„Gdy dowiedziałam się o chorobie przyszłej synowej, zaczęłam namawiać syna, żeby ją rzucił. Dziś potwornie mi wstyd”

kobieta z wyrzutami sumienia fot. Adobe Stock, spaxiax
„– A gdyby to była moja żona? – wysyczał. – Gdyby się okazało, że jest chora, dopiero miesiąc po ślubie? Uważasz, że wtedy też powinienem ją rzucić? Pomijam już ten drobny fakt, że kocham ją, czy ci się to podoba, czy nie. To moje życie, rozumiesz? A jeśli ośmielisz się jej cokolwiek powiedzieć, przysięgam, że się do ciebie nigdy w życiu nie odezwę!”.
/ 17.08.2022 19:15
kobieta z wyrzutami sumienia fot. Adobe Stock, spaxiax

Pamiętam, jak Maciek, mój syn, przyprowadził Beatkę po raz pierwszy do naszego domu. Nie zrobiła szczególnie dobrego wrażenia ani na mnie, ani na siostrze Maćka Grażynie. Cichutka, niepozorna, jedyne, co rzucało się w oczy, to kolorowy wytatuowany motyl na lewej łopatce. I może ten tatuaż właśnie  trochę mnie do niej zniechęcił. Grażyna z kolei uważała, że Maćkowi przydałaby się dziewczyna z większym temperamentem, a nie takie – jak powiedziała – „lelum polelum”.

No, ale serce nie sługa. Poza tym nie przejęłam się szczególnie nowym, trzecim już związkiem mojego siedemnastolatka. W tym wieku człowiek dopiero uczy się miłości, poznaje ludzi, testuje. „Przejdzie mu i to uczucie!” – myślałam.

Bałam się, że się od niej zarazi

Tak się jednak nie stało. Maciek i Beatka przetrwali razem klasę maturalną, wspólnie uczyli się do egzaminów – on pomagał jej z matematyką, ona podciągała go z polskiego. Cieszyłam się razem z nimi, gdy dostali się na studia, mój syn na politechnikę, ona na kierunek nauczycielski. Z naszym błogosławieństwem wyjechali razem wakacje.

I oto mniej więcej w październiku – pamiętam, że było paskudne, deszczowe popołudnie – Maciek przyszedł do domu w jakimś dziwnym nastroju. Już po jego minie wiedziałam, że coś jest nie tak.

– O co chodzi, synku? Pokłóciliście się?

– Nie, mamo. Beata jest chora.

O wirusowym zapaleniu wątroby typu C do tej pory tylko czytałam  w gazecie i w poczekalni u lekarza. Z lektury zapamiętałam tyle, że jest to choroba powszechniejsza od HIV i że można się nią zarazić w podobny sposób. Zakręciło mi się w głowie, bo przed oczami miałam mojego syna, który całuje Beatkę, przytula ją, macha mi na pożegnanie przed ich wspólnym wyjazdem pod namiot.

– Synku, ale ty…?

– Spokojnie, mamo, zbadałem się. Nie jestem nosicielem tego wirusa. Nie mogła więc zarazić się ode mnie.

– Mam w nosie, od kogo się zaraziła! Chodzi mi tylko o to, żebyś ty nie zaraził się od niej!

Syn popatrzył na mnie tak jakoś dziwnie, jakbym go mocno rozczarowała.

– Oczywiście, będę uważał!

Bronił jej niczym rycerz na białym koniu

Jego zapewnienie ani trochę mnie nie uspokoiło. Przez całą noc nie zmrużyłam oka, tylko szukałam kolejnych informacji o tym przeklętym wirusie. Rano byłam strzępkiem nerwów. Oliwy do ognia dolała jeszcze Grażyna.

– Mam nadzieję, że się z nią rozstaniesz – powiedziała przy śniadaniu.

– Twoja siostra ma rację, synku – zawtórowałam jej. – Powinieneś to przemyśleć...

Maćkowi aż oczy pociemniały z gniewu, zachował jednak kamienny spokój.

– Nie mam takiego zamiaru – odpowiedział. Tak bardzo był w tym momencie podobny do swojego świętej pamięci ojca, że aż mi się ścisnęło serce.

– Tak?! – Grażyna poderwała się na równe nogi – W takim razie ja sama z nią porozmawiam! Nigdy mi się nie podobała, a teraz jeszcze zniszczy życie mojemu bratu! Masz zaledwie 19 lat, powinieneś mieć zdrową dziewczynę, taką, z którą będziesz mógł  prowadzić normalne życie, mieć dzieci. Czy ty wiesz, że ona może umrzeć?

Obie z Grażyną byłyśmy w błędzie

Maciek siedział wyprostowany, jego wzrok utkwiony w starszej siostrze przypominał dwa sztylety.

– A gdyby to była moja żona? – wysyczał. – Gdyby się okazało, że jest chora, dopiero miesiąc po ślubie? Uważasz, że wtedy też powinienem ją rzucić? Pomijam już ten drobny fakt, że kocham ją, czy ci się to podoba, czy nie. To moje życie, rozumiesz? A jeśli ośmielisz się jej cokolwiek powiedzieć, przysięgam, że się do ciebie nigdy w życiu nie odezwę!

Patrzyłam na mojego synka, który jeszcze nie tak dawno układał klocki na dywanie, i nie mogłam wyjść ze zdumienia: skąd w nim taka dojrzałość, rycerskość i odpowiedzialność? Oczywiście nie po mnie, tylko po ojcu. On też taki był. Dumny i prawy, jedyny taki na świecie.

Obie z Grażyną byłyśmy w błędzie. To ten dzieciak miał rację.  W kolejnym roku nasi młodzi wzięli ślub. Nikt nie miał wątpliwości, że po takiej próbie ich decyzja jest dojrzała. Dziś jestem dumną babcią bliźniaczek, które są całym moim światem. A wszystko przez upór mojego syna.

Czytaj także:
„Chroniłam brata jak jajko, bo był moim oczkiem w głowie. To dobra partia, więc chciwe dziewuchy ostrzą sobie na niego zęby”
„Praca w korporacji była moim marzeniem. Nieważne, że czułam się jak chomik w kołowrotku, w końcu miałam życie na poziomie”
„Wysiadywałam w przychodni całymi dniami, żeby mieć z kim pogadać. Wymyślałam sobie choroby, żeby móc tam wracać”

Redakcja poleca

REKLAMA