Kojarzy mi się z szelestem cukierków. Bo gdy go widywałam, zawsze przynosił mi słodkości. Czekoladki, pierniczki, kukułki w brązowych papierkach. Rzadko przynosił. Bo i rzadko nas odwiedzał – był zawodowym wojskowym. Spędzał w jednostce i na ćwiczeniach całe tygodnie, wyjeżdżał na misje. Jak dobrze, że mama była przewidująca i nagrywała jego rozmowy podczas krótkich wizyt na magnetofon! Potem, gdy miałam naście lat, a ojciec zniknął – mogłam słuchać jego głosu z taśm.
Tylko tyle zostało mi po tacie. No i jeszcze parę papierków po cukierkach, pieczołowicie schowanych na dnie szuflady, jak najcenniejszy skarb… Dlaczego odszedł? Nie wiadomo. Po prostu: taką podjął decyzję. Rozstanie się z żoną, wyjedzie do Francji, tam zacznie nowe życie. Niedaleko Lyonu mieszkali jego rodzice. A co ze mną? Miałam jedenaście lat, gdy postanowił nas opuścić.
Nawet się ze mną nie pożegnał
Nie mogę powiedzieć, że przepadł bez wieści. Któregoś dnia przyszedł w odwiedziny, gdy mamy nie było w domu, i wprost zapytał: czy chcę z nim jechać za granicę? Dla mnie to było niewyobrażalne: zostawić mamę, koleżanki, osiedle, na którym się wychowałam. Więc powiedziałam: nie, nie chcę. Patrzył długo, bez słowa. Potem poszedł do sypialni i zaczął się pakować. Kiedy mama wróciła, w wąskim przedpokoju stał już rząd walizek. Patrzyłam na te walizki i płakałam. Mama kazała mi iść do swojego pokoju i zamknąć drzwi. Ojca więcej nie zobaczyłam. Nawet się ze mną nie pożegnał.
Tęskniłam. Zwłaszcza gdy był koniec roku szkolnego albo wracałam z kolonii letnich. Po inne koleżanki wychodzili na dworzec roześmiani ojcowie. Nieśli im plecaki do samochodów. Moja mama, sama, stała zawsze gdzieś z boku. Taka mała i trochę smutna… Wracałyśmy autobusem. Chyba wtedy, w tych chwilach, brakowało mi taty najbardziej.
Kilka lat później przeprowadziłyśmy się na nowe osiedle, do większego mieszkania. Wtedy w życiu mamy pojawił się już Andrzej, jej nowy partner. Zamieszkaliśmy razem. Mówiłam do niego po imieniu. Był dla mnie dobry: nauczył pływać, jeździć na rowerze, chodził na wywiadówki i nigdy nie krzyczał, gdy przyniosłam dwóję z klasówki.
Prawdziwy ojciec nie pisał do mnie, nie dzwonił, nie przysyłał paczek. Ale wiem, że kilka razy mama rozmawiała z nim przez telefon. Regularnie przysyłał też alimenty. Więc dlaczego nie chciał się ze mną kontaktować? Dlaczego nie pragnął mnie zobaczyć? Bardzo mnie to bolało, choć z czasem ten ból zaczął słabnąć. Poszłam na studia. Wyszłam za mąż. W którymś momencie zapomniałam o tacie.
Rok po moim ślubie na świat przyszła Zosia. Gdy córka szła do pierwszej klasy, u Andrzeja, mojego ojczyma, zdiagnozowano raka trzustki. Pół roku potem zmarł. Gdy na początku drugiej klasy Zosia zaczęła się przygotowywać do Pierwszej Komunii, po powrocie z kościoła zapytała kiedyś, kto będzie zaproszony na uroczystość. I czy będzie dziadziuś. „Dziadziuś nie żyje” – powiedziałam. „Dziadziuś Andrzej. Ale przecież jest jeszcze inny dziadziuś, ten z Francji” – wypaliła.
Mam teraz rozdrapać tę bliznę?
Zdziwiłam się. Skąd ona wie? Nigdy nie rozmawiałam z nią o ojcu, może matka… Tak, na pewno ona. I tym jednym, krótkim pytaniem moja córka przypomniała mi, że mam tatę. Tęsknota, której nie czułam przez tyle lat, wróciła ze zdwojoną siłą. Wróciły wspomnienia. I żal, i złość. Wymazałam go z pamięci, przestałam potrzebować, a teraz mam tę bliznę rozdrapać? Ale czy mogę odmówić Zosi? Skoro wie o istnieniu dziadka, ma prawo go poznać. A co będzie, jeśli ojciec nie będzie chciał przyjechać? Co jej wtedy powiem?
Długo biłam się z myślami, zastanawiając się, jaką podjąć decyzję. Przyszedł luty. Czas było wysłać zaproszenia na komunię Zosi. Wysłałam piętnaście, do najbliższej rodziny – do kościoła i na obiad do nas do domu. Zostało to szesnaste. Gotowe do wysłania, w kopercie. A na kopercie adres: Lyon…
Przyjechał. Zosia się ucieszyła. A ja… Od komunii minęło kilka miesięcy i jeszcze nie wiem. Ale chcę spróbować odbudować tę relację. Oboje tego chcemy. Staram się go zrozumieć, zrozumieć jego decyzję. Jednak do końca nie umiem mu zaufać. Pewnie długo nie będę umiała. Ale tato (jak to dziwnie brzmi) robi dużo, by na to zaufanie zapracować. Dałam mu drugą szansę. I sobie. Teraz uczę się więc od nowa, jak to jest być córką.
Czytaj także:
„Przyjaciółka upadła na głowę, gdy mąż porzucił ją dla młodszej. Ciągle wymyślała choroby, żeby być w centrum uwagi”
„Dzieci nigdy nie zaprosiły mnie do swojego domu. Kiedy dzwoniłam, mówiły, żebym zajęła się sobą i dała im wreszcie spokój”
„Gdy temperatura w moim małżeńskim łożu ostygła, zacząłem myśleć o zdradzie. Nie sądziłem, że żona ma chrapkę na to samo”