Moja teściowa zawsze pozowała na arystokratkę. To śmieszne, bo udaje wielką hrabinę, a w rzeczywistości jest córką producenta napojów gazowanych z Kresów, który w wyniku upaństwowienia stracił swoją fabrykę po wojnie. Zarówno fabryka, jak i willa we Lwowie, a także letni dom zniknęły, ale jej aspiracje i niczym nieuzasadnione poczucie wyższości przetrwały.
Nie byłam dobrą partią
Kiedy Jurek zapoznawał mnie ze swoimi rodzicami, jego matka zorganizowała wnikliwe przesłuchanie dotyczące mojego pochodzenia, a następnie zgryźliwie oznajmiła, że wszystko schodzi na psy i że Wisły kijem nie zawróci.
– Kochasz go przynajmniej? – zapytała.
Przytaknęłam tylko, próbując powstrzymać cieknące po policzkach łzy i poczucie upokorzenia. Obiecałam sobie, że ja w przyszłości będę zupełnie inna. Pełna serdeczności i przyjazna. A jeśli kiedyś będę matką, z radością i życzliwością przyjmę partnerów i partnerki moich dzieci do naszej rodziny.
Z teściową w końcu się pogodziłam, jednak nadal jestem przekonana, że uprzejmy uśmiech ma o wiele większe znaczenie niż otrzymany na piątą rocznicę ślubu porcelanowy zestaw na dwanaście osób, który cudem przetrwał wojenne czasy... Co więcej, nie zajmuje to połowy szafki kuchennej i nie gromadzi kurzu!
Najmłodszy syn ją uwielbiał
Mieliśmy z Jurkiem już dwóch nastoletnich synów, kiedy niespodziewanie urodził się mały Michałek. Teściowa nie kryła oburzenia moją późną ciążą. Kiedy jednak nasz maluch przyszedł na świat, matka Jurka dosłownie oszalała na jego punkcie. Zabierała Michałka na wakacje, oprowadzała go po muzeach, razem odwiedzili nawet jej rodzinne miejsca.
– Wiesz, matka utrzymuje, że Misiek jest podobny do wujka Juliana, tego co stracił życie – opowiadał mi mąż, nie kryjąc zdumienia.
– Ale przecież on jest jakby skórę ściągnąć z mojego ojca! – zaprotestowałam.
– Niech się nacieszy – Jurek wzruszył ramionami. – W końcu mały ją uwielbia, pochłania te przedwojenne dyrdymały jak pelikan.
Teściowa przez całe nasze wspólne życie sprawiała mi mnóstwo problemów, ale kiedy odeszła, płakałam rzewnymi łzami. Może była nieco ekscentryczna, ale w sumie była porządnym człowiekiem.
Dzieci miały różny pomysł na życie
A Michał, na którego miała silny wpływ, zdecydował się studiować historię – zupełnie inaczej niż jego bracia, którzy wybierali profesje bardziej dochodowe. Jurkowi ten pomysł nie przypadł do gustu, ale kiedy nasz starszy syn, Roman, ledwie trzy lata po zawarciu małżeństwa wyemigrował do Japonii ze swoją rodziną, mąż odpuścił, doceniając fakt, że Misiek przynajmniej jest na miejscu.
– Jeśli coś się wydarzy, przynajmniej jeden z nich zostanie, aby podać szklankę wody na łożu śmierci – powtarzał.
– Nie zdziwię się, jeśli Jacek też wyemigruje. Jego Grażyna tak bardzo pragnie wyjechać za granicę.
Grażyna wcale nie chce wyjechać na stałe, po prostu chce korzystać z życia i podróżować do ciepłych krajów, zamiast marnować urlop nad zimnym Bałtykiem, gdzie przez większość lata nie ma pogody. Gdybym była młodsza, z pewnością postępowałabym tak samo.
Chciałam, żeby Michał się zakochał
Moje dwie synowe są cudowne! Idealne do tańca i do różańca. Nawet zanim Romuś wyjechał do Japonii, często organizowałyśmy babskie wyjścia do kina czy kawiarni. Wciąż zdarza się, że kiedy prowadzimy rozmowy przez Skype'a, sąsiedzi pukają w ścianę z powodu nocnych rozmów.
O ile starsi synowie całkiem dobrze ułożyli sobie życie, o Michała trochę się niepokoiłam, no bo jakie towarzystwo mógłby znaleźć młodzieniec, który spędza całe dnie w zakurzonych archiwach?
– Nie spędzam czasu w jakichkolwiek piwnicach, tylko w zwykłym biurze, podobnie jak Jacek w swoim banku. Najwięcej informacji przechowywanych jest na nośnikach cyfrowych.
– Ale młode kobiety tam nie pracują, prawda?
– Mamo – przewrócił oczami. – Teraz ludzie zazwyczaj decydują się na małżeństwo później, nie spieszą się do ślubu zaraz po drugiej randce.
Grażyna go przyłapała
To właśnie Grażyna była pierwszą osobą z rodziny, która dowiedziała się o Zuzannie. Zauważyła ich razem w kinie i opuściła seans przed czasem, nie mogąc doczekać się, aż mi o tym opowie… Jestem przeszczęśliwa, że trafiła mi się taka synowa!
– Trzymali się za ręce, kiedy wchodzili – opowiadała przez telefon, podekscytowana. – Siedziałam w rzędzie za nimi, a Michał nawet na mnie nie spojrzał. Chyba jest w niej zakochany, prawda?
– No dobrze, ale jak prezentuje się ta dziewczyna? – nie mogłam powstrzymać ciekawości.
– Jakby się umalowała i zrobiła porządny fryz, mogłaby być naprawdę atrakcyjna – Grażynka zastanawiała się chwilę.
– Może pochodzi z jakiegoś małego miasteczka? Zajmiemy się tą biedną dziewczyną. Trochę nad nią popracujemy i Michał straci głowę...
Spryciula podeszła do nich w momencie, w którym na ekranie pojawiły się napisy końcowe, sprawiając, że Michaś nie miał wyboru. Musiał przedstawić swoją dziewczynę, a Grażynka, korzystając z okazji, natychmiast zaprosiła ich oboje na grilla. Początkowo byli skrępowani, ale tak nalegała, że ostatecznie byłoby niegrzecznie odmówić.
– Mam nadzieję, że mi wszystko opowiesz ze szczegółami? – zapytałam, chcąc się upewnić.
– Nie – odrzekła, co mnie zaskoczyło. – Sama zobaczysz, mamo. Zapraszam na grilla.
Była przesadnie skromna
Jurkowi Zuzka natychmiast przypasowała. Mój mąż ma upodobanie do takich skromnych dziewczynek – zastanawiam się czasem, czy to ja byłam kiedyś taką mimozą, czy to jego gust uległ zmianie? Niepytana milczy, pytana natomiast odpowiada krótko i konkretnie, nie przeklina, nie śmieje się na głos... Co też mogło się spodobać Michałowi w tak niewyrazistej mimozie? Grażyna starała się ją ożywić, zaangażować do pomocy, pokazała również kosmetyki, przy sprzedaży których dodatkowo zarabia, ale nic nie mogło wyrwać dziewczyny z zamyślenia.
– Potrzebuje czasu, żeby się z nami oswoić – Jurek nie dostrzegał żadnych trudności.
– Mam wrażenie, że jest po prostu zarozumiała – wzruszyłam ramionami.
– Przestań już tak wszystkich oceniać – mój mąż był wyraźnie zirytowany. – Najważniejsze, żeby Zuzanna dobrze dogadywała się z Michałem. To jemu ma się podobać, a nie tobie.
Nie pasowała mi
„Przestań oceniać”... Przecież to może być cecha dziedziczna! Nie chciałabym zostać babcią takiej mimozy. Tak czy inaczej, ta cała Zuzanna nie ma podejścia do dzieci. Grażyna poprosiła ją, aby przeczytała kilka bajek dziewczynkom przed snem, a ta zniknęła po niecałych trzydziestu minutach. Nawet nie zauważyła, że Jola z Wiolą już spały.
– Marta, nie przesadzaj – odparł Juruś. – Prawdopodobnie potrzebowała chwili wytchnienia. Traktowałyście ją z Grażyną tak, jakby to była wielka nadęta impreza, a nie miły, rodzinny grill.
Ta, jasne! Zrobiłyśmy z Grażyną wideokonferencję, pokazałyśmy Kalinie zdjęcia Zuzanny i ona natychmiast stwierdziła, że mimoza przypomina jej babcię Gabrysię – naturalne włosy, z grzywką, koronki i makijaż, na który nie można patrzeć.
– Wyjdzie na ludzi – stwierdziła. – Wystarczy nią trochę pokierować. Czy powinnam wracać, czy sobie poradzicie, dziewczyny?
Zdecydowałyśmy z Grażyną, że nie zawiedziemy pokładanych w nas nadziei, szczególnie, że z każdym tygodniem stawało się coraz bardziej jasne, że Zuzanna zagości na stałe w naszej rodzinie.
Dbała o Michała
Nawet zaczęłam ją lubić – ciężko było nie dostrzec, jak troskliwie opiekuje się Michałem i jak bardzo jest z nią szczęśliwy. Wreszcie przestał pracować po godzinach, zyskał zdrowy wygląd i prezentował się jak prawdziwy mężczyzna. Niewątpliwie była przyjazna i starała się być pomocna, o ile to było możliwe.
My z Grażyną, niby w ramach podziękowania, podsuwałyśmy jej atrakcyjne kosmetyki, różnego rodzaju bony do sklepów z odzieżą, czy modowe magazyny. Wyglądało na to, że wszystko zmierza we właściwym kierunku, dlatego zdziwiło mnie, że nie przyszła razem z Michałem na tradycyjne śniadanie wielkanocne.
Czepialiśmy się
Syn tłumaczył, że Zuzka źle się czuje i została w domu, dlatego on również nie zamierza zbyt długo siedzieć.
– Boże – Grażynka przewróciła oczami. – Czy twoja Zuza kiedykolwiek słyszała o takim wynalazku jak leki przeciwbólowe?
– Posłuchaj, Michaś, a co jeśli ona jest chora? – zaniepokoiłam się. – Ostatnio tak bardzo schudła i zbladła.
– Bez obaw – uśmiechnęła się Grażka. – Kiedy będzie w ciąży, przybędzie jej w biodrach i piersiach, nie martw się, mamo.
– W końcu będzie z niej prawdziwa kobieta, chłopie – starszy brat dodał słowa otuchy.
Michał odepchnął krzesło i podniósł się.
– Uwielbiam Zuzę dokładnie taką, jaką jest, dlatego może skończcie ją ciągle zmieniać? Te ciuchy, mocny makijaż, a ostatnio nawet karnet na siłownię – rzucił Grażynie spojrzenie pełne niezrozumienia. – Co się z wami dzieje?
– Chcemy po prostu pomóc!
– Zwykła pomoc nie powoduje, że ktoś odwiedzający rodzinę od rana cierpi na torsje – oświadczył. – Wasze zachowanie jest po prostu prostackie i świadczy o braku akceptacji.
– To już jest naprawdę za dużo, mój chłopcze!
– Idę do siebie – Michał machnął ręką. – Rozmowa z wami to jak próba zawracania Wisły kijem, jak mawiała zawsze nasza babcia.
Nie rozumiem! To, że Zuzka źle się czuje ma niby świadczyć o moim braku kultury? To ja powinnam czuć się winna? Chciałam przecież tylko pomóc!
Czytaj także: „Żona oddała całe swoje oszczędności, bo wierzyła w mój biznes. Nie wiem, jak wyznać jej, że utopiłem cały nasz majątek”
„Córka obwiniała się o śmierć matki, a ja nie umiałem jej pomóc. Musiało dojść do tragedii, żebym się otrząsnął” „Znajomi wymyślili, że wezmą ślub w Boże Narodzenie. Nie rozumieją, że wolę spędzać ten czas z rodziną”