„Żona z dnia na dzień oznajmiła, że wyjeżdża do Niemiec, a mnie zostawia z kredytem i pustym kontem”

zmartwiony mężczyzna fot. Getty Images, Plan Shoot / Imazins
„Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Stałem, nieustannie ściskając klamkę od drzwi, a ból w zaciśniętej dłoni stawał się coraz bardziej dotkliwy. Ale to, co naprawdę mnie dręczyło, to narastający ból głowy, wywołany ciągłą gonitwą myśli. Co to znaczy to nie to?”.
/ 03.12.2023 08:30
zmartwiony mężczyzna fot. Getty Images, Plan Shoot / Imazins

Stałem jak wryty i nie wie działem, czy to się dzieje naprawdę. Co ona miała na myśli? Czy naprawdę nie było dla nas już żadnej szansy? Myśli kotłowały się w mojej głowie i nie wiedziałem, co mam teraz zrobić.

Myślałem, że się przesłyszałem

– Jak mam rozumieć, że ten styl życia ci nie odpowiada? To przecież ty takie życie sobie wybrałaś! Zrobiłem dla ciebie wszystko! Nie robię nic innego, tylko opiekuje się psami, naprawiam coś w domu, gotuję dla ciebie, po każdym sprzątam. Po jaką cholerę zaczęliśmy ten remont i zaciągnąłem kolejny kredyt na meble kuchenne, skoro miałaś zamiar mnie opuścić?

– Chodziło o coś innego – usłyszałem od mojej żony, kiedy wychodziła z pokoju, aby zaparzyć herbatę.

– O co ci chodzi? Mówisz o tym kolorze? – zapytałem.

Byliśmy właśnie w trakcie remontu, a nasza rozmowa dotyczyła odcienia gresu, który z takim mozołem układałem na podłodze w kuchni, korytarzu i łazience. W sklepie, na ekspozycji, prezentował się naprawdę świetnie. W mieszkaniu już nieco gorzej. Zamiast szaro–srebrnego koloru, prezentował się jak brudna ścierka.

– Nie. Wszystko. My. To życie. To nie jest to, czego pragnęłam – oznajmiła po chwili, nie odrywając wzroku od wyświetlacza smartfona.

– O czym mówisz? Chcesz ponownie zmienić płytki? Czy może mieszkanie? – kontynuowałem, jakby nie chcąc przyjąć do wiadomości, tego co naprawdę chciała mi przekazać.

Nie mówiła o remoncie. Chciała po prostu zakończyć nasz związek. Intuicyjnie odczuwałem, że taka rozmowa, to zdanie i ta decyzja mogą kiedyś nadejść. W ostatnim czasie – a właściwie chyba przez kilka ostatnich lat – stawaliśmy się dla siebie coraz bardziej obcy. Starałem się odbudować łączącą nas więź, która kiedyś nas łączyła. Mieszkaliśmy w tym samym mieszkaniu, ale w istocie żyliśmy osobno. Mimo wszystko zrzucałem to na brak czasu, na trzeci remont naszego domu w ciągu ostatnich pięciu lat, nieustającym problemom finansowym, pogarszającej się sytuacji w firmie, w której oboje pracowaliśmy. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem.

Przekonywałem samego siebie, że po tym remoncie, odpoczniemy od pyłu, kurzu, kleju do płytek, silikonu, fugi oraz wielu innych rzeczy. Miałem zamiar na poważnie porozmawiać z nią na temat naszego związku. Spróbować odbudować tę relację, która niegdyś nas łączyła. Jej słowa były jak uderzenie młotem.

– Nie udawaj, że nie rozumiesz, o co mi chodzi – powiedziała powoli.

Miała mnie dość

Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Siedziała, jak zwykle o tej porze – na łóżku, opierając się o zagłówek. W sypialni panował półmrok. Jedyne światło pochodziło od kinkietów na ścianie po jej lewej stronie.

– Doskonale zdajesz sobie sprawę, że teraz jest całkowicie inaczej niż dawniej. Czuję, że duszę się w tym związku. Ty tylko pogarszasz mój stan. Jestem już zmęczona tym miejscem, zmęczona tym remontem i mam absolutnie dosyć ciebie – dodała, po czym wróciła do przeglądania swojego telefonu, jak gdyby nic się nie stało.

Od kiedy zaczęła mówić, stałem jak wmurowany. Wciąż stałem przy drzwiach pokoju, trzymając rękę na klamce, tylko coraz bardziej ściskałem ją w dłoni.

– Czy mówisz o rozwodzie? Jak to sobie wyobrażasz? – zapytałem, zachowując jeszcze spokojny ton.

W mojej głowie zaczęła się gonitwa myśli. Poczułem, jak powoli narasta we mnie wściekłość.

– Tak, decyduję się na rozwód. Za miesiąc się wyprowadzam – oznajmiła z pełnym spokojem.

– Jak to? Za miesiąc? Kiedy planowałaś mi to powiedzieć? Czy nie ma szans na naprawienie tego? Może powinniśmy spróbować? Co stanie się z mieszkaniem? Co z naszą działką? Co z naszym kredytem? – zadawałem pytania jedno po drugim, nie czekając na odpowiedź.

Dopiero potem zauważyłem, że Maria wydawała się nieco zdenerwowana. Na jej twarzy pojawił się ten fałszywy uśmiech, który doskonale znałem i który udzielał się jej, kiedy próbowała zachować spokój. Ja również byłem coraz bardziej zirytowany, choć nadal nie mogłem uwierzyć w to, co tu się dzieje.

– Rozwód po trzynastu latach wspólnego życia? Masz kogoś? – pomyślałem, a potem powiedziałem to na głos.

– Nie ma już sensu dążyć do naprawy czegokolwiek. To nic nie da. Ja już podjęłam decyzję. Mieszkanie zostanie dla ciebie, a działka na Warmii dla mnie. Może zdecyduję się ją wynająć. Zobaczymy. Umówiłam nas na spotkanie z notariuszem celem załatwienia wszelkich formalności. Samochodu nie zamierzam sprzedawać. Sporządzimy umowę darowizny, aby uniknąć konieczności płacenia podatków. Nie jestem zainteresowana meblami z mieszkania. Już dawno przestały mi się podobać. Kredyt będziesz musiał spłacać sam...

Wszystko miała zaplanowane

Widać, że wszystko miała doskonale przemyślane. Po kolei oznajmiała mi, co teraz zrobimy.

– Nawet jeśli miałabym kogoś, to i tak bym ci o tym nie powiedziała – dodała na zakończenie, biorąc na ręce psa.

Wtedy zauważyłem, że wokół nas niespodziewanie – i bezgłośnie – zgromadziły się wszystkie nasze psy. Jak gdyby zdawały sobie sprawę, że toczy się rozmowa, która zadecyduje o ich przyszłości, że coś złego wisi w powietrzu.

– Kiedy ostatnio powiedziałaś mi coś miłego? Ciągle tylko masz do mnie jakieś pretensje! – podniosłem na nią głos. – Jesteś cholerną egoistką. Teraz to dostrzegam wyraźnie. Czy kiedykolwiek pomyślałaś o mnie? Po jaką cholerę zaczęliśmy ten remont, skoro miałaś zamiar mnie opuścić? Co się stanie z naszymi psami? – fala emocji dosłownie mnie zalała. Wyrzucałem z siebie pretensje jedna za drugą.

Nawet nie próbowała się usprawiedliwiać

– Zostawię ci tylko jednego psa. Reszta jest moja. Pragnę zmiany, której ty mi nie dasz. Szukam emocji, przygód. Tak czy inaczej, za kilka miesięcy planuję wyjazd do Niemiec.

Oczywiście. Teraz wszystko zaczęło nabierać sensu. Zrozumiałem, dlaczego kilka miesięcy wcześniej zaczęła odświeżać swoją wiedzę z języka niemieckiego i przeglądała notatki ze studiów. Zrozumiałem, dlaczego założyła zabezpieczenie na telefon, mimo że nigdy wcześniej tego nie robiła. Wszystko stało się jasne.

Przypomniałem sobie o jej wieczornych, długich i samotnych wypadach na rolki, kiedy prosiła mnie, abym do niej nie dzwonił. Teraz było jasne, dlaczego na jej telefonie zainstalowane były aplikacje do tanich rozmów międzynarodowych przez Internet. I nie musiałem już dalej pytać, dlaczego z naszego konta zniknęło 1500 złotych.

Opłaciła już kaucje na nowe mieszkanie. Ja tymczasem nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Stałem, nieustannie ściskając klamkę od drzwi, a ból w zaciśniętej dłoni stawał się coraz bardziej dotkliwy. Ale to, co naprawdę mnie dręczyło, to narastający ból głowy, wywołany ciągłą gonitwą myśli. Co to znaczy „to nie to”? Trzynaście lat temu to była prawdziwa, gorąca miłość. Zamieszkaliśmy w zabytkowej kamienicy, mając pewność, że nasze szczęście potrwa wiecznie. Dziesięć lat później, zaciągnęliśmy ogromny kredyt i kupiliśmy przestronne mieszkanie, które miało być naszym azylem na całe życie. A co teraz?

Muszę zacząć nowe życie

Dobiegam czterdziestki. Praktycznie nie mam żadnych oszczędności, gdyż wszystko inwestowałem w niekończące się remonty. W naszym domu żyje pięć psów, które wymagają ciągłego nadzoru, ponieważ są w podeszłym wieku i mają problemy zdrowotne. To ja dbam o ich czystość, to ja je żywię, to ja odwiedzam z nimi lekarzy weterynarii. Ona jedynie je „adoruje”. Ciągle przyprowadzała kolejne zwierzęta, którym – potrzebna była pomoc. Teraz muszę sobie z tym wszystkim poradzić sam. A ona po prostu sobie odchodzi. Czułem, że niebawem eksploduję.

– Nie mogę uwierzyć, że jesteś tak skupiona na sobie. Muszę wyjść. Nie mogę na ciebie patrzeć – oznajmiłem.

Maria się nie odzywała. Nie zareagowała. A ja czułem, jak duszę się od gniewu i bezradności. Musiałem coś zrobić, aby nie zwariować. Wyszedłem, nie trzasnąłem nawet drzwiami. Nie pamiętam dokładnie, jak szybko zbiegłem z trzeciego piętra. Zatrzymałem się przed wejściem do budynku i odetchnąłem świeżym powietrzem.

Była już noc. Wokół naszego domu panowała cisza i spokój. Alejki były puste, jedynie w kilku oknach paliły się światła. Taki widok nie przynosił mi ulgi. Przeciwnie, uświadamiał mi, iż stałem się niechcący więźniem: mieszkania, zobowiązań finansowych i samotności. Dotarłem do bramki osiedla i skierowałem swoje kroki w stronę parku.

Wyciągnąłem paczkę fajek. Zapaliłem i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że wraz z dymem powoli znikają moje emocje. Teraz nadszedł czas na nowe plany, nowe wyzwania i nowe życie. Nie chcesz mnie? Dobrze. Być może to i lepiej. Jak będzie wyglądać przyszłość? Nie mam pojęcia. Ale być może bez siebie będzie mi lepiej. Zobaczymy…

Czytaj także:
„Życie z Henrykiem było nudne, więc zapragnęłam odrobiny szaleństwa. Zraniłam męża i nie wiem co robić, by mi wybaczył”
„Wykupiłem dla siebie i żony wczasy. Wściekła się, że wydałem tyle kasy na przyjemności. Cóż, pojadę z kochanką”
„Dziadek dał się oszukać krętaczowi żerującemu na chorych emerytach. Do jego drzwi zapukał komornik, by zabrać mu dom”

Redakcja poleca

REKLAMA