„Starszy pan uwodził i okradał panie w domach starości. Obiecywał im wielką miłość, a one oddawały mu oszczędności życia”

Starszy pan okradał panie z domu starości fot. Adobe Stock, kasipat
„Czegóż to mi nie obiecywał! Pojedziemy w podróż dookoła świata, potem weźmiemy wspaniały ślub, zamieszkamy razem w luksusach i będzie mnie na rękach nosił do samej śmierci. Tylko żebym nikomu się nie zwierzała, bo ludzie są zawistni i gotowi nie dopuścić do naszego szczęścia! Dlatego najlepiej będzie, jak w sekrecie upoważnię go do mojego konta…”.
/ 30.06.2022 12:30
Starszy pan okradał panie z domu starości fot. Adobe Stock, kasipat

Od 2 lat zimowe miesiące spędzam w zaprzyjaźnionym domu spokojnej starości. Tym razem musiałam zabawić się tu w detektywa. Siedziałam pod gabinetem kierowniczki, czekając na swoją kolej. Zza zamkniętych drzwi słyszałam podniesiony głos mecenasowej. Z tego, co zrozumiałam, wynikało, że natychmiast zabiera swoją mamę z tego miłego domu opieki...

Tajemnica w domu starości

– Nie zrobimy afery jedynie przez wzgląd na dotychczasową opiekę nad mamą – krzyczała pani Sułek. – To skandal, że nie wiedzą państwo, gdzie się podziała jej biżuteria i gotówka, którą zostawialiśmy na nieprzewidziane wydatki! Poza tym jej psychiczny stan ostatnio gwałtownie się pogorszył. Ponosimy zbyt duże koszty, żeby mieć z mamą jakiekolwiek problemy. Żegnam!

– Ach, pani Irenko, co za paskudna historia – powitała mnie kierowniczka, jeszcze z wypiekami na twarzy po nieprzyjemnej rozmowie. – Przed chwilą zarzucono mi kradzież! A przecież pani wie, że mam najuczciwszy personel na świecie i, wyłączywszy rzadkie wypadki kleptomanii wśród pensjonariuszy, u nas nigdy nic nikomu nie zginęło!

– Oj, pewnie zaszło jakieś nieporozumienie. Sama traktuję „Cichą przystań” jak drugi dom – pocieszałam ją szczerze. – Ja właśnie w tej sprawie. Zima za pasem, reumatyzm coraz bardziej mi doskwiera, chyba czas na przeprowadzkę. Już obgadałam wszystko z Celiną i Adelą, chętnie przyjmą mnie do swojego pokoju na tych kilka miesięcy…

– Wspaniale! Po niedzieli miejsce będzie na panią czekać.

– A co właściwie stało się z mamą mecenasowej? – zagadnęłam po omówieniu szczegółów mojego pobytu. – Pamiętam, że świetnie się trzymała, przynajmniej fizycznie, bo niekiedy trochę bujała w obłokach. Zawsze elegancka – makijaż, fryzura, koronkowe żaboty… I tak się posypała, że aż muszą ją stąd zabierać? Niczego jej nie brakowało: pojedynczy pokój, odpowiednia dieta. Nawet mogła sobie pozwolić na zachcianki…

– I o te zachcianki poszło, jak mi się zdaje – przerwała kierowniczka. – Naprawdę nie wiem, gdzie i na co przepuściła gotówkę, ani co zrobiła ze swoimi błyskotkami, do których nikt poza nią nie miał dostępu. Ona albo milczy, albo konfabuluje coś na temat ślubu, że narzeczony ma po nią przyjechać i zabrać w daleką podróż. Psychiatra orzekł, że to mogą być trwałe zmiany w psychice spowodowane wiekiem, ale bezpośrednio sprowokowane wstrząsem, szokiem, no, jakimś silnym przeżyciem. A my przecież tak dbamy, żeby nasi podopieczni mieli spokój!

– Dlatego tu wracam – podkreśliłam. – Proszę się nie martwić, podpytam dziewczyny, może się czegoś dowiem?

To miała być moja druga zima w „Cichej przystani”

Większą część roku mieszkam samotnie w przedwojennym domku w willowej enklawie pośrodku miasta. Za nic się go nie pozbędę, choć znajomi nieraz namawiali mnie do zamiany z dopłatą na wygodniejsze, mniejsze lokum w bloku. Kto mi jednak zagwarantuje, że nie dostanę demencji i nie stracę pieniędzy jak mama mecenasowej? Poza tym kocham ten dom, mam tu wszystkie wspomnienia i pamiątki. Kiedy stan zdrowia zmusił mnie do ograniczeń, zaczęłam szukać innego rozwiązania. Najgorzej było w zimie: odśnieżanie podjazdu, wędrówki po zakupy śliskimi chodnikami…

Potraktowałam więc „Cichą Przystań” jako coś w rodzaju pensjonatu, tyle że z opieką lekarską i lokatorami w zbliżonym wieku. Emerytura po mężu zapewniała mi miejsce w dużym, ładnie urządzonym 3-osobowym pokoju; pojedyncze na parterze kosztowały majątek. Obecność współlokatorek stała się miłą odmianą po latach samotności, zwłaszcza że dobrałyśmy się z Adą i Celą idealnie. Teraz też zrobiły przyjęcie na moją cześć.

– Słyszałaś, że piękna Eleonora dostała kota? – Celina jak zwykle bezceremonialnie określiła sytuację. – Zanosiło się na to od dłuższego czasu. Coraz mocniej się malowała, zrobiła się nadzwyczaj tajemnicza, łaziła gdzieś wieczorami. Potem zaczęła narzucać się panu Stefanowi spod czwórki, aż chłop nie wiedział, gdzie oczy podziać! Wreszcie przed miesiącem uciekł od tych awansów. Szkoda, że nie zdążyłaś go poznać, taki wesoły facet, dusza towarzystwa.

– Chłopaki spod czwórki mówią, że wraca we wtorek – sprostowała Ada. – Miał zostać u rodziny, ale się rozmyślił. Podobno martwi się Eleonorą.

– Ja na jego miejscu odetchnęłabym z ulgą – rzuciła Celina. – Znowu będzie się można pośmiać w świetlicy!

– Fakt, Eleonora potrafiła rzucać przedmiotami, jak tylko uznała, że Stefan poświęca komuś więcej uwagi – dodała Ada.

Na początku w ogóle mnie nie zauważał

Poznałam Stefana kilka dni później, lecz mnie wcale nie oczarował. Może dlatego, że miałam w rodzinie podobnego gogusia. Niemal wszyscy nabierali się na jego powierzchowny wdzięk, bo prawie nikomu nie pokazywał prawdziwego oblicza – skrajnego egoisty, pustego jak bęben i pozbawionego wyższych uczuć. Moim zdaniem ten sam typ przedstawiał sobą Stefan – wymuskany, podstarzały bawidamek, kwitnący w otoczeniu zachwyconych starszych pań. Nic dziwnego, że zawrócił Eleonorze w osłabionej sklerozą głowie. Zaraz…

Z moją głową wciąż było wszystko w najlepszym porządku, świadczył o tym ciąg skojarzeń, które zaabsorbowały mnie niczym dobry kryminał. Otóż przypomniałam sobie, że jedną z obrzydliwszych wad rodzinnego gogusia było wykorzystywanie zakochanych kobiet, także finansowo. Czyżby Stefan też to czynił? Nie chciałam go krzywdzić pochopnymi podejrzeniami, ale… Eleonora była zakochana, to fakt. Zniknęły jej pieniądze i precjoza niedługo przed wyjazdem Stefana do rodziny – to drugi fakt. On wrócił, gdy tylko się dowiedział, że starsza pani straciła kontakt z rzeczywistością i została zabrana z „Cichej Przystani” – fakt trzeci. A czwarty był taki, że leciwy casanova najwyraźniej szukał kolejnej ofiary!

Obserwowałam uważnie, jak emabluje to jedną, to drugą, całuje po rączkach, prowadza na spacery, przynosi słodycze. Ponieważ damy były przygłuche, nie dał rady wciskać im ciemnoty szeptem, więc podsłuchałam to i owo. Na przykład, że nie chciałby spędzić reszty swych dni w samotności, albo że małżeństwa w jesieni wieku są zazwyczaj bardzo udane… Spryciarz! Nikt go dotychczas nie powiązał ze sprawą Eleonory, panie raczej współczuły mu narzucającej się wariatki, która pewnie zakopała w ogrodzie swoje dobra i zapomniała o nich jak wiewiórka. I taką właśnie wersję rozpowszechniał Stefan!

Był do tego stopnia przekonujący, że inni panowie chodzili potajemnie przekopywać grządki! Gdy usłyszałam, jak wypytuje otumanioną lekami panią Madzię, gdzie trzyma pierścionki, odkąd popuchły jej ręce, uznałam, że czas wyjaśnić tę historię, a jak będzie trzeba – dać łobuzowi nauczkę.

Udawanie bogaczki szło mi doskonale

Dotąd trzymałam się z dala od grona jego wielbicielek, a i on mnie nie zaczepiał. Nie zajmowałam wszak kosztownego pojedynczego pokoju, z biżuterii miałam tylko obrączkę, nosiłam się skromnie i nikt mnie nie odwiedzał. Teraz jednak zaczęłam rozpowszechniać plotki, że finalizuję sprzedaż domu, bo czuję się coraz gorzej i chcę zostać na zawsze w „Cichej przystani”. Jednocześnie udawałam początki rozchwiania psychicznego, zapominając różnych rzeczy i reagując w coraz bardziej dziecinny sposób. Z powodzeniem, jak sądzę, skoro moje wtajemniczone współlokatorki okrzyknęły mnie niespełnioną gwiazdą ekranu…

Wkrótce miałam adoratora praktycznie na wyłączność! Stefan najwidoczniej stwierdził, że trafia mu się naprawdę tłusty kąsek, dla którego warto porzucić drobniejsze zyski. Czegóż to mi nie obiecywał! Jak tylko przyjdą pieniądze, pojedziemy w podróż dookoła świata, potem weźmiemy wspaniały ślub, taki z karocą i welonem, zamieszkamy razem w luksusach i będzie mnie na rękach nosił do samej śmierci. Tylko żebym nikomu się nie zwierzała, bo ludzie są zawistni i gotowi nie dopuścić do naszego szczęścia! Dlatego najlepiej będzie, jak w sekrecie upoważnię go do mojego konta, a on już wszystko urządzi niczym w bajce. Aby mnie przekonać o czystości intencji, dał mi prezent – ma się rozumieć w całkowitej tajemnicy. Był to śliczny złoty pierścionek z prawdziwym rubinowym oczkiem. Oczywiście natychmiast pokazałam ten drobiażdżek Celinie i Adzie.

Chyba widziałam taki sam na palcu Eleonory – orzekła Cela. – Jej rodzina na pewno go rozpozna, nasza kierowniczka chyba też, bo w dniu przyjęcia robi spis cennych rzeczy pensjonariusza.

Nazajutrz bez sprzeciwu udałam się ze Stefanem do banku, gdzie upoważniłam go do mojego pustego konta, które w jego przekonaniu lada dzień miało spęcznieć grubą forsą.

Teraz miałam już pewność i dowody, jakim jest łobuzem!

Gdy Cela i Ada poszły na spacer, zaaranżowałam randkę w naszym pustym pokoju. Może nie całkiem pustym, bo za szafą ukryła się kierowniczka. Miała okazję wysłuchać Stefana, podpuszczanego przeze mnie do wynurzeń na temat tego, co zamierza zrobić z moimi pieniędzmi.

– Zdajesz sobie sprawę, że masz na sumieniu Eleonorę? – zaatakowałam nieoczekiwanie. – Gdy zorientowała się, że nigdy jej nie kochałeś, za to okradłeś z pamiątek i zniknąłeś, dostała ataku nerwowego, po którym już nigdy nie wróci do równowagi. A jak mnie zamierzałeś wyrolować? Pewnie wyczyściłbyś mi konto dzień po przelewie i zostawił bez środków do życia na pastwę losu, co?

Pobladł, ale nie stracił rezonu.

– O czym ty mówisz, kochanie?

– To pierścionek Eleonory! – otworzyłam dłoń z klejnotem. – Pani kierowniczka na pewno potwierdzi.

Gdy szefowa ruszyła w jego kierunku z żądzą zemsty w oczach, Stefan nie skorzystał z prawa do wyjaśnień i obrony. Po prostu wstał i żwawo jak na jego wiek umknął z pokoju. Po chwili mignął nam przy furtce, i tyle go widziałyśmy.

Teraz trzeba ostrzec inne staruszki!

– Nie zawiadomię policji. Przejrzałam uważnie papiery i wiem, że Stefan posługiwał się fałszywymi dokumentami. Nawet nie wiadomo, kogo ścigać – tłumaczyła mi potem kierowniczka. – Eleonorze też już nie pomogę, tyle że oddam pierścionek, niby odnaleziony w ogrodzie. A takie historie bardzo szkodzą reputacji pensjonatu, pani rozumie.

Rozumiałam; mnie także zależało na dobrej pozycji „Cichej Przystani”, nie miałam siły ani ochoty szukać nowej siedziby na zimę. Przyszło mi jednak do głowy, że Stefan, czy jak mu tam, najpewniej uczynił ze swojego procederu sposób na życie. Możliwe, że przenosi się z jednego domu spokojnej starości do następnego, zostawiając za sobą spustoszenie w kieszeniach i sercach staruszek. Wybiera prywatne, cieszące się renomą pensjonaty, przyjmujące zamożniejszą klientelę; nie miałby wszak czego szukać w placówkach opieki społecznej.

„Ile może być w kraju takich miejsc? Chyba nie więcej niż setka” – myślałam, powielając na ksero zdjęcie Stefana z wielkanocnego przyjęcia w świetlicy.

Teraz tylko odpowiedni tekst, coś w rodzaju: „Uwaga na oszusta! Starsze panie, strzeżcie się bawidamka!”, i można słać w Polskę! Adresy miałyśmy z Internetu, w znaczki zainwestowałam razem z koleżankami z pokoju.

– A jeśli się mylisz i Stefan oskarży cię o zniesławienie? – martwiła się Cela.

– To będzie proces! – zapewniłam, czując na plecach miły dreszczyk emocji. – Ze mną mu tak łatwo nie pójdzie!

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA