„Syn zabawił się w Samarytanina i naobiecywał sąsiadce bzdur. Myślałam, że to jakaś fanaberia, jednak on wszystkich zaskoczył”

Dumny syn fot. Adobe Stock, Jacob Lund
„Spodziewałam się, że syn jak zwykle mruknie coś przez sen i odwróci się na drugi bok. Tymczasem on usiadł, rozejrzał się trochę nieprzytomnym wzrokiem i… wyskoczył z łóżka, jakby go ktoś z procy wystrzelił. Nie mogłam w to uwierzyć”.
/ 14.02.2023 15:15
Dumny syn fot. Adobe Stock, Jacob Lund

Wiecie, czego najbardziej nie lubi mój syn Kuba? Porannej pobudki. Odkąd poszedł do szkoły, musiałam toczyć z nim boje, by zwlókł się z łóżka. Prosiłam, ściągałam kołdrę, ale nie reagował. Mruczał przez sen, że jeszcze nie czas, i odwracał się na drugi bok. Wstawał dosłownie w ostatniej chwili. Efekt? Prawie zawsze spóźniał się do szkoły, co bardzo nie podobało się jego wychowawczyni.

Nieraz słyszałam od niej uwagi na temat niepunktualności i lekceważenia obowiązków przez syna. Miałam nadzieję, że z czasem Kuba przywyknie do porannego wstawania i nie będę już musiała za niego świecić oczami, ale nic się nie zmieniało. Wyglądało na to, że już zawsze będzie takim niepoprawnym śpiochem.

Okazało się jednak, że niekoniecznie…

To było na początku wakacji. Wieczorem jak zwykle usiedliśmy do kolacji. Podałam zapiekankę z kurczakiem i szpinakiem, więc mąż i Kuba ochoczo zabrali się do jedzenia.

– Mamo, czy możesz obudzić mnie jutro o szóstej trzydzieści? – zapytał w pewnym momencie synek.

– O której? – aż odłożyłam widelec, bo nie wierzyłam w to, co słyszę.

– O szóstej trzydzieści – powtórzył.

– Przypominam ci, że masz już wakacje. Nie ma więc potrzeby, żebyś tak wcześnie się zrywał – uśmiechnęłam się.

– A właśnie, że jest. Muszę wyprowadzić psa! – odparł z poważną miną.

– Jakiego psa? – zdziwił się mąż.

– Tej starszej pani z trzeciego piętra.

– Aaa, pani Stasi… A dlaczego go musisz wyprowadzić? – nie rozumiał.

– Bo pani Stasia zwichnęła nogę i ledwie chodzi.

– Naprawdę? Skąd wiesz?

– A widziałem ją dzisiaj na podwórku, jak się bawiłem z chłopakami. Opierała się na kuli, a i tak z trudem stawiała kroki. A Pimpek ciągnął na smyczy jak szalony. Bałem się, że za chwilę ją przewróci… No i obiecałem pani Stasi, że od jutra ja będę wychodził z Pimpkiem. Rano, po południu i wieczorem. Dopóki ona nie wyzdrowieje. Dobrze zrobiłem? – wpatrywał się we mnie.

– Dobrze, pewnie, że dobrze. Zawsze uczyliśmy cię z tatą, że trzeba pomagać innym w potrzebie. Tylko czy dasz radę? Poranne wstawanie nie jest twoją mocną stroną. I to delikatnie mówiąc… – uśmiechnęłam się z przekąsem.

– Ale jutro wstanę. I pojutrze też. Nie musisz się martwić – Kuba lekko się naburmuszył.

– W porządku, w takim razie cię obudzę. Tylko nie chcę słyszeć żadnego marudzenia ani wykrętów.

Spokojnie, nie usłyszysz. Tylko pamiętaj, żeby to było równo o szóstej trzydzieści. Pimpek przyzwyczaił się, że wychodzi o siódmej. Nie chcę, żeby się denerwował – odparł syn i wrócił do jedzenia.

Chyba musimy ciągnąć zapałki…

Gdy skończył i poszedł do swojego pokoju, spojrzałam na męża.

– I co o tym wszystkim myślisz? – zapytałam.

– Szczerze? Że musimy pociągnąć zapałki – westchnął Janek.

– Nie rozumiem…

– O rany, musimy ustalić, kto jutro rano wyjdzie z Pimpkiem. Nie możemy zawieść tej starszej pani. To taka miła osoba… I pewnie liczy na pomoc…

– Zaraz, zaraz, czyżbyś nie wierzył w nasze dziecko?

– Oczywiście, że wierzę. Z całego serca. To tak na wszelki wypadek, gdyby jednak nie dał rady… Pewnych rzeczy przeskoczyć się czasem nie da. Ja przestałem marudzić przy wstawaniu dopiero wtedy, gdy poszedłem do pracy.

– Poważnie? Nigdy mi o tym nie mówiłeś… Ale teraz przynajmniej wiadomo, po kim on to ma – odparłam i poszłam do kuchni po pudełko zapałek.

Gdy zasypialiśmy, Janek był przekonany, że o poranku czeka go spacerek z psem. Szczerze mówiąc, oboje byliśmy o tym przekonani.  Następnego dnia weszłam do pokoju Kuby punktualnie o szóstej trzydzieści. Smacznie spał przykryty kołdrą po same uszy. Aż mi było żal go budzić.

– Kochanie, wstawaj, piesek już przebiera łapkami pod drzwiami! – potrząsnęłam go za ramię.

Spodziewałam się, że syn jak zwykle mruknie coś przez sen i odwróci się na drugi bok. Tymczasem on usiadł, rozejrzał się trochę nieprzytomnym wzrokiem  i… wyskoczył z łóżka, jakby go ktoś z procy wystrzelił. Błyskawicznie się ubrał, wypił dwa łyki herbaty, chwycił w rękę kanapkę, minął ojca, który czekał w przedpokoju, żeby go ewentualnie zastąpić, krzyknął, że będzie za pół godziny, i zniknął za drzwiami. Kilka minut później wyszedł z bloku, prowadząc Pimpka na smyczy.

Widzieliśmy wszystko przez okno

– No proszę, a to ci miła niespodzianka. Aż mi teraz głupio i wstyd, że nie wierzyłam w Kubę – powiedziałam do męża.

– Mnie też… I to bardzo… Ale wiesz co? W sumie to się nawet cieszę, że tak się pomyliliśmy – uśmiechnął się.

– Tak? A to dlaczego?

– Bo wychodzi na to, że zdaliśmy egzamin z rodzicielstwa i wychowaliśmy go na dobrego człowieka – nie krył dumy Janek.  

Od tamtego czasu Kuba codziennie zrywa się o szóstej trzydzieści, bez żadnego marudzenia i protestów. Gdzieś tam w głowie kołatała mi się jeszcze myśl, że to mu się po kilku dniach znudzi, zacznie się buntować i będziemy musieli go zastąpić. Ale nie.

– A widzisz, poranne wstawanie wcale nie jest takie straszne – zagadnęłam któregoś dnia, gdy wychodził po Pimpka. Zatrzymał się w progu.

– No co ty, mamo. Jest okropne! Nienawidzę tego! Gdy mnie budzisz, mam ochotę nakryć się kołdrą po sam czubek nosa i przekręcić się na drugi bok – westchnął.

– Tak? To dlaczego wstajesz? Przecież nie musisz. Są wakacje, masz wolne – zdziwiłam się.

–  Jak to nie muszę? Przecież obiecałem pani Stasi. A obietnic trzeba dotrzymywać. Zawsze tak mówiliście – odparł.

Pomyślałam wtedy, że mąż ma rację: wychowaliśmy syna na dobrego, a nawet bardzo dobrego człowieka. Bo nie dość, że sam zaproponował pomoc starszej sąsiadce, to jeszcze dotrzymuje danego słowa, choć poranne pobudki to dla niego mordęga. Jak na ośmiolatka to chyba całkiem nieźle, prawda?

Czytaj także:
„Mój syn nie żył, a ja w głowie miałam jedną myśl - że ma zmasakrowane dłonie i więcej nie zagra na pianinie”
„Mój syn wyłudzał pieniądze od schorowanego dziadka. Gdy ten przestał mu dawać, okradł go i zostawił bez grosza przy duszy”
„Miałem romans z synową, która właśnie oświadczyła, że jest w ciąży. Nie wiem, czy to będzie mój syn, czy wnuk”

Redakcja poleca

REKLAMA