W pracy drzwi za petentami niemal się nie zamykały… Jak zwykle przed świętami ludzie tłoczyli się na korytarzu. Już gdy wchodzili do pokoju, byli wściekli, a co dopiero, kiedy okazywało się, że nie mogę im pomóc tak, jak sobie życzyli.
– Złodzieje! – chudy mężczyzna wdarł się z takim impetem, że ledwo wyhamował przed biurkiem. – Dlaczego Kaliska dostała zasiłek z opieki? Jej mąż okrągły rok siedzi w Holandii!
– Czy na pewno teraz jest pana kolej? – zapytałam głośno i oczywiście się nie zawiodłam.
Twarze zaglądające przez uchylone drzwi poczerwieniały i zaraz ktoś wyciągnął intruza na zewnątrz, samemu ładując się do środka. Zdążyłam tylko zerknąć na telefon, ale nie było żadnej wiadomości od syna. Nie odbierał telefonu, nie odpisywał na SMS-y. Nie dość, że nie mogłam liczyć na to, że odbierze siostrę z zerówki, to jeszcze zaczęłam się martwić, że coś mu się stało! Siedziałam do końca dniówki jak na szpilkach.
Jak przewidziałam, mała się obraziła
Gdy wreszcie dotarłam do przedszkola, Emilka stała spłakana na progu razem z najmłodszą z pań. Przeprosiłam, podziękowałam, ale wychowawczyni nawet na mnie nie spojrzała, tylko od razu wsiadła do samochodu i ruszyła z piskiem opon.
– Tak mi przykro, kochanie – pocałowałam córkę. – Mamusia musiała dziś zostać dłużej w pracy. Wybaczysz mi?
– Nie! – burknęła mała.
W pracy sajgon, tu też się nieźle zaczyna… Odetchnęłam, gdy zobaczyłam z dołu, że w mieszkaniu się świeci – przynajmniej Igor jest na swoim miejscu.
Ulżyło mi, ale tylko na moment, bo zaraz dotarło do mnie, że połowa dzisiejszych nieprzyjemności wynikła z jego lenistwa.
– Dlaczego nie można się z tobą skontaktować? Pół dnia próbowałam się dodzwonić, żeby ci powiedzieć, że musisz odebrać Emilkę z przedszkola.
Tak zaczęłam, wparowawszy w płaszczu do jego pokoju.
– Rozładowała mi się komóra – rzucił synek od niechcenia. – Zresztą, o co ta awantura? Poradziłaś sobie przecież.
– Słyszałam sygnał w słuchawce, byłeś dostępny!
– Skoro wiesz lepiej – wzruszył ramionami. – Ja ci mówię, że ten telefon to badziewie. Jak mamy być w kontakcie, to powiedz tacie, żeby mi kupił nowy. Najlepiej iPhona.
Boże, czy ja w jego wieku też myślałam tylko o sobie?
Przypomniałam synowi po raz setny, że na razie zostaliśmy sami i powinniśmy się wspierać. Chyba od piętnastolatka można oczekiwać, że pomoże w newralgicznych momentach, prawda? Odebranie siostry z zerówki czy kupno chleba raczej nie przerastają jego możliwości!
Co się dzieje z tym chłopakiem?!
Produkowałam się tak z kwadrans, zanim zauważyłam, że kompletnie mnie nie słucha. Myślałam, że się popłaczę z bezsilności i upokorzenia!
Usłyszałam, że Emilka mnie woła i wyszłam, a po chwili Igor minął mnie w kuchni. Był w kurtce.
– Dokąd to? A obiad? – złapałam go za rękaw.
– Są ważniejsze sprawy, idę po zeszyt – wywinął się. – Jutro mam sprawdzian.
I tyle go widziałam.
Nie wiem, co się dzieje z tym chłopakiem! Kłopoty się zaczęły, gdy w zeszłym roku poszedł do liceum. To mniej więcej w tym czasie syn stał się opryskliwy, nieuprzejmy, a teraz jeszcze – czas spojrzeć prawdzie w oczy – kłamie. I to bezczelnie: złapiesz go za rękę, zaprze się, że to nie jego ręka. W szkole ledwo, ledwo na dwójach jedzie. Wygląda na to, że z biedą zaliczy semestr.
Cały czas tłumaczyłam sobie, że pewnie mu ciężko – nowa szkoła, nowi nauczyciele, inne wymagania. Może ci ze starszych klas prześladują pierwszaków? Tyle się teraz o tym słyszy. Nadrabia miną i nic mi nie mówi, bo wie, ile mam na głowie. Kiedy mąż dzwonił do domu, zawsze w ostatniej chwili gryzłam się w język. Bo czy Hirkowi potrzebne tam na obczyźnie moje narzekanie i jęki, że sobie nie radzę? Tyra chłopina jak wół, żebyśmy mogli spłacić kredyt, a ja go jeszcze będę dobijać?
Wieczorem, gdy Emilka zasnęła, usiadłam do komputera, żeby zajrzeć do dziennika elektronicznego na stronie szkoły. No i tak, jak przypuszczałam: kolejna jedynka z chemii, dwa nieprzygotowania z polskiego, notoryczny brak prac domowych z matematyki. Wypisałam sobie wszystko, a potem zajrzałam do listy nieobecności i aż mną zatrzęsło – Igor wcale dziś nie był w szkole!
Czekałam na niego, ale nie wracał. W pierwszym odruchu miałam nieodpartą chęć zamknąć drzwi na klucz i iść spać. Potem jak zwykle zaczęłam się martwić, czy aby coś mu się nie stało. Gdy byłam już bliska dzwonienia na policję, wrócił. Zero tłumaczenia, jakby to było najnormalniejsze na świecie, że smarkacz wraca koło północy!
Próbowałam z nim rozmawiać, ale udawał Greka. Jedynki są, bo babsko się uwzięło; starucha od matmy też nie lepsza… A w szkole był, tyle że się spóźnił. Widocznie jak mu wpisali nieobecność na pierwszej lekcji, już nikomu nie chciało się tego korygować!
Będę musiała mu o wszystkim powiedzieć
A teraz musi się uczyć, bo chce jutro poprawić sprawdzian.
– No, nie bocz się, mamuśka – burknął na koniec i po prostu czmychnął do siebie.
Nie czułam się uspokojona, byłam rozbita i zmęczona ponad ludzką wytrzymałość. Zaczęłam czytać listy od Hirka, żeby choć na chwilę poczuć obecność męża i mieć wrażenie, że nie zostałam sama z tym całym bajzlem. Biedak tak się cieszył, że zjedzie do domu na święta! Marzyła mu się choinka i wigilijne potrawy; pytał, jakie chcielibyśmy dostać prezenty…
Nawet mu nie odpisałam porządnie ostatnio, tak już zbrzydziło mnie snucie kolorowych bajek. Tylko że kocham, tęsknię i takie tam. Po prostu nie mam serca pisać Hieronimowi o problemach – zepsuję całe święta, na które tak czekamy!
Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Dziś rano na telefon biura zadzwonił jakiś facet, twierdząc, że jego córka jest prześladowana przez mojego Igora. To już trwa kilka tygodni, właśnie wczoraj wieczorem wyciągnął od dziewczyny, dlaczego nie chce chodzić do szkoły… Mój synalek z kolegami przezywają ją, wyśmiewają z powodu ciężkiej wady wzroku, a ostatnio nawet uciekają się do rękoczynów, popychając ją na korytarzu i podkładając różne przedmioty, aby potykała się o nie, kiedy przechodzi.
– Nie dopuszczę do tego, żeby mi dziecko zgnoili na amen – zapowiedział mężczyzna. – Jeszcze raz się powtórzy ten proceder, a zrobię taki raban, że pani Igorek wyleci ze szkoły! Może nawet załapie się na kuratora.
Byłam w szoku. A potem poczułam znów tę obezwładniającą bezsilność…
Mój syn upokarza koleżankę z klasy – czy może być coś gorszego?! Po prostu sobie z tym wszystkim nie radzę, to mnie kompletnie przerasta. Chłopak potrzebuje twardej ręki, moje gadanie nic tu nie pomoże! Za dwa tygodnie święta, Hirek wróci do domu i chyba, niestety, będę musiała mu o wszystkim powiedzieć. Ale jak, skoro dotąd myślał, że wszystko jest super?
Czytaj także:
„Mój syn to złodziej i rozrabiaka, ale nigdy na niego nie doniosę. Pomaga mi i przynosi pieniądze. Nie pytam, skąd je ma"
„Narzekałem, że nastoletni syn ma mnie w nosie. Było mi wstyd, kiedy udowodnił mi, że jest odwrotnie i to ja jestem złym ojcem”
„Mój nastoletni syn bezczelnie okradł własną babcię. Musiałam wziąć kredyt, żeby sfinansować jej operację biodra”