Ta praca była spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Robiłam coś, co sprawiało mi przyjemność, zarabiałam naprawdę przyzwoite pieniądze, a relacje ze współpracownikami były bardzo dobre. Jedynym problemem był mój przełożony. Wydawało się, że ma on słabość do młodych kobiet, które pracowały w naszej firmie.
Szef uchodził za babiarza
Na początku nie mogłam uwierzyć, że taki jest. Faktycznie, na korytarzach krążyły pogłoski, że nie odpuszcza żadnej nowej pracownicy, ale sądziłam, że to tylko plotki. Jego postawa wobec mnie była nienaganna. Był uprzejmy, uśmiechał się, komplementował moją pracę, ale to wszystko. Nie było żadnego niewłaściwego zachowania jak dotykanie czy podglądanie.
W pewnym momencie zaczęłam podejrzewać, że ktoś celowo próbuje mu zaszkodzić. Może z powodu zazdrości o jego dochody, stanowisko czy wpływy. Być może to same kobiety oferują mu wdzięki, mając nadzieję na szybsze awanse czy przywileje. Słyszałam o takich przypadkach. Rzucanie fałszywych oskarżeń było na porządku dziennym.
Koleżanka nie miała złudzeń
Podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Mileną, koleżanką z biurka obok. Zaprzyjaźniłyśmy się i czasami po pracy wybierałyśmy się na jednego drinka czy kawę.
– Czy ty oszalałaś? To zboczeniec i degenerat, który nie umie trzymać rąk przy sobie – zdenerwowała się.
– Nie przesadzaj, jest dla mnie w porządku – odpowiedziałam.
– Naprawdę? W takim razie mam nadzieję, że tak pozostanie. I że nie będziesz miała okazji przekonać się, kim naprawdę jest – westchnęła.
– A ty się przekonałaś? – próbowałam ją nakłonić do wyznań.
– Co? Nie... Co to za pytanie? – wyraźnie się zmieszała i była zaskoczona.
– Widzisz? A rozpowiadasz plotki na jego temat – zwróciłam jej uwagę.
Walczyłam o niego niczym lewica. Byłam przekonana, że to uczciwy i porządny człowiek, a głupie baby wymyślają ploty.
Pokazał drugą twarz
Parę dni później, mój przełożony zaprosił mnie do swojego biura. Byłam absolutnie spokojna. Nie spodziewałam się niczego złego. Wkrótce mieliśmy zacząć pracę nad nowym projektem, więc byłam przekonana, że chciał o nim porozmawiać. Przecież bardzo mnie chwalił. Mówił, że ma ambitne plany związane z moją osobą i chce powierzyć mi bardziej odpowiedzialne zadania.
Od początku rozmowy skupiliśmy się na zawodowych tematach. Szef kulturalnie zapytał, czy dobrze się czuję w firmie, czy jestem gotowa na kolejne wyzwania. W pewnym momencie wstał od biurka i podszedł do mnie.
– To doskonale. W takim razie musimy przedyskutować kilka kwestii. Ale nie tutaj. Znam urokliwy mały hotel poza miastem. Zabawimy się i zrelaksujemy... – powiedział, uśmiechając się rozbawiony.
To był jak grom z jasnego nieba
– Przepraszam? Chyba nie do końca rozumiem – wymamrotałam.
Chwycił mnie za ramiona.
– Słuchaj uważnie. Musisz tam być o 20. I nikomu ani słowa. Bo pożałujesz – powiedział, podając mi wizytówkę z adresem hotelu.
Następnie, jakby nic się nie stało, wrócił do swojego biurka i zabrał się do pracy.
Byłam zniesmaczona
Nie wiedziałam za bardzo, co zrobić, jak się zachować. Bez słowa opuściłam gabinet i ruszyłam powoli w kierunku swojego działu. Byłam tak rozczarowana i zła, że nie mogłam powstrzymać łez. Milena natychmiast to zauważyła. Zabrała mnie na rozmowę do łazienki.
– Otrzymałaś ofertę nie do odrzucenia? – zapytała wprost.
– Tak – odpowiedziałam skinieniem głowy.
– Wiem, że to mało pocieszające, ale większość z nas tego doświadczyła...
– Ale ty nie. Miałaś szczęście – odparłam, a ona na moment zamilkła.
- Ja również... – w końcu przyznała.
– Co, jak to? Przecież pytałam i zaprzeczyłaś! – zdumiałam się.
– Czy to naprawdę jest coś, czym warto się chwalić? Czy to, że ze strachu przed utratą pracy poszłam do łóżka z tym potworem, powinno być powodem do dumy? Zastanów się, czy to było dla mnie przyjemne? Na samą myśl o tym chce mi się wymiotować – skrzywiła się Milena.
– I nie przeciwstawiłaś mu się? Nie zgłosiłaś tego nikomu? – nie mogłam uwierzyć.
– A kogo miałam poinformować? Przełożonych? – Milena machnęła ręką. – W końcu to on jest tutaj jak bóg! Zarząd tańczy, jak im zagra. A co do policji? Jedna z koleżanek zgłosiła kiedyś podobną sprawę, ale postępowanie zostało umorzone. Straciła pracę i jedynie cudem uniknęła oskarżenia o pomówienie. Ten mężczyzna ma doskonałych prawników i kontakty. Nikogo i niczego się nie boi.
Nie zamierzałam się poddać
– Nikt? Zastanów się... – naciskałam.
– No, chyba tylko jego małżonka. Mówią, że to dzięki jej pieniądzom powstała firma. Rzadko się u nas pojawia, jednak wydaje się, że większość akcji jest jej własnością – odpowiedziała.
– Serio? To dobrze, bardzo dobrze... – powiedziałam, a w mojej głowie kiełkował już pewien pomysł.
– Naprawdę? Dlaczego? – dopytywała.
– Lepiej, abyś tego nie wiedziała – odparłam i jeszcze tego samego dnia udałam się na pogawędkę do asystentki dyrektora.
Ta pani była bardzo dobrze poinformowana, miała również numer telefonu do domu szefa. Wyciągnęłam go od niej pod byle pretekstem.
Wkurzyłam szefa
Oczywiście nie pojechałam do hotelu. Przypuszczałam, że szef będzie na mnie wściekły. Faktycznie, kolejnego dnia od razu mnie wezwał do siebie. Posłusznie udałam się do jego biura. Zanim weszłam do środka, nacisnęłam guzik nagrywania w ukrytym w mojej kieszeni dyktafonie.
– Wygląda na to, że praca nie jest dla ciebie priorytetem. Drogie dziecko… zawiodłaś mnie! Do końca miesiąca spakuj swoje rzeczy i do widzenia! – oświadczył lodowatym tonem.
Zrobiłam smutną minę.
– Przykro mi, szefie. Zdziwiło mnie to zaproszenie. Nie rozumiałam, o co panu chodzi – westchnęłam.
– Czy jesteś aż tak głupia? To proste. Jeśli będziesz dla mnie miła i dobra, to ja będę miły dla ciebie. A jeśli nie, to się pokłócimy…
– Ale przecież jestem dla pana miła i dobra. Pracuję sumiennie, dokładam wszelkich starań – udawałam, że nie wiem, co ma na myśli.
– Nie o takie starania mi idzie.
– A o jakie? O seks? – dociekałam.
– No, w końcu zrozumiałaś!
– Ale pan ma żonę, trochę mi niezręcznie – udawałam skrępowaną.
Podszedł do mnie.
– A co moja żona ma do tego? Nie myśl o niej, jest bez znaczenia. Więc jak? Będziemy przyjaciółmi czy wrogami? – uśmiechał się.
– Inne kobiety nie odmawiały, jak przypuszczam? – podpuszczałam go.
– Oczywiście, że nie. Były rozsądne. Mam nadzieję, że ty również okażesz się rozsądna... – klepnął mnie po pośladku.
– Jasne, że tak – odparłam z uśmiechem.
– Doskonale... Spotkamy się pojutrze, w tym samym miejscu i o tej samej godzinie – rzucił zadowolony i wrócił do swojego biurka.
Miałam chytry plan
Kiedy opuszczałam jego pokój, chciałam wręcz podskoczyć z zadowolenia. Wyszłam na zewnątrz budynku i wybrałam numer do jego domu. Telefon odebrała małżonka.
– Mam dla pani bardzo ciekawe wiadomości na temat pani męża. Może umówimy się na spotkanie i porozmawiamy? – zaproponowałam.
W słuchawce przez chwilę zapanowała absolutna cisza.
– Kiedy i gdzie się spotkamy? – zapytała w końcu.
– Może być dziś o godzinie 17. Ale niech nic pani nie mówi mężowi. – odpowiedziałam, podając jej adres znajomej kawiarni.
Spotkałam się z jego żoną
Nie było to najprzyjemniejsze spotkanie. Szczególnie, gdy wyjaśniłam całą sytuację i odtworzyłam nagranie z dyktafonu. Małżonka szefa na przemian czerwieniła się i bladła, przeklinając go cicho.
– Czyż to nie jest interesujące nagranie? Wystarczy umieścić je w internecie, a każdy dowie się, kim jest twój mąż. To nie tylko wstyd, ale też straty dla firmy – powiedziałam.
– Czego ode mnie chcesz? Pieniędzy? – spojrzała na mnie ze złością.
– Nie. Moje żądania są proste, chciałabym, żebyś wyjaśniła swojemu mężowi, że powinien trzymać ręce przy sobie. Słyszałam, że masz duże wpływy w firmie – powiedziałam, wręczając jej kopię nagrania.
– Faktycznie, mogę to załatwić. Czy jest coś jeszcze, czego oczekujesz? – zapytała.
– Chciałabym utrzymać pracę. Wprawdzie zacznę poszukiwania nowej, ale to nie jest łatwe – powiedziałam ze smutkiem.
– Tym się nie przejmuj. Polecę cię mojemu przyjacielowi.
– Czy to już koniec naszej rozmowy? Chciałam wstać, ale ona mnie zatrzymała.
– Czy mogę mieć pewność, że jeżeli załatwię wszystko, mogę polegać na twojej dyskrecji? – zapytała.
– Oczywiście – zapewniłam.
Od tamtego dnia minął już miesiąc. Jak się domyślacie, nie doszło do spotkania z moim przełożonym w hotelu położonym poza miastem. Przez siedem dni nie pojawił się w pracy. Kiedy w końcu się zjawił, zdecydowanie mnie unikał. Nie jestem na bieżąco z sytuacją w firmie, gdyż obecnie pracuję w innym miejscu. Żona mojego dawnego szefa dotrzymała obietnicy i poleciła mnie swojemu koledze. Obecnie, moją przełożoną jest kobieta. Na moje szczęście…
Czytaj także: „Teściowie nawet grosza nie dołożyli nam do mieszkania, a teraz wpraszają się na obiadki i komentują niski standard”
„Siostry miały dużo kasy, ale nasz dom traktowały jak bezpłatną stołówkę. A mnie i matkę jak kucharki i służące”
„W 60. urodziny rodzina kłóciła się o spadek po mnie. Niech od razu kupią mi wiązankę na pogrzeb, a nie bukiet kwiatów”