Mój syn Bartek to przystojny, inteligentny chłopak. Niestety, bardzo niestały w uczuciach. Odkąd poczuł się mężczyzną, przebiera w dziewczynach jak w ulęgałkach – Patrycja, Karolina, Julita, Martyna, Milena… Sama już nie wiem, ile ich było. Spotykał się z każdą z nich przez kilka dni, góra tygodni, a potem po prostu porzucał. Nie podobało mi się to, ale milczałam.
Bartek, jak każdy osiemnastolatek, nie lubił, gdy wtrącałam się w jego sprawy. Wiedziałam, że gdy zacznę moralizować, pouczać, biadolić, wpadnie w złość i przestanie ze mną rozmawiać. Patrzyłam więc z boku, jak łamie kolejne dziewczęce serce i modliłam się, by nie było z tego jakiegoś nieszczęścia. Przez długi czas Bóg wysłuchiwał moich próśb. Ale po ostatnim wybryku Bartka chyba stracił cierpliwość.
Bez skrępowania wyznał mi wszystko
Wszystko zaczęło się dwa miesiące temu. Syn wrócił ze szkoły bardzo podekscytowany. Zazwyczaj wędrował od razu do swojego pokoju, ale wtedy przyszedł do mnie do kuchni. Widać było, że ma wielką ochotę czymś się pochwalić.
– Co tam u ciebie? Wyglądasz na zadowolonego, więc chyba wszystko w porządku… – zagadnęłam.
– Nawet lepiej niż w porządku. Jak wszystko ułoży się po mojej myśli, to za tydzień, najdalej dwa, kupię sobie skuter. A może nawet jakiś używany samochód. Mam już dość sterczenia na przystankach.
– A to mi nowina! Czyżby twojego kochanego tatusia wreszcie ruszyło sumienie i postanowił ci sprawić spóźniony prezent na osiemnastkę? Czas ku temu najwyższy – nie kryłam złośliwości, bo odkąd mąż wyprowadził się z domu i zamieszkał z kochanką, bardzo niechętnie wspierał nas finansowo.
– Nie, ojciec jak zwykle jest bez kasy. Ta panienka sporo go kosztuje… Sam zarobię.
– Naprawdę? A gdzie tak dobrze płacą? Może zmienię pracę – zaśmiałam się.
– To nie dla ciebie – machnął ręką.
– Dlaczego?
– Bo nie jesteś superprzystojnym młodym facetem, za którym ganiają tabuny panienek – wypiął dumnie pierś. Nie wiem dlaczego, ale ogarnęło mnie jakieś złe przeczucie.
– Możesz mówić jaśniej? – patrzyłam mu w oczy.
– Nie bój się, nie pakuję się w nic zakazanego! – roześmiał się
– Mimo to chciałabym wiedzieć… – naciskałam.
– No dobra. Kojarzysz Sandrę? Tę grubawą blondynkę z mojej klasy? – zapytał.
Zastanawiałam się przez chwilę.
– Czekaj, czekaj… A, wiem! To ta dziewczyna z bogatego domu. Jej ojciec ma ponoć tyle pieniędzy, że mógłby kupić pół miasta.
– Zgadza się. No więc ten tatuś przyjechał dzisiaj pod szkołę i zaprosił mnie do pobliskiej knajpy na rozmowę. Zgodziłem się, bo byłem ciekawy, co taki wielki biznesmen może ode mnie chcieć… – zawiesił głos.
– No i czego chciał?
– Zaproponował mi pieniądze. Całe dwadzieścia tysięcy złotych!
– Tak? A za co?
– W największym skrócie? Za to, że pokażę się na mieście z jego córką.
– Nie rozumiem…
– O rany, mamo, to proste. Sandra się we mnie szaleńczo zakochała. Bez wzajemności. Jej stary nie może tego przeżyć. Twierdzi, że jego kochana córeczka przez to cierpi, nie może jeść, spać. Powiedziałem mu, że nic na to nie poradzę, bo panienka nie jest w moim typie. A on wtedy wyjechał z tymi pieniędzmi… I zapytał, czy przypadkiem nie mam ochoty zmienić zdania. Niezły numer, co nie? – zachichotał.
Zamurowało mnie. Nie mogłam uwierzyć, że syn dostał taką propozycję.
– Chyba się nie zgodziłeś? – wykrztusiłam, gdy już jako tako doszłam do siebie.
– Jeszcze nie. Ale poważnie się nad tym zastanawiam. W sumie, co mi zależy. Sandra nie jest aż tak paskudna. Mogę wziąć ją kilka razy do klubu…
– Ani się waż! – przerwałam mu.
– Dlaczego?
– Bo to nieuczciwe!
– Nieuczciwe? Przesadzasz. Przecież wszyscy będą zadowoleni. Sandra, bo pokaże się z chłopakiem, o którym marzy po nocach, jej ojciec, bo córeczka odzyska dobry humor, no i ja, bo wpadnie mi do kieszeni trochę kasy – ciągnął niezrażony.
Aż zatrzęsłam się ze złości.
– Dość tego! Do tej pory nie wtrącałam się w twoje uczuciowe sprawy, ale tym razem nie będę milczeć. Zabraniam ci spotykać się z Sandrą i brać pieniądze od jej ojca! Zrozumiano? – wrzasnęłam, tracąc panowanie nad sobą.
– Niech ci będzie… Ale kasy żal – westchnął i powędrował do swojego pokoju.
Ojciec Sandry był mocno wkurzony
Przez następne dni nic szczególnego się nie działo. Bartek co prawda wychodził w weekendy się bawić, ale o Sandrze nie wspominał ani słowa. Byłam więc pewna, że wziął sobie mój zakaz do serca, a spotyka się z jakąś inną dziewczyną. Dwa dni temu przekonałam się jednak, że jest inaczej…
To było późnym popołudniem. Właśnie zaczęłam smażyć kotlety, gdy zadzwonił dzwonek. Myślałam, że to syn wraca z zajęć przygotowawczych do matury, więc nawet nie spojrzałam przez wizjer, tylko od razu otworzyłam drzwi.
– Dobrze, że już jesteś. Właśnie szykuję… – zaczęłam i zamilkłam. W progu stał jakiś nieznajomy mężczyzna w średnim wieku. Aż gotował się ze złości.
– Gdzie jest ten parszywy oszust? – krzyknął.
– Jaki oszust? – wykrztusiłam zaskoczona.
– Pani syneczek, Bartek!
– Syna nie ma…
– Mogę sam sprawdzić? – warknął i zaczął pakować się do mieszkania.
– Nie! I kim pan w ogóle jest?! – zagrodziłam mu drogę.
– Bardzo wkurzonym ojcem Sandry. Mówi to pani coś? – świdrował mnie wzrokiem.
– Owszem, mówi. Ale Bartka naprawdę nie ma w domu.
– W takim razie chcę porozmawiać z panią. To naprawdę bardzo ważne.
– Niech pan wejdzie – wpuściłam go. „Czyżby syn złamał zakaz i wziął od faceta pieniądze?” – kołatało mi się po głowie.
Ojciec Sandry nie bawił się w dyplomatę. Od razu przeszedł do rzeczy. Już po kilku minutach rozmowy zrozumiałam, że mój niepokój był w pełni uzasadniony.
– Bartek obiecał, że będzie skakał koło Sandry jak koło księżniczki. A on co? Wziął ją ze dwa razy na spacer, raz na jakąś imprezę, a potem porzucił bez słowa wytłumaczenia. Niezłego bydlaka kobieto wychowałaś! Jak go spotkam, to mu nogi z tyłka powyrywam i jeszcze co nieco obetnę! – zaczął się odgrażać.
Aż podskoczyłam. Nie pochwalałam oczywiście zachowania syna, ale nie mogłam pozwolić, by ten nadęty biznesmen mnie obrażał i groził mojemu dziecku.
– Tylko bez takich! Sam pan winien! Kto daje chłopakowi pieniądze za randki z córką?! Uczuć nie da się kupić! – odparowałam.
– Może ma pani rację, ale umowa to umowa. Jak ktoś jej nie dotrzymuje, spotyka go kara. Tak było, jest i będzie. Niech się więc synalek uważnie rozgląda. Kto wie, czy nie spotka go jakieś nieszczęście – nastroszył się.
– Wie pan, co myślę? Że dalsza rozmowa nie ma sensu. Starałam się być miła, ale dłużej nie mam zamiaru. Niech się pan stąd zabiera albo wezwę policję. A pieniądze syn odda co do grosza. Dopilnuję tego! – wskazałam mu drzwi.
A jednak wziął te pieniądze...
Spodziewałam się, że wpadnie w jeszcze większy szał, więc na wszelki wypadek chwyciłam komórkę i wystukałam numer alarmowy. Ale wtedy stało się coś dziwnego. Ojciec Sandry nagle przycichł. Skulił się w sobie, spuścił głowę.
– Nie chcę pieniędzy.
– To czego? – warknęłam.
– Żeby Bartek spotkał się jeszcze kilka razy z Sandrą. Ona jest taka nieszczęśliwa. Pilnujemy jej z żoną dzień i noc, bo boimy się, że zrobi sobie coś złego. A to nasze jedyne dziecko… Nie wiem, co byśmy bez niej zrobili. Rozumie pani? – facet miał łzy w oczach.
Zrobiło mi się go żal.
– Rozumiem, ale niestety nie mogę pomóc – bezradnie rozłożyłam ręce.
– Może pani.
– Niby jak?
– Proszę porozmawiać z synem. Sandra będzie w Polsce tylko do końca matur. Gdy zda egzamin, wyjedzie do Stanów do ciotki i tam będzie studiować. To daleko, więc z czasem zapomni…
– Nie zamierzam uczestniczyć w tym oszustwie. To wbrew moim zasadom.
– Proszę się złamać. Ten jeden raz.
– Naprawdę nie mogę…
– W razie czego dopłacę… Ile syn zażąda – dodał szybko.
Ręce mi opadły.
– Dobrze, ale niech pan już idzie – odparłam.
Nie zamierzałam przekonywać Bartka do randek z Sandrą, ani mówić mu o dodatkowych pieniądzach. Chciałam tylko, żeby ojciec dziewczyny wreszcie dał mi spokój
Bartek wrócił do domu bardzo późno. Wszedł cichutko, bo myślał, że już śpię. Ale czekałam w jego pokoju.
– Co tu robisz? – mocno się zdziwił.
– Musimy pogadać. Był tu ojciec Sandry…
– Tak? Czego chciał? – udał zdziwienie.
– Nie mów, że nie wiesz! Wziąłeś od niego pieniądze! Jak mogłeś?! Nie tak cię wychowałam! – aż trzęsłam się ze złości.
Chyba źle wychowałam syna
– Oj mamo, po co te nerwy? – wzruszył ramionami. – Trafiła się okazja na dobry zarobek, to musiałem skorzystać. Inaczej czułbym się jak frajer. A panienka była naprawdę zachwycona… Gdy w czasie spaceru trzymałem ja za rękę, omal nie zemdlała ze szczęścia. Można więc powiedzieć, że zrobiłem dobry uczynek.
– Co ty w ogóle wygadujesz? Dziewczyna chce się zabić, bo odstawiłeś ją na boczny tor po trzech randkach, a ty bezczelnie mówisz o dobrym uczynku?
– Jej stary nie określił, ile razy mam się z nią spotkać. Powiedział tylko, żebym udawał zakochanego po uszy. Niby biznesmen, a zapomina o tak ważnych szczegółach – zarechotał.
– O Boże, nie wierzę, że jesteś takim cynikiem! – załamałam ręce.
– No dobra, może rzeczywiście zachowałem się trochę nie fair. Ale nie miałem innego wyjścia. Ona jest taka nieciekawa! Nudziłem się w jej towarzystwie jak mops. A poza tym jak byliśmy w klubie poznałem bardzo fajną panienkę. Kazała mi wybierać – albo ona, albo tamta. No to wybrałem…
– To po co w ogóle pakowałeś się w znajomość z Sandrą?
– Przecież ci powiedziałem. Dla kasy.
– A właśnie, a propos kasy. Jutro masz oddać ojcu Sandry wszystkie pieniądze. Co do grosza!
– Przykro mi, ale to niemożliwe. Już je wydałem.
– Na co?!
– Tak jak zapowiadałem, kupiłem samochód. Całkiem fajny. Wreszcie nie będę się musiał tłuc do szkoły autobusem.
– Pod warunkiem, że będę ci dawać pieniądze na paliwo – mruknęłam pod nosem.
– Co powiedziałaś?
– Nic, nic… Nie zauważyłam pod blokiem żadnego nowego auta.
– Stoi u kumpla. Wiedziałem, że jak ci go pokażę, to się wściekniesz. Wolałem nie ryzykować – odparł z rozbrajającą szczerością.
– Ojciec Sandry ci nie daruje… Zagroził, że jak cię dorwie, wszystkie nogi powyrywa… – chciałam go nastraszyć.
– Raczej wątpię… – uśmiechnął się pod nosem.
Przecież niczego złego nie zrobiłem
– Taki jesteś pewien? Wygląda na zdecydowanego faceta. I bardzo kocha swoją córkę. Na pewno nie pozwoli, by działa jej się krzywda.
– I w tym właśnie moja nadzieja.
– Co?
– Jesteś zdziwiona? Sama powiedziałaś, że Sandra jest bliska samobójstwa.
– Tak powiedział jej ojciec…
– To chyba do niego zadzwonię. Jak dorzuci jeszcze parę złotych na porządny zapas paliwa, to sprawię, że jego ukochana córeczka zapomni o tych głupotach i znowu będzie czuła się szczęśliwa. I tym razem postaram się wytrzymać z nią dłużej. Żeby się nie okazało, że jestem świnią. Muszę dbać o swój wizerunek, prawda?
– Mówisz poważnie? – jęknęłam.
– No pewnie. Czasem trzeba się poświęcić. Szczególnie, kiedy gra jest warta świeczki – odparł zadowolony.
Tego było już dla mnie za wiele!
– Wiesz co, synu? Życzę ci dobrych snów. Chociaż na twoim miejscu nie zasnęłabym nawet na minutę – westchnęłam i poszłam do swojego pokoju.
– Ale dlaczego mam nie zasnąć? Przecież niczego złego nie zrobiłem. Sumienie mam czyste! – dogonił mnie głos syna.
Rzeczywiście, gdy zajrzałam do niego kwadrans później, chrapał w najlepsze.
Nie zapytałam Bartka, czy zadzwonił do ojca Sandry i zażądał dodatkowych pieniędzy. I chyba nie zapytam. Wolę łudzić się, że jednak obudziły się w nim jakieś ludzkie uczucia, poszedł po rozum do głowy i zrezygnował z tego szatańskiego pomysłu. Przecież przez całe życie robiłam wszystko, by wychować go na dobrego, mądrego, pełnego empatii człowieka. Nie może być więc takim potworem…
Czytaj także:
„Gdy dowiedziałam się o chorobie przyszłej synowej, zaczęłam namawiać syna, żeby ją rzucił. Dziś potwornie mi wstyd”
„Bohaterski strażak uratował moją babcię i naraził przez to swoje zdrowie. Zyskał jednak coś cenniejszego - moje serce”
„Zamieszkałam na luksusowym osiedlu, a tam sama hołota! Pety na klatce, psie odchody w windach, wieczne awantury i imprezy”