Malwina wpadła mi w oko na weselu mojego kolegi, Kuby. Wyglądała tak cudownie, że nie sposób było przejść obok niej obojętnie. Stała wtedy przy pannie młodej w odświętnej sukni i razem zaśmiewały się do łez. Od tej chwili nie mogłem przestać jej wypatrywać wśród gości bawiących się na sali. Czasem udało nam się skrzyżować wzrok, ale odnosiłem wrażenie, że spogląda na mnie dość chłodno, a może nawet z pewną rezerwą.
Nie chciała mnie znać
„Kompletnie nie mam na co liczyć” – pomyślałem zrezygnowany. Żeby jakoś poprawić sobie humor, wypiłem kolejkę. W momencie, gdy próbowałem sięgnąć po następny kieliszek, ktoś delikatnie dotknął mojego ramienia. Obróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z Malwiną.
– Zatańczymy? DJ właśnie zaprasza wszystkich panów do tańca – spytała, uśmiechając się ciepło.
– Jasne, bardzo chętnie – wydusiłem z siebie niepewnie.
Tańczyliśmy razem numer za numerem, chyba ze trzy pod rząd... Między utworami gadaliśmy ze sobą. Kompletnie mnie zauroczyła. Wszystkie dziewczyny, które wcześniej poznałem, umiały tylko paplać o ciuchach i balangach. A Malwina? Zupełnie się od nich różniła. Było w niej coś więcej – mądrość i dojrzałość. Pod koniec wesela nie miałem już żadnych wątpliwości – zakochałem się w niej na zabój.
– Mogę cię odprowadzić do domu? – zapytałem cicho, gdy zmierzaliśmy na parking taksówek.
– To miłe z twojej strony, ale odpada – stwierdziła krótko.
– No to może zostawisz mi kontakt do siebie? – nie dawałem za wygraną.
– Niestety, tego też nie zrobię – odmówiła, potrząsając głową.
– Czemu nie? Co cię powstrzymuje?
– Uwierz mi, będzie najlepiej, jak się tu rozstaniemy – ucięła rozmowę, po czym wskoczyła do taksówki i odjechała.
Patrzyłem jak auto znika za zakrętem, a w środku wszystko się we mnie gotowało. W głowie kołatało mi się jedno pytanie – dlaczego Malwina tak mnie potraktowała? Wspólnie spędzone chwile były naprawdę świetne i wydawało mi się, że między nami coś powstało. A ona po prostu rozpłynęła się w powietrzu wczesnym rankiem, jakby była tylko snem.
Nie mogłem o niej zapomnieć
Pomyślałem sobie: „Kobieto, nie masz pojęcia, jakiej szansy właśnie się pozbyłaś”. W tym momencie postanowiłem dać sobie słowo, że przestanę o niej myśleć i całkowicie wykasuję ją ze wspomnień... Jednak mimo szczerych chęci i wielkich starań, nie zdołałem tego zrobić. W mojej głowie wciąż pojawiały się wyobrażenia, jak się do niej tulę i czule się całujemy...
Kompletnie się w tym zatraciłem, nie mogąc myśleć o niczym innym. Minęły dwa tygodnie i poczułem, że muszę coś zrobić, więc umówiłem się z Kubą na piwo. Miałem nadzieję, że pomoże mi dotrzeć do dziewczyny, która tak zawróciła mi w głowie. Moje przeczucie okazało się słuszne. Dowiedziałem się, że ta Malwina jest kuzynką żony Kuby – Gośki, i że często się spotykają.
– Zauważyłem, jak się jej przyglądałeś na weselu. Ciągle za nią chodziłeś – zaśmiał się, gdy wyjawiłem mu swoje plany.
– No wiesz... Naprawdę mi się podoba. Myślałem, żeby ją gdzieś zaprosić... – odpowiedziałem, próbując zachować luz.
– Odpuść sobie, ona kompletnie nie jest w twoim typie – Kuba zbytnio się tym nie przejął.
– Tak uważasz? Dlaczego? Jest może mężatką? – roześmiałem się.
– Nie ma faceta. Ale przeszła przez niezłe piekło z poprzednim. Gośka twierdzi, że teraz jest bardzo nieufna – wyjaśnił.
– Przestań przesadzać. Wszystkie kobiety chcą mieć przy sobie faceta. A sam wiesz najlepiej, że potrafię być delikatny i opiekuńczy, kiedy tylko chcę. Pomogę jej zapomnieć o problemach – wyszczerzyłem zęby.
– To jeszcze nie wszystko... – zawiesił głos.
Te wieści zmieniły wszystko
– No o co chodzi? Co tam jeszcze przede mną ukrywasz? – dopytywałem, a Kuba spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Chłopie, miłość całkiem ci rozum odebrała i wzrok? Przecież widać, że jest od ciebie starsza o całą dekadę! No i wychowuje małą córeczkę – wyrzucił z siebie.
Zaniemówiłem z wrażenia. Wydawało mi się, że jesteśmy w podobnym wieku, około dwudziestu pięciu lat. I jeszcze ta informacja o dziecku. Totalnie mnie zatkało.
– No to jak będzie? Chcesz wiedzieć, gdzie mieszka? Telefonu niestety nie znam. Chociaż może po tych wszystkich rewelacjach już ci przeszła ochota na spotkanie? – odezwał się Kuba, wyrywając mnie z osłupienia.
– Co? Szczerze mówiąc, teraz to już sam nie wiem – odpowiedziałem w zamyśleniu.
– No i dobrze, że nie chcesz. Po co ci się pakować w związek z kimś, kto ma już jakąś historię za sobą? Same kłopoty z tego będą! Lepiej znajdź sobie jakąś wolną, młodą dziewczynę... A nuż rozwinie się z tego coś na dłużej. Wiesz, jak poznawałem moją Małgosię, to myślałem, że to będzie taki przelotny romans. A widzisz, jak wyszło – wpadłem po same uszy i stanęliśmy na ślubnym kobiercu – rozmarzył się.
– Słuchaj, stary, zapisz mi ten jej adres – wciąłem się w jego słowa. – Tylko trzymaj język za zębami, dobra? Zwłaszcza przy swojej żonie. Nie potrzebuję, żeby leciała do Malwiny z jakimiś plotkami – powiedziałem, zanim wyszedłem.
– W porządku, nie ma sprawy – odpowiedział cicho i napisał adres na kawałku papieru.
Chowając kartkę do kieszeni, wciąż nie wiedziałem, jak się zachować. Pomyślałem, że najpierw muszę się uspokoić, przemyśleć całą sytuację, a później dopiero podjąć jakąś decyzję.
Miałem przed sobą trudną decyzję
Prawie miesiąc zastanawiałem się nad całą sytuacją. To, że Malwina była starsza, wcale mi nie przeszkadzało. Właściwie szybko przestało mnie to martwić. Doszedłem do wniosku, że parę lat różnicy to nic wielkiego, a może nawet lepiej, że ma więcej lat ode mnie.
Już na przyjęciu weselnym zauważyłem, że góruje nade mną pod względem życiowej mądrości i dojrzałości. To naprawdę zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jedyne, co nie dawało mi spokoju, to kwestia jej dziecka. Nie chodziło o niechęć do maluchów – przeciwnie, uwielbiam dzieci i zawsze marzyłem o własnej rodzinie.
Zastanawiałem się, czy podołam takiemu zadaniu. Zostanie ojcem z dnia na dzień to nie jest prosta sprawa, szczególnie gdy nie znasz dziecka, którym masz się opiekować. Rozumiałem, że wraz z rozwojem naszej relacji Malwina może chcieć, żebym pełnił właśnie taką rolę. Był to dla mnie kompletnie nieznany teren i nie wiedziałem, czy jestem na to gotowy.
Pewnego dnia postanowiłem przestać się wahać i zacząć działać, bo inaczej ta myśl nie dawałaby mi żyć. Nabrałem odwagi, złapałem kluczyki od samochodu i ruszyłem do niej z ogromnym bukietem kwiatów.
– Wiem dobrze, że różnica wieku między nami jest spora, wychowujesz też dziecko i wszystko może być skomplikowane. Ale chciałbym spytać, czy moglibyśmy spróbować być razem – wyrzuciłem z siebie od razu po wejściu. Malwina zaprosiła mnie do domu, choć przyjęła mnie dość chłodno.
Po tamtym dniu zaczęliśmy się spotykać, jednak ona cały czas trzymała dystans. Podczas gdy ja byłem gotowy na związek, Malwina bała się głębszego zaangażowania. Minęło naprawdę dużo czasu, zanim w końcu zrozumiała, że naprawdę mi na niej zależy i nie chcę jej po prostu wykorzystać jak inni faceci przed mną.
Nasza pierwsza wspólna noc była jak spełnienie najpiękniejszego snu.
– Kocham cię nad życie i pragnę budzić się przy tobie każdego dnia. Wyjdź za mnie – szepnąłem, obejmując ją czule.
– Zacznijmy od wspólnego zamieszkania. Co do reszty... czas pokaże – odrzekła z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Wciąż mi nie ufała
Na początku, gdy poznałem Malwinę, czułem że podchodzi dość sceptycznie do naszego związku i jego przyszłości. Co prawda pierwsze miesiące były dla nas sporym wyzwaniem, ale problem nie leżał wcale w kwestii jej dziecka.
Mała Ania dość szybko nabrała do mnie zaufania i chyba nawet mnie polubiła. Z racji jej młodego wieku nie musiałem się mierzyć z niewygodnymi pytaniami typu: „Co cię łączy z mamą?” czy też słuchać tekstów w stylu: „Nie będę cię słuchać, bo nie jesteś moim prawdziwym ojcem”. Miałem też to szczęście, że dziewczynka nigdy nie miała kontaktu ze swoim biologicznym tatą, więc nikt nie konkurował ze mną o jej uwagę. Dla niej byłem zwyczajnie miłym facetem, który regularnie zjawiał się w jej domu ze słodyczami i ciekawymi zabawkami.
Napotkałem inne nieoczekiwane wyzwanie. Po prostu zżerała mnie zazdrość o tę małą. Najbardziej dokuczało mi to, ile czasu i uwagi Malwina jej poświęcała. Denerwowałem się, kiedy nie mogliśmy być sami w sypialni, bo Ania uparła się spać z nami, albo kiedy przepadały nasze plany wyjścia na film przez brak opieki nad dzieckiem. Ciągle to samo... Miałem poczucie, że na zawsze zostanę tym drugim w kolejności i to naprawdę mnie raniło.
Choć moja dziewczyna często dawała mi do zrozumienia, jak dużo dla niej znaczę, wciąż nie pomagało to w rozwiązaniu naszych problemów. Przez to co jakiś czas pojawiały się między nami małe spięcia. Z biegiem czasu nauczyłem się jednak lepiej radzić sobie z tymi uczuciami.
Tego dnia Ania wpakowała się do nas do łóżka z samego rana. Tym razem, zamiast jak zwykle się krzywić, objąłem ją najmocniej, jak mogłem. Malwina zwróciła na to uwagę.
– Może jednak weźmiemy ten ślub? – spytała znienacka.
– Pewnie, ja chcę! To jak, decydujesz się? – poczułem, jak serce zaczyna mi walić.
– No dobra, zróbmy to – odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
Wtedy nie spodziewałem się, że ktoś może stanąć na drodze naszej miłości. Wiedziałem oczywiście, że rodzina ma pewne wątpliwości co do naszego związku, ale kompletnie się tym nie przejmowałem. Myślałem, że z czasem wszyscy się z tym pogodzą, zwłaszcza że nie wtrącali się zbytnio w nasze sprawy, ani nie krytykowali otwarcie, gdy zaczęliśmy żyć pod jednym dachem.
Co prawda od czasu do czasu padały jakieś złośliwe uwagi o tym, że to się źle skończy, ale szybko ucinaliśmy takie gadanie, albo puszczaliśmy je mimo uszu. Jednak prawdziwy chaos rozpoczął się dopiero wtedy, gdy ogłosiliśmy rodzinie nasze plany ślubne.
Teściowa zrobiła nam awanturę
Pierwsza o wszystkim dowiedziała się matka Malwiny. Od razu przybiegła do naszego mieszkania i rozpętała prawdziwe piekło. Mimo że na prośbę Malwiny zostałem w drugim pokoju, to i tak docierały do mnie fragmenty tej kłótni.
Z korytarza dobiegały krzyki jej matki. Darła się, że córka się ośmiesza i ludzie będą z niej kpić. Nazwała mnie nieodpowiedzialnym gówniarzem, który myśli tylko o tym, żeby zaliczyć starszą kobietę dla zabawy. Według niej Malwina powinna związać się z dojrzałym mężczyzną, który da jej i dziecku stabilną przyszłość.
– Oszalałaś do reszty?! – wrzeszczała jej matka. – Pomyśl, jak to będzie wyglądać za kilka lat! Ty przekroczysz czterdziestkę, podczas gdy on wciąż będzie młody i atrakcyjny! Pewnego dnia po prostu cię zostawi, jakbyś była starym meblem! Ale nie przychodź wtedy do mnie z płaczem, nie licz na moją pomoc ani współczucie!
– Nigdy w życiu nie będę cię o nic prosić! Daj spokój! Robert mnie kocha! – rzuciła ze złością Malwina.
Ta kłótnia sprawiła, że przez najbliższe miesiące nie zamieniły ze sobą ani słowa.
Reakcja moich rodziców na wiadomość o naszych planach też była szokująca. Ojciec wytrzeszczył oczy ze zdumienia, podczas gdy mama o mało nie zemdlała. Po uspokojeniu się postanowili wytłumaczyć mi, że popełniam błąd. Rozpoczęli krytykę Malwiny na wszystkie możliwe sposoby.
– Po co ci związek ze starszą kobietą, która w dodatku ma dziecko? Założę się, że nawet nie wiesz, kto jest jego ojcem! Nie ma szans, żeby została częścią naszej rodziny – krzyczała moja matka.
– Opamiętaj się, synu! To sprytna manipulantka! Nie dość, że wpadła, to teraz szuka naiwniaka, który pomoże jej wychować dziecko. Nie przekreślaj swojej przyszłości dla takiej osoby. Czeka cię jeszcze tyle wspaniałych rzeczy – wtórował jej ojciec.
Moje zapewnienia o prawdziwej miłości do Malwiny i fakt, że różnica wieku nie powinna mieć znaczenia, a jej mała córeczka jest dla mnie jak skarb – to wszystko odbijało się od ściany niezrozumienia ze strony rodziny. Wkurzony ich reakcją, wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami.
Mimo że rodzina próbowała nas zniechęcić do małżeństwa na różne sposoby, pozostaliśmy przy swoim. Po sześciu miesiącach stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy nasi rodzice się pojawią. Ostatecznie przyszli na ślub, choć zamiast się cieszyć, siedzieli ze skwaszonymi minami, jakby byli na stypie...
Wspólne cztery lata już za nami. Prowadzimy zwyczajne życie – pracujemy, zajmujemy się naszą Anią i mimo że rodzina przewidywała co innego, nasza miłość wciąż kwitnie i jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani!
Robert, 30 lat
Czytaj także:
„Zostawiłam swoją wielką miłość dla faceta z grubym portfelem. Życie szybko mnie pokarało za to igranie z uczuciami”
„Rodzina myśli, że jestem nieszczęśliwa, bo nie mam faceta. Nie wiedzą, ile życiowych problemów mnie dzięki temu omija”
„Myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi, wychodząc za biznesmena. Zamiast błyszczeć na firmowych rautach, szoruję gary”