„Syn dyrektora zamiast mojej córki wybrał jakąś flądrę. Ciekawe co powie, jak usłyszy, że baba szuka przygód w internecie”

kobieta przed komputerem fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Zastanawia mnie jedna rzecz…– uśmiechnął się. – W jaki sposób mąż pani Grażyny dotarł do profilu Ewy, skoro żeby go zobaczyć, konieczna jest rejestracja i stworzenie własnego konta. Trzeba podać dane, wysłać zdjęcie, i tak dalej. Buszując w internecie ot tak, nie można wejść na tę stronę i przeglądać sobie ofert przesłanych przez użytkowników”.
/ 22.08.2022 06:30
kobieta przed komputerem fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

W naszym miasteczku jest tylko jedna tak dobrze prosperująca firma – handluje częściami do komputerów. Założył ją najmłodszy syn dyrektora naszej szkoły, Bogdan. My, matki – ja to się kiedyś mówiło – panien na wydaniu, marzyłybyśmy o tym, żeby ten dwudziestosiedmioletni przystojniak, absolwent informatyki, zamożny właściciel firmy, zaczął się spotykać z którąś z naszych córek.

Spiskowałyśmy nawet trochę z moją sąsiadką Grażyną, próbowałyśmy podpuścić nasze dziewczyny, żeby do niego zagadały. Tymczasem… co za niemiła niespodzianka! Dyrektor firmy komputerowej zaczął się spotykać z nauczycielką z gimnazjum, w którym pracował jego ojciec. Z taką zwykłą szarą myszą w okularach!

Z tej nauczycielki to jest niezłe ziółko

Któregoś dnia popijałam sobie herbatę z Grażyną, gdy do pokoju wparował jej mąż i zaczął wołać:

– Chodźcie szybko, coś wam muszę pokazać! No i zaciągnął nas do komputera, gdzie była otwarta jakaś strona, na której widniało ni mniej, ni więcej, tylko zdjęcie szarej myszy, narzeczonej Bogdana.

– Co to jest, Waldek? – zaczęła dociekać Grażyna.

– To portal randkowy! Wyobraźcie sobie, że nasza nauczycielka szukała męża przez internet!

– No coś podobnego! – nie mogła uwierzyć sąsiadka. – A przecież wygląda na takie niewiniątko!

– No właśnie! – zawtórował jej mąż. – A wiadomo, po co ludzie się rejestrują na tych portalach…

– Po co? – spytałam jak ta głupia.

– Jak to, po co? Żeby mieć przygody! – odparował sąsiad.

– A to bezbożnica! – byłam oburzona. – Uważam, że powinniśmy o tym powiedzieć jej narzeczonemu! I przyszłemu teściowi!

– Absolutnie! – Grażyna była w bojowym nastroju.

Nie miałyśmy jednak tyle odwagi, żeby ot tak, po prostu podejść do dyrektora szkoły i powiedzieć mu, jakie to ziółko z tej jego przyszłej synowej! Natomiast opowiedziałyśmy o tym wielu osobom w miasteczku. Takich informacji nie wolno ukrywać, ludzie muszą wiedzieć, jeśli wśród nich jest zatrute nasiono.

– No, nie – żachnęła się Ilona, która pracuje w sklepie. – I ona ma uczyć nasze dzieci?! Przede wszystkim trzeba poinformować jej przełożonego, czyli dyrektora szkoły, bo to jest sprawa bardzo podejrzana moralnie!

Wiem, wiem, to nie było zbyt eleganckie z naszej strony dopuścić do sekretu Ilonę. Ona ma taki charakter, że wiadomo było, iż zrobi z tego aferę. No i zrobiła!

Co mąż Grażyny robił na takim portalu?

Następnego dnia delegacja złożona z matek kilkorga dzieci wybrała się do szkoły i zażądała spotkania z dyrektorem. On oczywiście je przyjął. Traf chciał, że w gabinecie był także jego syn, Bogdan – instalował komputery w sali informatycznej, wszystkie były podarunkiem od jego firmy dla szkoły. Ilona w krótkich żołnierskich słowach wyłożyła, z czym przyszły, ale tu – niespodzianka! Bo ani dyrektor, ani jego syn nie przejęli się tą opowieścią.

– A, tak – zaśmiał się Bogdan. – to prawda, wypatrzyłem Ewę na portalu randkowym! Wiem, że to mało romantyczne, ale jestem tak zapracowany, że nie miałem czasu na normalne poznawanie dziewczyn. W czasie gdy moi koledzy chodzili do pubu, ja pracowałem albo się uczyłem.

– Nooo, to zmienia postać rzeczy – mruknęła Ilona. – Rozumie pan jednak, że byłyśmy pełne niepokoju. W końcu to nauczycielka.

– Oczywiście – uśmiechnął się młody człowiek. – Zastanawia mnie tylko jedna rzecz…

– Tak? A co takiego? – zaciekawiły się kobiety.

W jaki sposób mąż pani Grażyny dotarł do profilu Ewy, skoro żeby go zobaczyć, konieczna jest rejestracja i stworzenie własnego konta. Trzeba podać dane, wysłać zdjęcie, i tak dalej. Buszując w internecie ot tak, nie można wejść na tę stronę i przeglądać sobie ofert przesłanych przez użytkowników serwisu.

Trzeba przyznać, że zabił nam strasznego ćwieka. No bo jak to możliwe, że mąż Grażyny zobaczył tę ofertę… Sąsiadka wzięła go w krzyżowy ogień pytań i wyszła z tego straszna awantura. Okazało się, że on się tam faktycznie zarejestrował, choć jak twierdził – wyłącznie w celach poznawczych. Pachniało już rozwodem, ale jak to mówią, do wesela się zagoiło. Na weselu Ewy i Bogdana Grażyna tańczyła z mężem, jakby sami byli parą nowożeńców.

Czytaj także:
„Odkąd skończyłam 11 lat, ojciec miał mnie gdzieś. Teraz nagle zgrywa superdziadka, lecz ja nie potrafię mu zaufać”
„Narobiłam długów, by wykarmić chorego męża i niepełnosprawną córkę. Straciłabym mieszkanie, ale pomógł mi… gangster”
„Córka długo starała się o dziecko, lecz los nie był dla niej łaskawy. Gdy w końcu się udało, nadszedł kolejny cios”

Redakcja poleca

REKLAMA