„Synowa zarzuca mi, że rozpieszczam wnuczkę. Ja po prostu nie mam zamiaru stosować zimnego chowu!”

Babcia rozpieszcza wnuczkę fot. Adobe Stock, suzanam
Synowa była jak jej imię, Marlena: chłodna, zdystansowana, a do tego, co wyszło z czasem, mocno apodyktyczna.
/ 18.06.2021 11:52
Babcia rozpieszcza wnuczkę fot. Adobe Stock, suzanam

Moja synowa jest taka sama jak jej imię – chłodna. Ja bym jej nie wybrała, ale skoro podoba się Adasiowi… Żeby tylko inaczej dziecko wychowywała!

Kiedy się dowiedziałam, że Adaś się żeni, poczułam się odrobinę rozgoryczona. Niby od początku wiadomo, że wychowuje się dziecko dla świata, nie dla siebie, jednak gdy nadchodzą te nieuchronne zmiany, człowiek nigdy nie jest na nie gotowy. Byłam dumna z syna, z tego, że skończył studia, miał świetną pracę i teoretycznie nikt mi tego nie odebrał, ale świadomość, że to nie ze mną będzie odtąd dzielił sukcesy… no cóż, była bolesna.

Synowa była jak jej imię, Marlena: chłodna, zdystansowana, a do tego, co wyszło z czasem, mocno apodyktyczna. Wszystko musiało być tak, jak ona zechce! Zaplanowała, że zamieszkają w Warszawie, i tak się stało, postanowiła, że Adaś więcej zarobi na wyjazdach, więc odtąd widywałam chłopaka raz na ruski rok, bo jak inaczej, skoro dostał przedstawicielstwo firmy aż we Włoszech?

Kiedy już wracał, to do stolicy, nie do mnie, przecież tam była jego rodzina. A ja? Cóż, stara matka musiała się nacieszyć wspólną Wigilią i czasami, ale też nie zawsze – Wielkanocą. Kiedy urodziła się Agniesia, powiedziałam: „dosyć!”. W końcu jestem babcią i powinnam mieć możliwość spotykania się z wnuczką i uczestniczenia w jej życiu!

Marlena miała na tyle zdrowego rozsądku, że nie protestowała, i co kilka miesięcy, przynajmniej raz na kwartał, wpadała do mnie na kilka dni z córką. Na początku nie mogłyśmy się porozumieć, bo od razu zabrała się za wprowadzanie swoich porządków – zabroniła podawania dziecku słodyczy, noszenia na rękach. Cały czas słyszałam, że mała nabierze przy mnie złych nawyków. Tak jakby dziecko to był jakiś pies, który nie odróżni, co wolno mu w domu, a co gdzie indziej!

Porozmawiałam wreszcie serdecznie z Adasiem i odtąd miałam spokój: synowa szła do wolnego pokoju, otwierała laptop i zajmowała się swoimi tłumaczeniami, a ja opiekowałam się Agnieszką. Marlena nie byłaby sobą, gdyby od czasu do czasu się nie wtrącała, ale trzeba przyznać, że robiła to sporadycznie.

Teraz też miały się pojawić, i już od tygodnia przygotowywałam dom na ich przyjazd. Posprzątałam, wszystkie cenne rzeczy powkładałam wyżej na półki… Niech sobie Marlena mówi, że dziecko ma być karne i nie ruszać, moim zdaniem, to dorośli są od myślenia! Za oszczędzone pieniądze kupiłam zestaw ogrodowy: piaskownicę i huśtawkę. Agniesia skończyła w czerwcu trzy latka, będzie już mogła korzystać. Na wyprzedaży dostałam też śliczny komplecik śniadaniowy – kubek i talerzyk zdobione postaciami z bajek, będzie miało dziecko używanie!

– Ale się mama przygotowała na nasz przyjazd – zdziwiła się Marlena na widok ogródka.

– A róże? Gdzie są róże?

– Nie mam już siły przy nich robić – wzruszyłam ramionami. – Ty wiesz, ile to pracy? Na zimę okrywać, wiosną abarot odsłaniać, ciąć, robaki zbierać… A idź, już lepiej było miejsce dla dziecka zrobić. Popatrzyła jakoś dziwnie, lecz obyło się bez komentarzy. Zaczęło się dopiero przy kolacji, gdy mała upuściła niechcący łyżkę z owsianką na podłogę. Zerwałam się, żeby posprzątać, a synowa od razu, że Agnieszka jest wystarczająco duża, żeby sama przyniosła szmatkę i starła.

– U was niech sprząta, u mnie nie musi – nie zamierzałam psuć tego wieczoru. – Ona nawet nie wie, gdzie tu co jest! Po kąpieli układałam wnuczkę do łóżka i zapytałam, co woli: bajkę czy piosenkę?

– Nie chcę bajki – zmarszczyła się mała. – Śpiewania też nie… Rysuj!

– Ale co? – Kotka! Przyniosłam blok i kredki, usiadłam, a mały trzpiot już się rozmyślił i zażyczył sobie wierszyk. Oj, trudno jej dogodzić, no ale poszłam po książeczkę. Gdy wróciłam, chciała dla odmiany wyliczankę. W końcu się rozpłakała i skończyło się na opowieści o tym, co będziemy robić nazajutrz. Wstałam raniutko, wyniosłam do piaskownicy foremki, ale Agnieszka zdecydowała, że będziemy bawić się jej lalką.

– A co teraz? – zapytałam, gdy plastikowa lala wylądowała już ubrana i uczesana pod stołem, gdzie mieściło się przedszkole

. – Pracujemy! – stwierdziło dziecko i udawało, że coś pisze.

– Może wyjdziemy na dwór? – zaproponowałam. – Na huśtawkę.

– Nie przeszkadzaj! – pogroziła mi palcem. – Siedź tu grzecznie i nie gadaj!

Od razu widać, jak się to biedne dziecko w domu traktuje

Nie ma się co dziwić, że jak już znajdzie kogoś chętnego do zabawy, to samo nie wie, czego chce. Powiedziałam, że skoro jest zajęta, ja zrobię obiad… Zażyczyła sobie pierożków z jagodami, więc wyjęłam dwa słoiczki ze spiżarki i zaczęłam zarabiać ciasto. Ledwo nakryłam je ściereczką, żeby odpoczęło, Agnieszka była z powrotem.

– Chcę pierogi! – niespodziewanie wpadła w histerię. – Teraz! Tłumaczyłam jej, że jeszcze niegotowe, ale jakby diabeł w dzieciaka wstąpił… W końcu wymyśliła, że pójdziemy na pizzę, i za nic nie dawała sobie tego wybić z głowy. Wreszcie się poddałam i poszłam do pokoju po torebkę.

– Mam nadzieję, że nie zamierza mama lecieć po pizzę? – Marlena podniosła głowę znad klawiatury.

– Chyba mam prawo robić, co chcę u siebie? – wzruszyłam ramionami. – Mama tego chce? Bez żartów! Pozwala mama, żeby to trzylatka tu rządziła! Agnieszka uchyliła drzwi, piszcząc, że ją brzuch boli z głodu. Wtedy synowa wyprowadziła ją i stanowczo kazała zostać w kuchni, dopóki nie zostanie zawołana. 

– Naprawdę nie mogę patrzeć, co ona z mamą wyprawia – stwierdziła. – Mamy uległość budzi w niej potwora! Przestaję lubić własne dziecko! No i oczywiście zaczęło się. Usłyszałam, że działam antywychowawczo, mała się uczy, że starszych się nie szanuje, i podobne trele-morele. I jeszcze dodała, że się zastanawia, jakim cudem wychowałam Adama na takiego fajnego faceta! Naprawdę tak trudno pojąć, że rodzice są od wychowania, a babcie od rozpieszczania? I że chcę ofiarować wnuczce to, czego na co dzień nie ma? Czy nadmiar miłości może komuś zaszkodzić?!

Czytaj także:
Oświadczyłam się mojemu chłopakowi. Wszystko przez ciotkę, która miała 3 mężów
Mama zmarła, gdy miałam 4 latka. Tata kłamał, że nie mam innej rodziny
Syn mojego faceta specjalnie prowokuje awantury, żeby nas skłócić

Redakcja poleca

REKLAMA