„Szaleńczo zakochałem się w koleżance z pracy. Jej znajome kpiły, że patrzę na nią jak szczeniak i wyglądam żałośnie”

Zakochałem się w koleżance z pracy fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
„Kamila zwyczajnie mnie zafascynowała. Odruchowo broniłem się jednak przed tym uczuciem, pamiętając o starej prawdzie, że romans w miejscu pracy to nie jest najlepszy pomysł... Lubiliśmy się, to na pewno. Czasem wydawało mi się, że ze strony Kamili także mógłbym spodziewać się czegoś więcej... Pozwalaliśmy sobie nawet na dość frywolne zachowanie”.
/ 02.12.2022 11:15
Zakochałem się w koleżance z pracy fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

Patrzyłem na własną dłoń, jakbym zobaczył ją po raz pierwszy. Widziałem, jak odcina się na tle jasnego prześcieradła, jak sunie wzdłuż smukłej talii i gładzi jej miękką skórę, lecz nie mogłem uwierzyć, że to moja ręka. Może to tylko sen… Serce waliło mi w piersiach jak młotem, słyszałem to bicie w uszach, czułem krew krążącą mi w żyłach. Przymknąłem powieki, skupiając się na doznaniach płynących z dotyku.

Wszystko to było cudowne…

– Ale jesteś delikatny – usłyszałem cichutki szept, właściwie westchnienie tylko.

Po raz pierwszy od kilku minut odważyłem się spojrzeć w jej piękną twarz.

„Czy to sen, czy jawa?” – to pytanie bez przerwy kołatało w moim umyśle.

Nieważne! Tak czy inaczej, trzeba przyjąć z wdzięcznością ten kawałek szczęścia, który mi się niespodziewanie przytrafił. Znaliśmy się już ponad dwa lata, tyle że utrzymywaliśmy relacje czysto koleżeńskie. Kiedy przyszedłem do szkoły jako nauczyciel informatyki, ona już tam pracowała. Piękna pani pedagog. Tak – piękna, i to w ten nieco onieśmielający sposób, w jaki bywają piękne kobiety. Dość wysoka, około metr siedemdziesiąt, zgrabna brunetka o niesamowitych orzechowych oczach i równie niesamowitych ruchach. Właśnie sposób, w jaki się poruszała, od początku rzucił mi się w oczy. Gracja, delikatność, a przede wszystkim ten chód. Zawsze zwracałem uwagę na to, jak kobiety chodzą, i nieodmiennie zachwyca mnie umiejętność tych, które sprawiają wrażenie, że płyną w powietrzu jak statki po oceanie. Gdyby to nie była koleżanka z pracy, tylko ktoś z kręgu znajomych, może bym się odważył zaproponować jej randkę. Bo od razu poczułem do niej coś więcej niż tylko sympatię.

Kamila zwyczajnie mnie zafascynowała. Jakoś odruchowo broniłem się jednak przed tym uczuciem, pamiętając o starej prawdzie, że romans w miejscu pracy to nie jest najlepszy pomysł, i o powiedzeniu, że związek z koleżanką z pracy to coś jak kazirodztwo. Lubiliśmy się, to na pewno. Czasem wydawało mi się, że ze strony Kamili także mógłbym spodziewać się czegoś więcej... Pozwalaliśmy sobie nawet na dość frywolne zachowanie. Kiedyś wprost powiedziałem, że gdybym miał kogoś wybrać na dalszą drogę życia, byłaby to ona. Tyle że wszystko to przebiegało na gruncie lekkich żartów i niedopowiedzeń. Udawałem, że nie jestem do końca poważny, a ona odpowiadała tym samym...

Moja dłoń okazywała się dosyć bezczelna, jak właśnie zauważyłem. Przed chwilą jeszcze spoczywała w okolicach brzucha, a teraz zaczęła schodzić coraz niżej. Piękna kobieta nie zamierzała protestować. Przeciwnie – rozchyliła uda, wprawdzie nieznacznie, ale na tyle, bym odebrał sygnał, że mogę pozwolić sobie na więcej. Odetchnąłem głęboko. Wciąż mi towarzyszyło wrażenie pewnej nierealności, ale pozbierałem się na tyle, by samego siebie przekonać, że to jednak nie jest sen. Że jesteśmy w mieszkaniu Kamili, leżymy na jej łóżku, prawie całkiem nadzy…

Nie wierzyłem w to

Nie pamiętam, kiedy moja druga ręka znalazła się za jej plecami, otaczając krągłe biodra. W tej chwili poczułem tak wielkie podniecenie, że prawie eksplodowałem. Znów zrobiłem głęboki wdech, aby się nieco opanować. Muszę przeciągnąć tę cudowną chwilę jak najdłużej, nacieszyć się nią.

Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu spotkałem – oznajmiłem jej półgłosem, który w ciszy pełnej zmysłowości zabrzmiał prawie jak okrzyk.

– Przesadzasz – odszepnęła.

– Nie przesadzam – zaprotestowałem, a potem zamknąłem jej usta pocałunkiem.

Naprawdę nie przesadzałem. Oczywiście, spotkałem w życiu różne kobiety, niektóre niesłychanie atrakcyjne, niektóre piękne, ale ona była na samym szczycie. Może dlatego, że te dwa lata spędziłem obok niej, lecz nie razem z nią? Kiedy pochyliłem się, żeby pocałować Kamilę, ta moja bezczelna dłoń sama posunęła się niżej... Teraz to kobieta westchnęła. Byłem po prostu wniebowzięty! 

Sytuacja zmieniła się, kiedy postanowiłem zmienić pracę. Miałem już dość użerania się z dzieciakami w wieku gimnazjalnym, chciałem spróbować sił w dużej firmie reklamowej. Akurat poszukiwali programisty i administratora sieci. Współpracownicy urządzili mi sympatyczne pożegnanie, a tych, z którymi byłem bardziej zżyty, zaprosiłem na mały poczęstunek do miłej knajpki w rynku. Kamilę oczywiście też chciałem tam widzieć, jednak nie mogła przyjść. Myślałem na początku, że się zwyczajnie wymawia, ale zaproponowała, że możemy się spotkać następnego dnia albo kolejnego. – Dzisiaj naprawdę nie mogę – powiedziała.

– Wiesz, pracuję jeszcze na ćwierć etatu w prywatnej poradni i muszę lecieć na zajęcia. Ale gdybyś chciał…

– Pewnie, że chcę! – wykrzyknąłem.

Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi, a był to uśmiech bardzo domyślny. Rzeczywiście przyszła na spotkanie, punktualnie jak zawsze. Usiedliśmy przy stoliku, zamówiłem dwie kawy i dwa koniaki. Rozmowa się jakoś nie kleiła. Niby pracowaliśmy ze sobą długo, widywaliśmy się praktycznie codziennie i w szkole nigdy nie mieliśmy problemu z tematami, ale teraz… No cóż, nie będę ukrywał, że byłem wtedy naprawdę mocno rozkojarzony. Wreszcie wziąłem się w garść. To mogła być ostatnia okazja, żeby… No właśnie – żeby co? Kamila to przecież koleżanka z pracy, nawet jeśli byłej pracy.

– Wiesz – powiedziałem i poczułem, jakby mówił za mnie ktoś inny. – Przez cały czas, kiedy pracowaliśmy, miałem tak naprawdę ochotę się do ciebie zbliżyć.

– Wiem o tym – odpowiedziała i zaskoczyła mnie tym zupełnie. – Kobiety takie rzeczy wyczuwają. Zresztą nie tylko ja to zauważyłam. Dziewczyny trochę się podśmiewały z twojego rozanielonego spojrzenia. Dokuczały mi, kiedy tylko mogły.

– Nie miałem pojęcia, że to tak bardzo widać – mruknąłem zawstydzony.

– Niektóre koleżanki zakładały się nawet o to, że pewnego dnia będziemy parą.

Muszę się szczerze przyznać – po raz pierwszy od wielu lat poczułem, że pieką mnie policzki. Czułem się zażenowany niczym nastolatek. Tymczasem ona mówiła o tym bez krępowania, tak uroczo… Tak samo zresztą, jak robiła wszystko.

– Praca to nie miejsce na romanse – powiedziałem, żeby coś powiedzieć.

– Zgadzam się – skinęła głową. – Widziałam zbyt wiele komplikacji przy takich pracowniczych związkach, żeby się w coś podobnego angażować. Nawet małżeństwo pracujące w jednej szkole to raczej kiepski pomysł. Wiadomo, jak jest...

Wydawało mi się, że chce coś dodać, ale zrezygnowała, umoczyła usta w koniaku.

– Niezły – zauważyła.

A ja zastanawiałem się, co wyniknie z tej naszej rozmowy, a przede wszystkim – jak ją poprowadzić dalej.

Nie miałem jednak żadnego dobrego pomysłu

– Ale już nie będziemy razem pracować – powiedziałem i poczułem się niezręcznie.

– Nie będziemy – zgodziła się. – I co w związku z tym? Masz może jakieś ciekawe propozycje? Chętnie ich wysłucham.

Pewnie, że miałem! Tylko jakoś nie potrafiłem ich z siebie wydusić...

Ale wracając do przyszłości: jej krótka spódniczka podjechała już tak wysoko, że moim oczom ukazała się koronka zwieńczająca pończochy i trójkącik majteczek, zapewne stringów… Pozwoliłem sobie na śmiałość i sprawdziłem koniuszkami palców. Tak – na pewno to były stringi. Ogarniające mnie coraz silniejsze podniecenie sprawiło, że poczucie nierealności sytuacji zaczęło znikać, jednak nie odeszło zupełnie. Kamila obserwowała mnie spod przymrużonych powiek, na jej ustach błąkał się lekki uśmiech. Jakoś mi jednak poszło z tą rozmową, skoro wreszcie wylądowaliśmy u niej. A u niej dlatego, że było po prostu bliżej. Do mnie musielibyśmy zamawiać taksówkę i czekać. A ja nie chciałem już czekać, ona zresztą najwyraźniej też nie. No i powiedzenie, że jakoś poszło mi z rozmową, to nadużycie.

A teraz pomagała mi się pozbywać kolejnych części garderoby. Swojej i mojej. Powstrzymałem ją tylko w chwili, kiedy chciała zsunąć pończochy. Jeszcze nie! To było jedno z moich marzeń. I tak zrobiłem.  Kamila jęknęła. Mną też wstrząsnął spazm przyjemności. Rzeczywistość była jeszcze piękniejsza niż wyobrażenia. Znów na chwilę opanowało mnie poczucie nierealności, ale odepchnąłem je najdalej, jak mogłem. Chciałem się sycić tą chwilą. Potem było już tylko coraz pełniej, coraz bardziej podniecająco, aż do wielkiego spełnienia, które musiało w końcu nadejść.

Nie mogę się tobą nasycić – poskarżyłem się, kiedy nasze oddechy już się trochę uspokoiły. – Niby już po wszystkim, a chciałbym jeszcze i jeszcze…

Roześmiała się swobodnie. Była odprężona i zadowolona. Tak samo jak ja. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA