„W 10. rocznicę ślubu mąż wyznał, że zostawia mnie dla gorącej studentki. Pożałował swojej decyzji szybciej niż myślał”

kłótnia w małżeństwie fot. Getty Images, SrdjanPav
„Po przyjęciu pojechaliśmy do apartamentu. Nie mogłam się doczekać wieczoru sam na sam z Markiem. Włożyłam uwodzicielską czerwoną bieliznę. Nie traciłam czasu i zaraz po wejściu do pokoju zaczęłam obcałowywać męża. On jednak był zimny jak lód”.
/ 04.04.2024 18:30
kłótnia w małżeństwie fot. Getty Images, SrdjanPav

Mój związek z Markiem był jak z bajki – mogliśmy liczyć na siebie w każdej sytuacji. Spotkaliśmy się pierwszy raz, gdy chodziliśmy jeszcze do szkoły średniej i od tamtej pory trzymaliśmy się razem. Pobraliśmy się w czasie studiów, a w zeszłym roku świętowaliśmy już 10 lat od kiedy powiedzieliśmy sobie „tak”.

Dla naszych przyjaciół byliśmy parą idealną, na której warto się wzorować. Mając zaledwie po 32 lata, udało nam się postawić przestronny dom. Ramię w ramię pracowaliśmy nad rozwojem biznesu mojego męża, który z każdym rokiem przynosił coraz lepsze zyski. Ale wszystko wywróciło się do góry nogami dokładnie rok temu, zaraz po wystawnej imprezie, którą zorganizowaliśmy z okazji naszej cynowej rocznicy.

W końcu przyszedł czas na przyjęcie

Na nasz jubileuszową imprezę przyszło aż 80 gości. Wśród nich znaleźli się nasi przyjaciele, krewni oraz zaufani koledzy z pracy. Impreza odbyła się pod chmurką, w ogrodzie urokliwego zespołu pałacowego. Przygotowania pochłonęły mnóstwo energii. Tak bardzo zaangażowałam się w dopięcie wszystkiego na ostatni guzik, że z moim mężulkiem widywałam się jedynie podczas wykonywania obowiązków służbowych w naszym przedsiębiorstwie. Ale miałam pewność, że po rocznicy w końcu znajdziemy chwilę tylko dla siebie.

Podczas imprezy praktycznie nie gadaliśmy ze sobą, ale mnie to absolutnie nie zdziwiło. Marek jak zwykle troszczył się o gości i z uśmiechem na twarzy krążył wśród nich, zabawiając wszystkich pogawędkami. Po przyjęciu w końcu pożegnaliśmy ostatnich uczestników, a taksówką pojechaliśmy do zarezerwowanego apartamentu. Pomimo zmęczenia, nie mogłam się doczekać wieczoru sam na sam z Markiem. Włożyłam nową czerwoną bieliznę, a do torebki schowałam butelkę wina dla nas. Nie traciłam czasu i zaraz po wejściu do pokoju zaczęłam obcałowywać męża. On jednak po chwili mnie powstrzymał. Był zimny jak lód.

Kompletnie mnie zatkało. Zupełnie nie miałam pojęcia, o co mu chodzi. Może po prostu padał z nóg po tych wszystkich wrażeniach. Ale po coś wynajmowaliśmy ten wspaniały pokój. Na pewno nie po to, żeby w nim tylko spać. Marek wymamrotał „przepraszam” i przysiadł na brzegu łóżka. Dał mi znak, żebym też usiadła.

Jeszcze godzinę temu mój mąż tryskał humorem, a teraz siedział przede mną taki markotny i wykończony. Patrzyłam na niego i bałam się zapytać, co jest grane. Po paru minutach chyba poczuł, że musi mi to wszystko wytłumaczyć.

Oznajmił mi, że najcudowniejsze lata swojego życia przeżył u mojego boku, jednak ostatnio zdał sobie sprawę, że nasz związek wygasł i nic pozytywnego już nas razem nie czeka. Czyżby po tylu latach wspólnego życia mój małżonek sądził, że jestem naiwna? Przecież ludzie nie kończą związków bez przyczyny. Fakt, ostatnio mniej czasu spędzaliśmy razem, ale mieliśmy gorący okres w pracy. Poza tym Marek rozpoczął naukę na studiach podyplomowych i większą część weekendów przebywał poza domem.

Ach tak, studia...

W tamtej chwili zaczęło mi świtać, o co w tym wszystkim chodzi. Nie miałam zamiaru jednak puścić tego płazem. Spytałam wprost Marka, czy ma inną kobietę. Mój mąż początkowo siedział cicho, wgapiając się w jeden punkt, ale po chwili wyznał, że podczas studiów wpadła mu w oko niejaka Asia.

Okazało się, że jego kochanka ledwo skończyła 25 lat i kiedy ją poznał, nie zakładał, że cokolwiek ich połączy. Z racji sporej różnicy wieku postrzegał ją bardziej jako młodą znajomą ze studiów. Ale wszystko zmieniło się pewnego wieczoru podczas imprezy, gdy nagle między nimi zaiskrzyło. Nie chciałam dalej tego słuchać, miałam dość jego zwierzeń.

Opuściłam pokój z torebką w ręku, kierując się w stronę wyjścia. Zdawałam sobie sprawę, że nie będę w stanie przebaczyć Markowi jego niewierności. On też nie silił się na błaganie mnie o wybaczenie. Wiedziałam, że chce rozpocząć nowe życie u boku innej kobiety. Podjęliśmy decyzję o zakończeniu małżeństwa. Firma trafiła w ręce Marka, a mi przypadł dom. Zostałam w nim sama jak palec, bo ciągle przekładaliśmy plany o powiększeniu rodziny. Marek zaproponował mi, żebym dalej pracowała w jego firmie, ale wiedziałam, że nie chcę mieć z nim już nic do czynienia.

Nie chciałam go więcej widzieć

Minął prawie rok od chwili, gdy moje małżeństwo z Markiem dobiegło końca. W ciągu tych dwunastu miesięcy mieliśmy okazję spotkać się zaledwie raz – kiedy przyjechał zabrać swoje graty. I całe szczęście, bo gdyby było inaczej, chyba nie poradziłabym sobie z ułożeniem życia na nowo.

Pierwsze tygodnie po tym, jak wzięliśmy rozwód, były zdecydowanie najtrudniejszym okresem w moim życiu. Nigdy nie przypuszczałam, że z dnia na dzień zostanę sama, a facet, który był moją wielką miłością, odejdzie do jakiejś młodej dziewczyny. Ale dzięki wsparciu bliskich i znajomych jakoś udało mi się pozbierać i na nowo poukładać swoją codzienność. Kiedy minął mi miesiąc bez pracy, stwierdziłam, że czas zakasać rękawy i zabrać się za szukanie jakiegoś zajęcia.

Mając spore doświadczenie, mogłam przebierać w propozycjach pracy i ostatecznie znalazłam zatrudnienie w dziale kadr w sporej korporacji. Zabawne, ale ta robota dała mi chwilę wytchnienia. Nie musiałam już dźwigać na barkach odpowiedzialności za całą firmę, jak to było u Marka, a do tego w końcu miałam szansę się rozwijać. W jego biznesie zawsze byłam postrzegana jako żona szefa, chociaż prawda jest taka, że to dzięki mojemu zaangażowaniu ta działalność tak rozkwitła.

Awansowali mnie na szefową działu i mogłam w pełni poświęcić się sobie. Nie stroniłam od nowych znajomości i w tym okresie byłam nawet na paru randkach. Było fajnie, ale do żadnego z facetów nie poczułam nic głębszego. Moje życie kręciło się wokół pracy, zajęć jogi, nauki hiszpańskiego i spotkań z przyjaciółkami, z którymi zdecydowałam się odnowić kontakty.

Dużo poświęcałam małżeństwu

Podczas jednego z wyjść na miasto natknęłam się na swojego eks. Nie powinnam być zaskoczona, w końcu stolica nie jest aż tak ogromna, jak by się mogło wydawać, a ostatnio dużo czasu spędzałam poza domem. Akurat opuszczałam kawiarnię, gdy w drzwiach zderzyłam się z Markiem.

Ten rok chyba obojgu nam dał się we znaki, ale w różny sposób. Ja wprost promieniałam, a mój były mąż wyglądał jak cień samego siebie. Blada skóra i worki pod oczami zdradzały jego przemęczenie. Po chwili konsternacji Marek przywitał się i odsunęliśmy się kawałek dalej. Zagadnął, co u mnie słychać i skomplementował mój wygląd.

Prawdę mówiąc, nie byłam w stanie powiedzieć tego samego na jego temat, ale przyznaję, że nadal darzyłam go pewnym uczuciem. Jego uśmiech i błysk w oczach wciąż wywoływały we mnie miłe uczucia. Zamieniliśmy parę zdań, jak to starzy znajomi, po czym każde z nas ruszyło w swoją stronę.

Mimo to Marek nie opuszczał moich myśli. Kolejnego dnia zdecydowałam się zadzwonić do Krzyśka, naszego wspólnego znajomego z pracy, którego Marek uważał za swojego brata, a ja zawsze traktowałam jak dobrego kumpla. Od czasu do czasu gadaliśmy ze sobą. Był na bieżąco z tym, co u mnie i troskliwie pytał, jak sobie radzę. Do tej pory jednak nigdy nie poruszałam tematu mojego eks. Aż do teraz.

Powiedziałam Krzyśkowi o tym, że przypadkiem widziałam się z Markiem i zapytałam go, jak mu się układa. Krzysiek stwierdził, że Marek od jakiegoś czasu jest samotny. Jego partnerka doprowadziła go do bankructwa. Mimo że wszyscy w jego otoczeniu starali się uświadomić mojemu byłemu mężowi, iż ona interesuje się tylko jego majątkiem, nie chciał nikogo słuchać.

Marek wpadł w długi i dopiero gdy współpracownicy zaczęli zrywać z nim kontrakty, zdecydował się zakończyć tę relację i zacząć budować swoje życie od nowa. Haruje od świtu do nocy i jest ciągle wykończony. Jak twierdzi Krzysiek, mój były małżonek wyglądał na zadowolonego jedynie przez pierwsze tygodnie po naszym rozwodzie. Gdy skończyłam rozmawiać z Krzyśkiem, usłyszałam pukanie do drzwi.

To był Marek

Prezentował się odrobinę korzystniej niż poprzedniego dnia, ale sprawiał wrażenie przygaszonego i przygnębionego. Bez wahania otworzyłam drzwi, a on, nie zwlekając ani chwili, przekazał mi te same wiadomości, które wcześniej usłyszałam od Krzyśka. Uzupełnił swoją relację, wspominając, że nie zaznał szczęścia u boku tamtej kobiety i szybko zdał sobie sprawę, że jego serce należało wyłącznie do mnie. Zdawał sobie sprawę z popełnionego błędu i spodziewał się, że nie zechcę wznowić naszego związku. Poświęcił się całkowicie pracy zawodowej. Chciał wymazać mnie z pamięci i zacząć wszystko od nowa. Jednak nasze przypadkowe spotkanie z poprzedniego dnia potraktował jako znak od losu.

Byłam całkowicie zaskoczona. Nie rozważałam ponownego związku z Markiem, ale przez ostatnie dwanaście miesięcy nie udało mi się zbudować relacji z żadnym innym mężczyzną. Kiedy wczoraj go ujrzałam, dotarło do mnie, że chyba już nigdy nie poczuję do nikogo tego, co czułam do niego, a jego uśmiech nadal wywołuje we mnie silne emocje.

Od naszego poprzedniego spotkania upłynęły już jakieś 3 miesiące. Widujemy się dosyć często, ale postanowiłam, że nie będę od razu rzucać się Markowi w ramiona i mówić mu o tym, jak bardzo go kocham. Zależy mi na tym, żeby to on naprawił to, co zepsuł. Powoli posuwamy się do przodu, przeżywając naszą miłość na nowo, jak za młodych lat. Chodzimy razem do kina, spotykamy się na lunchach w przerwie w pracy, a nawet byliśmy raz w klubie.

Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nie będziemy już współpracować. Okazało się, że wspólne przebywanie zarówno w biurze, jak i w czterech ścianach mieszkania, doprowadziło do rozpadu naszej relacji. Nie mamy zamiaru powtarzać tego samego błędu po raz kolejny.

Jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób potoczy się nasza znajomość po rozwodzie. Daję mu drugą szansę, bo wiem, że zrozumiał swój błąd. Kto wie, być może obydwoje potrzebowaliśmy tego kryzysu, aby na nowo docenić siebie nawzajem i wprowadzić zmiany w naszym życiu.

Czytaj także:
„Według dzieci jestem za stara na życie. Na emeryturze powinnam siedzieć przed telewizorem i nie marudzić”
„Zastałam wredną szefową w krępującej sytuacji. Myślałam, że dzięki temu awansuję, a nagle zostałam bez pracy”
„Przyjaciółka po 50-tce rzuciła męża dla młodego kochanka. Zazdrościłam jej, ale nie miałam odwagi, by zrobić to samo”

Redakcja poleca

REKLAMA