„Syn to moja życiowa porażka. To śmierdzący leń i ambicjonalne zero, które będę utrzymywać do końca życia”

ojciec i syn fot. Getty Images, E. Audras
„Jak sam wtedy już otwarcie mówił, do niczego się nie nadawał i wcale mu to nie przeszkadzało. Wolał siedzieć przy laptopie, żeby oglądać te swoje seriale, niż szukać pracy. Studiów nie skończył, perspektyw nie miał, ale było mu wygodnie. Przecież tatuś i mamusia zawsze poratują”.
/ 20.02.2024 22:00
ojciec i syn fot. Getty Images, E. Audras

Syn miał prosty plan na swoje życie – chciał, byśmy mu wszystko podstawiali pod nos, utrzymywali go i nie mieli żadnych wymagań. On nie miał żadnych ambicji, na niczym mu nie zależało. Gdzie popełniłem błąd?

Nigdy się nie wyróżniał

Krzysiek, mój syn, nigdy nie był utalentowanym dzieciakiem. Nie sprawiał kłopotów wychowawczych, ale też nie uczył się zbyt dobrze. Może to moja wina, bo go raczej nie dociskałem, ale to dlatego, że sam nie byłem żadnym orłem, jeśli chodzi o naukę. Tyle że mnie naprawdę wszystko opornie wchodziło, a większość swojej uwagi skupiałem na sporcie.

Tymczasem mój syn ze szkoły przynosił raczej przeciętne stopnie, ale zdarzały mu się też pały. Ola, moja żona, tłumaczyła to złym podejściem ze strony nauczycieli, ja natomiast mogłem się założyć, że Krzyśkowi się po prostu nie chciało.

To nie tak, że był głupi. W żadnym wypadku. On po prostu nie miał ambicji. Zamiast się uczyć, wolał grać w gry albo oglądać jakieś filmy na laptopie. Możliwe też, że bezproduktywnie przeglądał media społecznościowe. Bo gdyby chociaż poświęcał się jakiejś swojej pasji, to bym go zrozumiał, ale tak?

Kiedy jednak była pora, by nim potrząsnąć, nakłaść do głowy, czym powinien się przejmować i w którym kierunku zmierzać, nie zauważyłem problemu. Myślałem, że po prostu jest przeciętny, że jeszcze się wyrobi, znajdzie coś, co go zainteresuje. Nie mogłem się jednak bardziej mylić.

Na studia nie poszedł, bo nie

Kiedy oświadczył nam, że nie wybiera się na studia, zamrugałem z niedowierzaniem. Ola także wydawała się zdumiona, choć z początku nic nie mówiła.

– Jak to się nie wybierasz? – rzuciłem w końcu, bo uznałem, że na żonę nie ma co liczyć. – Przecież zdałeś maturę.

Wzruszył ramionami.

– No i co? – burknął. – Niby po co mam studiować? Mam kumpli, którzy studiowali i nic z tego nie mają.

Prychnąłem, czując, jak wzbiera we mnie bezsilna złość.

– Ty chyba ogłupiałeś już do końca! – warknąłem. – Masz szansę, masz możliwości i co? Nie skorzystasz? Nawet nie spróbujesz?

– Oj, Boguś, nie tak ostro – próbowała jakoś załagodzić sytuację moja żona. – Może… może on ma trochę racji? No bo rzeczywiście, czasem się coś studiuje, dostaje papier, walczy się o te wyniki, a i tak trudno znaleźć pracę w zawodzie.

– Zawodzie? – podchwyciłem drwiącym głosem. – Jakim zawodzie? Przecież ten dureń niczego nie potrafi!

Ola się zapowietrzyła.

– Bogdan!

– Nie no, jasne – rzucił chłodno Krzysiek. – Fajnie wiedzieć, co o mnie myślisz, tato.

– A co, może nieprawdę powiedziałem? – zlustrowałem go wściekłym spojrzeniem. – No ale dobrze, słucham. – skrzyżowałem ramiona na piersi. – Jaki masz plan na siebie? Co chce robić mój genialny syn?

Westchnął ciężko, jakby naprawdę miał ku temu powód. Siłą woli hamowałem się, żeby nie powiedzieć mu czegoś, co musiałbym później odwoływać.

– Jeszcze nie zdecydowałem – stwierdził po dłuższym zastanowieniu. – Może zostanę pisarzem?

Parsknąłem śmiechem i wyszedłem z pokoju. Bo uznałem, że nie mam o czym z nim rozmawiać. Chwilę później dopadła do mnie Ola.

– No ja wiem, to dość nietypowe zajęcie

– Nietypowe? – roześmiałem się ponownie. – To jakieś bzdury. I z tego chce mieć pieniądze? Naprawdę? I poważnie myśli, że ktoś go wyda?

– Oj, nie podcinaj mu od razu skrzydeł! – żona szturchnęła mnie w ramię. – Przynajmniej znalazł sobie jakąś pasję. To dobrze rokuje na przyszłość, nie?

Koledzy chwalili się dziećmi, a ja co?

Jakoś tak nie wierzyłem w nagłą miłość mojego syna do pisarstwa. On nie miał pasji, niczym się przecież dotąd nie interesował. Nawet nic nie czytał, więc jak mógł nagle zapragnąć, by być pisarzem? Uznałem, że wymyślił to sobie na poczekaniu. Ot, żebyśmy dali mu z Olą spokój. Może i rzeczywiście dużo siedział teraz przed tym komputerem i coś tam cały czas klepał w klawiaturę, ale nie podejrzewałem, żeby coś z tego miało być. Bo takich rzeczy pewnie też trzeba się uczyć. A na to mój syn był zbyt leniwy.

Prawdziwym koszmarem stały się jednak dla mnie z czasem wyjścia z kolegami. Wcześniej bardziej lubiłem wypić z nimi piwko lub dwa, trochę się poprzekomarzać, pogadać o ostatnim meczu czy pożalić się na żonę. Teraz jednak wszyscy chwalili się swoimi dzieciakami. Bo córa Mietka kończyła właśnie politechnikę i miała zacząć staż w firmie farmaceutycznej, syn Adama dorobił się już własnej firmy, a syn Piotrka był programistą pracującym dla jakiegoś zagranicznego koncernu. Siedziałem więc cicho, uśmiechając się tylko od czasu do czasu, żeby nie wyjść na mruka. Modliłem się, tylko żeby nie zaczęli mnie maglować.

Bo i co miałbym im powiedzieć? Że Krzysiek nie poszedł na studia? Że siedzi w domu i coś tam pisze? Bo marzy mu się kariera autora bestsellerów? No wspaniale, naprawdę. Nie, stanowczo nie było się czym chwalić. A przeżywałem to za każdym razem, przerażony, że znowu nawiążą do tematu dzieci. Zresztą, mogłem się założyć, że coś tam o Krzyśku musieli między sobą mówić, tylko może nie chcieli mnie pogrążać. Miło z ich strony, ale… to nadal mnie gryzło. I musiałem z tym sobie poradzić sam.

Chciałem nim potrząsnąć

Któregoś dnia po pracy zajrzałem do pokoju syna. Oczywiście, nasz aspirujący pisarz dalej siedział nam na głowie. Zresztą, z czego on by miał niby utrzymać mieszkanie, nawet jakbyśmy mu je kupili? Od niechcenia zerknąłem mu przez ramię i zobaczyłem, że wcale nie czyta, tylko gada z kimś na czacie. Potem okazało się, że jego ulubionym zajęciem jest oglądanie seriali, filmów i rozmawianie z innymi osobami o pisaniu. Ale żeby sam coś napisał? Po co. Nie miał przecież czasu, ciągle coś się działo.

Kiedy zacząłem go dopytywać o to, jak zamierza zarabiać na życie, wzruszył ramionami. Jak sam wtedy już otwarcie mówił, do niczego się nie nadawał i wcale mu to nie przeszkadzało. Wolał siedzieć przy laptopie, żeby oglądać te swoje seriale, niż szukać pracy. Studiów nie skończył, perspektyw nie miał, ale było mu wygodnie. Przecież tatuś i mamusia zawsze poratują. Chciałem postawić mu jakieś ultimatum, bo kto to widział, żeby niemal trzydziestoletni facet mieszkał z rodzicami i nic, kompletnie nic nie robił, ale Ola zrobiła mi awanturę.

– A czego ty się go czepiasz?! – ofuknęła mnie, pełna irytacji, o której nawet jej nie podejrzewałem. – No siedzi sobie dziecko, nie przeszkadza…

– To dziecko ma 25 lat! – krzyknąłem. – I ani studiów, ani pracy, ani w ogóle żadnego zainteresowania swoją przyszłością!

– No a co on ci tu przeszkadza? – ciągnęła, jakby w ogóle nie słyszała tego, co powiedziałem. – Nie mamy więcej dzieci, sporo zarabiamy, więc niech sobie Krzyś żyje, jak chce. W końcu nie jego wina, że nie potrafi się odnaleźć. Jest taki wrażliwy… ten system go zabija.

Nie wiedziałem, o jaki system dokładnie jej chodzi, skoro nasz syn był po prostu mało ambitnym leniem. Mimo to czułem, że jej nie przegadam. Jak się na coś uparła, nie szło do niej trafić. Nawet jeśli kompletnie nie miała racji, próbowała udowodnić, że jest całkiem odwrotnie. Kiedy ją poznałem, trochę mnie to bawiło – z czasem jednak zaczęło doprowadzać do szału. Obecnie miałem ochotę krzyczeć z bezsilności. Bo jak zwykle przegrywałem.

Niech robi, co chce

Rzeczywiście, nie udało mi się przekonać Oli do tego, że Krzysiek powinien się usamodzielnić. Musiałem więc zaakceptować, że syn zostaje z nami – prawdopodobnie do końca naszych dni. No, chyba że zdarzy się cud, w który raczej nie wierzę. Bo która kobieta by go chciała? Fakt, miewał jakieś tam chwilowe związki, ale nic na poważnie. Powiedzmy sobie szczerze: kto normalny brałby go na serio?

W każdym razie zapowiedziałem Oli, że ja nie dam już na niego ani grosza. Skoro tak go kocha i chce go sobie dalej hodować, niech hoduje – ale beze mnie. Ma własną pensję, to niech go utrzymuje. Przestałem też w ogóle się do niego przyznawać. Myślę, że Krzyśkowi i tak wszystko jedno: byle kasa się zgadzała, miał gdzie spać i co jeść. Bo mamusia przecież zrobi jedzonko i jeszcze podstawi pod nosek. Ola powinna być dumna. Bo czy nie tak powinien się zachowywać wzorowy darmozjad?

Czytaj także:
„Nie żałuję, że zdradziłam narzeczonego. Romans z milionerem sprawił, że czułam się jak królowa życia”
„Po 6 latach oczekiwań, urodził mi się syn. To spełnienie mojego największego marzenia, ale jak to powiedzieć żonie?”
„Chciałam wyswatać przyjaciółkę, ale musiałam sprawdzić tego faceta. Test z pozycji miłosnych powinien zdać celująco”

Redakcja poleca

REKLAMA