Jestem tylko babcią i wiem, że nie powinnam się mieszać w życie młodych, jednak serce mnie boli, kiedy patrzę na wnuki. Jeśli chodzi o małżeństwo mojego syna, to już dawno przestałam mieć jakąkolwiek nadzieję, że będzie dobrze. Tylko dzieci mi szkoda. Ale może od początku.
Mój syn to bardzo przystojny mężczyzna
Nadal, mimo przekroczenia 50-tki. Gdy był studentem, dziewczyny za nim szalały. Potrafiły przyjeżdżać za nim do rodzinnego miasta, mimo że studiował 200 kilometrów od domu. Nie byłam w stanie zapamiętać nawet ich imion, tyle ich było. Syn usypiał mój niepokój.
– Mam czas na żeniaczkę, mamo – mówił. – Chcę trochę pożyć. Bez zobowiązań, na luzie. Poza tym widzisz, mamuś, że tego kwiatu to pół światu. Ja czekam na wyjątkową kobietę.
No i się doczekał. W wieku 33 lat wreszcie się ożenił. Ani nie była specjalnie ładna, ani mądra, a już na pewno nie wyjątkowa. Nie wiem, czym tak zawróciła Ryśkowi w głowie, że ją dla niej stracił. Po 3 miesiącach znajomości wzięli cywilny ślub. Nie, nie, nie musieli, stwierdzili, że nie ma sensu czekać, skoro się kochają… Nie było nas na tym ślubie, nie zaprosili ani nas – rodziców, ani rodzeństwa. Byli tylko świadkowie.
– Co to za ślub, mama, zawracanie głowy – starał się mnie udobruchać, gdy mu powiedziałam, że tak się nie robi. – Będzie w kościele, to was zaprosimy.
Zamieszkali w mieszkaniu Ryśka, które, jak się okazało, wymagało natychmiastowego remontu. Trwał pół roku i sądząc po tym, jaki przyniósł efekt, pochłonął majątek. Liliana, nawet będąc u nas na obiedzie, przeglądała katalogi i wskazywała Ryśkowi palcem, co chce, by kupił. A on… na wszystko się zgadzał. Po roku postanowili pobrać się w kościele i urządzić wesele.
I wtedy po raz pierwszy zapaliła mi się lampka
Sukienkę ściągała aż z Nowego Jorku, bo żadna inna nie spełniała jej oczekiwań. Po buty i welon pojechała do stolicy. Fryzjerka i makijażystka przyjechały do domu, by zrobić ją na bóstwo. Limuzyna, najlepszy lokal, wytworne dania – wszystko było z górnej półki. Kto za to wszystko płacił? No przecież, że nie ona…
„Przestań – upomniałam jednak samą siebie w myślach. – To wyjątkowy dzień dla dziewczyny, ma prawo poczuć się jak księżniczka”.
Sęk w tym, że Liliana tą księżniczką pozostała. Nie obchodzi jej nikt, oprócz niej samej. Interesują ją wyłącznie drogie stroje i luksusowe kosmetyki. Czas spędza albo w sklepach, albo na poprawianiu swojej urody. Po urodzeniu pierwszego dziecka wytrzymała w domu 3 miesiące. Opieka nad noworodkiem męczyła ją i nużyła niemiłosiernie. Byłam już wtedy na emeryturze, więc zaproponowałam swoją pomoc. Serce mi pękało na myśl, że takim maleństwem miałaby się zająć obca osoba. Z czasem pomagałam nie tylko przy dziecku.
Ponieważ mojej synowej nie śpieszyło się do domu i w drodze powrotnej z pracy odwiedzała wszystkie napotkane sklepy, gotowałam też obiady, prałam i ogarniałam mieszkanie. Gdy Hanusia skończyła 4 latka, Liliana zaszła w kolejną ciążę. W domu mojego syna rozpętało się prawdziwe piekło. Synowa wyzywała go od dzieciorobów, krzyczała, że nie chce kolejnego bachora, który zniszczy jej figurę, i gdyby nie durne prawo, na sto procent by usunęła.
Wtedy po raz pierwszy postanowiłam się wtrącić
– Dlaczego na to pozwalasz? – zapytałam syna. – Ona nosi pod sercem twoje dziecko, przecież…
– Mamo, niech się mama nie wtrąca w nie swoje sprawy, bardzo proszę – przerwał mi w pół słowa.
„Ach, więc to tak – pomyślałam. – Zajmowanie się wnuczką i prowadzenie domu synowi i synowej to moje sprawy, ale w innych kwestiach mam milczeć”. Długo nie mogłam się pogodzić z tym, jak syn mnie potraktował. Ale jest tak, jak chciał. Nic już nie mówię. Patrzę z rozpaczą na to, co dzieje się w jego domu, i milczę. Hania od września idzie do przedszkola, synowa rodzi w październiku. Przepłakałam wiele nocy, ale podjęłam decyzję, że najwyższy czas pozwolić dzieciom dorosnąć. Czeka mnie trudna rozmowa z synem, bo nie powiedziałam mu jeszcze, co postanowiłam.
Jednak moje serce nie wytrzyma dłużej takiego stresu. Syna mi nie szkoda, tak długo wybierał sobie żonę, aż wreszcie wybrał taką, co to widzi tylko czubek własnego nosa. Ani mąż jej nie obchodzi, ani dom, ani, co najgorsze, własne dzieci. Jedno tylko mi nie daje spokoju. Co będzie z moimi wnukami? Kto o nie zadba? Ich ojciec pracuje na dwa etaty, żeby spełniać zachcianki niedojrzałej żony, więc prawie nie bywa w domu. Ich matka kocha tylko siebie.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”