Dla każdego rodzica absolutnym priorytetem powinno być dobro jego dzieci. Nasz syn widzi to jednak inaczej. Dla niego liczy się zabawa i hulanka. A kwestie wychowawcze? Ten leser nawet nie widuje syna i córki, a od czasu rozwodu nie zapłacił nawet złotówki na ich utrzymanie.
Wszystko zrzucił na barki swojej byłej żony. Przecież ta biedna dziewczyna nie jest nie do zdarcia i sama nie poradzi sobie ze wszystkim. Nie było wyjścia. Musieliśmy sprzedać mieszkanie i przeprowadzić się do ciasnej kawalerki, żeby wyręczyć Krzyśka w jego ojcowskich obowiązkach.
Anna odmieniła Krzyśka nie do poznania
Nasz syn nigdy nie był łatwym dzieckiem. Już w wieku szkolnym sprawiał nam niemałe problemy. Nauka nie była dla niego ważna, a na lekcjach pojawiał się tylko wtedy, gdy miał na to ochotę, czyli rzadko, żeby nie powiedzieć, że prawie wcale.
Wolał szlajać się... Bóg jeden wie, gdzie i z kim. W podstawówce był nieklasyfikowany aż trzy razy. Marnował swój potencjał, bo z nauką nie miał żadnych problemów. Kiedy chciał, potrafił przynosić do domu czwórki i piątki. Inna sprawa, że chciało mu się rzadko.
To nie tak, że nie dostrzegaliśmy problemu. Jako rodzice robiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Prośby nic nie pomagały, podobnie jak zakazy i nakazy. Próżne były nasze starania. Jakimś cudem skończył zawodówkę, ale ani myślał pójść do pracy, żeby choć trochę nas odciążyć. Było nam wstyd, że wychowaliśmy takiego ladaco.
Powtarzałem żonie, że musimy coś z tym zrobić.
– Helenko, nie możemy go wiecznie utrzymywać.
– A co mamy zrobić? Przecież nie możemy wyrzucić naszego syna na ulicę. Ile czasu by minęło, zanim stoczyłby się do reszty?
– Kochana, w ten sposób robimy mu jeszcze większą krzywdę. I przy okazji, sobie też.
– Powiedz mi, Heniu. Naprawdę mógłbyś spojrzeć w lustro, gdybyś to zrobił? Gdybyś własnego syna wystawił za drzwi?
Helena miała rację. Serce by mi pękło, gdybym wygonił z domu jedynego syna, ale musiałem myśleć, co będzie lepsze, dla niego i dla nas. I gdy byłem już bliski podjęcia tej niełatwej decyzji, nasz problem niejako sam się rozwiązał.
Krzysiek zaczął zmieniać się na lepsze, gdy poznał Anię. Ta dziewczyna odmieniła go nie do poznania. Przestał wychodzić z kolegami i znikać na wiele dni bez słowa. Poszedł pracować na budowę. Powtarzał, że musi zarobić na mieszkanie, bo zamierza oświadczyć się swojej dziewczynie. Stał się zupełnie innym człowiekiem, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wyglądało na to, że nasz jedyny syn może jeszcze wyjść na ludzi.
Jego nawyki znowu dały o sobie znać
Jak powiedział, tak zrobił. Pracował ciężko, dostał kredyt w banku i kupił ładne dwupokojowe mieszkanie w nowym budownictwie. A gdy Ania zaszła w pierwszą ciążę, zachował się, jak przystało na mężczyznę i poprosił ją o rękę. Byliśmy szczęśliwi, że nasz syn układa sobie życie, ale to była przedwczesna radość.
Niedługo po urodzeniu Mariuszka, Ania zaszła w drugą ciążę. To właśnie wtedy zaczęły wracać wszystkie stare nawyki Krzyśka. Zaczął zaniedbywać rodzinę i pracę. Wychodził z domu rano, a wracał późnym wieczorem, zwykle kompletnie pijany.
Majster na budowie wykazywał dużo cierpliwości, ale w końcu miarka musiała się przebrać. Nie mógł przecież tolerować takiego zachowania w nieskończoność. Krzysiek stracił pracę, ale nie wyciągnął żadnych wniosków z tej lekcji. Dalej żył, jakby nie był za nikogo odpowiedzialny. Jakby jutro miało nigdy nie nastąpić.
Nie było go przy żonie, gdy rodziła Kasię. Swoją córkę zobaczył dopiero tydzień później. Ta kropla powinna była przelać czarę goryczy, ale Ania to dziewczyna o anielskiej cierpliwości. Wciąż wierzyła, że Krzysiek może się jeszcze zmienić. Trwała przy nim jeszcze przez dwa lata. W końcu poszła po rozum do głowy i zażądała rozwodu.
Mimo że sąd rozwiązał ich małżeństwo z orzeczeniem o wyłącznej winie naszego syna, to Ania nie mogła zachować mieszkania. Kupił je przed ślubem i było jego własnością. Ania z dziećmi musiała przeprowadzić się do lokalu komunalnego.
Prosiliśmy Krzyśka, żeby oddał im to mieszkanie, ale nie chciał o tym słyszeć.
– Synu, bądź mężczyzną! Przecież to twoje dzieci. Rozwiodłeś się ze swoją żoną, ale wciąż jesteś ich ojcem i musisz zapewnić im godne warunki.
– O czym ty mówisz, tato? Mam być frajerem, który sponsoruje jej wygodne mieszkanko? O nie! Na głupiego nie trafiło – uniósł się.
– Ty naprawdę niczego nie rozumiesz? Tu chodzi o dzieci, nie o twoją dumę. Poza tym sam sobie jesteś winien, że Ania cię zostawiła. Powinna była zrobić to już dawno temu.
– Więc to tak? Trzymasz jej stronę? W takim razie nie mamy o czym rozmawiać.
Uparty jak osioł i głupi jak but. Własną dumę przedłożył nad dobro swojej rodziny.
Miał w nosie, co dzieje się z jego dziećmi
Po tej rozmowie straciliśmy kontakt z synem. Przestał się do nas odzywać, a my wcale nie zabiegaliśmy o to. Dokonał wyboru. Nie mieliśmy już na niego żadnego wpływu. Zresztą, mówiąc zupełnie uczciwie, nigdy nie potrafiliśmy wpłynąć na naszego syna.
Pomagaliśmy Ani, jak tylko mogliśmy. To zaradna dziewczyna, ale nie było jej lekko. Wiedzieliśmy o tym, a mimo to ona nigdy się nie żaliła ani nie uskarżała na nic. Pracowała na cały etat w sklepie odzieżowym, a my w tym czasie opiekowaliśmy się wnukami. Radziła sobie świetnie bez męża nieudacznika. Przyszedł jednak taki czas, że musiała wyłożyć karty na stół.
– Mamo, tato... mam do was prośbę – zagaiła podczas jednej z naszych wizyt.
– Co się stało, Aniu? – zapytała Helena.
– Czy możemy ci jakoś pomóc? – dopytałem.
– Właściwie to tak. W sklepie szykuje się redukcja etatów, a że ja jestem najmłodsza stażem, padnie na mnie. Niedługo zostanę bez pracy i boję się, że nie będziemy mieli za co żyć. Czy mogę prosić was o pożyczkę? Tylko do czasu, aż znajdę sobie coś nowego.
– Oczywiście. Przecież nie zostawimy cię na lodzie – zapewniłem.
– Możesz na nas liczyć – dodała Helena. – Ale powiedz mi, skarbie, Krzysiek chyba płaci ci alimenty, prawda?
Pokręciła tylko głową. Nie mogła wydusić z siebie słowa, bo płacz ścisnął jej gardło. Gdy trochę się uspokoiła, powiedziała, że od czasu rozwodu nasz syn nie przelał na jej konto nawet złotówki. Zwróciła się do komornika sądowego, ale Krzysiek nie mieszka już pod starym adresem. Przestał spłacać kredyt, więc bank zabrał mu mieszkanie. Nie wiadomo, gdzie się podziewa.
Nie mogliśmy zostawić ich bez wsparcia
Po powrocie do domu zaczęliśmy myśleć, jak rozwiązać tę sytuację. Z naszych emerytur zostawały marne grosze. Mieliśmy jakieś oszczędności, ale nie było tego dużo. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Dobry dla Ani i dzieci, kiepski dla nas. Czułem się jednak winny. W końcu rodzice do końca pozostają odpowiedzialni za swoje dzieci i ich czyny, nawet jeżeli nie prawnie, to na pewno moralnie. Nasz syn okazał się nieudacznikiem, więc to my musieliśmy przejąć obowiązki finansowe, jakie miał względem dzieci.
– Helenko, w tej sytuacji możemy zrobić tylko jedno.
– Chcesz sprzedać mieszkanie?
Żona jakby czytała mi w myślach, bo dokładnie taki pomysł przyszedł mi do głowy. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Hela pokiwała głową, dając mi w ten sposób do zrozumienia, że nie mamy innego wyjścia.
Mieszkaliśmy w starym budownictwie, ale kamienica niedawno przeszła remont, a nasze mieszkanie miało solidny metraż. No i było położone w centrum, więc spokojnie mogliśmy zażądać wysokiej ceny.
Nie musieliśmy długo czekać na kupca. Młode małżeństwo kupiło nasze M3 bez negocjowania ceny. Przeprowadziliśmy się do ciasnej kawalerki. Nic nie szkodzi. Nam, parze staruszków, nie potrzeba wiele do szczęścia. Najważniejsze jest dla nas, że możemy pomóc synowej i wnukom.
Czytaj także:
„Rodzice przestrzegali mnie przed Irkiem, bo źle mu z oczu patrzyło. Trzy dni po ślubie poczułam ciężar jego ręki”
„Firmowy event skończyłam w łóżku szefa. Podrywał mnie i nęcił, a teraz udaje, że mnie nie zna. Nie taki był plan”
„Teściowa buntowała mojego męża przeciwko mnie. Przez nią ta niemota zostawiła mnie samą w 9. miesiącu ciąży”