„Szef nie krył się z tym, że chce mnie zaciągnąć do łóżka. Nie spodziewał się, że będzie świecił portkami przed prezesem”

Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, martin-dm
„Nowe koleżanki od razu mnie ostrzegły, że szef jest kobieciarzem. I bardzo nie lubi, jeśli pracownica mu czegoś odmawia. Próbował mnie wykorzystać i upokorzyć, ale odpłaciłam się pięknym za nadobne”.
/ 08.09.2023 13:15
Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, martin-dm

Przystojny mężczyzna w średnim wieku, który przedstawił się jako Waldemar, przeglądał moje CV i co pewien czas zerkał na mnie, jakby chciał porównać to, co było napisane na papierze, z rzeczywistością.

Siedziałam spokojnie, czekałam na serię pytań z cyklu: jak radzi pani sobie ze stresem lub dlaczego wybrała pani naszą firmę czy wreszcie ile chciałaby pani zarabiać. Żadne z tych pytań nie padło.

Mężczyzna po chwili odłożył papiery i patrząc mi prosto w oczy, powiedział:

– No cóż, pani … – zerknął jeszcze raz do CV – Patrycjo, zjawiła się pani w naszej firmie we właściwym momencie! – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Akurat za tydzień mamy imprezę integracyjną. Zaczyna pani jutro o dziewiątej. Proszę się rano zgłosić do pani Małgosi w pokoju nr 26 w dziale HR, ona załatwi formalności i przekaże zakres obowiązków, który specjalnie przygotuję – powiedział to tonem, który określiłabym jako frywolny.

– Będę punktualnie – obiecałam i odetchnęłam z ulgą.

Poszło łatwiej, niż się spodziewałam. Gotowa byłam tańczyć i krzyczeć z radości, ale się opanowałam. Nareszcie, po kilku miesiącach bezowocnego poszukiwania pracy, znalazłam zatrudnienie, i to w dobrej firmie z dobrymi zarobkami. Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd i czułam, że rosną mi skrzydła.

Pierwszy dzień

Następnego dnia zjawiłam się nieco wcześniej, niż zapowiadałam. Pani Małgosia już na mnie czekała.

– Jestem Małgorzata – przedstawiła się, gdy weszłam. – Mówmy sobie po imieniu.

– Patrycja – powiedziałam z uśmiechem.

– Jak przebiegła rozmowa z Pięknym Waldusiem? – spytała. – Tak go tu nazywamy – wyjaśniła.

– Spoko – odpowiedziałam. – Właściwie o nic mnie nie pytał. Przeczytał CV i oznajmił, że jestem przyjęta.

– Musiałaś mu się spodobać – stwierdziła moja nowa koleżanka. – Twoje poprzedniczki maglował godzinami i żadna nie przeszła.

– Fajnie, masz dla mnie umowę i zakres obowiązków?

– Jasne – podała mi kilka dokumentów. – Zaznaczyłam, gdzie musisz podpisać – przeszła na służbowy ton, jakby przestraszyła się tego, co wcześniej powiedziała. – Pracujesz w pokoju nr 10. Przedstawię cię wszystkim. Zawsze robi to szef, ale dzisiaj rano ma spotkanie.

W pokoju pracowały Magda i Joanna oraz Krzysiek. Ja byłam czwarta. Po prezentacji usiadłam za swoim biurkiem i zabrałam się do lektury przygotowanego dla mnie zakresu obowiązków. W południe pojawił się szef.

– Widzę, że już się pani zadomowiła – powiedział. – To bardzo dobrze. Tworzymy tu zgrany zespół, w którym, mam nadzieję, znajdzie pani swoje miejsce.

Dodał jeszcze kilka komunałów i wyszedł.

– To już pewne ponad wszystko. Podobasz mu się – stwierdziły zgodnie dziewczyny, gdy Piękny Walduś wyszedł. – Widziałyśmy, jak na ciebie patrzył.

– Ej, co wy, dziewczyny? Nie przyszłam tu, żeby flirtować – stwierdziłam stanowczo.

– Ty nie, ale Walduś… Uchodzi za kobieciarza – wtrącił się do rozmowy Krzysiek. – To tyle, jeśli idzie o warunki pracy – roześmiał się.

– Dziękuję, że to mówicie, ale ja naprawdę chcę tu pracować, a nie się wygłupiać. Więc ostrzeżenie przyjęłam do wiadomości – oznajmiłam poważnie.

Zdziwiło mnie zachowanie moich nowych kolegów. Jakoś trudno było mi uwierzyć, że w porządnej firmie grasuje szef kobieciarz i wszyscy o tym wiedzą. Tyle się teraz mówi o seksizmie, mobbingu, molestowaniu i tak dalej.

Waldusiowi puszczały hamulce

Wyjazd integracyjny przebiegał według scenariusza: tańce, hulanki, swawole, z naciskiem na te ostatnie.

 

Pojechaliśmy w okolice Nowego Sącza. Już wieczorem pierwszego dnia zaplanowano tradycyjne ognisko z kiełbaskami, karkówką i wódką. Alkohol sprawił, że puszczały hamulce. Panowie zaczynali się ślinić do młodych dziewcząt, które nie zawsze protestowały.

Atrakcją wieczoru była kapela góralska. Stałam z boku, przyglądając się muzykom, gdy podszedł do mnie Piękny Walduś. Szybko się przyzwyczaiłam do tego przezwiska. Nikt w firmie inaczej go nie nazywał.

– Pani Patrycjo albo Patrycjo – Walduś trzymał w jednej ręce kieliszek, w drugiej butelkę wódki. – Już czas, żebyśmy wypili bruderszaft.

– Nie za szybko? – delikatnie zaprotestowałam, nie tylko dlatego, że nie lubię i raczej nie piję wódki. – Pracuję tu dopiero tydzień.

– Tydzień czy dwa. Zupełnie mi to nie przeszkadza – odpowiedział mój szef. – Lubię pracować wśród przyjaciół.

– Wspaniale. Ze wszystkimi jest pan na ty? – bardzo chciałam zachować dystans, ale Walduś naciskał.

– Nie, skądże. Tylko z tymi, których lubię – powiedział i podał mi kieliszek.

Widziałam, że nie zamierza odpuścić, nie chciałam uchodzić za zadzierającą nosa. Wzięłam kieliszek, a Piękny Walduś go napełnił. Spletliśmy ręce i wypiliśmy.

– Waldek – powiedział i pocałował mnie w policzek.

Celował w usta, ale w ostatniej chwili wykręciłam głowę.

– Patrycja – odpowiedziałam i cmoknęłam go w policzek.

Widziałam, że niezbyt mu się to podobało, ale przełknął „zniewagę”.

– Lubię trudne dziewczyny – mruknął pod nosem.

Był już nieco wstawiony.

– Pójdę po kiełbaskę – powiedziałam. – Wziąć dla ciebie? – spytałam, udając troskę. Wcale nie byłam głodna, ale potrzebowałam pretekstu, by odejść od Waldusia jak najdalej.

– Jasne, bardzo chętnie coś przekąszę w takim towarzystwie – odpowiedział. – Tylko szybko wróć.
Przy stole z wędlinami złapałam za łokieć Krzyśka, kolegę z pokoju.

– Krzysiu, błagam, zajmij czymś Waldusia – poprosiłam. – Bo nie daje mi spokoju, lepi się do mnie. Najlepiej upij go, żeby odpadł… Niech się chłopina wyluzuje.

– Z największą przyjemnością upiję szefa – obiecał Krzysiek i słowa dotrzymał.

Następnego dnia Piękny Walduś pokazał się dopiero przy obiedzie. Wyglądał, jakby go przejechał walec drogowy. Do końca wyjazdu miałam z nim spokój.

Wziął mnie na celownik

Po powrocie wezwał mnie do gabinetu.

– Słuchaj, Patrycjo… Pati, powinniśmy lepiej się poznać. Myślałem, że nastąpi to podczas wyjazdu, ale jakoś nie wyszło. Co byś powiedziała na kolację dzisiaj po pracy? Zabieram cię do najlepszej knajpy, do Belwederskiej. Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw – oświadczył.

– Świetna propozycja, to bardzo miłe z twojej strony. Ale mam już plany na dzisiejszy wieczór – powiedziałam.

Wyglądało na to, że ostrzeżenia nowych kolegów przed szefem kobieciarzem nie były przesadzone.

Musiałam się wymigać, za żadne skarby nie chciałam nic sobie wyjaśniać z Pięknym Waldusiem.

– Nie możesz ich zmienić, odwołać? – spytał. – Przecież tu chodzi o twoją przyszłość – dodał poważnie, co zabrzmiało niemal jak groźba!

– Bardzo mi przykro – powiedziałam. – Ale to są uroczystości rodzinne, tego nie da się przełożyć.

– Cóż, twój wybór – Walduś był ogromnie zawiedziony.

Zrozumiałam, że szef wziął mnie na cel. Wszystko odbywało się w ramach obowiązków służbowych. Wzywał mnie do siebie po kilka razy dziennie. Kazał przygotowywać różne materiały, raporty, sprawozdania. Z wyraźną satysfakcją telefonował wielokrotnie w ciągu dnia, by wydać kolejne polecenia, nierzadko sprzeczne z poprzednimi.

Musiałam siedzieć po godzinach, by przygotować mu na rano dokumenty, na które nawet nie spojrzał. Przychodził do naszego pokoju i patrzył, czy pracuję, czy rozmawiam przez telefon. Jego oczy mówiły: „Nie byłaś posłuszna, to teraz sobie cierp”.

Zabierał mnie ze sobą na rozmowy do klientów. Podczas jednego z takich spotkań siedzieliśmy obok siebie i ja referowałam kosztorys. Sprawa była poważna, kontrakt opiewał na kilkadziesiąt milionów złotych.

Omawiałam właśnie jakiś szczegół, gdy poczułam, że ręka Waldusia spoczęła na moim udzie. Nie było mi łatwo zachować spokój, najchętniej walnęłabym go w pysk, wstała i wyszła z sali. Wiedziałam jednak, że zbyt krótko pracuję w firmie, by móc sobie na to pozwolić.

Nie wiem, jak się opanowałam. Nawet nie drgnęłam, mimo że łapa obleśnego Waldusia sunęła w górę. Poprawiłam się na krześle i wtedy cofnął dłoń. Dokończyłam swój wywód. Byłam wściekła, ale do końca spotkania zachowywałam się profesjonalnie.

– Jeśli jeszcze raz zrobisz podobny numer, przysięgam, że zerwę spotkanie i publicznie zdzielę cię w pysk. Zrozumiałeś?! – wykrzyczałam mu w samochodzie.

– Ależ Pati – lubił tak się do mnie zwracać. – Na żartach się nie znasz? Przecież to był test. Sprawdzałem, czy jesteś opanowana, czy potrafisz w trudnej sytuacji zachować się profesjonalnie. Oczywiście zdałaś celująco! – śmiał się wrednie.

– Żeby było jasne. Nie życzę sobie więcej takich testów – powiedziałam twardo.  Aż do biura nie odezwaliśmy się do siebie.

– Pamiętaj! Rano chciałbym mieć na biurku notatkę z dzisiejszego spotkania! – powiedział służbowym tonem Walduś.

– Przyjęłam – odpowiedziałam również służbowo.

– Coś taka nabuzowana? – spytała mnie Magda.

– Walduś mnie wkurzył – odpowiedziałam.

Dobierał się do ciebie? – dociekała Magda.

– Owszem, podczas gdy prezentowałam kosztorys – opowiedziałam koleżance przebieg spotkania.

– Teraz już wierzysz, że to drań? Macanki pod stołem to jego stały numer – powiedziała Magda. – Już kilka dziewczyn w podobny sposób załatwił.

– Jak to załatwił? – nie rozumiałam. – Żadna nie poszła na skargę do prezesa? Dlaczego?

– Chodziły, ale Walduś potrafił sprawę zatuszować. Ma z prezesem jakiś tajemniczy układ. Pracowała z nami Kaśka, zmusił ją do odejścia z firmy.

– Niby jak? – nie mogłam uwierzyć.

– Bydlak najpierw za nią łaził, szantażował, że jeżeli nie pójdzie z nim do łóżka, straci pracę. Bardzo jej zależało na posadzie, więc się poddała. Była jego kochanką przez dwa miesiące, potem mu przeszło i chciał ją zwolnić, ona błagała, żeby tego nie robił. W końcu powiedziała, że wszystkim opowie, że ją zgwałcił. Piękny się wciekł i pokazał jej filmik. Okazało się, że nagrywał igraszki. Powiedział Kaśce, że jeżeli nie zwolni się z pracy sama, film znajdzie się w sieci… – Magda smutno pokiwała głową.

– Nie chcę z nim walczyć, ale nie pozwolę, żeby jakiś napalony buc mnie obmacywał.

Już ja mu pokarzę

Po pewnym czasie szef zabrał mnie na kolejne spotkanie z klientami. Znowu to ja miałam referować opracowaną przez firmę strategię. Tym razem Walduś trzymał ręce na stole, ale ciągle mi przerywał i poprawiał. Co chwila mnie strofował, że coś nieprecyzyjnie omawiam. Publicznie zrobił ze mnie idiotkę. Kontrahenci nie kryli zdziwienia, a on nie pozwolił mi dokończyć.

– Bardzo państwa przepraszam – zwrócił się do klientów. – Powierzyliśmy tę prezentację niewłaściwej osobie. Przepraszam, że zmarnowaliśmy państwa czas. W ciągu dwudziestu czterech godzin wszystko zostanie uzupełnione i przedstawimy państwu naszą ofertę jeszcze raz, tym razem bez wpadek. Proszę nam wybaczyć. Wychodzimy, pani Patrycjo – wziął mnie pod ramię i niczym niegrzeczną uczennicę wyprowadził z sali.

Nie byłam przygotowana na taki atak. Zostałam publicznie upokorzona i skompromitowana. Miałam ochotę wyć, ale postanowiłam trzymać fason. Już ja cię urządzę – pomyślałam z wściekłością. Tylko spokojnie…

– Widzisz, Pati, gdybyś była grzeczna…– zaczął rozmowę w aucie Piękny Walduś. – Proponowałem ci kolację, nie chciałaś. Nie podobało ci się, że okazuję ci sympatię, a w naszym zespole się przyjaźnimy…

– Może rzeczywiście masz rację – udawałam, że się nim zgadzam. – Jestem nowa w tym zespole, muszę to przemyśleć.

– Racja, powinnaś przemyśleć swoją postawę – Walduś z radości, że zmieniłam zdanie, ścisnął mnie za kolano. – Widzę, że zaczynasz rozumieć – mruknął zadowolony.

Już następnego dnia wynajęłam w pobliskim motelu pokój, który uzbroiłam w kilka małych kamerek, mikrofonów i magnetofon. Pomagał mi przy tym znajomy fachman. Gdy byłam gotowa, wysłałam szefowi maila z wizytówką motelu: „Będę w pokoju 35 od piętnastej. Nie każ na siebie długo czekać”.

Przyjechał punktualnie, miał ze sobą butelkę wina.

– Wiedziałem, że się dogadamy – zaczął się rozbierać.

– Spokojnie, Waldi, to nie wyścigi.

– Ale tak bardzo cię pragnę – jęknął. – Pamiętaj, ja potrafię się odwdzięczyć. Za miesiąc odchodzi jedna z koleżanek, wtedy ty awansujesz na kierowniczkę. Dam ci wyższą pensję. My potrafimy okazać wdzięczność. Ze mną warto dobrze żyć – zdjął spodnie i prawie nagi stanął przede mną. – Zaczynamy? – spytał bezczelnie.

– Wybacz, ale ja właśnie kończę. Już skończyłam – powiedziałam i otworzyłam drzwi na korytarz.
Do pokoju weszły dwie osoby z zarządu firmy, które zawiadomiłam o spotkaniu z Waldusiem. Był tak zaskoczony, że nawet nie zdążył zasłonić swoich skarbów.

– A więc jednak… – powiedział zastępca prezesa. – Od jutra, panie Waldku, nie pracuje pan w naszej firmie. Skontaktują się z panem osoby z działu HR i nasz prawnik.

Ja też odeszłam z tej firmy. Nie mogłabym tam pracować. Na samo wspomnienie o niej dostaję dreszczy.

Czytaj także:
„Szef zrobił ze mnie darmową wyrobnicę, a gdy zażądałam kasy, wywalił mnie z pracy. Kuzyn-kibol przemówił mu do rozsądku”
„Szef gapił się na moją koleżankę z wywieszonym językiem. Zwęszyła okazję. Owinęła go wokół palca, by ugrać awans”
„Szefowa perfidnie się na mnie uwzięła i nikt nie chce stanąć po mojej stronie. Mogę się zwolnić, ale to byłyby zbyt proste”
 

Redakcja poleca

REKLAMA