Urodziłam się, gdy moja mama i tata byli już w zaawansowanym jak na rodzicielstwo wieku – oboje mieli już ponad czterdzieści lat. Niestety, kiedy skończyłam dwadzieścia lat, straciłam ich obydwoje.
Nie miałam braci czy sióstr, więc musiałam nauczyć się, jak radzić sobie w życiu bez pomocy. Na szczęście, moja ukochana mama przekazała mi jedną wartościową zasadę. Mówiła:
"To, co cię, kochanie, nie pokona – mówiła, delikatnie całując mnie w czoło – to cię wzmocni, a to co cię wzmocni, da ci siłę na całe twoje życie".
Jej mądre słowa i miłość, którą obydwoje rodzice mi ofiarowali, pozwoliły mi podnieść się, stawić czoła przeciwnościom i wypracować plan na resztę mojego życia.
Byłam szybka i efektywna
Po zakończeniu studiów, natychmiast zaczęłam działać. Wzięłam duży kredyt, aby rozpocząć swój biznes, ale także aby przeprowadzić generalny remont domu moich rodziców. Cały parter musiałam przebudować, ponieważ planowałam tam umieścić sklep z eleganckim miejscem dla klientów, gdzie mogliby wypić kawę, a także z moim własnym atelier krawieckim. W piwnicy zdecydowałam się na urządzenie magazynu. Z kolei piętro zarezerwowałam na przestronne i komfortowe mieszkanie.
Po pewnym okresie, miałam w końcu możliwość skupić się na tym, co kochałam robić – tworzyć i szyć damską odzież. Do mojego zespołu dołączyła asystentka, księgowa i dwie szwaczki. Jestem dumna, że niemal od razu moja pracownia zaczęła przynosić dochody.
Wielu kobiet miało nietypową sylwetkę, co sprawiało, że miały trudności z zakupem ubrań w standardowych sklepach. U mnie miały możliwość swobodnej rozmowy, mogły skorzystać z profesjonalnej porady, a ceny moich ubrań nie były wyższe od tych w sklepach.
Miałam poczucie, że podążam właściwą ścieżką. Przyjemność sprawiało mi doradztwo i obserwacja, jak moje klientki z szarych, zwyczajnych myszek przekształcają się w kolorowe motyle.
– Nareszcie dobrze czuję się w swoim ciele – radośnie mówiła jedna z nich, pani Anna. – Dawniej wszystko na mnie zwisało jak na wieszaku, teraz jestem gwiazdą – powtarzała za każdym razem, kiedy odwiedzała mnie, i szczęśliwa mnie przytulała.
Kobiety dawały mi siłę do działania
Anna, wysoka i niezwykle szczupła kobieta, nie bez trudu uległa moim namowom na zmianę swego wyglądu. Po długim czasie, postanowiła zrezygnować ze swojej przestarzałej fryzury i zaczęła nosić bardziej dopasowane ubrania. Nadszedł taki dzień, że patrząc na siebie w dużym lustrze, nie mogła ukryć swojego zadowolenia.
– Zrobiłaś ze mnie stylową damę – wykrzyknęła radośnie. – Czuję się teraz lepiej i mam pozytywne nastawienie do życia. Wielkie dzięki, Alicjo.
– O to właśnie mi chodziło – odpowiedziałam, kiwając przekonująco głową. – Bo to, jak się postrzegamy, wpływa na to, jak się czujemy.
– Wyglądasz teraz o 10 lat młodziej – dodała moja asystentka, popierając moją opinię.
Dla nich ściągałam różnego rodzaju materiały z różnych miejsc w naszym kraju, a czasem nawet z innych krajów. Czasami kupowałam gotowe ubrania, jeśli podobał mi się ich wyjątkowy styl lub sposób, w jaki były wykonane. Szybko udało mi się osiągnąć sukces w pracy i spore zarobki. W tym aspekcie wszystko układało się dla mnie idealnie – robiłam to, co kocham i zarabiałam na tym dobre pieniądze.
Moje życie miłosne to ciąg niepowodzeń
Pomimo niezaprzeczalnego sukcesu mojego atelier, nadal nie umiałam zorganizować sobie prywatnego życia. W kwestiach sercowych doświadczałam jedynie porażek. Już podczas studiów przeżyłam bolesne rozczarowanie chłopakiem, którego początkowo uważałam za najlepszego mężczyznę na świecie. Okazało się, że jest zwykłym chamem i skąpcem.
Gdy kończyłam studia, spotkałam kompletnego lenia. Wszystko musiałam robić za niego. I robiłam to, bo była we mnie miłość. Ale on nie miał nawet ochoty poszukać pracy. Bez żadnych wyrzutów sumienia wykorzystywał moje uczucia. Nie dziwne chyba, że po tym jak zakończyłam ten związek, postanowiłam trzymać się z dala od bliższych relacji z mężczyznami...
Kiedy założyłam własne studio, na początku moim jedynym towarzystwem był stary kolega, Tomek. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, wspólnie uczęszczaliśmy do szkoły podstawowej i liceum. Następnie on poszedł na studia na politechnikę, a ja na uniwersytet. W tamtym czasie każde z nas miało swoje towarzystwo, co spowodowało, że nasze relacje stały się trochę bardziej odległe. Gdy wróciłam do rodzinnego miasta, niespodziewanie spotkaliśmy się ponownie i nasza przyjaźń znów nabrała mocy.
Podzielaliśmy podobne spojrzenie na świat i mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań. Cieszyliśmy się z każdej chwili spędzonej razem, ale nasza relacja była tylko i wyłącznie przyjaźnią i nie przekraczała żadnych granic. Byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi.
Pewnego dnia Tomek spotkał pewną dziewczynę i się w niej zakochał, co naturalnie spowodowało, że nasze spotkania się skończyły. Czułam pewien smutek, ale nigdy nie myślałam o tym, że mogłoby nas połączyć coś więcej niż przyjaźń. Żałowałam straconych wspólnych wieczorów, bo od tej pory każdy z nas znowu zaczął spędzać czas po swojemu.
Kiedyś, kilka tygodni później, spotkałam Pawła – architekta pracującego w prywatnej firmie projektowej. Od pierwszych chwil czułam, że coś między nami zaczęło iskrzyć. Zaczęłam się zastanawiać, czy to właśnie on może być tym, na którego czekałam... Paweł to przystojny mężczyzna, ujmujący swoim miłym charakterem. Najbardziej urzekły mnie jego łagodne, inteligentne oczy. Wkrótce zostaliśmy parą.
Nie wspomniał mi, że ma dziecko
Marzyłam o naszej wspólnej, szczęśliwej przyszłości, ale nie dzieliłam się tymi myślami z Pawłem, bo obawiałam się, że zbyt wczesne planowanie zaburzy nasze szczęście. Pewnego dnia zupełnie mnie zaskoczył, wyznając, że jest po rozwodzie i ma 10–letniego syna, Sebastiana...
– Nic na to nie powiesz? – spytał po krótkiej, niezręcznej ciszy.
– Trochę mnie to... no... – wykrztusiłam, niezbyt przyjemnie zaskoczona. – Jesteśmy razem już od kilku miesięcy, a dopiero teraz mi o tym mówisz? Może masz jeszcze jakieś niespodziewane wiadomości? – spytałam z irytacją.
– Proszę, nie złość się – odpowiedział spokojnie. – To już przeszłość.
Zamilkłam, pomimo że czułam smutek. Dlaczego tak długo tajemniczo milczał, że w przeszłości miał już swoją rodzinę? Ja, niczego nie podejrzewając, żyłam w przeświadczeniu, że jest wolnym mężczyzną i nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy kiedyś przed ołtarzem złożyli sobie przyrzeczenie miłości na zawsze.
Moje przekonanie, że Paweł jest osobą, której mogę bezgranicznie zaufać, nagle się rozpadło. To, że miał dziecko, wcale nie była dla mnie przeszkodą, ale poczułam się urażona jego powściągliwością w wyznaniu tej prawdy. Mimo to ostatecznie zdecydowałam się pożegnać z marzeniem o białej sukni z welonem, ale nie zrezygnować z uczucia. Było to dla mnie bardzo trudne.
Bywało, że Paweł nagle odwoływał nasze spotkanie, ponieważ musiał zaopiekować się swoim synem. W takich momentach starałam się zachować na twarzy uśmiech, mimo że nie zawsze mi to wychodziło.
Często zdarzało mi się siedzieć samotnie wieczorem i zastanawiać się, dlaczego mam takiego pecha. Gdy w końcu spotkałam naprawdę fajnego chłopaka, okazało się, że ma jakieś bagaże z przeszłości. „Jego dziecko zawsze będzie częścią jego życia i serca” – myślałam, zastanawiając się, czy dam radę sobie z tym wszystkim poradzić.
Byłam świadoma, że jeżeli chciałabym być z Pawłem, musiałabym zgodzić się na pewne kompromisy i nie sprzeciwiać się nieuniknionemu, w innym wypadku mogłabym go stracić. W każdym razie nie chciałam zbudować muru między nim a jego synem, bo zauważałam, że z każdym kolejnym dniem, tygodniem czy miesiącem, Paweł stawał się dla mnie coraz ważniejszy.
Kiedyś doszłam do wniosku, że pragnę, abyśmy jak najszybciej zamieszkali razem. Mój dom oczarował Pawła. Czułam, że jest we mnie zakochany, mimo że nigdy tego otwarcie nie wyznał. Ale ja więcej ceniłam sobie czułe gesty niż słowa. Miałam przeczucie, że to na Pawła czekałam przez całe te lata.
Jego synek ciężko chorował
Nastał późny zmierzch. Paweł do mnie przyszedł, cały drżący. Miałam świadomość, że jego maluch od jakiegoś czasu nie czuł się dobrze; w szpitalu myśleli, że to proste osłabienie. Tego dnia jednak Paweł otrzymał informacje o najnowszych badaniach i był w szoku. Wyszło na to, że maluch ma białaczkę.
– Jestem załamany – powiedział Paweł z wysiłkiem. – Alu, nie mam pojęcia, co będzie dalej. To jest okropne, że małe dziecko jest chore, a my nie możemy nic zrobić. – nagle zaczął płakać i schował twarz w dłoniach.
Naprawdę bardzo mu współczułam i czułam, że nie potrafię mu pomóc... Co mogę dla niego zrobić? Zdecydowałam, że będę po prostu z nim i go wysłucham.
– Czemu mój chłopiec musi tak bardzo cierpieć?! – nagle podniósł się z krzesła. – W końcu los potraktował go już bardzo surowo. Z ojcem widuje się raz na tydzień. To tak niesprawiedliwe, przecież on ma jedynie 10 lat – wołał, a ja cierpliwie go wysłuchiwałam. – Alu, rozumiem, że to ciężkie, ale sama wiesz, teraz Sebastian jest dla mnie na pierwszym miejscu... Czy moglibyśmy się widywać rzadziej? Chociaż na jakiś czas.
Na początku poczułam nagłe zimno w brzuchu. Nastała panika. W myślach zobaczyłam jak nasz związek się kończy. Ale po chwili odzyskałam spokój. O czym ja w ogóle myślę? Przecież chodzi tutaj o jego dziecko!
– Paweł, musisz wierzyć, że wszystko potoczy się dobrze – oznajmiłam pewnym tonem. – I musisz przekonać o tym Sebastiana.
– Czyli rozumiesz, dlaczego muszę to zrobić? – zapytał.
– Tak, teraz naprawdę Sebastian jest najistotniejszy – powtórzyłam i mocno go przytuliłam.
Oboje wybuchnęliśmy płaczem
Paweł, bardzo poruszony, długo mi dziękował, całując moje dłonie i twarz, za to, że byłam wyrozumiała. Wiedziałam, że teraz będzie miał jeszcze mniej czasu dla mnie.
Upłynął już miesiąc. W tym czasie spotykaliśmy się sporadycznie. Pewnego dnia poczułam, jak nieoczekiwanie dopada mnie ogromne osłabienie. Pomyślałam, że to moje dawne problemy z żołądkiem wróciły – możliwe, że przez to, że ostatnio jadłam nieregularnie i niedbale. Dla pewności poszłam do doktora. I tu zaskoczenie.
– Wydaje mi się, że jesteś w ciąży – powiedział lekarz rodzinny i skierował mnie do specjalisty, ginekologa. Ten powiedział to samo, dodając, że to już szósty tydzień.
– Twoja ciąża przebiega idealnie. Nic, tylko się cieszyć – rzekł z uśmiechem.
– Czy naprawdę będę miała dziecko? – ciągle nie potrafiłam w to uwierzyć.– Dziękuję, doktorze... – wyszeptałam, wychodząc z pokoju, trzymając w ręce zestaw skierowań.
Nie do wiary! Miałam zostać mamą! Byłam tak szczęśliwa, że niemalże zatańczyłam z radości.
Chciałam natychmiast podzielić się tą wspaniałą wiadomością ze wszystkimi. Na ulicy wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer Pawła. Odpowiedział zrozpaczony.
– Sebastian znowu się źle poczuł. Jadę właśnie do szpitala – wymamrotał do słuchawki i po tych słowach rozłączył się.
Stałam na ulicy trzymając telefon. Poczułam smutek, ale szybko go odrzuciłam.
– Wszystko będzie w porządku. Musi tak być – powiedziałam na głos i poszłam do domu.
Niedługo potem otrzymałam od Pawła telefon z informacją, że jego była małżonka zostanie dawcą komórek szpikowych dla Sebastiana, co podniesie szansę chłopca na pokonanie choroby. Przykro mu było, że znów nie będzie mógł poświęcić mi swojego czasu, ja natomiast jak zawsze zareagowałam ze zrozumieniem. O mojej ciąży nie mówiłam. Dopiero kiedy zaczął się już trzeci miesiąc, zebrałam się na odwagę i zapytałam go, jak by zareagował, gdybyśmy spodziewali się dziecka.
– Teraz nie, Alu, widzisz przecież, co się dzieje... – powiedział spokojnie. Znowu nie zdołałam zebrać się na odwagę, żeby mu prawdę wyznać.
Po tygodniu wpadł do mnie jak wicher.
– Ala, czy to prawda? – krzyknął.
Niepewnie potwierdziłam kiwając głową.
– Skąd to wiesz? – zapytałam nieśmiało.
– To nieistotne! Czy to właśnie o ciąży próbowałaś mi mówić?!
– Tak – odpowiedziałam. – Nie wiedziałam jak ci powiedzieć, że znowu będziesz ojcem.
Nie wiedziałam, jak zareaguje
– Alutko, to cudowna wiadomość! – Paweł, z entuzjazmem, objął mnie za ramiona i prawie się potknął. – A ja, głupek, w ogóle nie przypuszczałem, że mogłem cię zranić. Przykro mi, skarbie.
– Już w porządku, naprawdę. Przestań, bo mnie dusisz – śmiałam się. – Raczej powiedz, co u Sebastiana.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
– Przeszczep zadziałał. Wygląda na to, że wszystko pójdzie dobrze. To taka ulga. Nie zatajaj już nic, dobrze?
– Ale ucieszyłeś się, co?
– Jasne. Zostanę tatą. Może to będzie dziewczynka? Tak przy okazji, wszystkiego dowiedziałem się od pani Ani. Wiesz co, chciałbym, żeby to ona była naszym świadkiem.
Kiedy kilka miesięcy później na świat przyszła Marysia, jej tata był obecny przy narodzinach. I od tamtej pory już nigdy nas nie zostawił.
Czytaj także:
„W rocznicę ślubu żona oznajmiła, że zostawia mnie dla innego. Okazał się damskim bokserem, więc musiałem jej pomóc”
„Nie byłam cnotką, ale mąż miał coraz większe zachcianki. Wolałam, by znalazł sobie kochankę i dał mi spać”
„Romansowałam z kolegą córki i się zakochałam. Jego znajomi myślą, że jestem jego matką, a on wstydzi się wyznać prawdę”