„Synowa trzepała kasę na swoim dziecku i ani śmiała się podzielić. Zamiast odłożyć na jego przyszłość, inwestowała w nowe szpilki”

Kobieta, która zarabia na dziecku fot. Adobe Stock, JackF
„Zaskoczyło mnie, że tym razem nie padło już ani słowo na temat tego, że pieniądze trafią na konto Jaśka. Jakby moja synowa zupełnie zapomniała, że jeszcze nie tak dawno rozwodziła się nad tym, jak to jej synek kiedyś dorośnie i będzie miał własne pieniądze, którymi będzie mógł zarządzać”.
/ 04.11.2022 10:30
Kobieta, która zarabia na dziecku fot. Adobe Stock, JackF

Pewnego dnia, przechodząc obok sklepu z ubrankami dla dzieciaków w mojej ulubionej galerii handlowej w Katowicach, spostrzegłam wiszące na szybie wystawowej ogłoszenie. Producent renomowanych butów dla najmłodszych, szukał maluchów w wieku od roku do 5 lat, które mogłyby wystąpić w charakterze modeli w ich firmowym kalendarzu.

W ogłoszeniu nie było ani słowa o wynagrodzeniu, choć to chyba jasne, że nie pracuje się za darmo. Jednak dla mnie pieniądze się nie liczyły. Nie miałam zamiaru zarabiać na własnym wnuku ani tym bardziej namawiać do tego jego rodziców.

Maluch zachowywał się niczym profesjonalny aktor

Uważałam po prostu, że mój wnuczek – trochę ponad roczny Krzyś idealnie nadaje się do tego, żeby wystąpić w takim kalendarzu. Był przecież najcudowniejszym dzieckiem na świecie! Zawsze uśmiechnięty, niebieskooki blondynek podobał się każdemu. Już widziałam, jak dumna rozdaję sąsiadkom kalendarze z jego roześmianą buzią. Moje babcine serce było przekonane, że Krzyś jak nikt inny nadaje się do roli modela, dlatego postanowiłam pogadać z synową.

– To może być fajna przygoda – Anka od razu przyklasnęła mojemu pomysłowi i pobiegła wybierać zdjęcia, które trzeba było wysłać pod wskazany w ogłoszeniu adres.

Odpowiedź przyszła dużo szybciej, niż się spodziewałyśmy. Zadzwoniono i zaproszono Krzysia z opiekunem na próbę przed aparatem. Obiecałam, że ich podwiozę. Anka nie miała prawa jazdy, a nie chciałam żeby tarabaniła się z wózkiem środkami komunikacji miejskiej. Zresztą sama byłam bardzo ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie. Mój maluch zdał ten swój pierwszy w życiu egzamin śpiewająco. Przed aparatem fotograficznym zachowywał się niczym profesjonalny model. Uśmiechał się i robił miny.

– Jesteś super chłopak! – wyściskałam go i wycałowałam, kiedy tylko fotograf zakończył swoją pracę.

Tak jak myślałam, mój wnuk dostał swój pierwszy w życiu angaż.

– Krzysio ma dopiero rok, a już pracuje – ze śmiechem opowiadałam sąsiadce, kiedy po powrocie z castingu, spotkałam ją przed blokiem.

Mój wnuk świetnie wyszedł na zdjęciach do kalendarza. Synowa otrzymała za to całkiem sporą sumkę.

– Postanowiłam, że te pieniądze odłożę na oddzielnym koncie. Niech tam czekają, aż Krzyś dorośnie – powiedziała. – Sam je zarobił.

Spodobał mi się ten pomysł

Fajnie, że Anka podjęła taką decyzję. To było z jej strony bardzo uczciwe. Parę tygodni później, kiedy wpadłam do syna, Anka powiedziała, że wybiera się z Krzysiem na kolejny casting. Zapytała, czy ją podwiozę. Eliminacje odbywały się w Chorzowie.

Zgodziłam się, bo i tak odkąd przeszłam na emeryturę, całe dnie spędzałam albo na plotkach z sąsiadkami albo oglądaniu telewizji. Nic ciekawszego nie miałam do roboty.

– Do jakiej reklamy szukają dzieci tym razem? – zapytałam synową.

– Kaszek – odpowiedziała Anka i dodała, że niestety Krzyś ma tym razem marne szanse, bo nie potrafi jeszcze samodzielnie jeść.

Postanowiłam jakoś pomóc. Obiecałam, że nauczę Jaśka posługiwać się specjalnymi, wykonanymi z plastiku i przeznaczonymi dla najmłodszych sztućcami i od razu wzięłam się do roboty. Na dywanie rozłożyłam kocyk, z kuchni przyniosłam miseczki i talerzyki, posadziłam wnuczka i zaczęłam pokazywać mu, co i jak.

Mój wnuk na szczęście był bardzo pojętny i szybko złapał, o co chodzi w tej trudnej sztuce samodzielnego jedzenia. Już po kilkunastu próbach sprawnie nabierał kaszkę na łyżeczkę i trafiał nią wprost do buzi.

– Zuch chłopak! – cieszyłam się, że tak dobrze nam idzie.

Byliśmy gotowi zaprezentować nowo nabyte umiejętności przed kamerą. Tak jak myślałam, Krzyś śpiewająco przeszedł eliminacje i został zakwalifikowany. Tym razem jednak nie były to już zwykłe zdjęcia, ale najprawdziwsza reklama telewizyjna!

Na konto rodziców Krzysia i tym razem wpłynęły pieniądze. Nie wiem ile dokładnie. Anka powiedziała tylko, że telewizja bardzo dobrze płaci, a ja nie pytałam o szczegóły, żeby nie wyjść na wścibską babcię.

Zaskoczyło mnie, że tym razem nie padło już ani słowo na temat tego, że pieniądze trafią na konto Jaśka. Jakby moja synowa zupełnie zapomniała, że jeszcze nie tak dawno rozwodziła się nad tym, jak to jej synek kiedyś dorośnie i będzie miał własne pieniądze, którymi będzie mógł zarządzać.

To miało dla mnie sens: maluch pracował, ale któregoś dnia skorzysta z zarobionych przez siebie pieniędzy. Tymczasem najwyraźniej jego mama miała inny pomysł na przeznaczenie tych sum, bo nigdy więcej nie wspomniała już o Krzysiowym koncie.

Po jakimś czasie jednak znowu doszły mnie słuchy, że Anka przygotowuje się na jakiś casting z moim wnuczkiem. Myślę, że przyznała się tylko dlatego, że wcześniej parę razy prosiła mnie o pomoc w opiece nad wnukiem, bo zaczęła robić kurs na prawo jazdy. Opiekowałam się małym, kiedy ona miała zajęcia.

Ja rozumiem jeden casting, ale tyle to już przesada!

– Chcę być bardziej samodzielna, nie mogę mamy wiecznie angażować, a castingów mamy coraz więcej – odparła, kiedy zapytałam ją, skąd nagle ten pomysł z kursem.

Dodała jeszcze, że byłoby fajnie gdybym pod koniec tygodnia podrzuciła ją do Mikołowa na kolejny konkurs.

– Jak zdam egzamin, będę już jeździła sama – zapewniła mnie.

Wtedy mnie olśniło! Anka chce mieć prawo jazdy, bo teraz za każdym razem gdy gdzieś się wybiera, a nie chce jechać z wózkiem autobusem, musi mnie prosić o podwiezienie. Wiadomo: wtedy mówi mi, po co jedzie. Kiedy zrobi prawko, kupi sobie jakieś małe autko i będzie zupełnie niezależna. A ja nie będę miała zielonego pojęcia, w ilu castingach weźmie udział mój wnuczek, a zatem ile mniej więcej pieniędzy zarobi.

Przestało mi się to podobać, bo o ile jeden czy dwa razy to może być nawet fajną przygodą, o tyle bieganie na każdy casting odbywający się w naszej okolicy to już spora przesada. Przecież dla dziecka każda taka wyprawa jest okropnie męcząca. Anka jednak chyba wyczuła, że na swoim dziecku może świetnie zarabiać i postanowiła to wykorzystać.

Odkąd przed niespełna rokiem podsunęłam jej pomysł z zaangażowaniem Krzysia do reklamy, nie traci ani chwili. Mój wnuk polecał już buty, soczki, kaszki, pieluchy, a ostatnio także klocki i zdalnie sterowane samochodziki. Produkty zmieniają się, bo i on staje się starszy. Ta zabawa stała się więc regularną pracą!

Co gorsza, obawiam się, że to się szybko nie skończy. Ostatnio dowiedziałam się, że Krzyś weźmie udział w reklamie batoników, a potem pewnego marketu.

Czy tak już będzie zawsze? To chore!

Na pewno do kieszeni jego rodziców wpadają pokaźne sumki. Nie rozmawiamy jednak o tym, bo wszystkimi sprawami związanymi z udziałem Krzysia w reklamach zajmuje się jego mama. Mojego syna ten temat w ogóle nie obchodzi. Kiedy zaczynam, macha tylko lekceważąco ręką i mówi, że póki Anka i Krzyś mają z tego zabawę, jemu nic do tego.

O zarobione przez synka pieniądze nie pyta. Cieszy się, że żona nie prosi go o gotówkę tak często jak kiedyś. A ona żyje jak nigdy dotąd. Ma na nowe sukienki, fryzjera i kosmetyczkę. Muszę przyznać – dba o Krzysia.

Ale czy to normalne, że stroi się za pieniądze, które zarabia jej synek? Coraz częściej pluję sobie w brodę, bo to w końcu ja to wszystko zaczęłam. Chciałam, żeby mój wnuk przeżył przed kamerą przygodę, a tymczasem zabrałam mu zwyczajne dzieciństwo i zapędziłam do roboty! Tylko skąd mogłam wiedzieć?

Czytaj także:
„Sąsiad napsuł ludziom krwi, w całej kamienicy go nie znosili. Gdy spadł ze schodów, uznałem, że to był wypadek. A może wcale nie?”
„Matka mówiła, że >>dziadek też wychowywał pasem, a jakoś ojciec wyszedł na przyzwoitego<<. Ale czy przyzwoity człowiek bije dziecko?”
„Miałam się za niezależną kobietę, ale po ślubie odechciało mi się roboty. Bawię dzieci, hoduję kozy, a mąż na nas haruje”

Redakcja poleca

REKLAMA