„Sukces uderzył mi do głowy, a strach podwładnych był moją pożywką. Przejechałem się na własnym wybujałym ego”

Mężczyzna biznesmen fot. Getty Images, FG Trade
„Zwolnię go dla przykładu – powiedziałem zawzięcie. – Reszta będzie wtedy pracować z dwa razy większą skutecznością. W świecie biznesu nie ma miejsca na litość”.
/ 10.04.2024 18:30
Mężczyzna biznesmen fot. Getty Images, FG Trade

Zbyt rzadko odwiedzam moją mamę i moje wizyty są zbyt krótkie. Jestem tego świadom i ciągle to sobie wypominam. To moje miejsce schronienia, oaza spokoju, gdzie mogę się zrelaksować i odnaleźć równowagę.

– Mareczku, dlaczego jesteś dziś taki ponury? – nachylam się, żeby pocałować mamę, a ona swoją dłonią gładzi moje krótkie włosy.

Co mam jej powiedzieć? Że kontrakt, nad którym pracowałem od tygodni, nie został podpisany z powodu błędu jednego z moich pracowników? Ona i tak nie będzie wiedziała, o co chodzi. 

– Dobrze, że przyszedłeś, właśnie robię pierogi. Z kapustą i grzybami. Twoje ulubione. 

Zajmuję miejsce obok mamy w kuchni

Obserwuję, jak zręcznie porusza rękami, napełniając stolnicę. Przywołują wspomnienia z mojego dzieciństwa. Mama zaczyna śpiewać piosenkę. Uśmiecham się, ale bez szczerości. Gniew i złość wciąż we mnie siedzą. 

– Mareczku, powiedz, kto ci nadepnął na odcisk, co? – zapytała.

Opowiadam jej o podwładnym, który zawiódł w kluczowym momencie.

Zwolnię go dla przykładu – mówię zawzięcie. – Reszta będzie pracować z dwa razy większą skutecznością. W biznesie nie ma miejsca na litość.

Mama machnęła przecząco głową.

– Czy ten pracownik ma rodzinę? – zapytała.

– Tak – odpowiadam. – Żonę i trójkę dzieci.

– Nie jest ci szkoda wyrzucić go na bruk?

– Mama nie ma pojęcia, jak ważny kontrakt straciliśmy! – uniosłem się.

Spojrzała na mnie delikatnie, wielkimi zielonymi oczami. 

– Wybacz. Ta praca mnie niszczy. Cały czas jestem pod ogromnym napięciem.

– A przecież tak się cieszyłeś, że biznes się rozwija... Miałeś mieć więcej wolnego dla żony, dzieci, i dla mnie...

– Tak... To niesamowite, jak dzień potrafi nagle się skrócić; na nic nie starcza mi czasu.

– Mareczku, zrób mi przysługę, nastaw wodę. 

Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałem z irytacją:

– Nawaliłeś, Adam. I tego nie można odwrócić. Twoje obliczenia okazały się błędne. Nasz klient mógł pomyśleć, że chcieliśmy go oszukać! Nie obchodzi mnie to, że twoja córka była chora. Mogłeś zatrudnić nianię! – przerwałem połączenie. – Próbuje tłumaczyć, że był zmęczony i dlatego się pomylił.

– Co się tak wkurzasz? – zapytała, delikatnie gładząc moją twarz. – Choroba dziecka to normalna, ludzka sprawa. Czy ty wiesz, ile nocy spędziłam, czuwając nad tobą? Byłam zawsze gotowa na każde twoje zawołanie. A potem musiałam iść do roboty. 

– Mamo kiedyś było inaczej – odparłem i machnąłem ręką. 

Mama spojrzała na mnie ze zdziwieniem

– Co ty możesz wiedzieć, jak było kiedyś? Byłeś dzieckiem, niczego ci nie brakowało, a już na pewno nie miłości.

Zrobiło mi się głupio. Jakim prawem mogłem oceniać poświęcenie moich rodziców? Byłem wtedy jeszcze zbyt mały.

– Jak długo już razem pracujecie? – zapytała po krótkim milczeniu.

– Z tym pracownikiem już ponad sześć lat.

– To pierwszy raz, kiedy cię zawiódł?

Potaknąłem.

– Ja bym mu to darowała.

– Łatwo mamie mówić. Jeżeli nie pokażę, że jestem stanowczym szefem, to mnie się pozbędą!

– Mareczku, to nie jest spotkanie zarządu. Jesteś w domu, gdzie się wychowałeś. Nie musisz robić na mnie wrażenia. I proszę, przestań uważać się za wszechwiedzącego, straszliwego pana dyrektora. Dla mnie jesteś nadal tylko małym chłopcem i za chwilę oberwiesz szmatką w cztery litery.

Jej słowa były tak serdeczne, że nie sposób było powstrzymać uśmiechu. Nie mogłem zaprzeczyć, że miała rację. Tak jak zawsze. Nagle zabrzmiał dźwięk telefonu. To moja żona Dorota, chciała wiedzieć, kiedy wrócę do domu. Mieliśmy zamiar zrobić zakupy.

– Czy naprawdę musimy dzisiaj tam jechać? – nie byłem zbyt entuzjastycznie nastawiony.

– Marek, przecież obiecałeś – w jej głosie słychać było niepewność. – Przez cały tydzień ciągle to odkładasz.

– Dorotko? – zaczęła moja mama.

Zasłoniłem telefon.

– Powiedz jej coś przyjemnego – zasugerowała.

– Siedzę u mamy. Nie pozwoli mi odejść, dopóki nie spróbuję jej pysznych pierogów z kapustą i grzybami. Przekazała ci pozdrowienia. Dobrze, będę za godzinę. Na razie, skarbie.

Usiadłem na starym stołku i przypomniałem sobie słowa, które zawsze powtarzała mi mama: „Kiedy będziesz rozmawiać z żoną, zawsze znajdź chwilę, by powiedzieć jej coś miłego. Nawet jedno słowo”.

– Och, naprawdę nie mam ochoty iść na te zakupy, mamo – narzekałem.

– Daj spokój! Nie marudź. Zobaczysz, jaka twoja żona będzie szczęśliwa. Zdajesz sobie sprawę, jak my, kobiety, kochamy robić zakupy?

– Muszę się nastawić na kilka godzin krzątania się między regałami – kontynuowałem narzekanie.

– Marku, przecież ten czas będziesz miło spędzał z żoną. Możecie zrobić sobie przerwę od zakupów i usiąść w kawiarni. Kiedy ostatnio byliście razem na mieście?

– Oj bardzo dawno temu. Szkoda, że nie można kupić dodatkowego czasu.

– Oj, widzę, jaki ty jesteś wykończony, mój syneczku. Twoja walka z asystentem z biura, który cię zawiódł, daje ci się we znaki. Przynosisz te nieprzyjemne nastroje do domu, zatruwasz nimi żonę, a nawet dzieci. Ze zła rodzi się zło. Czy naprawdę chcesz kłótni w domu? Ty wykonaj pierwszy krok i zrób coś dobrego, zadzwoń do niego i powiedz: „Następnym razem będzie lepiej”. Zdobędziesz jego wdzięczność. A wywalając go z pracy, zyskasz jedynie wroga. No więc weź telefon i dzwoń. Ale poczekaj. Najpierw się uśmiechnij.

Rzuciłem okiem w lustro

Nadal byłem nieco zirytowany. Mama często mi mówiła, że uśmiech jest kluczem do dobrych relacji zarówno w domu, jak i w miejscu pracy. Czasem miałem wrażenie, że jej słowa mają moc uzdrawiania. Często analizowałem je, szukając w nich tajemnicy. Zauważyłem, że rzadko podnosi ton, zazwyczaj prosi. Prosi w taki sposób, że trudno jej odmówić. Jej ciepłe spojrzenie harmonizowało z wypowiadanymi przez nią słowami.

– O! Wreszcie się uśmiechnąłeś – dotknęła mnie palcem w nos.

Poczułem, jak ogromna bańka gniewu we mnie pękła, wydostało się zanieczyszczone powietrze. Skontaktowałem się z Adamem i powiedziałem:

– Słuchaj, na twoim miejscu także czuwałbym nad córką przez całą noc. Nie ma sensu lamentować nad tym, co już się zdarzyło. Przed nami jeszcze wiele dobrych umów. Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem. Zostawmy to za nami i wróćmy do pracy. Do zobaczenia jutro.

Mama złożyła ręce, jakby chciała bić brawo. 

– Czy nie jest ci teraz lżej?

Rzeczywiście, poczułem ulgę.

– Zasługujesz na nagrodę – włożyła na talerz pokaźną porcję pierogów. – Jedz i rośnij – powtórzyła, co mówiła, gdy byłem młodszy, głaszcząc mi włosy.

Nie odwracałem się od jej dotyku. Był mi tak znany i niezbędny. W domu czekała na mnie zadowolona żona. Perspektywa robienia zakupów wprowadziła ją w dobry nastrój. Zmieniłem ubranie i wyruszyliśmy. Nie postrzegałem tego jako nieprzyjemnego zadania. To nie były zakupy, które były tu kluczowe. Stały się one tylko wymówką, żeby spędzić czas z moją żoną. Przechadzać się z nią. Razem wybierać artykuły, razem podejmować decyzje. W pewnym momencie objąłem ją ramieniem i przytuliłem.

– O, kawiarnia, usiądziemy na moment? – zapytała.

Porady od mojej mamy były trafne. Jak cudownie potrafiła pokierować ludźmi. Nagle zdałem sobie sprawę, że taki ekspert byłby przydatny w wielu firmach, aby łagodzić napięcia i zapobiegać stresom. Ze sklepów wróciliśmy późno w nocy. Byliśmy zadowoleni. Wzięliśmy kąpiel, a potem długo nie mogliśmy zasnąć... Następnego dnia przyszedłem do firmy z uśmiechem na twarzy. Powiedziałem:

– Witam wszystkich obecnych.

Zaskoczenie malowało się na twarzy recepcjonistki. Poprzednio wchodziłem podenerwowany i pełen napięcia. To miła zmiana, nieprawdaż? Adam podszedł do mnie i uścisnęliśmy sobie dłonie.

– Szefie, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo jestem ci wdzięczny – powiedział.

Czytaj także:
„W 10. rocznicę ślubu mąż wyznał, że zostawia mnie dla gorącej studentki. Pożałował swojej decyzji szybciej niż myślał”
„Udawałam, że kocham męża, bo miał dużo kasy. Ślub z rozsądku pomógł mi w końcu wyrwać się z biedy”
„Według męża powinnam poruszać się tylko między pralką, lodówką i łóżkiem. Czuję się jak na łańcuchu”

Redakcja poleca

REKLAMA