Kiedy powiedziałam synowi, że chętnie pojadę z nimi na Hel, że trochę pomogę przy dzieciach, bo synowa na dość przemęczoną wygląda, chłopak szczerze się ucieszył.
– Myślisz, że Justyna będzie zadowolona? – zapytałam. – Bo nie chciałabym się narzucać, ale i stęskniłam się za chłopcami. Z drugiej strony, z teściową na wakacjach… Twojej żonie może nie być na rękę takie rozwiązanie.
Filip powiedział, że Justyna na pewno się ucieszy, a i chłopcy więcej czasu z babcią nareszcie spędzą. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do mnie synowa z informacją, że udało jej się zarezerwować dla nas dwa pokoje w Jastarni – ja miałam zamieszkać ze starszym z wnuczków, młodzi z dwuletnim Kacprem.
Na miejscu sielanka szybko się jednak skończyła. Już pierwszego dnia zauważyłam, że synowa bardzo niechętnie przyjmuje ode mnie rady w kwestii wychowania chłopców.
– Obraziła się? Przecież nie chciałam źle, kiedy zwróciłam jej uwagę, że nie powinna dawać Konradowi lodów w taki upał – powiedziałam do syna.
– Nie wyspała się. A mama też nie musi jej krytykować. Są wakacje.
– Jak się dzieciak zaziębi, to będzie po wakacjach! – rzuciłam.
– Żeby mama nie wykrakała – syknęła synowa, która pojawiła się na balkonie i podała mi tabliczkę mlecznej czekolady. – Byłam w sklepie – dodała.
– Oj, ale prosiłam o gorzką – powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
– Mamie to nijak się nie dogodzi! – rzuciła obrażona Justyna.
Następnego dnia na plaży synowa postanowiła zdjąć stanik. Nie jestem pruderyjna, jednak dookoła były dzikie tłumy, w tym przynajmniej kilku podpitych facetów.
– Młodej mężatce nie wypada paradować półnago – powiedziałam.
I Justyna wybuchła.
– Czy mama chociaż na moment może dać mi spokój?! Odkąd przyjechaliśmy, nie mogę zrobić kroku, żeby go mama nie skomentowała! – krzyknęła histerycznym tonem.
Po czym włożyła plażową sukienkę i oznajmiła nam, że jedzie do Władysławowa. Sama.
– Muszę sobie odpocząć, należy mi się chociaż jeden dzień, prawda?!
– Może potrzebuje chwili dla siebie – wzruszył ramionami syn, i zabrał się za budowanie fosy wokół piaskowego zamku wzniesionego przez Konrada.
Reszta dnia była udana – chłopcy dokazywali, ale całkiem dobrze się bawiliśmy. Synowa też wróciła z wycieczki w dobrym humorze, jednak nie przeprosiła mnie za tamten wybuch.
– Zawsze już taka była. Rogata dusza. Pewnie jest jej głupio, tylko nie wie, co powiedzieć – bronił żony Filip.
Niestety, jej wcale nie było głupio
Kiedy upomniałam Konrada, żeby nie paćkał koca usmarowanymi czekoladą paluszkami, powiedziała, że nie daję jej dzieciom cieszyć się wakacjami!
– Chyba odrobinę się zapędziłaś – powiedziałam. – Miałam pomagać ci przy dzieciach, prawda? Ale ty robisz wszystko, żebym czuła się źle, cokolwiek powiem czy zrobię. Może twoja mama daje chłopcom więcej swobody, ale ja nie tak chowałam dzieci.
– Czasy się zmieniły, nie zauważyła mama? – syknęła synowa.
– Zamierzasz zafundować im tak zwane bezstresowe wychowanie?
– Nie chce mi się teraz o tym gadać, okej?! A mama niech się może wybierze na jakiś spacer, bo od rana nie mieliśmy nawet chwili dla siebie!
– Justyna, przeginasz – rzucił Filip, jednak nie zamierzałam wdawać się w dalszą sprzeczkę.
Wyszłam z pokoju i chociaż było mi bardzo przykro, powiedziałam sobie, że gniewać się nie będę. Mimo wszystko lubię swoją synową, choć odkąd pojawili się na świecie chłopcy, dość często się ze sobą nie zgadzamy.
Spacerowałam długo, ciesząc się pięknym, letnim wieczorem – w tłumie roześmianych turystów, wolna od opieki nad wnukami, w końcu poczułam, że jestem nad morzem. Nagle zagadnął mnie sympatycznie wyglądający, szpakowaty mężczyzna w moim wieku.
Ucięliśmy sobie pogawędkę, w końcu poszliśmy potańczyć – w pobliskim barze akurat zaczynała grać złożona z trzech młodych chłopców kapela i całkiem dobrze się bawiliśmy.
Na synową wpadłam rano. Znów była zła jak osa
– Obiecała mama wczoraj, że wykąpie chłopców i zostanie z nimi, żebyśmy mogli iść na plażę, tymczasem…
– Wybacz, ale pomysł ze wspólnymi wakacjami był marny. Stale się kłócimy, masz do mnie żal i będzie lepiej, jeśli od dziś będziemy odpoczywać osobno – weszłam Justynie w słowo.
Po czym wybrałam numer poznanego zeszłego wieczoru Mirka i umówiłam się z nim na wczesny obiad.
– Czyli dziś wieczorem też się mama nie zajmie chłopcami?
– Przykro mi – powiedziałam, chociaż wcale nie było mi przykro.
Chciałam pomóc, wyręczyć Justynę w obowiązkach i spędzić wakacje z wnukami. Ale synowa od pierwszego dnia nie doceniła mojej dobrej woli. Narzucać się nie lubię, więc po sprawie. Niech sobie radzi sama, skoro taka z niej matka roku.
Czytaj także:
„Iwona zrobiła mi pranie mózgu i oskarżyłam męża o zdradę. Nagadała mi, że zamiast ryb, na pewno łowi inny gorący towar”
„Nie wierzyłam w przyjaźń damsko-męską Darka i tej Anki. Czułam, że łasa na cudzych facetów jędza zagięła na niego parol”
„Ojciec zaplanował mi życie. Ślub, małżeństwo bez miłości i wysoki posag. Nie było tu miejsca na mnie i moje potrzeby”