„Syn zamiast jędrnej niewiasty wziął sobie rozwódkę ze zbędnym balastem. Nie akceptuję wnuków z drugiego obiegu”

załamana teściowa fot. iStock, fizkes
„Byłam w szoku. Teraz to ja gapiłam się na niego z szeroko rozdziawionymi ustami. Oprzytomniałam dopiero wtedy, gdy coś połaskotało mnie w gardle”.
/ 18.06.2024 13:40
załamana teściowa fot. iStock, fizkes

Aleksander jest moim jedynym dzieckiem. Po śmierci męża wychowywałam go sama. Zawsze chciałam dla niego jak najlepiej. Marzyłam, że zakocha się miłej, młodej dziewczynie, potem się z nią ożeni, doczekam się wnuków… A on? Chce mi sprowadzić do domu starą babę z dzieckiem!

Nie zamierzałam się zgodzić

Olek nigdy nie był stały w uczuciach. Zmieniał panienki jak rękawiczki. Jednego dnia była Karina, za tydzień Edyta, potem Hania, Mania i jeszcze chyba z kilkanaście innych. Trochę mnie to martwiło, ale potem machnęłam ręką. Pomyślałam, że jest młody, ma prawo się zabawić, a te dziewczyny nie były mu przeznaczone. Wierzyłam jednak święcie, że któregoś dnia spotka na swojej drodze tę jedyną. I wtedy się ustatkuje, zapomni o szaleństwach.

Ta jedyna pojawiła się ponad rok temu. Aleksander miał wtedy 24 lata. Długo nie chciał mi powiedzieć, kto to jest. Kręcił, zwodził. Mówił, że nie jest jeszcze pewny swoich uczuć, i muszę poczekać. Byłam zdziwiona, bo Olek raczej niczego przede mną nie ukrywał. Skąd więc nagle te tajemnice? W pewnym momencie przyszło mi nawet do głowy, że mój syn jest gejem, a z tymi wszystkimi panienkami spotykał się tylko po to, żeby zachować pozory. Albo utwierdzić się w przekonaniu, że woli chłopców. Ta myśl tak mnie przeraziła, że aż nie mogłam spać. Naprawdę się bałam…

Nie to, żebym miała coś przeciwko gejom. To też ludzie. Ale chyba każda matka woli, by jej syn był normalny! Gdy więc któregoś popołudnia wyszykowany ruszył w stronę drzwi, nie wytrzymałam. Stanęłam mu na drodze i zapytałam wprost, czy wystroił się tak elegancko dla jakiegoś chłopaka. Ma mówić szczerze, bo ja już nie mam siły dłużej żyć w niepewności… Ależ był zaskoczony!

Chyba z pięć minut stał i patrzył na mnie z szeroko rozdziawionymi ustami. Aż bałam się, że przypadkowo muchę połknie, bo akurat jakaś wpadła przez otwarte okno i latała blisko jego twarzy. Szczęśliwie odfrunęła… A gdy już doszedł do siebie, dostał ataku śmiechu.

Stare babsko

– Nie bój się, mamo, zdecydowanie wolę kobiety. I ta moja jest kobietą… Bardzo piękną – wykrztusił między między jednym „cha, cha!” a drugim. Kamień spadł mi z serca.

– No to w czym rzecz? Dlaczego nie chcesz mi o niej nic powiedzieć? – dopytywałam się, a on nagle spoważniał.

– Bo Majka ma 32 lata, jest jeszcze mężatką i ma czteroletnią córeczkę, Zuzię – wypalił jak z armaty.

Byłam w szoku. Teraz to ja gapiłam się na niego z szeroko rozdziawionymi ustami. Oprzytomniałam dopiero wtedy, gdy coś połaskotało mnie w gardle. Mucha! Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, że wróciła.

– Synu, ty chyba zwariowałeś! – ryknęłam ile sił w płucach, pozbywając się przy okazji z ust intruza. Spojrzał na mnie złym wzrokiem.

– Wiedziałem, że to powiesz, dlatego o niczym ci nie mówiłem. Ale uprzedzam, nie wybijesz mi z głowy tej miłości. Nawet nie próbuj! – zagroził mi palcem i zanim zdążyłam coś powiedzieć, po prostu wyszedł.

Nie zamierzałam go posłuchać. Co to – to nie! Jestem przecież jego matką! Musiałam go chronić przed taką znajomością. Do czego to podobne, żeby takie stare babsko zawracało głowę młodemu mężczyźnie! Nie wyszedł jej związek, to szuka zastępstwa…

W pierwszej chwili byłam więc wściekła, że mój syn czmychnął, nim zdążyłam powiedzieć, co o tym wszystkim sądzę. Ale zaraz potem doszłam do wniosku, że dobrze się stało. Wiadomo, w nerwach człowiek może coś za dużo chlapnąć. A tak? Miałam czas się uspokoić, wszystko przemyśleć, ułożyć strategię działania. Kiedy po kilku godzinach wrócił do domu, byłam gotowa do rozmowy.

Wzbraniał się, wykręcał, mówił, że nie ma ochoty wysłuchiwać mojego gadania, ale ja się uparłam… Nie, nie zrobiłam mu awantury. Wręcz przeciwnie: byłam delikatna. Choć bardzo mnie korciło, nie powiedziałam na tę całą Majkę ani jednego brzydkiego słowa. Czułam, że to przyniesie więcej złego niż dobrego. Syn warknie natychmiast, że jej nie znam, więc nie powinnam wygłaszać na jej temat żadnych opinii; naburmuszy się i przestanie do mnie w ogóle odzywać. A tego przecież nie chciałam.

Zamiast więc obrzydzać mu ukochaną, postanowiłam przemówić do jego sumienia.

Wiem, że kochasz tę kobietę… Rozumiem to… Ale w imię tej miłości nie powinieneś rozbijać małżeństwa, odbierać ojca niewinnemu dziecku… Nieraz ci powtarzałam, że nie wolno budować szczęścia na cudzym nieszczęściu. Bo to zwykle kończy się tragedią… I zawsze przyznawałeś mi rację. Dlaczego więc teraz postępujesz wbrew zasadom? – zapytałam syna dramatycznym głosem. Olek odetchnął z ulgą.

– Tylko o to ci chodzi? Naprawdę? No to nie musisz się martwić. Niczego nie rozbijam, niczego nie buduję na cudzym nieszczęściu. Majka już od dwóch lat nie żyje z mężem… Właśnie złożyła pozew o rozwód. A Zuzia? Zuzia woli mnie od własnego ojca. Wyobraź sobie, że on nawet się nią nie interesuje! A ona jest taka zabawna i słodka – opowiadał z zachwytem.

– Taaak? – mina mi zrzedła.

– No pewnie! Mam nadzieję, że wkrótce ją poznasz. I jej mamę oczywiście też. A w ogóle to dziękuję za zrozumienie… Po tym, jak zareagowałaś na początku, byłem pewien, że zaczniesz wynajdywać problemy. A tu taka niespodzianka! Miło mnie zaskoczyłaś – cmoknął mnie w policzek.

– Cieszę się… – wykrztusiłam, starając się przywołać na twarz uśmiech.

– Ja też, mamuśku! – odparł wesoło Olek i poszedł do swojego pokoju.

Wcale się nie cieszyłam. Gdy zniknął na górze, miałam ochotę się rozpłakać. Mój plan nie wypalił! Ba, syn pomyślał, że nie ma nic przeciwko temu, że spotykam się z tą całą Majką! Czułam się tak rozżalona i zdenerwowana, że nie bacząc na późną godzinę, zadzwoniłam do swojej przyjaciółki,. Bożena nie była zachwycona.

Nie mogę pozwolić, żeby zmarnowała mu życie!

– Powiedz, że masz bardzo ważny powód, skoro budzisz mnie o drugiej w nocy – ziewnęła w słuchawkę.

– Mam! Chodzi o Olka. Wpakował się w taki związek, że nie uwierzysz! – odparłam i opowiedziałam jej dokładnie o wszystkim, a gdy skończyłam, była rozbudzona na dobre

– No, no, niezły numer. Nie spodziewałam się, że twój syn się szaleńczo zakocha. Po tym, co wyprawiał wcześniej… Ale nie rozumiem, dlaczego się martwisz. Przecież marzyłaś, żeby wreszcie kogoś miał na serio – w jej głosie wyczułam lekką złośliwość.

– Przestań się wygłupiać! Przecież on dopiero niedawno skończył studia, zaczął pracę… Wszystko jeszcze przed nim! Nie mogę pozwolić by to stare babsko zmarnowało mu życie! – zdenerwowałam się.

– Już dobrze, nie wkurzaj się tak… Faktycznie masz niezły orzech do zgryzienia – orzekła z westchnieniem. Ja też westchnęłam ciężko.

– Owszem! Radź, co robić! Zawsze masz na wszystko rozwiązanie.

– Czy ja wiem… – zastanawiała się przez chwilę. – Moim zdaniem nic. Im mniej się będziesz wtrącać, tym lepiej. Po pewnym czasie Olek sam zrozumie, że popełnił błąd, i że to było tylko zwykłe, mało ważne zauroczenie.

– Tak myślisz?

– Jasne! Przecież to rozsądny facet. A poza tym jedynak. Nie wytrzyma długo tego, że musi dzielić się miłością Majki z dzieckiem obcego faceta.

– Może masz rację… – mruknęłam.

– Daj mu święty spokój, nie wracaj do tematu. I cierpliwie czekaj. Zobaczysz, wszystko się samo rozpadnie – pocieszyła mnie na koniec Bożenka.

Skorzystałam z rady przyjaciółki. Chociaż było to bardzo trudne, przez następne tygodnie i miesiące nie prawiłam synowi żadnych morałów, nie próbowałam go zawracać na właściwą drogę. Nie denerwowałam się nawet wtedy, gdy nie wracał na noc do domu. Gdy wspominał coś o ukochanej, milczałam jak grób albo z uśmiechem zmieniałam temat. I z niecierpliwością czekałam na dzień, w którym syn oświadczy mi, że zakończył znajomość z Majką. Święcie wierzyłam, że się opamięta. Niestety…

To było jakiś miesiąc temu. Olek wrócił do domu w świetnym humorze. Oczy aż mu się śmiały.

– Oj, synuś, chyba spotkało cię dziś coś miłego – zagadnęłam go.

– Nie miłego, wspaniałego! Majka wreszcie dostała rozwód! – odparł uradowany. – Super, prawda?

– Aha… – bąknęłam. – Zjesz coś? Mam świetne gołąbki – chciałam skierować rozmowę na inny tor.

– Później. Na razie musimy pogadać – odparł zadowolony z siebie.

– Nie, teraz ci podam. Dopóki są gorące. Na pewno jesteś głodny…

I zaczęłam szurać garnkami.

– Mamo, przestań. To poważna sprawa – posadził mnie na krześle.

– Tak, a co chodzi? W pracy ci się nie układa? – zapytałam. Oczywiście czułam, że ta rozmowa będzie związana z Majką, ale nie zamierzałam mu ułatwiać życia.

– W pracy wszystko w porządku. Chodzi o Majkę. Teraz, gdy ma już papier rozwodowy w ręku, chcemy się pobrać – wypalił.

– Słucham? Ale jak to, synku? Tak od razu? – zrobiło mi się słabo.

– No może nie od razu… Poczekamy jeszcze z rok… – wyjaśnił.

– To dobrze, nie trzeba się spieszyć. Co nagle, to po diable – odetchnęłam.

– Masz rację – przyznał.

– To wszystko? – wstałam z krzesła.

Podejrzewałam, że syn czeka na gratulacje, ale jakoś nie mogłam z siebie wykrztusić nic miłego.

– Nie, nie wszystko. Ze ślubem poczekamy, ale teraz chcemy ze sobą zamieszkać. Przed rozwodem było nam trochę głupio. Baliśmy się, że ludzie zaczną gadać i sędzia będzie się krzywić. Dziś już nic nie stoi nam na przeszkodzie – powiedział uradowany. Osunęłam się z powrotem na krzesło.

– A gdzie chcecie zamieszkać?

No tutaj, z tobą. Majka chciała zostać w wynajętej kawalerce, ale przekonałem ją, że to zły pomysł. Mamy przecież taki wielki dom. Ty zostaniesz u siebie na dole, a my będziemy urzędować na górze – uśmiechnął się.

– A jak się nie zgodzę?

– Mamo, pamiętaj… Tata zapisał swoją połowę domu mnie… Więc prawdę mówiąc, nie masz wyjścia. Ale oczywiście dam ci czas na zastanowienie. Byle tylko nie trwało to wieki – zmarszczył groźnie brwi.

– Pamiętam, pamiętam… Ale przecież ja nawet nie znam tej Majki! – jęknęłam. – To jak mam decydować?

– No to czas najwyższy, żebyś ją poznała. Zaprosiłem ją do nas na niedzielny obiad. Na drugą. Przygotujesz coś pysznego? – spytał.

– No dobrze – zgodziłam się.

– Super! Zobaczysz, będziesz zachwycona! – aż klasnął w dłonie.

Mój synek zasługuje na kogoś lepszego 

Pewnie się domyślacie, co zrobiłam. Zadzwoniłam do Bożeny. Znowu byłam tak roztrzęsiona, że musiałam się jej natychmiast wypłakać.

– Do kitu te twoje dobre rady. Wiesz, co Olek chce zrobić? Sprowadzić tę kobietę z dzieckiem do naszego domu! A za rok się ożenić – żaliłam się.

 Poważnie? Cholera, to chyba naprawdę się zakochał… Widziałaś ją chociaż raz na oczy? Ciekawe jak wygląda… – zaczęła się zastanawiać.

– W niedzielę się dowiem. Olek zaprosił ją do nas na obiad – mruknęłam.

– No i bardzo dobrze. Kto wie, może to wartościowa osoba i niepotrzebnie się zadręczasz… Porozmawiaj z nią, wysłuchaj… – tu zamilkła.

– Zwariowałaś? Po czyjej ty jesteś stronie?! – napadłam na nią.

– Jasne, że po twojej. Ale jak chce się skutecznie walczyć z wrogiem, to trzeba go dobrze poznać. Zrób więc pyszny obiad, przyjrzyj się tej kobiecie. Kto wie, może ci się spodoba…

– Chyba śnisz. Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie, niż zaakceptuję ten związek! – fuknęłam. – Mój syn jest superchłopakiem i zasługuje na kogoś lepszego niż rozwódka z dzieckiem!

Przyznam szczerze, że Majka nie zrobiła na mnie złego wrażenia. Gdyby spotykała się z kimś innym, a nie z moim synem, to nawet powiedziałabym, że dobre. Spodziewałam się jakieś cwanej, wymalowanej lafiryndy, a tu weszła piękna, szczupła kobieta, w skromnej sukience i prawie niewidocznym makijażu. Spokojna, sympatyczna, zrównoważona… Chwaliła moją kuchnię, zachwyciła się kolekcją filiżanek z porcelany, którą dostałam kiedyś od męża na rocznicę ślubu.

A jak ciepło mówiła o Olku! Że mimo młodego wieku jest taki dojrzały i odpowiedzialny, że dopiero przy nim ona i córeczka czują się naprawdę bezpiecznie… I jeszcze mnóstwo innych dobrych rzeczy. Zresztą, ogólnie wydawała się naprawdę sensowna. Naprawdę nie było się do czego przyczepić. A gdy się żegnałyśmy, nagle nachyliła mi się do ucha.

– Wiem, że trudno pani mnie zaakceptować – szepnęła. – Ale proszę uwierzyć. Ja naprawdę kocham Aleksandra. Z całego serca. Przekona się pani. Tylko proszę dać mi szansę…

Myślałam o tym przez kilka ostatnich dni. I podjęłam decyzję. Nawet Bożeny nie poprosiłam tym razem o radę. Wiecie, co postanowiłam? Że pozwolę synowi zamieszkać na górze z Majką i jej dzieckiem. Bynajmniej nie dlatego, że zmieniłam zdanie… Nadal jestem przeciwna temu związkowi, bo uważam, że prędzej czy później Majka unieszczęśliwi Olka. Dlatego wolę mieć ja na oku.

Niech sobie myśli, że mnie oczarowała. Za szczwana jestem na to. Gdy tylko zauważę, że coś kombinuje, albo coś mi się nie spodoba, to urządzę jej taką jesień średniowiecza, że mnie popamięta. Będzie uciekać, gdzie pieprz rośnie, nie oglądając się na Olka. Do ślubu jeszcze rok. Mam trochę czasu… 

Barbara, 54 lata

Czytaj także:
„Podczas wakacji nad morzem porwała mnie fala namiętności. Mąż mi nie wybaczy, gdy się dowie, z kim go zdradziłam”
„Byłam już żoną, kochanką i partnerką. Czekałam, aż jakiś facet w końcu okaże się niespodzianką, a nie rozczarowaniem”
„Mój facet nie chciał ślubu, a ja przestałam nalegać. Po 15 latach dowiedziałam się, że ta jego niechęć miała imię”

Redakcja poleca

REKLAMA