Ostatnie tygodnie minionego roku miały być cudownym okresem przygotowywania się do świąt Bożego Narodzenia i do narodzin mojego drugiego maleństwa. Chciałam wziąć wolne w pracy, aby pobyć w domu z moim starszym synkiem, ośmioletnim Łukaszkiem. Wiedziałam, że bardzo przeżywa narodziny braciszka.
Tak długo był jedynakiem, miał mnie tylko dla siebie
Teraz miało się to zmienić na zawsze.
Widziałam, że Łukasz jest zazdrosny o dziecko, które noszę pod sercem. O to, że tak wiele osób pyta o maleństwo, interesuje się bardziej moim brzuchem niż nim, chociaż do tej pory zawsze był w centrum zainteresowania. Nie podobało mu się, że zaczął być traktowany przez dorosłych jak duży chłopiec, choć kiedyś przecież marzył o tym, aby go tak postrzegano.
Kiedy słyszał, że wkrótce będzie musiał opiekować się braciszkiem, widziałam w jego oczach rodzący się bunt i przeczuwałam, że braterska miłość nie przyjdzie mu łatwo. Dlatego miałam nadzieję, że kiedy pobędziemy razem, zdołam Łukasza przekonać, że brat nie będzie dla niego zagrożeniem. I że posiadanie rodzeństwa to wielkie szczęście. Ale plany sobie, a życie sobie.
Pewnego dnia poślizgnęłam się na oblodzonym chodniku i wyłożyłam się jak długa. Poczułam przeszywający ból w dole pleców i w prawej dłoni, która nienaturalnie się wygięła. Na szczęście przechodziła akurat sąsiadka, która wezwała pogotowie oraz zawiadomiła mojego męża. Zabrano mnie do szpitala, gdzie okazało się, że zwichnęłam rękę w nadgarstku. Ale najgorsze było to, że od uderzenia odkleiło się łożysko i w kilka godzin później lekarze, w obawie o życie moje i maleństwa, zdecydowali się wywołać poród. Przedwczesny.
Nasz świat zaczął kręcić się wokół malucha…
Beniamin przyszedł na świat dwa miesiące wcześniej niż powinien. Był taki maleńki, słabiutki, aż się serce krajało na jego widok. Miał kłopoty z oddychaniem, musiał być podłączony do respiratora. Bardzo się o niego bałam i całe godziny spędzałam, patrząc na niego przez szybkę inkubatora. Tak bardzo chciałam, żeby żył!
Mąż także się zamartwiał i o mnie, i o nasze najmłodsze dziecko. Lekarze przecież dawali mu tylko 70 procent szans! Wiem, że w tym czasie potrzeby naszego starszego synka zeszły na drugi plan. Ja praktycznie przez cały czas byłam w szpitalu z Beniaminem, mąż codziennie nas odwiedzał. Łukaszkiem zajmowała się moja mama, która także bardzo przeżywała problemy wcześniacze młodszego wnuka. Nikt za bardzo nie miał głowy do tego, aby przejmować się uczuciami Łukasza. Tylko raz mąż zabrał go do szpitala, aby poznał swojego brata.
Pamiętam, że Łukasz wszedł do szpitala z zaciętym wyrazem twarzy, a potem z nieodgadnioną miną wpatrywał się w Beniamina i oddychającą za niego aparaturę. Kiedy mały wydobrzał i można go było zabrać do domu, byłam bardzo szczęśliwa. Pierwsze dni to była nieustanna krzątanina przy dziecku, oboje z mężem byliśmy bardzo zaangażowani. Ale kiedy weszliśmy już w codzienny rytm, poprosiłam męża, abyśmy zabrali Łukasza do sklepu, gdzie miał sobie wybrać konsolę do gry. Już dawno miał ją obiecaną, zbierał na nią pieniądze od wielu miesięcy. Umówiliśmy się z mężem, że mu dołożymy do tych oszczędności.
Kiedy jednak powiedziałam Łukaszowi, że pojedziemy do sklepu, zaczął się wykręcać, że nie chce. Byłam zdziwiona, zaczęłam go wypytywać dlaczego. W końcu przyznał, że... nie ma już uzbieranych pieniędzy!
– Myślałam, że jesteś rozsądniejszy. Na co je wydałeś? Na słodycze? – zapytałam rozczarowana.
Łukasz pokręcił głową.
– No to na co? – drążyłam.
– A nie będziesz się na mnie gniewała? – zapytał ostrożnie.
Pokręciłam przecząco głową.
– Wrzuciłem je do puszki Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – wyznał wtedy mój syn.
– Naprawdę?
Co roku wrzucamy pieniądze kwestującym dzieciakom. Ale to, że Łukasz oddał na Orkiestrę wszystkie swoje oszczędności, nie mieściło mi się w głowie. Dlaczego to zrobił?
– Dla Beniaminka – wyznał. – Zauważyłem, że to urządzenie w szpitalu, do którego był podłączony, miało naklejone serduszko Orkiestry. Ono uratowało mu życie, prawda? I wielu innym dzieciom też. Pomyślałam sobie wtedy, że wolę, aby za moje pieniądze Orkiestra kupiła jeszcze więcej takich urządzeń. Ja nie muszę się teraz bawić konsolą. Pewnie nie będę miał na to czasu. Muszę się przecież opiekować moim małym bratem.
Mocno przytuliłam moje dziecko.
– Jesteś wspaniałym synkiem i braciszkiem. Jestem z ciebie dumna!
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”