„Syn traktuje narzeczoną jak mebel. Mówi, że jak mu się znudzi, to wymieni ją na nowszy model. Wychowałam potwora"

Dojrzała kobieta fot. Adobe Stock, Anatoliy Karlyuk
„Byłam zdenerwowana. Teraz mu pasuje: dwie kobiety dbają o jego komfort, jedna na niego łoży, druga z nim śpi! Nie spodziewałam się tego po nim! Nie przypuszczałam, że moje dziecko potrafi tak się zachować".
/ 27.07.2021 14:49
Dojrzała kobieta fot. Adobe Stock, Anatoliy Karlyuk

Kiedy mój syn poznał Izę, byłam bardzo zadowolona. Zupełnie nie przeszkadzało mi, że jest sporo od niego starsza. W końcu jestem nowoczesną kobietą,  upatrywałam w tym samych plusów.

– Będzie chciał szybko skończyć studia, żeby się usamodzielnić. Wiadomo, dziewczyny w pewnym wieku marzą o rodzinie i dzieciach, a Iza ma już trzydzieści lat – mówiłam w zaufaniu przyjaciółce.

Mój Marcin był dobrym dzieckiem, ale odkąd wychowywałam go sama, bez męskiej ręki, sprawiał mi trochę kłopotów. Jak to chłopak. Nie za bardzo chciał się uczyć, kilka razy zmieniał kierunek studiów.

Odkąd poznał Izę, bardzo się zmienił. Znalazł sobie też pracę, popołudniami rozwoził pizzę i dokładał się się domowego budżetu.

– Mamo, a gdyby Iza zamieszkała z nami?– zapytał pewnego dnia.

Nie byłam tym  zdziwiona, bo już wcześniej zdarzało się, że dziewczyna przez jakiś czas u nas pomieszkiwała.

„No, faktycznie, po co marnować pieniądze na wynajem? – rozmyślałam. – Skoro mam duże mieszkanie, w dodatku pracuję do późna, nie będzie mi to zupełnie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, Iza po kobiecemu ogarnęłaby dom, a może czasem coś ugotowała, wywiesiła pranie czy uprzątnęła w łazience” – przekonywałam się.

– Nie widzę problemu! – powiedziałam w końcu.

Parę dni później Iza pojawiła się u nas z walizką, reklamówką z butami i plecakiem pełnym książek.
Okazała się bardzo sympatyczną i miłą osobą. W dodatku otwartą i szczerą. Zdarzało się, że późnym wieczorem, kiedy ledwo żywa wchodziłam do domu, proponowała mi herbatę, odgrzewała własnoręcznie ugotowany obiad i siadała ze mną, żeby porozmawiać.

Lubiłam te nasze wieczorne pogaduszki. Marcin siedział wtedy przed komputerem, albo pracował w pizzerii, a ja, rozmawiając z Izą.

Czułam, że wreszcie mam córkę, o której zawsze marzyłam

Z każdym dniem coraz bardziej zżywałam się z nią. Pozwalałam się jej wygadać, słuchałam jej z zainteresowaniem, bo mówiła dużo i ciekawie.

–  Nawet nie wie pani, jak mi to pomaga – zapewniała.

Dziewczyna nie miała łatwego życia. Ojciec zostawił matkę, a ta zupełnie się poddała. Przez wiele lat leczyła się na depresję.

– Po tym wszystkim już nie potrafiła się podnieść, ciągle liczyła na to, że ojciec jednak do niej wróci. Tymczasem on założył nową rodzinę. To mamę załamało. Musiałam zrezygnować ze szkoły, iść do pracy i wziąć na siebie utrzymanie. 

– To dzielna dziewczyna! – powiedziałam kiedyś do Marcina, pełna podziwu dla Izy i zadowolona z tego, że zgodziłam się, żeby zamieszkała u nas.

Widziałam, jak z dnia na dzień ta smutna dotąd osoba, tak niesprawiedliwie obciążona przez los, odzyskuje spokój ducha i formę.

Cieszyło mnie to, jednak pewien niepokój zasiał we mnie tekst, który przeczytałam pewnego dnia w jednym z kobiecych miesięczników. Pisano, że przedwcześnie dorosłe dzieci, zmuszone do przejęcia odpowiedzialności za dorosłych, boją się potem poważnych życiowych decyzji.

Szybko przekonałam się o prawdziwości tych słów

– Wystarczająco długo opiekowałam się mamą, żebym marzyła o kolejnej istocie, która będzie wymagała mojego wsparcia i opieki – powiedziała zupełnie poważnie Iza, kiedy pewnego dnia nasza rozmowa zeszła na temat dzieci, i dodała, że Marcin o tym wie.

Mnie jednak nie było do śmiechu. „Mam nigdy nie mieć wnuków?"– zastanawiałam się, leżąc wieczorem w łóżku. Marzyłam, że kiedy pójdę na emeryturę, będę spacerowała z wnukami, rozpieszczała je i może nawet zabierała na wakacje?

Postanowiłam jednak się nie wtrącać, dając młodym wolną rękę. Ale rozmowa z synem mnie zaniepokoiła.

– To, że teraz jesteśmy razem, nie znaczy chyba, że to będzie moja żona – mówił lekko mój Marcin. – Faktycznie jest dzielna, dobrze radzi sobie z przeciwnościami losu, ale to nic jeszcze nie znaczy. Myślę nawet, że jak się już kiedyś ożenię, to nie z Izą.

– Jak to? – zmroziło mnie.

– Iza nie chce mieć dzieci – kontynuował Marcin. – Teraz mi to pasuje, ale kiedyś, jak każdy facet, chciałbym mieć syna, z którym grałbym w kosza albo córkę, którą mógłbym rozpieszczać – powiedział i odwrócił się do monitora.

To mówi mój syn, ten delikatny i wrażliwy chłopak? – nie mogłam w to uwierzyć.

Nie wierzę, że moje dziecko może tak myśleć

Byłam zdenerwowana. „Teraz mu pasuje: dwie kobiety dbają o jego komfort,  jedna na niego łoży, druga z nim śpi!” – mówiłam wściekła sama do siebie.

– Wprowadzasz ją do naszego domu, ja się z nią zaprzyjaźniam, traktuję jak bliskiego członka rodziny, zżywamy się ze sobą, a ty mówisz, że prędzej czy później wymienisz ją na nowszy model, na kogoś, kto będzie ci bardziej odpowiadał? Potraktujesz ją jak mebel, który już ci się nie podoba?! – krzyczałam, korzystając z nieobecności dziewczyny.

Marcin patrzył na mnie spokojnie, jakby zupełnie nie rozumiejąc, o co mi chodzi.

Nie spodziewałam się tego po nim! Nie przypuszczałam, że moje dziecko potrafi tak się zachować.
Teraz biję się z myślami, czy powinnam szczerze porozmawiać z Izą? Czy zostawić tę sprawę swojemu własnemu biegowi?

Czytaj także:
„Mąż nie pozwala mi studiować. Boi się, że wymienię go na mądrzejszy model, bo nie będę chciała takiego robola jak on"
„Moja córka jest lekko opóźniona w rozwoju. Wprawdzie urodziła zdrowe dziecko, ale nie ma instynktu macierzyńskiego”
„Marzenia o mieszkaniu i kredycie prysnęły jak bańka mydlana. Wszystko przez pandemię i sytuację na rynku pracy...”

 

Redakcja poleca

REKLAMA