„Święto zmarłych spędziłam w łóżku teścia. Staruszek potrzebował otuchy po stracie żony”

Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, nensuria
„Mój mąż nigdy nie był blisko ze swoimi rodzicami. Obwiniał ich za zmarnowane dzieciństwo, w którym dominowały krytyczne uwagi i niemożliwe do spełnienia wymagania. Do mnie jako żony Tomka też mieli zastrzeżenia. Niemniej kiedy jego matka zmarła, najzwyczajniej w świecie było mi szkoda teścia”.
/ 02.11.2023 09:45
Pewna siebie kobieta fot. iStock by GettyImages, nensuria

Za teściową nigdy specjalnie nie przepadałam. Była osobą nieznoszącą sprzeciwu i wyniosłą. Nie miała w zwyczaju liczyć się ze zdaniem innych osób – nawet bliskich. Zawsze musiało być tak, jak ona sobie życzy. Jeżeli coś układało się nie po jej myśli, obrażała się – potrafiła nie odzywać się nawet tygodniami.

Teść nie bardzo miał coś do powiedzenia – ciche dni w ich domu były normą. Gdy zachorowała, ciężko jej było pogodzić się z tym, że potrzebuje czyjejś pomocy. Rak został u niej wykryty już w mocno zaawansowanym stadium – byłoby inaczej, gdyby dbała o siebie i nie unikała niczym ognia systematycznych wizyt u lekarza.

Na tym etapie rozwoju nowotworu nie dało się niestety już nic zrobić. Pozostawały jedynie silne leki łagodzące ból i cierpienie. Odeszła dokładnie tydzień przed dniem Wszystkich Świętych. Na szczęście szybko udało się załatwić formalności związane z pogrzebem, co było mocno stresujące.

Tomek bardzo to wszystko przeżył, ale nie dał niczego po sobie poznać. Na pogrzebie nie uronił ani jednej łzy, a potem nie chciał rozmawiać z ojcem.

– Daj spokój, to nie jest odpowiednia pora na ignorowanie staruszka – starałam się przemówić mu do rozsądku, ale nie zamierzał mnie słuchać.

– Łatwo ci mówić – fuknął wyniośle – skoro ze swoimi rodzicami dobrze żyjesz i masz w nich oparcie.

Westchnęłam głęboko, ale nie zamierzałam ciągnąć tej dyskusji. Tomek był uparty jak osioł, a przez wiele lat nagromadziło się w nim mnóstwo żalu, gniewu i złości. Sama zresztą zdążyłam się przekonać, jak traktują go rodzice. Z jednej strony jego reakcja wcale mnie nie dziwiła, a z drugiej nie do końca ją rozumiałam. Miał rację – moi rodzice byli cudownymi, tolerancyjnymi ludźmi wspierającymi własne dzieci najlepiej, jak potrafili. Ani ja, ani mój brat nie czuliśmy się przez nich zaniedbani czy nierówno traktowani. Być może po prostu nie potrafiłam wczuć się w sytuację męża, ponieważ nie miałam na koncie podobnych doświadczeń.

Po pogrzebie Tomek kompletnie się w sobie zamknął. Czas spędzał najchętniej w swojej ukochanej samotni, czyli w garażu, gdzie z przesadną starannością pucował Junaka – motocykl był jego oczkiem w głowie. Nie odbierał telefonów od ojca i nie odpisywał na wysyłane przez niego wiadomości.

Przyznaję, że serce mi pękało, kiedy na to patrzyłam. Miałam świadomość tego, że mój ukochany mężczyzna przechodzi istne tortury, ale nie potrafiłam mu w żaden sposób pomóc. Jedyne, co w zaistniałych okolicznościach mogłam to zrobić, to uszanować jego potrzebę przebywania w ciszy. Nie zamierzałam wywierać na niego presji, bo i tak nie było mu łatwo.

Kiedy teść zadzwonił, nie kryłam zaskoczenia

Dokładnie w Dzień Zmarłych teść zadzwonił do mnie z zapytaniem, czy mogłabym przyjechać.

– Źle się czuję – jego głos był wyraźnie osłabiony.

Muszę przyznać, że jego prośba mnie zaskoczyła, ponieważ przez długi czas jedynie przytakiwał żonie, kiedy ta cisnęła po mnie, ile wlezie. Tylko Tomek się jej przeciwstawiał – teść ani razu się na to nie zdobył. Wyglądało to tak, jakby zgadzał się ze wszystkimi bredniami, jakie wygadywała jego małżonka.

– Czegoś tacie potrzeba? – schowałam dumę do kieszeni, chociaż zapanowanie nad emocjami w tym momencie wcale nie było łatwe.

– Taki dziś dzień, że nie chcę być sam – słysząc te słowa, w jednej sekundzie uzmysłowiłam sobie, jak bardzo samotny czuje się ten człowiek.

Tomek siedział w garażu i dłubał coś przy motocyklu. Na mój widok uśmiechnął się niewyraźnie.

– W porządku u ciebie? – zapytałam.

– Daję radę – odparł i pocałował mnie w policzek.

– Słuchaj, jadę do twojego taty. Nie będziesz miał nic przeciwko? – nie chciałam znikać bez słowa i okłamywać męża.

– Tak? A po co? – w jego głosie pobrzmiewała zaczepna nuta.

– Proszę, nie kłóćmy się – przytuliłam się do Tomka. – Postaram się jak najszybciej wrócić.

– OK – przytaknął.

Teścia zastałam leżącego w łóżku. Dobrze, że miałam klucze do mieszkania, bo raczej nie byłby w stanie mi otworzyć. Był blady niczym ściana.

– Tato, co się dzieje? – szczerze się zaniepokoiłam.

– Proszę, podejdź bliżej – wyszeptał.

Dotknęłam jego czoła, było rozpalone.

– Masz gorączkę – stwierdziłam. – Może powinnam wezwać pogotowie?

– Nic mi nie będzie – staruszek podniósł się, podłożyłam mu poduszkę pod plecy.

– Zrobię tacie herbaty i dam coś na temperaturę.

Chwilę pokrzątałam się w kuchni, w lodówce nie było niczego do jedzenia. W mig pojęłam, z czego wynikało osłabienie teścia. Wyskoczyłam do sklepu i zrobiłam nieduże zakupy. Przygotowałam pożywną kolację, zaparzyłam gorącej herbaty z miodem i cytryną. Gdy podałam teściowi posiłek, dostrzegłam wdzięczność w jego oczach.

– Tata bierze jakieś leki? – byłam pewna, że ktoś w jego wieku na bank faszeruje się prochami na ciśnienie czy inne dolegliwości.

Ruchem głowy wskazał na szufladę komody stojącej przy łóżku. Rzeczywiście znalazłam w niej tabletki wraz z wytycznymi dotyczącymi ich zażywania napisane ręką teściowej. Nie zażywał lekarstw, siedział głodny… W kącikach oczu zakręciły mi się łzy. Było mi go autentycznie żal. Postanowiłam, że zostanę tu na noc. Tomek nie był tym zbytnio zachwycony, ale pogodził się z moją decyzją. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym postąpić inaczej.

Rano gorączka spadła. Teść wciąż był osłabiony, ale przynajmniej jego twarz nabrała kolorów.

– Jestem taki nieporadny… – sapnął. – Maria zajmowała się jedzeniem, zakupami i w ogóle.

– Nic nie szkodzi – machnęłam ręką.

– Aniu, chcę z tobą porozmawiać – to był chyba drugi czy trzeci raz, kiedy zwrócił się do mnie po imieniu, a z Tomkiem byliśmy małżeństwem od 8 lat.

– W porządku – usiadłam obok niego na łóżku.

Chwycił moją dłoń i zaczął mówić. Po tym, co usłyszałam, nie miałam cienia wątpliwości co do tego, że Tomek powinien natychmiast tu przyjechać i poważnie rozmówić się z ojcem.

Namówiłam męża, żeby spróbował pojednać się z ojcem

Nagotowałam teściowi rosołu i wróciłam do domu. Tomek właśnie przywiózł Maję z przedszkola. Mała rzuciła mi się w ramiona – Boże, jak ja ją kochałam! Była taka słodka i niewinna. Mieliśmy wspaniałą córeczkę.

– Co z ojcem? – spytał Tomek bardziej z czystej kurtuazji, niż szczerego zainteresowania.

– Jakoś się trzyma, ale powinien jak najszybciej wybrać się do lekarza.

– Aha – mruknął mój mąż.

– Słuchaj, musisz z nim pogadać – spojrzałam mu prosto w oczy.

– Nie mam o czym – żachnął się Tomek.

– Masz, uwierz mi. To bardzo ważne. Zaufaj mi, jeśli nie chcesz mu zaufać – ujęłam w dłonie jego twarz. – Pojedźmy tam razem, Maję też weźmiemy.

Jak przewidziałam, Tomek się nie zgodził. Dwa dni zajęło mi namówienie go na wizytę u ojca. W końcu miał chyba dość wiercenia mu dziury w brzuchu.

– Niech ci będzie, ale małą odstawimy do twoich rodziców.

– Dobrze.

Uprzedziłam teścia telefonicznie o naszym przyjeździe. Ojciec zaczął od przeproszenia go za wszystkie przykrości i niedogodności, jakie z matką fundowali mu praktycznie przez cały czas. Płakał przy tym jak dziecko. Wyznał Tomkowi to, o czym ja już wiedziałam.

Miał brata bliźniaka, który zmarł przy porodzie. Matka się z tym nie pogodziła i podświadomie obwiniała pozostałego przy życiu syna za to, co się stało. Dlatego traktowała Tomka tak, a nie inaczej. Zabroniła mówić o tym, że miał rodzeństwo.

– Ja nie chcę umierać niepogodzony z tobą i ze światem – ojciec zwrócił się do Tomka. – Mam dość milczenia, i bardzo cię przepraszam.

Zostawiłam ich samych w mieszkaniu i wyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza. Parę minut później dostałam SMS od męża, że nie muszę na niego czekać, bo on jeszcze trochę posiedzi z ojcem.

Ucieszyłam się, że teść zmądrzał na stare lata i postanowił wyznać Tomkowi prawdę.

Czytaj także:
„Na studiach dorabiałam swoim ciałem do stypendium. Teraz drżę, żeby narzeczony się nie dowiedział”
„Rodzina traktowała mnie jak bankomat. Kiedy otarłem się o śmierć, docenili, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż pieniądze”
„Kumpel odbił mi dziewczynę, którą kochałem do szaleństwa. Cierpiałem w milczeniu i zostałem ojcem chrzestnym ich córki”

Redakcja poleca

REKLAMA