„Siostry miały dużo kasy, ale nasz dom traktowały jak bezpłatną stołówkę. A mnie i matkę jak kucharki i służące”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Galina Zhigalova
„– O czym mówisz? Wcześniej nigdy nie miałaś pretensji. Mama też nic na ten temat nie mówiła – siostra zaczęła się bronić. – A co miała ci powiedzieć? Że gotowanie obiadu dla tak wielu osób jest dla niej trudne? Że ona ma swoje lata, a ja zostałam sama z dzieckiem i nie mam siły wiecznie was obsługiwać?”.
Listy od Czytelniczek / 01.12.2023 12:09
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Galina Zhigalova

Za parę miesięcy będę obchodzić swoje pięćdziesiąte urodziny. Mieszkam razem z matką i moją nastoletnią córką Anią. Wspólnie żyjemy w naszym dużym domu rodzinnym. Moje dwie siostry opuściły go wiele lat temu. Kiedy z mężem planowaliśmy to samo, moja mama poprosiła nas, żebyśmy zostali. Nie byłam w stanie zostawić jej samej.

Mój ojciec zmarł kilka lat temu, a moja mama bardzo przeżyła tę stratę. Nie chciałam, żeby została zupełnie sama. Wkrótce zostałam tylko z  małą córką, matką w zaawansowanym wieku i naszą firmą, którą wcześniej zarządzał mój mąż. Marek zmarł na raka, trzy lata po narodzinach Ani. 

Musiałam podjąć decyzję

To on zapoczątkował ten biznes i stopniowo go rozwijał. Nie miałam najmniejszego pojęcia o prowadzeniu firmy. Marek sam kontrolował cały biznes. Zastanawiałam się nawet nad sprzedażą firmy, ale moja matka przekonywała mnie, abym tego nie robiła.

– Marek na pewno by tego chciał – mówiła.

I namawiała mnie tak długo, aż w końcu się zgodziłam. Byłam już gotowa rzucić pracę w banku, ale ostatecznie zdecydowałam mianować dyrektorem rodzinnej firmy zaufanego współpracownika męża, który przez wiele lat był jego prawą ręką. To był strzał w dziesiątkę. Samotne wychowywanie Ani było dla mnie trudne, a połączenie tego obowiązku, z prowadzeniem firmy wydawało się wręcz niemożliwe. Choć zawsze mogłam liczyć na wsparcie mojej matki, nie chciałam jej nadmiernie obciążać. Ma swoje lata, zasługuje na odpoczynek i szczęśliwą emeryturę.

Siostry wyszły bogato za mąż

Moje młodsze rodzeństwo nie musiało borykać się z podobnymi dylematami Opuszczały dom rodzinny natychmiast po ślubie. Obydwie były zamożne. Dorotka została żoną właściciela znanego w mieście zakładu cukierniczego, natomiast Agata poślubiła szefa dużej hurtowni spożywczej. Zawsze chętnie przyjeżdżały do matki, która regularnie zapraszała je wraz z rodzinami na niedzielne obiady.

Kłopot polegał na tym, że zorganizowanie takiego rodzinnego spotkania wymagało wiele pracy. Trzech gości od Agaty, czworo od Doroty, a do tego nasza ekipa. Najczęściej tylko ja brałam na siebie wszystkie przygotowania. Któregoś dnia miałam dość.

– Sama bym to zrobiła, ale nie mam już tyle energii – mówiła matka.

Zwracałam jej uwagę, że Agata i Dorota także powinny nas do siebie zapraszać. Zwłaszcza że mają do tego odpowiednie warunki. Dorota mieszka w domu jednorodzinnym, a Agata w luksusowym apartamencie.

– Jakoś sobie poradzimy – odpowiadała mi matka.

Przywykłam do tych kolacji, ponieważ zauważyłam, ile radości dają  matce. Nie potrafiłam jednak pojąć, dlaczego siostry nigdy się nie rewanżują i nie zaplanują podobnego spotkania u siebie. Nawet nigdy nie poczuły się, aby zaproponować, że coś kupią, przyniosą tort z cukierni.

Zjawiały się u nas z założeniem, że wszystko będzie przygotowane, jakby to była jakaś restauracja. Tak to wyglądało podczas każdej Wigilii, Świąt Wielkanocnych, Bożego Ciała, Dnia Zmarłych, a ostatnio coraz częściej pojawiały się także w niedziele, bez specjalnej okazji. Wszystkie rodzinne przyjęcia odbywały się u nas. A przygotowanie każdego spadało na nas.

Mama nie miała już siły

– Jestem wykończona, ale chyba powinnam jeszcze upiec sernik – oznajmiła mama, gdy jak zwykle przed moim wyjściem do pracy, popijałyśmy poranną kawę.

– Ale po co masz się tak mordować? Przecież już wcześniej wspominałaś, że nie masz ochoty i siły na pieczenie. Obok naszego banku jest cukiernia. Kupię ciasto, wracając z pracy – zasugerowałam.

– Ale zadzwoniła Agata i zapytała, czy przygotuję sama ciasto, bo chciałaby do nas zajrzeć – odpowiedziała moja mama.

Tego już było dla mnie za wiele. Chwyciłam za telefon, aby powiedzieć siostrze, co o tym sądzę, ale w ostatniej chwili mam mnie zastopowała. Nie chciała, aby doszło do kłótni.

Czy Agata naprawdę nic nie rozumie? Było wiadomo, że mama nie ma już siły na pieczenie ciast, pączków czy tortów. Tym bardziej że wystarczy przecież, że Dorota przyniesie coś ze swojej cukierni. Mama nareszcie to zrozumiała i zdecydowała, że nie będzie już tracić całego dnia na stanie w kuchni. Przygotowywałyśmy właśnie listę zakupów, gdy nagle zadzwonił telefon.

– Jeszcze nie podjęłyśmy decyzji. Porozmawiam z Danusią i dam wam znać – usłyszałam, jak mówi mama.

– Dorota chce wiedzieć, o której mają być na obiedzie – wyjaśniła mi chwilę później.

Poczułam, że jestem u granic wytrzymałości. Beztroska i lenistwo sióstr przekroczyło wszelkie granicę. Nie mogłam pojąć, jak mogą tak bezwzględnie wykorzystywać matkę. A także i mnie, bo musiały zdawać sobie sprawę, że matka nie jest już w stanie samodzielnie przygotować kolacji.

– To koniec. Nie będziemy niczego przygotowywać. Jeśli chcą spędzić niedzielę lub święta z całą rodziną, niech zaproszą nas do siebie. A jeśli nie, to trudno – postawiłam sprawę jasno.

– Nie, nie możemy tak zrobić. Przecież obiecałam im, że wszyscy się spotkamy. Nie denerwuj się, jakoś sobie poradzimy – mama wyglądała na zaskoczoną moją postawą i jak zwykle starała się unikać konfliktów i próbowała załagodzić całą sytuację.

Od lat chciałam to powiedzieć

Przez wiele lat spotkania rodzinne miały identyczny scenariusz. Ale tego dnia, postanowiłam tę tradycję zmienić. Byłam świadoma ryzyka, ale doszłam do wniosku, że nadszedł czas na zerwanie z przyzwyczajeniami sióstr. Następnego dnia, po zakończeniu pracy, skierowałam się bezpośrednio do cukierni Doroty. Byłam gotowa, aby z nią poważnie porozmawiać.

– Czy któraś z was w końcu zorganizowałaby u siebie obiad? Czy nie jest wam wstyd cały czas polegać tylko na mamie? Każda Wielkanoc, każde Boże Narodzenie i ostatnio ten sernik – zaatakowałam Dorotę.

Była chyba bardzo zaskoczona, bo milczała przez dłuższą chwilę. Zaczęłam się zastanawiać, czy może nie zaatakowała jej zbyt ostro, ale uznałam, że musiałam w końcu to wszystko z siebie wyrzucić.

– O czym mówisz? Wcześniej nigdy nie miałaś pretensji. Mama też nic na ten temat nie mówiła – siostra zaczęła się bronić.

– A co miała ci powiedzieć? Że gotowanie obiadu dla tak wielu osób jest dla niej trudne? Czy ty tego nie rozumiesz? Kiedykolwiek myślałyście o mnie? Czy nie przyszło wam do głowy, że to ja muszę wykonać praktycznie całą pracę? Że ona ma swoje lata, a ja zostałam sama z dzieckiem i nie mam siły wiecznie was obsługiwać? – zasypywałam ją pytaniami.

Nawet nie oczekiwałam odpowiedzi. Po prostu potrzebowałam wyrzucić to z siebie. Po latach powiedzieć, co o tym wszystkim myślę
Dorota była w szoku. Wyglądało na to, że moje pretensje zrobiły na niej wrażenie i być może nawet dotarły do niej.

– Czy możesz wyjaśnić mi, o co ci chodzi z tym sernikiem? – zapytała jeszcze na koniec. Opowiedziałam jej oczywiście całą historię.

– Rzeczywiście, masz rację, Agata mocno przesadziła, dzwoniąc do mamy. Przecież mieszka tuż obok, mogła po prostu przyjść do mojej cukierni i kupić ten sernik – siostra w końcu zareagowała tak, jak tego oczekiwałam.

Postanowiłam jednak nie komentować jej odpowiedzi, nie chciałam nadmiernie komplikować tej już i tak niezręcznej sytuacji. Poczułam ulgę, że w końcu zdobyłam się na odwagę, by powiedzieć, to, co od dawna mnie uwierało. Zamierzałam jeszcze odwiedzić Agatę, ale uznałem, że Dorota i tak jej wszystko przekaże. Kupiłam kilka kawałków ciasta i wróciłam do domu. Nie spodziewałam się, że rozmowa z siostrą coś da.

A to niespodzianka

Około siedemnastej, usiadłyśmy z mamą do popołudniowej kawy. Właśnie chwyciłam za nóż do krojenia ciasta, kiedy zadzwoniła Dorota.

– Powiedziałaś co cię boli, ale ostatecznie nic nie postanowiłyśmy – rozpoczęła. – W tym tygodniu obiad będzie u nas – oznajmiła.

Przyznaję, że zaniemówiłam, nie spodziewałam się takiej reakcji.
Nie muszę nic kupować ani gotować? Jaka miła odmiana.

– Cieszy mnie to niesamowicie, mama również będzie zadowolona, muszę jej od razu o tym powiedzieć – nie mogłam ukryć swojego entuzjazmu.

Zapytałam tylko, co powinnam przynieść.

– Nie musisz nic kupować ani gotować! Wszystko jest już zaplanowane. Rozmawiałam z Agatą, podzieliłyśmy obowiązki. Wy po prostu przyjdźcie – oznajmiła siostra.

– Najważniejsze, że znowu będziemy wszyscy razem. Po raz pierwszy u mnie – dodała.

Obiad był wyjątkowy. Bawiliśmy się świetnie i od dawna nie czuliśmy się sobie tak bliscy. Dorota podała wyśmienity rosół i indyka. Na koniec deser – świeżo upieczony makowiec. Przed kawą siostry wezwały mnie do kuchni.

Naprawdę jest mi wstyd – zaczęła Agata.

Przyznała, że nigdy tak naprawdę nie zdawała sobie sprawy, jak dużym obciążeniem dla mnie i matki są te rodzinne spotkania.

– Dobrze, że podzieliłaś się z nami tym wszystkim. Za długo to trwało – skomentowała Dorota.

A Agata zadeklarowała, że mam skończyć z pieczeniem ciast i od dziś to ona będzie kupować ciasta i pączki w cukierni siostry.

Danuta, 50 lat

Czytaj także: „Narzeczony żąda podpisana intercyzy. On chce chronić biznes, a ja nie wyobrażam sobie wyjść za kogoś, kto mi nie ufa” „Wyrwałam się ze wsi i wpadłam w łapy obleśnych dziadów. Traktowali moje ciało jak własność i robili z nim co chcieli”
„Głowiłem się, dlaczego nie idzie mi w interesach. Okazało się, że to grubymi nićmi szyta intryga, by mnie pogrążyć”

 

Redakcja poleca

REKLAMA