„Matka rozpuściła moją dziewczynę jak dziadowski bicz. Wiedziałem, że jeśli nie będę twardy, Asia wejdzie mi na głowę”

mężczyzna, który ma upartą partnerkę fot. Adobe Stock, Antonioguillem
„– Ona cię kocha, nigdy nie widziałem, by tak traktowała faceta. Może to wystarczy, by się zmieniła, ale nie wolno ci okazać słabości. Pamiętaj, dasz jej palec, zeżre całą rękę. Cofniesz się o milimetr, a będziesz musiał uciekać jak Napoleon spod Moskwy. I masz coraz mniej czasu, żeby się okopać na pozycjach. Ona musi chcieć się podporządkować”.
/ 20.09.2022 19:15
mężczyzna, który ma upartą partnerkę fot. Adobe Stock, Antonioguillem

– Nie widzę w tym nic złego, że ludzie podążają za pracą, gdy praca nie szuka ludzi – powiedziałem do Joasi, która siedziała naburmuszona i całą sobą pokazywała, że nie ma mowy, by trafiły do niej jakiekolwiek argumenty. Ale nie rezygnowałem. – Kochanie, minęły już czasy, gdy można sobie było mieszkać w Warszawie i wybierać, do jakiej pracy miałabyś ochotę iść. Teraz, jak w Ameryce, pakujesz walizkę i jedziesz tam, gdzie oferują ci robotę.

– Ale to na drugim końcu Europy!

– No i co z tego? Dziś samolotem z Irlandii do Warszawy lecisz… – nie bardzo wiedziałem, ile. – No, na pewno nie dłużej niż kilka godzin.

Joasia była nieszczęśliwa. Na jej twarzy toczyła się wojna między pragnieniem bycia ze mną, a pozostaniem blisko mamy. Niestety, od dawna już wiedziałem, na czym polega jej dylemat. Joasia była córeczką mamusi. Rodzicielka zawsze wszystko za nią robiła, układała, prała i sprzątała.

Poza tym moja ukochana miała charakterek. Kiedy wszystko szło po jej myśli, była zadowolona. Jeśli nie, miała pretensje do całego świata. Nigdy też dotąd nie miała okazji, żeby zacząć cenić wartość pieniądza. Jej rodzice dobrze zarabiali, więc pieniądze nie stanowiły dla nich problemu. Joasia chciała to czy tamto – proszę bardzo. Zamarzyło się coś jeszcze innego – ależ nie ma żadnego problemu.

Charakterek to ona miała...

Kiedy ją poznałem, zafascynowała mnie jej uroda. Charakterek pokazała dopiero na kolejnych randkach. Kiedy okazało się, że mogę mieć inne niż ona zdanie, zostawiła mnie na środku ulicy i weszła do kawiarni, do której ja nie miałem ochoty zawitać. „No cóż – pomyślałem sobie. – Dokonałaś wyboru, moja panno, więc najprawdopodobniej już więcej się nie zobaczymy”. Jednak następnego dnia zadzwoniła i przepraszała za swoje dąsy. Tłumaczyła się złym samopoczuciem, no i jej wybaczyłem.

Może jeszcze w pierwszych dniach naszej znajomości mógłbym zrezygnować z Joanny i o niej zapomnieć. Ale przyszedł moment, w którym przekroczyłem cienką granicę między zauroczeniem a głębszym uczuciem. Zakochałem się i już nie chciałem bez niej żyć. Wtedy też zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli już teraz nie ustalę własnych reguł gry, nasza przyszłość nie będzie wyglądała zbyt różowo.

Dlaczego właśnie mnie coś takiego spotkało? Dlaczego musiałem zakochać się w kobiecie nieprzewidywalnej i kapryśnej, w egoistce? Przecież zawsze byłem roztropny i przezorny. Marzyłem o gospodarnej matce polce, która będzie mnie kochała i spełniała moje zachcianki. Jednak miłość nie wybiera…

Tak czy inaczej mojej ukochanej wydawało się, że jest pępkiem świata i wszyscy powinni spełniać jej kaprysy. Nawet jej ojciec, a mój przyszły teść widział, co się dzieje. Zadzwonił do mnie pewnego dnia i umówiliśmy się w tajemnicy na ryby.

– Jesteś pewien, że wiesz, co robisz? – spytał, kiedy już wykonał swój rytuał nadziewania błystki na haczyk i zarzucania wędki. – Możesz mieć z tego tylko kłopoty. Ładna jest, muszę przyznać, ale charakterek ma nieco…

– Wiedźmowaty? – dokończyłem.

– Ano. Jak jej matka, ale jeszcze gorszy. Za nią nie nadążysz. Wina matki, rozpuściła ją jak dziadowski bicz. Wiesz, chciałbym się jej pozbyć z domu, ale szkoda mi cię, bo fajny jesteś.

– A jaki mam wybór? Kocham ją.

Pan Władek pokiwał głową, zamocował wędkę obok siebie, po czym spojrzał na mnie poważnie.

– Poradzę ci coś. Zrobisz jak zechcesz, ale morda w kubeł. Jak się która dowie, to cię przeklnę, jasne?

Jak dasz palec, zeżre całą rękę

Zaintrygowany skinąłem głową.

– Aśka cię kocha, nigdy wcześniej nie widziałem, by tak traktowała faceta. Może to wystarczy, by się zmieniła, ale nie wolno ci okazać słabości. Pamiętaj, dasz jej palec, zeżre całą rękę. Cofniesz się o milimetr, to zaraz będziesz musiał uciekać jak Napoleon spod Moskwy. I masz coraz mniej czasu, żeby się okopać na pozycjach. Postaw ją przed wyborem ostatecznym. Ona musi chcieć się podporządkować.

– Ale jak? – westchnąłem.

– To już nie moje zmartwienie. Facet jesteś, nie? Twoja baba, twój kłopot.

Żyłka wędki drgnęła i wiedziałem, że to już koniec naszej rozmowy.

Miał rację. Jeśli czegoś nie zrobię, to gdy po kilku latach małżeństwa miłość Joanny zblednie, z całą mocą odczuję na sobie jej charakterek. 

I wtedy z pomocą przyszedł mi los. Pracowałem w pewnej niemieckiej firmie, która miała filie w różnych krajach Unii. I pewnego dnia okazało się, że zamykają polskie biura. Kilku pracowników dostało propozycję przejścia do innych, zagranicznych filii. Ja także. Ucieszyłem się, bo o ciekawą i dobrze płatną pracę ciężko, no i fajnie jest poznać nowy kraj. A ja zawsze chciałem zwiedzić Irlandię.

Tyle że Joanna niespodziewanie się sprzeciwiła. Co było bez sensu, skoro nie miała w Polsce pracy i żadnych zobowiązań, a tam byłaby z człowiekiem, którego ponoć kochała. Ja jednak postawiłem sprawę jasno – tu nie ma pracy, tam jest. Więc jadę do Irlandii. To żadne widzimisię. To konieczność.

– I zostawisz mnie samą? – Joanna nie wierzyła, że to zrobię.

Przytuliłem ją, lecz byłem stanowczy.

– Nie chcę, ale muszę. Skoro ty nie zamierzasz jechać ze mną…

Moja mama powiedziała mi później, że bardzo wiele ryzykuję.

– Jeśli mnie kocha, pojedzie za mną – powtarzałem z uporem.

– A jeśli kocha, lecz nie pojedzie?

– W takim razie to nie miłość – stwierdziłem. – Mój wyjazd to nie kaprys, ale inwestycja w naszą wspólną przyszłość. Jeśli teraz Joanna tego nie rozumie, to jak mogę oczekiwać, by zrozumiała, że może nie stać nas na nowy samochód, bluzkę lub buty. W końcu w życiu bywa różnie.

Tak więc wyjechałem. Kiedy żegnaliśmy się na lotnisku, powiedziałem, że nie będę do niej dzwonił.

– Kocham cię, najmilsza, ale to ty musisz podjąć decyzję, czy chcesz być ze mną, czy z rodzicami, i udawać, że jesteś w pełni dorosła.

Widziałem, że te słowa mocno ją dotknęły. Kiedy chciałem ją pocałować na pożegnanie, nadstawiła mi tylko policzek. Hm. Ja też mam charakterek, rodzice mówili, że jestem uparty jak osioł. I chociaż miłość mnie zmieniła i byłem gotów dla swojej kobiety stać się wielkim pluszowym misiem, to nagle obudził się we mnie ten drugi. Otarłem się więc policzkiem o jej policzek, odwróciłem na pięcie i odmaszerowałem, by się odprawić.

Ten wyjazd to była najlepsza decyzja

W samolocie przez cały czas myślałem tylko o tym, że tym pocałunkiem pogrzebałem swoją miłość. Było mi źle samemu i tysiąc razy miałem ochotę chwycić za telefon i zadzwonić do Joasi. A jednak coś mnie powstrzymywało. Żeby było jasne – serce rwało mi się do niej, i gdyby nie pogadanka z jej ojcem, pewnie bym się ugiął. Ale miał facet rację, czułem to każdym nerwem swojego ciała.

Kiedy w dzień pracowałem, nie miałem czasu na rozmyślania, ale wieczorami, sam w wynajętym mieszkaniu niemal gryzłem pazury. Kochałem. Tęskniłem. I walczyłem sam ze sobą. Co, jeśli o mnie zapomni? Znajdzie innego, który ma pracę w Polsce i nie oderwie jej od mamusi? 

Po miesiącu takich wewnętrznych męczarni byłem o włos od powrotu. Musiałem coś zrobić – więc złamałem słowo i zadzwoniłem. Nikt nie podniósł słuchawki. Wytłumaczyłem sobie, że może zostawiła telefon w domu i dlatego nie może odebrać. Zadzwoniłem więc godzinę później. Nadal nic. Za trzecim razem byłem przekonany, że to już koniec, ona przecież wie, kto dzwoni, ale nie odbiera…

Rzuciłem słuchawkę na łóżko i poszedłem do pobliskiego pubu. Było zimno, koniec lutego. Zamówiłem piwo i zacząłem się zastanawiać, jak ułożyć sobie życie bez mojej ukochanej. I wtedy nieoczekiwanie otworzyły się drzwi i weszła… Joanna! Podeszła do mnie, ciągnąc za sobą walizkę.

– Jadę do ciebie wprost z lotniska – powiedziała gderliwie, ale oczy jej błyszczały jak gwiazdy. – Wierzę, że tęsknisz i czekasz. I co? Znajduję drzwi zamknięte. Gospodyni powiedziała, że jesteś w knajpie.

– Przyjechałaś? – z trudem zdołałem wydusić uszczęśliwionym głosem.

– Przyjechałam i zauważ, że dzisiaj jest 29 lutego. A tu, w Irlandii, panuje zwyczaj, że w tym jednym dniu przestępnego roku kobieta może oświadczyć się mężczyźnie, a jemu nie wolno jej odmówić. Mówiłeś tyle o miłości, ale ani razu nie spytałeś, czy chcę być twoją żoną. Więc pytam jasno, czy ty chcesz być moim mężem?

Pobraliśmy się cztery miesiące później, w lipcu. I muszę wam powiedzieć, że mój wyjazd do Irlandii był najlepszą rzeczą, jaką mogłem zrobić.

– Kiedy mnie opuściłeś, byłam zła i postanowiłam z tobą zerwać – powiedziała mi Asia. – Tyle że nie mogłam zapomnieć, przestać kochać i tęsknić. Zaczęłam cię usprawiedliwiać, udawać, że miałeś rację z tą pracą. I z mamą. I z moją niedojrzałością. Robiłam to po to, żebym przyjeżdżając do ciebie nie czuła, że spełniam twoją zachciankę, ulegam, przegrywam. Aż pewnego dnia olśniło mnie, że naprawdę miałeś rację…

Czytaj także:
„Moje dzieci nigdy w to nie uwierzą, ale w wieku 10 lat, zostałam przemytniczką. Nie ja jedna. Wtedy wszyscy to robili...”
„Znam mojego męża od 3 lat. Gdyby był babiarzem, zauważyłabym... Tylko czemu wszyscy wokół twierdzą, że mnie zdradza?”
„Gdy dostałam spory spadek, przyjaciółka pokazała prawdziwą twarz. Modliszka chciała mnie oskubać, bo >>jej się należy<<”

Redakcja poleca

REKLAMA