikogo i niczego się nie boi – powiedziała ze smutkiem.
Udawałam, że nie wiem, o co chodzi
– Nikogo? Pomyśl… – cisnęłam.
– No, może tylko swojej żony. Ludzie gadają, że to za jej pieniądze założył firmę. Właściwie się u nas nie pokazuje, ale większość udziałów podobno należy do niej – odparła.
– Naprawdę? To dobrze, bardzo dobrze… – mruknęłam, a w głowie zaczęła mi świtać pewna myśl.
– Tak? A dlaczego? – dopytywała.
– Lepiej, żebyś nie wiedziała – odparłam i jeszcze tego samego dnia poszłam na plotki do asystentki szefa.
Ta kobieta wiedziała wiele, znała też domowy telefon szefa. Wyciągnęłam go od niej pod byle pretekstem.
Tamtego wieczoru nie pojechałam do hotelu. Spodziewałam się, że szef będzie wściekły. I rzeczywiście, następnego dnia od razu mnie do siebie wezwał. Posłusznie podreptałam do gabinetu. Przed wejściem włączyłam jednak ukryty w kieszeni dyktafon.
– Chyba ci nie zależy na pracy, dziecinko… Wystawiłaś mnie! Pod koniec miesiąca zbieraj manatki i do widzenia! – oznajmił lodowatym tonem.
Zrobiłam skruszoną minę.
– Przepraszam, szefie. Tak mnie pan zaskoczył tym zaproszeniem. Nie rozumiałam, o co chodzi – jęknęłam.
– Taka nierozgarnięta jesteś? To proste. Jak będziesz dla mnie miła i dobra, to ja też będę miły i dobry. A jak nie, to się pogniewamy…
– Ależ ja jestem dla pana miła i dobra. Pilnie pracuję, staram się – udawałam, że wiem, o czym mówi.
– Nie o takie starania mi chodzi.
– A o jakie? O seks? – dopytywałam.
– No, wreszcie zrozumiałaś!
– Ale pan ma żonę, trochę mi głupio – udawałam zawstydzoną.
Podszedł do mnie.
– A co cię moja żona obchodzi? Zapomnij o niej, nie liczy się. No to jak będzie, żyjemy w zgodzie czy się gniewamy? – uśmiechnął się.
– Inne dziewczyny nie odmawiały, prawda? – ciągnęłam go za język.
– Pewnie, że nie. Były mądre. Mam nadzieję, że ty też będziesz mądra… – poklepał mnie po pupie.
– Oczywiście, że będę – uśmiechnęłam się.
– No to w porządku… Widzimy się pojutrze, w tym samym hotelu i o tej samej porze – mruknął zadowolony i wrócił za biurko.
Żona szefa dotrzymała słowa
Gdy wyszłam z gabinetu, omal nie podskoczyłam z radości. „To teraz się dowiesz, jaka jestem mądra” – pomyślałam.
Po rozmowie z szefem nie wróciłam od razu do swojego działu. Wyszłam przed budynek i wykręciłam numer do jego domu. Odebrała żona.
– Mam dla pani bardzo ciekawe informacje o pani mężu. Może się spotkamy i porozmawiamy? – zapytałam.
W słuchawce na chwilę zapanowała cisza.
– Gdzie i kiedy? – spytała w końcu.
– Najlepiej dzisiaj o 17. Tylko proszę nie chwalić się mężowi, bo niczego się pani nie dowie – odparłam, podając adres zaprzyjaźnionej kawiarni.
To nie było przyjemne spotkanie. Zwłaszcza jak powiedziałam, o co chodzi i puściłam nagranie z dyktafonu. Żona szefa na zmianę robiła się czerwona i blada, i klęła pod nosem.
– Prawda, że interesujące nagranie? Wystarczy wrzucić je do sieci i wszyscy się dowiedzą, kim naprawdę jest pani mąż. Wstyd będzie i firma na tym bardzo ucierpi – zawiesiłam głos.
– Czego pani chce? Pieniędzy? – patrzyła na mnie z wściekłością.
– Nie. Chcę tylko, żeby wytłumaczyła pani swojemu mężusiowi, że ma trzymać łapy przy sobie. W firmie mówią, że ma pani pewne wpływy – wręczyłam jej kopię nagrania.
– Rzeczywiście, mogę to załatwić. Coś jeszcze? – spytała.
– Pracę chciałabym na razie zachować. Będę szukać nowej, ale to nie jest takie proste – westchnęłam.
– O to proszę się nie martwić. Polecę panią komuś ze swoich znajomych… – machnęła ręką.
– No to już wszystko, możemy się pożegnać – chciałam wstać od stolika, ale powstrzymała mnie.
– Rozumiem, że jeśli wszystko załatwię, mogę liczyć na dyskrecję? – chciała się upewnić.
– Oczywiście – potwierdziłam.
Od tamtej pory minął miesiąc. Jak się zapewne domyślacie, nie spotkałam się z szefem w hotelu za miastem. Przez tydzień w ogóle nie było go w pracy. Gdy wreszcie się pojawił, omijał mnie szerokim łukiem. Nie wiem, co dalej dzieje się w firmie, bo pracuję już w nowym miejscu. Żona szefa dotrzymała słowa i poleciła mnie swojej przyjaciółce. Moim szefem jest teraz kobieta. Na szczęście…
Czytaj także:
„Szwagierka chciała uziemić mojego brata i prawie odebrała mu życie. Niewinny podstęp mógł zmienić się w tragedię”
„Rodzice adopcyjni wmawiali mi, że ci biologiczni byli pijakami i kryminalistami. Po latach odkryłam, że to nieprawda”
„Matka rozpuściła moją dziewczynę jak dziadowski bicz. Wiedziałem, że jeśli nie będę twardy, Asia wejdzie mi na głowę”