„Zdradziłam męża z jego kuzynem. To było wakacyjne szaleństwo. Codziennie kochaliśmy się w rytm morskich fal”

Kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Mój mąż nigdy nie dowie się, z jakiego powodu kuzyn nagle zerwał kontakty z rodziną, dlaczego wyjechał za granicę i od wielu miesięcy nie przyjeżdża do Polski. To ja jestem temu winna. Ja – niewierna żona… Poświęcił dla mnie wszystko, bylebym mogła uratować małżeństwo”.
/ 26.10.2021 16:44
Kobieta, która zdradziła męża fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Wojtek, jedyny kuzyn mojego męża, a zarazem jego najlepszy przyjaciel, był częstym gościem w naszym domu. Panowie razem wychodzili na piwo i na kręgle, oglądali mecze w telewizji. Lubiłam Wojtka bardzo i traktowałam jak brata; wiedziałam, że on też darzy mnie sympatią. Nieraz zastanawialiśmy się z Jarkiem, dlaczego taki fajny facet jest ciągle sam. Oboje martwiliśmy się nawet o niego.

– Dlaczego z nikim się nie spotykasz? – dziwiłam się. – Powinieneś poznać jakąś fajną dziewczynę, mieć dzieci…

– A co ja na to poradzę, że tylko ty, Haneczko, mi się podobasz? Nie odbiję przecież żony własnemu kuzynowi – odpowiadał z rozbrajającym uśmiechem.

– Słyszysz, mężu? Musisz się starać, bo inaczej… Już mam kandydata do swojej ręki! – mówiłam do Jarka.

Jarek musiał wrócić z urlopu do pracy

Śmialiśmy się z tych żartów wszyscy troje. Jarkowi nie przeszkadzało, że kuzyn prawi mi komplementy i patrzy na mnie z błyskiem w oku. Ufał mu.

– Nie jesteś o mnie zazdrosny? – pytałam czasem męża.

– To miłe uczucie wiedzieć, że się ma ładną i fajną żonę, która podoba się innym mężczyznom – odpowiadał. – Nawet jeśli ci mężczyźni należą do rodziny.

Mogliśmy liczyć na Wojtka w wielu trudnych sytuacjach. Opiekował się naszymi dziećmi, ilekroć zawiodła opiekunka; naprawiał auto, a w czasie remontu domu był wprost nieoceniony. Z podziwem patrzyłam, jak gipsuje ściany i układa panele.

– Taki facet jak ty to marzenie niejednej kobiety – stwierdziłam wtedy.

– Widzisz?! Mówiłem tyle razy, zostaw Jarka! Ze mną będzie ci lepiej – zażartował.

Parsknęłam śmiechem. Lubiłam Wojtka także za jego poczucie humoru… W drugiej połowie sierpnia wyjechaliśmy z dziećmi na wczasy do Kołobrzegu. Niestety, już trzeciego dnia do Jarka zadzwonił szef, prosząc, aby natychmiast przerwał urlop.

– Podobno muszę osobiście dopilnować jakiejś transakcji handlowej – złościł się mąż.– Ale nie martw się, Haniu, sama tu nie zostaniesz. Zadzwoniłem do Wojtka, na szczęście może przyjechać. Do końca pobytu zostało dziesięć dni, przecież nie wrócisz do Wrocławia. Szkoda pogody.

Ucieszyłam się z pomysłu Jarka, bo nie wyobrażałam sobie wypraw na plażę z dwójką naszych rozbrykanych diablątek. Z męską pomocą łatwiej mi będzie zapanować nad nimi, no i zorganizować im czas. Wojtek, dobry przyjaciel na co dzień, okazał się także świetnym kompanem na wczasach. Budował z dziećmi zamki z piasku, pilnował ich, gdy bawiły się w wodzie, stał w długich kolejkach, aby kupić nam lody.
Należał do rodziny, nie miałam więc oporów nawet przed tym, aby poprosić go o wysmarowanie pleców balsamem do opalania.

Ja też bardzo pragnęłam Wojtka

Jego palce były ciepłe i delikatne, dotykał mnie czule jak najcenniejszego skarbu. Niespodziewanie dla samej siebie poczułam dreszcz pożądania. Pomyślałam wtedy, że Wojtek musi być doskonałym kochankiem!

– Dzięki – mruknęłam zawstydzona swoimi kosmatymi myślami, zerkając na niego; czy aby na pewno nic nie zauważył?

Gdy napotkałam jego wzrok, wszystko stało się jasne – Wojtek pragnął mnie tak samo jak ja jego! Świadomość tego sprawiła, że serce zabiło mi szybciej, a dłonie zadrżały w niecierpliwym oczekiwaniu chwil, które miały nieuchronnie nastąpić… Wieczorem, gdy dzieci usnęły, wyszliśmy na werandę domku wczasowego. Wojtek otworzył butelkę wina i z kieliszkami w rękach siedzieliśmy, słuchając szumu morza.

– Haniu, muszę ci to wreszcie powiedzieć… – odezwał się nagle. – Od dawna jestem w tobie zakochany. Jesteś jedyną kobietą, którą kocham. Miłością mojego życia.

Słuchałam go, dygocząc z przejęcia. Wiedziałam, że nie powinnam mu na nic pozwolić, bo mogę zniszczyć swoje szczęście małżeńskie, a na dodatek poróżnić ciotecznych braci, zniszczyć ich przyjaźń. Nie miałam jednak siły protestować ani bronić się przed żarliwym dotykiem Wojtka. A on przysunął się do mnie, ujął moją dłoń, ucałował jej wnętrze. Zadrżałam, przymknęłam oczy… Jego ręce wędrowały po moim ciele, usta były gorące i namiętne.

– Tak marzyłem o tej chwili… Nie wyobrażasz sobie, jaki jestem szczęśliwy – szeptał, sięgając pod bluzkę do moich piersi.

Usiadłam mu na kolanach i kochaliśmy się w rytmie uderzających o brzeg morskich fal. Kolejne dni minęły nam na ukradkowych całusach i czułościach, tak aby dzieci nic nie widziały. Córeczka miała wówczas 6 lat, a synek 4 i dużo już rozumiały. Seks uprawialiśmy w nocy w łazience albo na werandzie.

To było istne szaleństwo!

– Chciałbym zatrzymać czas – powtarzał Wojtek w intymnych chwilach. Ja też byłam w nim coraz bardziej zakochana.

– I co teraz? – spytałam ostatniego dnia pobytu. – Jesteś mi bliski, ale… kocham Jarka, on nie powinien się o niczym dowiedzieć. To by wszystko zniszczyło.

– Wiem, ja też nie jestem wobec niego w porządku. Ale stało się – westchnął Wojtek. – Przynajmniej będę miał co wspominać – dodał z uśmiechem pełnym smutku.

W pociągu niemal się do siebie nie odzywaliśmy. Miałam okropne wyrzuty sumienia, bałam się spojrzeć w oczy mężowi.

– Ale się za wami stęskniłem! – zawołał Jarek, wybiegając do nas, gdy podjechaliśmy taksówką pod dom (na szczęście Wojtek wysiadł parę ulic wcześniej).

Mąż przytulił mnie mocno i w jednej chwili wszystko, co wydarzyło się nad morzem, wpadło w wielką otchłań przeszłości.

– Jak dobrze być w domu – westchnęłam, bo naprawdę cieszyłam się z powrotu.

Przy Jarku, w jego ramionach, poczułam się bezpiecznie i na właściwym miejscu, przynajmniej dopóki nie było Wojtka. Gdy go nie widziałam, nie czułam pokusy zdrady i byłam przekonana, że ten romans był pomyłką. Wojtek jednak ciągle nas odwiedzał. Widziałam, jak zerka na mnie wzrokiem pełnym pożądania i bałam się, że mąż coś zauważy, domyśli się. Najgorsze jednak było to, że przy Wojtku ożywały wspomnienia. Wychodziłam wtedy z dziećmi na spacer albo do sąsiadki na plotki, byle tylko się z nim nie widzieć, nie myśleć o nim. 

– Czy mi się wydaje, czy unikasz Wojtka? Masz do niego jakiś żal? – spytał mnie kiedyś mąż.

– Nie, skąd – odparłam przerażona, że na pewno wkrótce wszystko się wyda.

Gdy zostałam sama, natychmiast zadzwoniłam do Wojtka:

– Jarek się czegoś domyśla! Proszę, żebyś do nas przez jakiś czas nie przychodził.

– Ale ja nie mogę bez ciebie żyć! Nie rozumiesz, że cię kocham? – Wojtek był zdruzgotany moją prośbą. – Zostaw go, weź dzieci i przeprowadź się do mnie, zrobię dla was wszystko – mówił przejęty.

– Nie, błagam cię! Jeśli naprawdę mnie kochasz, zapomnij o mnie – prosiłam.

Posłuchał. Zniknął na ponad dwa tygodnie. A potem Jarek wpadł do domu jak burza.

– Wiesz, że Wojtek wyjechał do Brukseli? – krzyknął od progu. – Ponoć ktoś załatwił mu tam mieszkanie i pracę. Nawet jego matka nic nie wiedziała, wyobrażasz sobie? A z nami nawet się nie pożegnał!

Po kilku dniach dostaliśmy od niego maila: „Przepraszam was, kochani, że wyjechałem bez pożegnania, ale wszystko stało się tak nagle. Pozdrawiam was i bądźcie razem szczęśliwi”. Ja też życzę mu szczęścia…

Czytaj także:
„Wiedziałam, że nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Byłam napiętnowana i wyszydzana”
„Ożeniłem się z rozsądku, a raczej... z wyrachowania. Nie kochałem Marysi. Lubiłem i szanowałem, ale o miłości nie było mowy”
„Powinnam podziękować kochance męża za to, że mi go odbiła. Zdjęła mi z barków nieroba i krętacza, który mnie oszukiwał”

Redakcja poleca

REKLAMA