Prezes poprosił, żebym tego dnia została nieco dłużej. Nie podejrzewałam nic złego. Ale – prawdę mówiąc – powinnam się zorientować, że coś jest nie tak, kiedy wezwał mnie do siebie, a w sekretariacie nie zastałam pani Marzenki, która zazwyczaj wychodziła z pracy ostatnia.
– Tak, panie prezesie? – stanęłam w progu, czekając na kolejne dyspozycje i papiery.
– Proszę…
Wskazał mi uprzejmym gestem krzesło naprzeciwko biurka. Usiadłam, a on przyglądał mi się długo. Niepokoiło mnie to spojrzenie. Zawsze był bardzo chłodny, profesjonalny, zdystansowany, a teraz widziałam w jego oczach coś innego. Jakieś dziwne błyski.
– Pani Aniu – powiedział niskim, lekko zachrypniętym głosem. – Pracuje pani w firmie już dwa lata. I dobrze pani pracuje, należy się więc pani awans, prawda?
Byłam zaskoczona. Rzeczywiście, nie miałabym nic przeciwko temu, tym bardziej że parę koleżanek zostało niedawno wyżej zaszeregowanych, a mnie pominięto.
– Oczywiście, że chciałabym lepiej zarabiać i zajmować wyższe stanowisko – odpowiedziałam, nie owijając w bawełnę.
– Jednak wyższe stanowisko wiąże się także z większą odpowiedzialnością, a przede wszystkim – z dyspozycyjnością. I, rzecz jasna, lojalnością względem szefa.
Uderzyłam go w twarz i uciekłam
– To zrozumiałe – odpowiedziałam coraz bardziej zaniepokojona, bo prezes wstał i obszedł biurko. – Przecież i tak jestem dyspozycyjna. Kiedy trzeba, zostaję w pracy.
– Właśnie dlatego zasługuje pani na awans – odparł i stanął tuż przede mną. Czułam zapach jego drogich perfum. – Ale dyspozycyjność i lojalność względem przełożonego to nie tylko praca biurowa, lecz coś więcej…
Pochylił się nade mną, położył mi rękę na kolanie i wymruczał zmysłowo:
– I to coś nie oznacza jedynie obowiązków…
Tak, powinnam się była tego spodziewać od razu po wejściu do gabinetu, ale i tak mnie zaskoczył.
– Od pierwszego zmienimy umowę – ciągnął, wciąż przesuwając rękę wyżej. – Zostaniesz zastępcą kierownika działu… A jeśli wszystko będzie jak trzeba, za jakiś czas kierownikiem. Stefan niedługo przechodzi na emeryturę…
Kiedy jego palce dotarły do końca uda, wreszcie odzyskałam zdolność ruchu. Zerwałam się i odskoczyłam.
– Proszę mnie zostawić!
Podszedł do mnie z obleśnym uśmiechem.
– Nie bądź taka niedostępna – zaśmiał się.
Gdy zbliżył się i znów próbował sięgnąć mi pod spódniczkę, bez wahania strzeliłam go z całej siły w twarz.
– Odwal się, zboczeńcu! – krzyknęłam tak głośno, jak tylko potrafiłam, i pędem rzuciłam się do drzwi.
– Od jutra już tu nie pracujesz! – dobiegł do moich uszu jego wściekły głos. – I nikt w mieście cię nie zatrudni, Królowo Śniegu!
Michał z miejsca zorientował się, że coś jest nie tak. Nigdy nie potrafiłam się kryć z emocjami i uczuciami, a on mnie przecież doskonale znał. Ale nie chciałam mu powiedzieć, co się stało. Było mi jakoś wstyd – zupełnie, jakbym to ja zrobiła coś złego, a nie ten obrzydliwy typ w drogim garniturze.
– Powiesz, co cię gryzie, czy nie?! – mąż po prawie dwóch godzinach mojego milczenia stracił cierpliwość. – Przecież widzę, że coś się stało! Pewnie w pracy! Szef się do ciebie dobierał czy co?
Drgnęłam i spojrzałam na niego zaskoczona. Wiedział? Domyślił się? Ale od razu do mnie dotarło, że rzucił to po prostu w rozdrażnieniu. Jednak on zauważył moją reakcję.
– Mów – zażądał. – Który to? Chyba nie ten twój szef Stefan? Mógłby być twoim ojcem!
Pokręciłam głową. Michał zamilkł, usiadł naprzeciwko mnie, ujął moje ręce w swoje ciepłe, silne dłonie – i czekał. Wiedział już, że powiem prawdę. Zresztą i tak by się dowiedział, że mam kłopoty, bo straciłam pracę.
Użył nie tylko siły argumentów...
Myślałam, że mąż dostanie szału, że poleci natychmiast do biura, żeby rozprawić się z prezesem, choć o tej porze na pewno już go tam nie było. Ale on tylko zacisnął zęby i pokiwał głową.
– Nie martw się – powiedział jakoś dziwnie łagodnie. – Poradzimy sobie. Pan prezes nie jest wszechwładnym panem świata, a praca się znajdzie.
Zaskoczył mnie tym spokojem. Tylko oczy miał lodowate.
Następny dzień spędziłam w domu. Powinnam już pewnie rozglądać się za nową pracą, ale nie miałam na razie na to siły. Ugotowałam za to smaczny obiad i czekałam, aż Michał wróci. Minęła jednak trzecia, a jego nie było. O wpół do czwartej zaczęłam się denerwować, a pół godziny później chwyciłam za telefon. Jednak mąż nie odpowiadał. Po ciągu sygnałów włączała się poczta głosowa.
Boże, czy coś mu się stało? Gdyby musiał zostać w pracy, na pewno by mnie zawiadomił! Jest przysłowie, że nieszczęścia chodzą parami, ale czy powiedzenia zawsze muszą się sprawdzać? Każda minuta wlokła się, jakby trwała tydzień. O piątej myślałam, że oszaleję. Postanowiłam, że jeśli Michał nie wróci do szóstej, zacznę obdzwaniać szpitale… Na szczęście kilkanaście minut później drzwi się otworzyły, a w progu stanął mąż. Wyglądał na dziwnie zadowolonego z siebie, zupełnie jakby nie gryzło go to, co się wczoraj stało. Nawet zrobiło mi się przykro.
– Możesz jutro wrócić do pracy – rzucił, ledwie zamknął za sobą drzwi.
– Słucham? – w pierwszej chwili nie zrozumiałam, co on w ogóle do mnie mówi.
– Możesz od jutra wracać do firmy – powtórzył. – Porozmawiałem sobie z panem prezesem. Wszystko załatwiłem.
Milczałam, porażona niespodziewaną wiadomością. Jak to – porozmawiał sobie?
– Nie, nie pobiłem go do nieprzytomności! – roześmiał się Michał, widząc moją minę. – Po prostu poczekałem na niego, aż wyjdzie z pracy, a potem pojechałem za nim. Niestety, zanim udał się do domu, wstąpił jeszcze do kogoś po drodze, może do którejś kochanki, dlatego tyle mi zeszło. Ale potem już pomknął do siebie. Całkiem ładnie mieszka – pokiwał głową mój mąż. – Widać, że zarabia ze sto razy więcej niż ty. Ale nie przejmuj się, od jutra naliczą ci już pensję z podwyżką. Wprawdzie nie obejmiesz kierowniczego stanowiska – chociażby dlatego, żeby nie patrzeć na tego zboczka – ale zarobisz więcej.
– Co mu zrobiłeś? – spytałam szeptem, bo z wrażenia zabrakło mi tchu.
– Nic takiego. Zatrzymałem go przed furtką willi i przedstawiłem się. Najpierw nie chciał ze mną gadać, ale powiedziałem, że dysponuję nagraniem z dużą częścią waszego spotkania. Że spodziewałaś się, co mu chodzi po głowie, i się zabezpieczyłaś.
– Uwierzył? – spytałam z niedowierzaniem.
– Nie bardzo – zaśmiał się Michał. – Ale pewności nie miał i nadal nie ma. Bardziej go przekonał argument, że opowiem ukochanej małżonce o jego małym haremie w zakładzie pracy. I tutaj trafiłem w jego słaby punkt. Coś mi się zdaje, że to nie on w tym domu nosi spodnie. Pewnie tatuś żonki załatwił mu posadę i teraz od teścia zależy kariera pana prezesa. A może chodzi o coś innego? Nieważne. Ważne, że z miejsca zmiękł i bez szemrania zgodził się na moje warunki.
– Ale ja wcale nie wiem, czy chcę tam dalej pracować!... – jęknęłam.
– To poszukaj innej posady – Michał wzruszył ramionami. – Jak chcesz, idź na zwolnienie lekarskie. Zabierz tylko swoje rzeczy. Ale, jakby co, to pracę na razie masz…
Rzuciłam mu się na szyję.
Postanowiłam, że faktycznie tylko zabiorę swoje rzeczy osobiste i złożę podanie o zaległy urlop, a potem pokombinuję ze zwolnieniem, żeby mieć czas na szukanie dobrej pracy. Nie miałam ochoty zostawać w tej firmie.
Traf chciał, że kiedy szłam korytarzem, prezes właśnie wychodził z sali konferencyjnej. Na mój widok znieruchomiał, a potem cofnął się w popłochu. Uderzające było to, że paradował po firmie w dużych, ciemnych okularach. Uśmiechnęłam się pod nosem. A zatem mój kochany i bardzo skuteczny małżonek nie ograniczył się do rozmowy i rzeczowych negocjacji! Podparł siłę argumentów również argumentem siły…
I pomyślałam sobie, że jednak nie będę uciekać. Dopóki nie znajdę nowego miejsca zatrudnienia, niech pan prezes się męczy, unikając spotkań ze mną. A ja może nawet specjalnie zacznę mu się rzucać w oczy, a co! Przecież w końcu to nie ja powinnam się wstydzić tego, co się stało.
Czytaj także:
„Tyrałem za minimalną płacę, a szef napychał sobie kabzę i udawał głupiego. Myślał, że robi mi łaskę, dając 50 zł premii”
„Na próżno szukałem miłości na portalu randkowym. Panienki robiły sobie polowanie na dziadziusia z wypchanym portfelem”
„Nie potrafiłam cieszyć się tym, że córka przeżyła wypadek. W głowie dudniła mi myśl, że to koniec jej medycznej kariery”