„Stawiałam ojcu ołtarze za życia. Byłam w szoku, gdy po jego śmierci dowiedziałam się, jaki był naprawdę”

załamana dziewczyna fot. Adobe Stock, cenchild
„Stopniowo zaczęłam dostrzegać ciemne strony taty, który wydawał się być twardym negocjatorem, a niekiedy wręcz okrutnym szefem. Ludzie opowiadali o presji, jaką ojciec wywierał na nich, o braku szacunku i uczciwości”.
/ 02.01.2024 09:15
załamana dziewczyna fot. Adobe Stock, cenchild

Przez całe życie uważałam mojego ojca za naprawdę porządnego człowieka. Prawdomównego, godnego zaufania i szanującego innych ludzi, w tym również swoich pracowników. Niestety żyłam w bańce, o czym boleśnie i dobitnie przekonałam się dopiero po wielu latach.

Teraz zupełnie inaczej patrzę na mojego świętej pamięci tatę. I nie potrafię już spoglądać na niego w bardziej łaskawy sposób nawet po śmierci...

Był dla mnie autorytetem

Pamiętam, że jako mała dziewczynka otrzymywałam od niego wiele cennych rad na temat życia, ale także na temat prowadzenia biznesu. Bo mój tato prowadził dobrze prosperującą firmę budowlaną, dzięki której mogliśmy wieść naprawdę wspaniałe i dostatnie życie.

– Kasiu, pamiętaj – mówił mi. – W biznesie trzeba się kierować nosem, ale i sercem. Nie można być bezwzględnym, trzeba szanować swoich pracowników. Inaczej pójdą pracować gdzie indziej.

Słuchałam takich rad z otwartą głową i darzyłam mojego tatusia ogromnym podziwem. W końcu prowadził taki poważny biznes, a do tego był dla mnie taki dobry i taki kochany. No i uczył mnie wielu przydanych rzeczy, pokazywał, jak funkcjonuje świat i życie.

Brakowało mi jego rad

Po latach wytężonej pracy mój ojciec zmarł. Zostałyśmy same z mamą. Na szczęście, ze względu na majątek, jaki zgromadził ojciec za życia, mogłyśmy cieszyć się względnym spokojem i miałyśmy poczucie finansowej stabilizacji. To było ważne, szczególnie że odszedł od nas w sile wieku. Miał zaledwie pięćdziesiąt dwa lata.

Bardzo przeżyłyśmy tę tragedię, ale jakoś się po niej pozbierałyśmy. Bardzo brakowało mi jego życiowych rad i mądrego podejścia do życia. To było akurat w czasie, gdy kończyłam liceum i cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam świadomość, że wkrótce założę własny biznes i będę taka sama jak mój ojciec. Że osiągnę taki sam sukces, jednocześnie pozostając dobrym człowiekiem.

To było przypadkowe spotkanie

Lata mijały, a ja wciąż podziwiałam swojego ojca. Dla mnie był nie tylko rodzicem, ale również mentorem i przyjacielem. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, gdy po latach przypadkowo spotkałam jednego z jego pracowników. Człowieka, którego imienia nawet nie znałam wcześniej.
Mężczyzna zrobił nietęgą minę. Zauważyłam to i zaczęłam drążyć temat

– Kasia M., prawda? – zagadał mnie na ulicy. – Córka Bogdana?

– T... tak – wyjąkałam niepewnie. – A pan to...?

– Adam R., miło mi – podał mi rękę na przywitanie. – Pracowałem dla pani ojca...

– Miło mi – powiedziałam bez przekonania. Pierwszy raz widziałam człowieka na oczy.

– Co u pani ojca?

– Nie żyje...

– Och... – zmieszał się. – Przykro mi z powodu pani straty.

– Na pewno cieszyłby się, że ktoś z jego pracowników o niego pyta. Nawet po śmierci.

Bardzo mnie to zaskoczyło

Mężczyzna zrobił nietęgą minę. Zauważyłam to i zaczęłam drążyć temat.

Coś nie tak?

– Nie, nie... Ja tylko... Nie sądzę, żeby mu na tym zależało. Z całym szacunkiem.

Zaintrygowana, chciałam posłuchać dalej. I wtedy się zaczęło.
Pan Adam opowiadał mi historie o nieuczciwych praktykach biznesowych, o manipulacjach i wyzysku pracowników. W miarę jak wsłuchiwałam się w jego słowa, moje wyidealizowane wyobrażenie ojca zaczęło się stopniowo kruszyć.

Dowiedziałam się o ustawianych przetargach, o oszukiwaniu urzędów, o mobbingu i o innych nieuczciwych praktykach biznesowych. Podobno ojciec znęcał się nad pracownikami, płacił im marne pensje i nie oferował umów, a większość zysków zagarniał tylko dla siebie, nie myśląc nawet o zmianie na lepsze. W firmie miały odbywać się nieustające rotacje kadrowe, a sprawy były zgłaszane nawet do wyższych instancji.

Musiałam to zweryfikować

Mężczyzna wydawał się mówić szczerze. I jeszcze przeprosił mnie za swoje słowa w okresie mojej żałoby. Wciąż jednak nie dowierzałam w te słowa w pełni. Mój tatuś nie był doskonałym człowiekiem, za jakiego go uważałam

Podjęłam decyzję, ze muszę skontaktować się także z innymi pracownikami firmy. Kilku z nich zgodziło się porozmawiać ze mną online. A ja zaczęłam zagłębiać się w zakamarki przedsiębiorstwa, o których nie miałam wcześniej pojęcia.

Stopniowo zaczęłam dostrzegać ciemne strony taty, który wydawał się być twardym negocjatorem, a niekiedy wręcz okrutnym szefem. Ludzie opowiadali o presji, jaką ojciec wywierał na nich, o braku szacunku i uczciwości.

Początkowo odrzucałam te opowieści, uznając je za przerysowane lub zafałszowane, ale im bardziej się w nie zagłębiałam, tym więcej podobieństw zauważałam między relacjami poszczególnych osób. Okazało się, że budowany przeze mnie ołtarzyk dla nieskalanego niczym ojca był oparty na złudzeniach i naiwności.

Bolało mnie to tym bardziej, że chodziło o pamięć o nim. O obraz, jaki miał pozostać w mojej pamięci. Już nigdy z nim o tym nie porozmawiam, nie wyjaśnię tej sytuacji. Chociaż z drugiej strony... czy na pewno chciałabym o tym z nim rozmawiać? A może lepiej byłoby zakopać tę tajemnicę i nigdy więcej do niej nie wracać?

Chciałam chronić nasze wspomnienia

Ciągle myślałam o tym, czy poruszyć ten temat z mamą. Czy wiedziała o tym, co wyczyniał jej mąż? A może, podobnie jak mnie, zwodził przez całe życie, utrzymując swój nieskazitelny wizerunek?

Zdecydowałam, że jednak będę milczeć. W ten sposób chciałam chronić nasze wspomnienia, naszą pamięć, ale też... moje relacje z mamą. Bo nie wiedziałam, jak na to zareaguje. Może będzie go bronić, mimo konfrontacji z twardymi faktami? I do niej również  straciłabym szacunek? Nie, nie, to byłoby zbyt straszne...

Mimo rozczarowania i bólu postanowiłam zachować pozory. Udawać przed mamą, że nadal wszystko jest w porządku. Nie chciałam burzyć jej spokoju, bo ona zapewne także była ofiarą tej iluzji. Poczułam się osamotniona, bo z nikim nie mogłam się podzielić moimi obawami. Ale taka była cena spokojnej przyszłości.

Czy kiedykolwiek wybaczę ojcu? Teraz chyba jest dla mnie jeszcze za wcześnie, by formułować takie deklaracje. Nie wiem, co będzie. Ale jedno wiem na pewno. Chociaż prawda była bolesna, to musiałam ją wcześniej czy później poznać. To musiało kiedyś nastąpić. 

Czytaj także: „Coraz bardziej nie lubię swojego męża. Irytuje mnie wszystko, co robi. Nawet to, w jaki sposób mlaska przy stole” „Przyjaciółka zdradziła mi tajemnicę. Obiecałam, że się nie wygadam, ale po 3 godzinach, połowa miasta znała jej sekret”
„Nie znoszę, gdy synowa przywozi mi wnuki. Potajemnie włączam im bajki i smażę frytki, bo nie będę się przemęczać”

 

Redakcja poleca

REKLAMA