Mieszkałam w Anglii ponad dwa lata. Jechałam tam jak na jakąś katorgę, ale nie miałam innego wyjścia. Prawie sześć lat ciężkich studiów, zakuwanie dniami i nocami, zero imprez – a potem pensja, która nie wystarczała mi nawet na wynajęcie mieszkania i utrzymanie samochodu. Nie tego oczekiwałam, wybierając zawód weterynarza. Kocham zwierzęta, ale nie chciałam całe życie odmawiać sobie wszystkiego.
Po dwóch latach harówki za psie pieniądze powiedziałam: dość. Jedynym wyjściem był wyjazd za granicę. Zacisnąć zęby, popracować trochę w sklepie albo, ostatecznie, na zmywaku, i zarobić na własny gabinet. Moja siostra Anka, która ma znajomych w Londynie, pomogła mi znaleźć pracę. Osiemdziesiąt kilometrów od Londynu, w niedużej miejscowości. Cisza, spokój i… kompletna nuda.
Nie było mi łatwo, tęskniłam za domem, za przyjaciółmi, lecz wiedziałam, jaki mam cel. „Wytrzymaj te dwa lata, dobrze ci płacą – mobilizowałam się w trudnych chwilach. – Wrócisz i będziesz żyła jak człowiek, urządzisz mały gabinet i wszyscy wokół będą w nim leczyć swoje domowe zwierzaki”. Dałam radę. Ale momentu, w którym kupowałam bilet powrotny do Polski nie zapomnę do końca życia. Gdy wcisnęłam na ekranie komputera „rezerwuj”, popłynęły mi łzy. Czułam, że zaczynam nowe życie.
Powrót miał być dla mnie nowym początkiem
Siostra obiecała odebrać mnie z lotniska w Warszawie. Stamtąd miałyśmy pojechać do Torunia do jej mieszkania. Anka postanowiła, że dopóki nie znajdę jakiegoś lokum do wynajęcia, zamieszkam z nią i jej nowym chłopakiem Jackiem. Było mi głupio, że zwalam im się na głowę i otwarcie jej to powiedziałam, ale ona nie chciała o tym słyszeć.
Zawsze była moją najlepszą przyjaciółką, stała za mną murem. Jest ode mnie tylko dwa lata starsza, dlatego w dzieciństwie nie czułyśmy różnicy wieku i wychowywałyśmy się jak bliźniaczki. Wymieniałyśmy się ubraniami, kosmetykami i… chłopakami. Naprawdę! Miałyśmy przy tym tylko jedną zasadę... – Żadnego odbijania sobie facetów – zapowiedziała mi kiedyś krótko Anka. – Możemy umawiać się z tymi samymi, ale tylko wtedy, gdy tej drugiej już nie zależy.
Z Jackiem spotykała się niecałe pół roku. Była w nim zakochana po uszy.
– Nie mogę się doczekać, kiedy go w końcu poznasz! – piszczała mi podekscytowana do słuchawki, gdy byłam w Anglii. – Jest inny niż wszyscy. Odpowiedzialny, dojrzały, inteligentny, z poczuciem humoru. Wszystko mi mówi, że to na niego czekałam!
Wkrótce po wylądowaniu w Polsce poczułam to, o czym mówiła Anka. To Jacek po mnie przyjechał, jej wypadło coś w pracy. Podszedł do mnie na lotnisku, rozpoznał ze zdjęcia. Dość przystojny, no i miał w sobie coś, co do niego przyciągało. Po kilku minutach rozmowy pomyślałam: „Skubana, miała rację. Jak udało się jej go poderwać?”.
Szybko się zauroczyłam
Dzięki niemu podróż minęła mi w mgnieniu oka. Nie przynudzał, ale i nie narzucał się z rozmową. Nie wiem, jak to zrobił... Już wtedy, w tym samochodzie, poczułam, że nie jestem sobą. Że zdecydowanie za bardzo się staram, zwracam uwagę na to, jak mówię, zbyt często spoglądam w lusterko i sprawdzam swój wygląd. „Natychmiast przestań!” – zganiłam się w myślach. W domu czekała już na nas Anka. Dosłownie szalała ze szczęścia na mój widok.
Starałam się unikać Jacka. W ciągu dnia, gdy był w pracy, przeglądałam ogłoszenia o wynajmie mieszkań. Chciałam wyprowadzić się od nich i zacząć swój biznes. Po południu, kiedy Jacek wracał z pracy, zwykle gdzieś wychodziłam. Nie bałam się o niego. O siebie się bałam. Nie chciałam się angażować, poznawać go lepiej, dawać sobie okazję do większego zauroczenia. Grałam przed nimi obojgiem.
Było mi coraz ciężej, ale najważniejsze, że Anka niczego się nie domyślała i nadal była szczęśliwa. Znalazłam mieszkanie. Takie, jakie chciałam – małe, wyremontowane, przytulne, w centrum Torunia, za przyzwoitą cenę. Musiałam tylko poczekać miesiąc, aż poprzedni lokatorzy się wyprowadzą. Zaczęłam się powoli pakować, jeździć po sklepach w poszukiwaniu mebli i dodatków, żeby jakoś się urządzić na swoim.
– Agata, co ty tymi autobusami się tarabanisz i dźwigasz bez przerwy jakieś paczki? – powiedziała któregoś dnia Anka. – Umów się z Jackiem, żeby pojechał z tobą po kolei do tych wszystkich sklepów. Pomoże ci. Kupisz za jednym zamachem wszystko, co trzeba, i nie będziesz dźwigać.
– Już dawno miałem to zaproponować – odezwał się z kuchni Jacek.
Pojechaliśmy w sobotę. W sklepach pełno ludzi, kolejki, gwar. Jacek nie tylko pomagał mi nosić rzeczy, ale i podtrzymywał na duchu, kiedy czułam, że dłużej tego nie wytrzymam, i chciałam wracać do domu.
– Daj spokój! – śmiał się. – Jeszcze godzina i będziesz miała wszystko. Może kupisz sobie jakiś ciuszek na poprawę humoru? Patrz, tu jest fajny butik. Albo idź na kawę, odpocznij. Tylko powiedz, czego mam jeszcze poszukać, i spotkamy się za godzinę.
Poszłam na tę kawę – nie dlatego, że byłam zmęczona, tylko przerażona. Przestałam się oszukiwać. „Przecież ja się w nim zakochałam! – podsumowałam sytuację.
– W facecie mojej ukochanej siostry…”.
– Widzę, że mnie unikasz – powiedział niespodziewanie Jacek, nie odrywając wzroku od przedniej szyby w samochodzie. Wracaliśmy do domu z górą zakupów. Milczałam. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
– Może jestem głupi, może nie wszystko potrafię odczytać z tej waszej pokrętnej kobiecej psychiki, ale wiem, że tak szybko chcesz się wyprowadzić ze względu na mnie. Mam rację? – spytał.
– To nie twoja wina – mruknęłam po dłuższej chwili milczenia. – To ja wszystko psuję i nie chcę zepsuć bardziej.
– Niczego nie psujesz. To po prostu się stało – powiedział i ujął mnie za rękę.
Nasz romans rozwinął się szybko
Nie wyrwałam jej. Chciałam, żeby trzymał mnie za rękę jak najdłużej. Pragnęłam czuć jego ciepło. To było silniejsze ode mnie. Po kilku dniach po raz pierwszy pojechaliśmy do hotelu. Zdradziliśmy Ankę. Czułam się z tym potwornie, ale nie umiałam przestać.
Nadal spotykałam się z Jackiem. Byłam w nim tak zakochana, że nie umiałam już sama decydować o sobie. Krótkie chwile szczęścia musiałam odpokutować potwornymi wyrzutami sumienia i strachem. Wiedziałam, że jeśli Anka o wszystkim się dowie, wpadnie w straszną rozpacz. I nigdy mi tego nie wybaczy.
– Musimy przestać – uznałam w końcu.
– Masz rację – odparł Jacek ze smutkiem. – Ja też już nie umiem żyć w tym kłamstwie. Nie chcę ranić Ani, ale to ciebie kocham. To z tobą chcę być. Musimy powiedzieć jej o tym i zacząć żyć jak normalni ludzie.
– Nie ma mowy! – obruszyłam się. – Ona nie może się o nas dowiedzieć. Pęknie jej serce… Ona cię kocha do szaleństwa. Nie widzi sensu życia bez ciebie. Kompletnie się rozsypie, gdy za jednym zamachem straci nas oboje. Nie mogę na to pozwolić.
Dwa dni później pojechałam na weekend do rodziców, na wieś pod Toruniem. Chciałam poukładać sobie wszystko w głowie. Wkrótce miałam dostać klucze do mieszkania. Myślałam już tylko o tym, żeby uciec, wypłakać się w samotności. Postanowiłam, że na jakiś czas ograniczę kontakty z nimi. Nie musiałam. W niedzielę zadzwoniła Anka. Była zrozpaczona.
– Zostawił mnie, rozumiesz?! – szlochała. – Bez powodu, nagle, po prostu się wyprowadził. Zostawił tylko list, że nie jest gotowy na poważny związek i nie będzie marnował mojego czasu. Co za drań! Słyszysz?
Jacek nigdy więcej nie odezwał się ani do Anki, ani do mnie. Przepadł. Obie cierpiałyśmy, choć ja chyba podwójnie, bo nawet nie mogłam się nikomu zwierzyć. Po roku Anka poznała Igora. W te wakacje biorą ślub. Znów jest szczęśliwa. A ja? Nie ma dnia, żebym nie pomyślała o Jacku.
Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”