To, że jestem w czyimś domu od gotowania i sprzątania, nie znaczy, że nie należy mi się szacunek!
W Anglii mieszkam już dwa lata. Na początku pracowałam w sklepie spożywczym, ale szybko doszłam do wniosku, że to nie jest zajęcie dla mnie. Za dużo ludzi, hałas, ciągle coś się działo. Mam duszę domatorki, lubię ciszę i nie przepadam za tłumami.
Czyli za tym wszystkim, z czym ta praca się wiązała. Dlatego właśnie całkiem niedawno, bo trzy miesiące temu, postanowiłam ją zmienić. Nadarzyła się okazja, bo moja koleżanka, która zajmowała się domem bogatych ludzi, powiedziała mi, że ich sąsiedzi też szukają gosposi.
O taką pracę mi chodziło
Sprzątanie, gotowanie, trochę zajmowania się dziećmi… Czułam, że to coś dla mnie. Trochę się bałam, ale postanowiłam spróbować swoich sił. W końcu miałabym to, o czym marzyłam – pracę w domowym zaciszu. Nie wiedziałam tylko, czy będę się nadawała.
Potrafiłam gotować i sprzątać, bo moja mama umarła, jak miałam 16 lat i, jako najstarsza z rodzeństwa, musiałam zająć się domem, kiedy tata pracował. Tylko czy będzie im smakowała moja kuchnia, czy przypadnę im do gustu? Nad tym się zastanawiałam, bo przecież jeśli przyjmujesz kogoś do pracy w swoim domu, to chcesz, żeby nawiązała się nić porozumienia.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że spodobam się aż za bardzo.
To była bardzo sympatyczna rodzina. Dojrzałe małżeństwo przed pięćdziesiątką, z dwójką dzieci – nastolatków.
Po pierwszej rozmowie postanowili przyjąć mnie na próbę
Dogadaliśmy się, że popracuję u nich miesiąc, a potem zdecydujemy, czy podpisujemy umowę na stałe.
Do moich obowiązków należeć miało przygotowywanie posiłków dla całej rodziny i utrzymywanie czystości w domu. Z tym że każdy sprzątał swoje rzeczy, również sami prali swoje ubrania. Ja miałam tylko ścierać kurze, odkurzać podłogi, czyścić łazienki i toalety.
Z tym ostatnim miałam największy problem, ale szybko pozbyłam się wątpliwości, bo ta rodzina rzeczywiście dbała o czystość. Okazało się, że moja kuchnia przypadła im do gustu. Do mojego menu dodali tylko parę rzeczy, które gotowała kiedyś pani domu.
To były takie dziwadła jak: kalafior zapiekany z serem, jagnięcina, kilka rodzajów placków, no i oczywiście typowo angielskie śniadanie: jajka, fasola, kiełbaski i tosty. Szybko się tego nauczyłam, a do tego podbiłam ich serca gołąbkami i pierogami.
Kazali sobie robić te dania na zmianę, co drugi dzień. Każdego dnia spędzałam w domu moich pracodawców około dwunastu godzin. Pracowałam od piątku do soboty, tylko niedziele miałam wolne. Wtedy moi pracodawcy szli na obiad do restauracji, a ja mogłam trochę odpocząć. Fakt, niewiele miałam czasu dla siebie, ale za to bardzo dobrze zarabiałam.
A przecież właśnie po to przyjechałam do Wielkiej Brytanii, po pieniądze.
Wszystko byłoby więc dobrze, gdyby nie… gospodarz
No właśnie! O tym, że mogę mieć z nim problem, przekonałam się tuż po miesięcznym okresie próbnym. Michael przyjechał wtedy z pracy bardzo wcześnie. Zazwyczaj pierwsze wracały ze szkoły dzieci, zaraz po nich Sophie, czyli jego żona, a dopiero na końcu on. Tym razem jednak zjawił się w domu o godzinie dwunastej w południe.
– Przyszedłem sprawdzić, czy pracujesz – zagadnął zaraz po wejściu, a ja poczułam się nieswojo, bo do tej pory on i jego żona obdarzali mnie zaufaniem.
Zresztą, miał na twarzy jakiś taki dziwny uśmiech. Nie wiedziałam, co myśleć.
– Właśnie sprzątałam – odpowiedziałam i chciałam wrócić do swoich obowiązków, ale jemu zebrało się na rozmowę.
– Nie musisz, spokojnie – złapał mnie za rękę, kiedy chciałam się odwrócić. – Możesz się ze mną trochę polenić – uśmiechnął się jeszcze głupiej.
– Nie, nie, naprawdę, dziękuję. Mam obiad do zrobienia.
– Okej, okej – puścił moją rękę. – Idź do kuchni, ja się tylko umyję i zaraz do ciebie dołączę.
Poszłam do kuchni i zaczęłam obierać ziemniaki
Po kilku minutach usłyszałam, jak Michael mnie woła. W pierwszym odruchu postanowiłam to zignorować, ale potem pomyślałam, że przez to mogę się narazić. Umyłam ręce i poleciałam pod łazienkę.
– W czymś ci pomóc, Michael? – zapytałam przez drzwi.
– Głupia sprawa, ale zapomniałem ręcznika. Mogłabyś mi przynieść? Leży u nas w szafie w sypialni.
– Ale…
– Proszę cię. Nie chcę latać na golasa po całym domu.
Zgodziłam się. Pobiegłam do sypialni i chwyciłam jeden z ręczników.
– Położę go pod drzwiami – kucnęłam, żeby tak zrobić, gdy nagle usłyszałam stukot zamka i drzwi się otworzyły. Spojrzałam w górę i… Michael stał w progu taki, jakim go pan Bóg stworzył. Poderwałam się z kucków jak szalona.
Podałam mu ręcznik i szybko odwróciłam wzrok
– Aż taki jestem odpychający? – zaśmiał się.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie chodziło o to, jak wyglądał, bo trzeba przyznać, że trzymał formę. Zaniemówiłam, bo zrozumiałam, po co wrócił do domu tak wcześnie. Chciał mnie uwieść!
Nie miałam najmniejszej ochoty na romans z nim. Po pierwsze – był za stary, po drugie – był żonaty, a po trzecie – był moim szefem. To chyba wystarczające powody? Przeprosiłam go szybko i zbiegłam do kuchni. Miałam nadzieję, że zrozumie, że nie mam ochoty na takie niesmaczne amory.
Ale nie, jak typowy facet atakował dalej. Moją niechęć brał pewnie za zawstydzenie. Cały dzień próbował ze mną flirtować. Zadawał różne dziwne pytania – od takich, czy mam chłopaka, po takie, czy lubię seks i kiedy miałam swój pierwszy raz.
Wygadywał coś o zaletach dojrzałych mężczyzn i próbował mnie nawet obłapywać. Kiedy nie wytrzymałam i powiedziałam mu, żeby mnie nie dotykał, bo to nie w porządku wobec Sophie, to tylko się zaśmiał i stwierdził, że jego żona to jego problem.
Potem co prawda mnie przeprosił, ale zaraz dodał z uśmieszkiem na ustach, że nie może obiecać, że to ostatni raz, bo śnię mu się po nocach ubrana tylko w kuchenny fartuch. I tak się skończył nasz pierwszy wspólny dzień, bo zaraz przyszły dzieci, a potem Sophie.
Poczułam ulgę, ale zły humor mnie nie opuszczał
I to bardzo długo, bo przez najbliższe dwa tygodnie. Właśnie tyle czasu musiałam znosić jego zaloty. I byłam bardzo dzielna, bo miałam nadzieję, że w końcu odpuści, że mu się odechce, ale mój opór widać jeszcze bardziej go podniecał, bo wymyślał coraz bardziej zwariowane sposoby na uwiedzenie mnie.
Jak bardzo jest zdeprawowany, dowiedziałam się dopiero po tych dwóch tygodniach. I właśnie po tym zdarzeniu postanowiłam się zwolnić.
Co takiego zrobił?
Przyprowadził do domu kobietę. Było wcześnie rano, byłam sama. Michael wrócił do domu dwie godziny po tym, jak wyszedł, ale nie przyjechał sam. Była z nim jakaś blondyna. Wysoka, duże piersi, krótka spódniczka, rajstopy we wzorki. Kiedy przyszłam do holu domu, żeby sprawdzić, kto przyszedł, to myślałam, że padnę tam trupem.
Ona wyglądała jak prostytutka. Nigdy bym się tak nie ubrała. Tym bardziej się zdziwiłam, kiedy Michael mi ją przedstawił.
– To jest Gina, moja koleżanka z pracy. Mamy coś firmowego do zrobienia, a potrzebuję dokumentacji, którą mam na górze. W razie czego tam nas szukaj – powiedział, a ta Gina zaśmiała się piskliwie jak pijana mysz.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Poszłam do kuchni i w sumie to cieszyłam się, że nie przyszedł sam. Miałam wrażenie, że w towarzystwie tej kobiety mi odpuści. Myliłam się. Po jakichś piętnastu minutach zaczęły z piętra dochodzić odgłosy… seksu.
Tak mi się przynajmniej zdawało
Były stłumione, jakby Michael i jego „koleżanka” starali się być cicho, ale byłam prawie pewna, że chodziło o jęki ludzi uprawiających seks. No chyba, że postanowili przemeblować sypialnię i przesuwali z kąta w kąt łóżko, głośno przy tym stękając. Byłam w szoku.
Miałam ochotę złapać za telefon i zadzwonić do Sophie. Tylko co miałam jej powiedzieć? Żeby przyjechała do domu, bo jej mąż sprowadził sobie jakąś lafiryndę i nie bacząc na moją obecność, robi z nią to, co powinien robić tylko z żoną. Nie, to nie był dobry pomysł.
Postanowiłam nie zwracać uwagi na nich i wróciłam do gotowania. Po chwili Michael zawołał z góry, żebym przyniosła im po szklance wody. No i ja naiwna pomyślałam, że się pomyliłam, że naprawdę pracowali, skoro mnie tam zaprasza.
Gdyby przecież robili coś złego, to nie wołaliby świadka zdrady. Niestety, myliłam się. Nie wzięłam pod uwagę, że ktoś może być tak zepsuty jak Michael, i że to nowy sposób, by mnie wplątać w te jego obleśne gry. Zdałam sobie z tego sprawę, kiedy weszłam do sypialni i zobaczyłam, że oboje leżą nadzy na łóżku.
– Może się do nas przyłączysz? – zaproponował Michael.
Postawiłam tacę z wodą na szafce i uciekłam. Zamknęłam się w toalecie, żeby złapać oddech, żeby się uspokoić. Jak wyszłam, to „koleżanki z pracy” już nie było. Michael był ubrany, podszedł do mnie i ostrym tonem powiedział:
– Weźmiesz pościel do prania i powiesz Sophie, że ją pobrudziłaś w trakcie sprzątania sypialni i postanowiłaś przeprać.
– Ale to nie należy do moich obowiązków – broniłam się, bo, choć jestem bardzo spokojną dziewczyną, to narastał we mnie bunt na jego zachowanie.
– Ale od teraz będzie! – burknął. – I jeśli piśniesz komukolwiek słowo o tym, co tu dziś widziałaś, to nie znajdziesz już w tym mieście pracy, rozumiesz?
Przytaknęłam, bo się go wystraszyłam.
Był zły i agresywny
Chyba w końcu zdał sobie sprawę, że nie dam mu się uwieść i postanowił mnie za to ukarać. Nie miałam innego wyjścia, jak się zwolnić. Zresztą, gdybym powiedziała o wszystkim Sophie i ona by mi uwierzyła, to i tak straciłabym pracę, bo rozpadłaby się ta rodzina.
Zamiast tego wymyśliłam kłamstwo o uczuleniu na psa. Mieli w domu dwa sympatyczne labradory, więc wcisnęłam im ten bajer. Zanim Sophie wróciła do domu, nawąchałam się cebuli, tak że nos mi poczerwieniał i łzawiły oczy.
Kiedy przyszła, zapytała, co się stało, a ja powiedziałam, że nie mam pojęcia. Robiłam tak przez następne trzy dni, a po nich powiedziałam jej, że to uczulenie na psią sierść. Że już je kiedyś miałam, ale dawno się nie odzywało, a teraz chyba wróciło ze zdwojoną siłą.
– Jesteś pewna, że to przez psy? – pytała Sophie trochę zmartwiona, a trochę podejrzliwa.
– Tak, bo jak wracam do domu, to wszystko przechodzi. Nie mam wyjścia, muszę się zwolnić.
– No dobrze, skoro musisz – w końcu zgodziła się.
Michael, choć wiedział, że to blef, w ogóle się nie wtrącał. Chyba nie starczyło mu już tupetu, żeby w taki sposób ciągnąć tę swoją śliską grę. Po czterech dniach od tego, w którym przyprowadził do domu tę lafiryndę, byłam wolna. Wolna i bezrobotna.
Zaczęłam szukać nowej pracy
Nie chciałam wracać do sklepu, bo opiekowanie się czyimś domem bardzo mi się podobało. Oczywiście poza nadmiernym zainteresowaniem mną ze strony gospodarza. Popytałam koleżanki, która załatwiła mi tę pracę, czy nie zna jeszcze kogoś, kto szuka gosposi.
Wyjaśniłam jej, na czym polegał problem z tamtym domem i ona w mig zaoferowała mi pomoc. Popytała swoje koleżanki i już po kilku dniach miałam nagraną rozmowę. Crystal miała około trzydziestu lat, męża i jedno dziecko. Pracowała w dużej firmie na bardzo wysokim stanowisku i nie miała czasu na opiekę nad domem.
– Możesz się ze mnie śmiać, ale wolę czas spędzić z synem i mężem, zamiast zajmować się sprzątaniem – uśmiechnęła się. – A wolnych chwil mam tak mało, że ledwo wystarcza na rodzinę – mówiła.
– Proszę się nie martwić. Ja nie jestem od oceniania, ale od sprzątania – powiedziałam, a ona się roześmiała.
Od razu przypadłyśmy sobie do gustu.
– A dlaczego odeszłaś od poprzednich pracodawców? Mówiłaś, że pracowałaś u nich tylko dwa miesiące? To krótko.… – widać było, że Crystal nurtuje fakt, że tak szybko rozstałam się z poprzednimi pracodawcami.
Zastanawiałam się, co powiedzieć, ale wzięła górę moja prawdomówna natura. Opowiedziałam jej całą historię ze szczegółami. Najpierw Crystal była rozbawiona, a potem, wraz z każdym kolejnym zdaniem, coraz bardziej zła. Jak skończyłam opowiadać, to wyciągnęła do mnie rękę i powiedziała:
– Jesteś przyjęta!
– Naprawdę?
– Przynajmniej wiem, że jak będziesz chciała się ode mnie zwolnić, to muszę przyjrzeć się dokładniej mojemu mężowi – zażartowała.
Odetchnęłam z ulgą.
– A ci ludzie, u których pracowałaś, to chyba mieszkają niedaleko, prawda?
– Tak.
– Nie boisz się, że go spotkasz?
Wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia, co zrobię, jeśli rzeczywiście na niego trafię. A była na to duża szansa, bo przecież pracowałam w tej samej, luksusowej dzielnicy. No i, rzeczywiście, trafiłam. Ale nie na niego, a na nią.
Jakieś trzy miesiące po tym, jak zatrudniłam się u nowej rodziny, szłam z ich psem na spacer. Dopiero w ostatniej chwili zauważyłam, że naprzeciwko mnie idzie Sophie. Na początku wpadłam w popłoch i zaczęłam jej coś nerwowo tłumaczyć o moich alergiach, lekarstwie – no bo przecież od niej zwolniłam się przez kontakt z ich psami, a tu spacerowałam z podobnym czworonogiem.
Ale ona uspokoiła mnie ręką.
– Nie musisz się tłumaczyć – powiedziała smutnym głosem. – Michael już z nami nie mieszka. Zaraz po tobie przyszła dziewczyna z większą odwagą i jak tylko zaczął się do niej przystawiać, to narobiła takiego rabanu, że sąsiedzi wezwali policję.
Była naprawdę przygnębiona.
– No i tym sposobem dowiedziałam się, że od dawna mnie zdradza. Chciałam cię więc przeprosić, że musiałaś znosić jego zaloty…
– Nie szkodzi. Głupio mi tylko, że pani nie powiedziałam…
– Najważniejsze, że już wiem. Do zobaczenia…
Poszła sobie, a ja myślałam o tej rozmowie przez cały dzień. Nie mogłam tego zrozumieć, jak można być tak zepsutym, żeby dla romansów poświęcić wspaniałą rodzinę i cudowną żonę. Cóż, widać kryzys wieku średniego może dotknąć każdego i nawet najrozsądniejszy facet głupieje.
Miałam tylko nadzieję, że mój nowy szef, nawet jeśli będzie już w tym wieku, nie będzie ratował swojego poczucia wartości miłosnymi podbojami.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”